Tytuł oryginału: The cuckoo's calling
Autor: Robert Galbraith
Seria/cykl: Cormoran Strike tom 1
Data premiery: 4 grudnia 2013
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 452
Młoda gwiazda
modelingu Lula Landry ginie po upadku z balkonu. Wszyscy wierzą, że gwiazda
popełniła samobójstwo. Choroba, coraz trudniejsze relacje z rodziną i
chłopakiem mogły spowodować, że podjęła tę okropną decyzję, ale jej brat nie
wierzy w to, że Lula postanowiła ze sobą skończyć. Prosi kolegę jego brata aby
zajął się sprawą jej śmierci, która w gazetach już ucichła. Cormoran Strike –
były żołnierz, a teraz detektyw – podejmuje się zadania i powoli wnika w świat
modelki.
Kiedy
tylko zobaczyłam wielką zapowiedź Wołania
kukułki (a było to na 17. Targach Książki w Krakowie – uwierzcie, zapowiedź
całkowicie porwała moje serce) wzięłam sobie za cel zdobycie tej książki i
przeczytanie jej. Piękna okładka, magiczny tytuł i nutka tajemnicy wokół książki
były wystarczającą zachętą, nie wspominając już o naprawdę interesującym
opisie. W końcu otrzymałam Wołanie
kukułki i zaczęłam czytać, tylko w środku książka nie okazała się tak
cudowna, jak magia otaczająca zapowiedź.
Chciałabym
zacząć od pozytywnych stron Wołania kukułki,
ale minusy książki siedzą mi w głowie odkąd skończyłam ją czytać. W czym tkwi
problem? Otóż, panie i panowie, pierwsza część przygód Cormorana Strike’a na
pewno całkowicie zawładnęłaby moim światem, gdyby nie akcja, a właściwie jej
brak. Przez całą książkę (no, z wyjątkiem punktu kulminacyjnego, gdzie coś
drgnęło) nic się nie działo. Nie myślcie, że Wołanie kukułki to puste meksykańskie miasteczko smagane wiatrem, o
nie. Chodzi o to, że cały proces zdobywania informacji ciągnął się tak niemiłosiernie
długo, jak ostatnia lekcja (na przykład matematyka!) w piątek o trzeciej
popołudniu. Wszystko wlokło się, toczyło po równym terenie i zastygało w
bezruchu co kilka stron. Gdyby nie ten jeden, trochę głupi błąd, Wołanie kukułki byłoby niesamowitą
lekturą. Tyle że najpierw trzeba by było tchnąć w akcję dużo życia…
Źródło |
Akcja
była do tego stopnia nudna, że często w czasie czytania odpływałam myślami – a to
myślałam o braku śniegu w górach, później z kolei zastanawiałam się o co chodzi
z tym całym ociepleniem klimatu, i tak do punktu kulminacyjnego. Przyjaciółka
powiedziała mi, że może nie odnalazłam w tej książce siebie (swoją drogą,
ciekawa teoria). Już nawet nie chodzi o odnajdywanie siebie – w tej książce nie
odnalazłam ani grama akcji i to jest największy problem. Przy dalszym trwaniu w
historii Luli utrzymywał mnie tylko tajemniczy tytuł, no bo dlaczego akurat
wołanie kukułki? Długie rozdziały
nie poprawiają sytuacji. Sprawiały, że brak akcji wydawał się jeszcze większy,
niż rozdział wcześniej.
Pod
innymi względami Wołanie kukułki
prezentowało naprawdę wysoki poziom. Chociażby bohaterowie – uwielbiam autora
(czy, jak wolicie, autorkę, bo wiadomość, że „Robert Galbraith” to tylko
pseudonim zna już ogromna część moli książkowych) za stworzenie tak cudownych
postaci. Szczególnie mocno polubiłam samego detektywa Strike’a i Robin, jego
asystentkę. Byli dwoma zupełnymi przeciwieństwami, które w drużynie – mimo różnic
– działają ramię w ramię. On dotknięty swoją osobistą tragedią, trochę
zagubiony w życiu, ale silny, z kolei ona zawsze zorganizowana, szczęśliwa i
ciekawa życia. Cormoran Strike szczególnie przypadł mi do gustu z powodu jego
podejścia do życia. Był indywidualistą, który definicję słowa „życie” ma swoją,
a nie taką jak większość ludzi. Właśnie tym autorka zapunktował u mnie - bardzo
naturalną kreacją bohaterów. Ani Cormoran, ani Robin, ani inna postać Wołania kukułki nie była idealizowana.
Czasami miałam wrażenie, że bohaterowie zostali żywcem wyjęci z normalnego,
toczącego się życia i trafili na karty powieści pani Rowling.
Każdy
z bohaterów ma też swoją przeszłość. Autorka największy nacisk kładzie na
wydarzeniach z życia Cormorana. W bardzo delikatny sposób przybliża nam jego
życie przed tragedią. Nie poświęca na to osobnych rozdziałów, fragmentów
powieści czy zdań zaznaczonych pochyloną czcionką – po prostu spokojnie, lekko
i w odpowiednich momentach, zdanie po zdaniu nakreśla nam jego historię. Im
więcej stron za nami, tym więcej wiemy o Cormoranie. Tak jak wspomniałam
wcześniej, jest to postać bardzo naturalna i jedna z moich ulubionych w całej
powieści.
Skoro
powiedziałam już co nie co o lekkim nakreślaniu przeszłości bohaterów,
pasowałoby też rozliczyć autorkę za styl i język. Tutaj nie mam żadnych
zarzutów. Pani Rowling pokazuje bardzo wysoki poziom, zarówno pod względem stylu,
jak i języka. Pisze dojrzale, ale prosto i zrozumiale. Jej świat jest
prawdziwą, codzienną rzeczywistością, w której człowiek ma chwile szczęścia,
jak i smutku – kolejny dowód na to, że naturalność gra główną rolę w Wołaniu kukułki. Nawet zwykłe remonty na
ulicach Londynu i kamieniczki (chociażby ta, w której mieściło się biuro
Cormorana) wydawały się takie prawdziwe i wyjęte z najnormalniejszego dnia. Czasami
trochę za bardzo skupiała się na długich opisach myśli, co dodatkowo wpływało
na spowolnienie akcji. No, dobra, odrobinę częściej niż „czasami”…
Sama
historia Luli jest bardzo ciekawa. Podejrzenia padają na prawie wszystkie
osoby. Kłamstwa przewijają się między stronami, dociekliwy detektyw nie ma
zamiaru poddać się tak łatwo, chociaż kilka razy można było zrezygnować i
powiedzieć „Nie dam rady”. Jest to typowa zagadka wymagająca myślenia,
wielokrotnego analizowania i pobudzenia wyobraźni. Sam koniec był zaskakujący,
ale co ja Wam tam powiem… Macie do wyboru dwie opcje: a) przymrużyć oko na
największą wadę Wołania kukułki i
sięgnąć po książkę lub b) zrezygnować.
Cóż
mogę powiedzieć na sam koniec? To, co powiedzieć chciałam, zamieściłam w końcu
powyższego akapitu. Nie zniechęcam Was do lektury, bo Wołanie kukułki na to nie zasługuje, ale ta jedna, największa wada
skutecznie obniżyła ostateczną ocenę. Pomijając minus, cała książka jest bardzo
dobra. Bohaterowie, miejsce akcji, styl, język i sama historia modelki są
dopieszczone, dopracowane i widać, że autorka poświęciła im sporo czasu. Teraz
Wasza kolej!
6/10
Za możliwość przeczytania Wołania kukułki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!
Seria Cormoran Strike
Wołanie kukułki | Jedwabnik
Spotkałam się już z bardzo wieloma podobnymi do Twojej opiniami, i choć uważam, że nie ma nic gorszego niż nudna książka (śnieg w górach jeszcze się trochę utrzyma :) to mimo wszystko chciałabym przekonać się sama. W końcu już sama osoba autorki jest wystarczającym argumentem "za".
OdpowiedzUsuńI tak chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńLubię czytać książki o modelkach (sama nie wiem czemu), przepadam za kryminałami, więc chętnie ją przeczytam. chociaż jak tak mówisz o tej akcji, to nabieram wątpliwości.
Mi się bardzo spodobała, nie wiem czemu Tobie mnie przypadłą do gustu. Ale przecież każdy ma swoje zdanie,nie ? ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWręcz jej pragnę!
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie, zaczytan-a.blogspot.com
Mam tę książkę w planach :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :*
Wygląda na to, że mi się ona dużo bardziej podobała niż Tobie ;)
OdpowiedzUsuńjak trafię, chętnie przeczytam. lepsza czy gorsza, chyba warto się przekonać. już samo nazwisko autorki robi swoje, no i cudowna okładka : )
OdpowiedzUsuńPrzecyztałabym tą ksiazke, z cyzstej ciekawości.
OdpowiedzUsuńA tymczasem u mnie recenzja!
http://krwawiecichozyjac14.blogspot.com/
Ojojoj, mam nadzieję, że mnie bardziej przypadnie do gustu ;)
OdpowiedzUsuń"Trafny wybór" przypadł mi do gustu, więc bardzo chętnie sięgnę po "Wołanie kukułki". :)
OdpowiedzUsuń''Wołanie Kukułki'' nie przypadły mi do gustu. :/
OdpowiedzUsuńweronine-library.blogspot.com
raczej nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńZdania są podzielone, chciałabym kiedyś sama ją przeczytać, może mi się uda:)
OdpowiedzUsuńNie podzielam Twojej opinii :) Mnie podobała się bardzo, świetny kryminał :)
OdpowiedzUsuń"Wołanie kukułki" mam w planach, przede wszystkim z powodu opisu i autorki, ciekawi mnie jak jedna z moich ulubionych autorek poradziła sobie w czymś zupełnie innym :)
OdpowiedzUsuńPo książkę sięgnę, gdy będę miała ku temu okazje :)
Tak dużo osób widzę z tą książką w komunikacji miejskiej, że na pewno przeczytam, bez względu na opinie, chociażby po to żeby się dowiedzieć, co oni tak zaciekle czytają w tych tramwajach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://literary-land.blogspot.com/