Recenzja przedpremierowa
Tytuł: Saga księżycowa. Scarlet
Tytuł oryginału: Scarlet
Autor: Marissa Meyer
Data premiery: 8 maja 2013r.
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 496
Rieux, Francja.
Babcia osiemnastoletniej Scarlet ginie w tajemniczych okolicznościach. Zdana na
siebie dziewczyna rozważa różne opcje związane ze zniknięciem jedynej bliskiej
jej osoby, gdy w jej życiu pojawia się Wilk, który być może zna odpowiedzi na wiele
pytań pozostawionych Scarlet przez babcię. W tym samym czasie Cinder –
dziewczyna cyborg mieszkająca we Wspólnocie Wschodniej – próbuje wydostać się z
więzienia i postępować według wskazówek doktora Erlanda. Wie, że jeśli ucieczka
nie powiedzie się, będzie najbardziej poszukiwanym zbiegiem w całej Wspólnocie.
Czas ucieka, królowa Levana niecierpliwi się i zagraża młodemu cesarzowi Kaito,
a Cinder musi działać. Drogi tych dwóch różnych bohaterek spotykają się wtedy,
gdy Ziemię atakują wojska Luny. Dwie baśnie, dwa światy.
„Nie wiedziała, że wilk jest przebiegłym i niegodziwym zwierzęciem, i nie obawiała się go.”
W
pierwszym tomie Sagi księżycowej
spotykamy się z Cinder. Życie dziewczyny-cyborga jest łudząco podobne do losów
Kopciuszka: wychowuje ją macocha, ma dwie siostry, jest poniżana, niedoceniana
i nigdy nie zaznała miłości ze strony Adri, ale wszystko się zmienia w momencie
poznania księcia i otrzymania zaproszenia na bal organizowany w pałacu. Tym
razem autorka postanowiła wzorować bieg wydarzeń na historii o… Czerwonym
Kapturku. Jak wyszło jej to połączenie?
Przyznam
szczerze, że nie wiedziałam czego się spodziewać. Opis w ogóle mnie nie
zainteresował, a wręcz przeciwnie – sprawił, że niechętnie myślałam o drugiej
części Sagi księżycowej. Jak to: Scarlet?
A gdzie Cinder i kontynuacja jej niebezpiecznej wędrówki w celu odkrycia
prawdy? Mimo wszystko pomysł z Czerwonym Kapturkiem wydał mi się całkiem dobry.
Miałam ogromną nadzieję, że pani Meyer nie zepsuje drugiej części. Tyle obaw,
tyle pytań…
W
drugim tomie Sagi księżycowej spotykamy
się z nowymi bohaterami, jak i z tymi z poprzedniej części. Wspomniana w opisie
Scarlet od razu sprawiła, że pozytywnie podeszłam do lektury. W kilku rzeczach
była inna od Cinder, chociaż obie miały jedną, ważną, wspólną cechę – ogromną
odwagę. Scarlet mieszka jedynie z babcią, a kiedy ta ginie w tajemniczych
okolicznościach, zrozpaczona dziewczyna na pierwszym planie umieszcza
poszukiwania jej. Jednak jak ma rozpocząć pościg za porywaczami skoro nie zna
odpowiedzi na najważniejsze pytania: dlaczego jej babcia porzuciła swój czip
ID? Czy przeszłość Michelle Benoit mogła mieć wpływ na zniknięcie? Kim są
porywacze i czego żądają od Scarlet i Michelle?
Największą
zaletą Scarlet jest siła i determinacja. W takiej sytuacji ja sama poddałabym
się i pogodziła z takim losem, lecz ona nawet nie chce myśleć o możliwości
porzucenia wszelkiej nadziei. Wydawała mi się bardzo naturalna, bez grama
schematycznego zachowania. Niektóre jej reakcje były tak prawdziwe, że aż
dziwiłam się autorce. Nie jest w stanie od razu zaufać nowym ludziom, ale
potrafi niejednego zaskoczyć swoją stanowczością oraz władczością. Skoro jest
naturalna, musi mieć też swoje wady, bo nikt nie jest idealny. Przede wszystkim
Scarlet jest trochę naiwna – okej, nie trochę. Pomimo tego, że nie ufa nikomu,
postanowiła wyruszyć w drogę z poznanym dzień wcześniej Wilkiem. Jest nim tak
zafascynowana, że nie dostrzega pewnych niedociągnięć w historii jego krótkiego
życia, a nabiorą one sensu kilkadziesiąt stron dalej.
Sam
Wilk to postać bardzo ciekawa, która od samego początku mnie oczarowała. W jego
zachowaniu również nie dostrzegłam żadnej sztuczności ani schematyczności. Ten
bohater szczególnie mnie zainteresował, ponieważ miał dwa różne oblicza – jedno
podczas walki i w towarzystwie swoich kompanów, drugie w obecności Scarlet – co
wzbogacało jego charakter i przedstawiało go w innym świetle. Polubiłam Wilka za
to, że umiał przyznać się do winy i przeprosić. Jego zauroczenie Scarlet było
niezwykle realne i takie niewinne, że aż… słodkie (nie w złym słowa znaczeniu).
Oprócz
tych dwóch bohaterów pojawiają się także inni nowi. Cinder w trakcie ucieczki
przypadkowo wpada na Carswella Thorne’a, który uparcie uważa się za „kapitana
Thorne’a”. Ta postać okazała się fenomenalnym, barwnym i zabawnym dodatkiem do
niebezpiecznej podróży dziewczyny-cyborga. Dzięki Thorne’owi w czasie czytania
wiele razy wybuchałam śmiechem, z kolei relacje między nim a Cinder całkowicie
mnie rozbawiły. Myślę, że bez niego wątek Cinder utraciłby wiele humoru,
zainteresowania i tego czegoś, co przyciąga czytelnika. Nie wolno zapomnieć
także o Iko, która w drugim tomie zyskuje zupełnie inny, nowy korpus.
Poznani
wcześniej Cinder, Kaito, królowa Levana oraz cudotwórcy Lunarskiej księżnej nie
zmieniają się ani trochę. Jedynie w zachowaniu Kaia dostrzegłam pewną
bezradność w obliczu takiej a nie innej sytuacji. Cinder staje się silniejsza i
pewniejsza, zaś przez królową Levanę wylewają się kolejne potoki nienawiści.
Nowi bohaterowie uatrakcyjnili całą historię i nadali jej nowych kolorów. Jestem
bardzo zachwycona i zadowolona wszystkimi postaciami.
„Czerwony Kapturek był łakomym kąskiem i wilk wiedział, że będzie on jeszcze smaczniejszy niż jej babcia.”
Jeśli
chodzi o akcję, nie mam żadnych zastrzeżeń. Przez całą historię tych dwóch
dziewcząt non stop coś się dzieje; ucieczka przed policją, wybuch kolejnego
ogniska letumosis, decyzje cesarza
Kaito, wydostanie się z więzienia… Są momenty mrożące krew w żyłach, jak i
chwile poświęcone na odpoczynek, w których bohaterowie mają okazję lepiej się
poznać. Lekki styl i barwny język Marissy Meyer sprawia, że czyta się
przyjemnie, szybko (może trochę za szybko) i bez problemów. Aż żałuję, że
przeczytałam drugi tom w ciągu trzech dni. Połączenie Kopciuszka i Czerwonego
Kapturka wyszło pani Meyer naprawdę oryginalnie.
Narracja
z dwóch perspektyw pozwala obserwować nam nie tylko losy Scarlet i Cinder, ale
również królowej Levany i cesarza Kaia. Dzięki temu przetaczające się między
stronami sekrety powoli układają się w spójną, logiczną całość, a dzięki
znajomości baśni z dzieciństwa jesteśmy w stanie odgadnąć dalsze losy
bohaterek, chociaż (przyznam szczerze) wiele razy autorka wprawiła mnie w
zdumienie i sprawiła, że inaczej podchodziłam do lektury. Uważajcie, bo nie
każdy będzie tym, za kogo się podaje.
„Och, babciu, jakie ty masz wielkie zęby!”
Podsumowując:
Nieczęsto
można natrafić na tak dobrą serię. Saga
księżycowa. Scarlet to blisko pięćdziesiąt rozdziałów pełnych akcji,
emocji, chwil grozy i cudownego stylu pani Marissy Meyer. W dziecinnie prosty
sposób stworzyła dwie łączące się historie, które porwały mnie od samego
początku i zachwyciły do granic możliwości. Autorka idealnie przeniosła baśnie
na karty swojej powieści, zachowując wszystkie charakterystyczne dla Kopciuszka
i Czerwonego Kapturka elementy (jak np. czerwona pelerynka, wilk, las, itd.).
Mało tego – punktem kulminacyjnym, gdzie każda postać pokazuje swoją prawdziwą
tożsamość, zaskoczyła mnie pod każdym względem. Okazuje się, że nie każdy wilk
jest taki straszny.
„Żebym cię mogła zjeść, kochanie.”
9/10
+ "The best of all"
Za możliwość przeczytania drugiej części mojej ulubionej serii bardzo dziękuję Młodzieżowemu Klubowi Recenzenta
Nie mogę się doczekać kiedy ta książka wpadnie w moje ręce.
OdpowiedzUsuńNie czytałam poprzedniej części serii i widzę że powinnam szybko nadrobić owe zgłosić
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na "Scarlet":)
OdpowiedzUsuńskończyłam kilka dni temu "Cinder" i już nie mogę doczekać się, kiedy dorwę w swoje łapki tom drugi. bardzo cieszę się, że aż tak Ci się podobał :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie ta seria :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój konkurs : http://pieknoczytania-recenzje.blogspot.com/p/konkurs_4386.html
OdpowiedzUsuńMuszę się głęboko zastanowić nad "Siedem minut po północy" bo opis jest bardzo zachęcający. "Saga księżycowa" również kusi. Tylko trochę zbiły mnie z tropu te 50 rozdziałów. Czy to aby nie za dużo jak na 496 stron?
OdpowiedzUsuńChyba wypadałoby zacząć poprawiać oceny, a nie brać się za nowe pozycję. Ale twoje recenzję już same w sobie zachęcają.
Wątek miłosny w drugiej części sagi jest dość nikły i kończy się tylko na delikatnym zauroczeniu czy ma swą głębszą formę?
H.
Nie mogę nic zdradzić :P "Saga księżycowa" bardzo wciąga, jest oryginalna i świetnie napisana :) Zainteresowanych zachęcam do przeczytania, ale nic nie powiem (zamykam usta na kłódkę)
UsuńBardzo chcę przeczytać tylko najpierw muszę dorwać pierwszą część! :)
OdpowiedzUsuńAch, jeszcze nie zdążyłam pierwszego tomu przeczytać, a tu już następny :)
OdpowiedzUsuńOh Ty! Ale miałaś szczęście, że już przeczytałaś! Bardzo, ale to bardzo czekam na tę książkę :) Mam nadzieję, że i do mnie trafi :P
OdpowiedzUsuńMimo pozytywnych recenzji cały czas zastanawiam się czy przeczytać pierwszą część. Nie przemawia do mnie dziewczyna-cyborg , chociaż to na pewno ciekawy pomysł. Może kiedyś zabiorę się za Sagę księżycową, ale nie stanie się to w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńMnie do pierwszej części przyciągnął tytuł, a nie opis. Okazało się jednak, że książka jest genialna. Polecam zarówno pierwszy, jak i drugi tom, ponieważ obie historie są oryginalne i jedyne w swoim rodzaju ;)
UsuńPierwszy tom mnie wciągnął więc tym chętniej przeczytam drugi :)
OdpowiedzUsuńPrzede mną cały czas "Cinder", więc tę odłożę na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńJuż po raz enty widzę recenzję na temat tej serii książek i po raz kolejny się powtórzę, że będę musiała ją przeczytać. :D
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do siebie. :)
Nie miałam jeszcze przyjemności z autorką, ale Twija recenzja obudziła moją babską ciekawość
OdpowiedzUsuńJa od dawna mam już ochotę na całą serię:)
OdpowiedzUsuń"CInder" po prostu uwielbiam i jak tak patrzę na Twoją rec to mnie szlag trafia, że jeszcze tej książki nie ma. Ale cóż, dzisiaj wybieram się do miasta, więc czuję że wstąpię z mamą do empiku. Oby moja mina skrzywdzonego pieska podziałała :D
OdpowiedzUsuńKilka dni temu przeczytałam "Cinder" i jestem historią i bohaterami w niej zawartymi absolutnie zachwycona. Muszę koniecznie przeczytać "Scarlet" - jestem strasznie ciekawa dalszych losów Cinder i Kaito, oraz oczywiście nowych bohaterów - Wilk bardzo mnie intryguje.. ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze Cinder, a szkoda... Mam nadzieję, jednak że szybko to nadrobię:)
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę na tą książkę, muszę przeczytać poprzednią część jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: in-corner-with-book.blogspot.com
No i jak tu po takiej recenzji nie sięgną po książkę? A z moją wcześniejszą ochota na lekturę "Scarlet" to po prostu mieszanka wybuchowa :P
OdpowiedzUsuń