Archive for stycznia 2014

Stosik i podsumowanie miesiąca: styczeń

Zaczynamy ferie! 

Kiedy pomyślałam o stosiku książkowym w połowie miesiąca, stwierdziłam "Oj, oj, będzie słabo z książkami". No ale los lubi zaskakiwać ludzi i w drugiej połowie stycznia przybyło w mojej biblioteczce książek! Może to dzięki urodzinom? ;> Mniejsza z tym! Pozwólcie, że przedstawię Wam moje styczniowe skarby :)

Od góry:
- liścik z życzeniami urodzinowymi od Abi. Kochana Abi totalnie mnie zaskoczyła! W piątek przyszłam do domu, na biurku leżała paczka i pomyślałam, że pewnie któreś wydawnictwo przysłało książkę. Jakże się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam adres Abi, otworzyłam paczkę i... pokażę Wam za chwilę, które skarby są od Abi ;>
- Chłopcy z zielonych stawów Jan Izydor Korzeniowski - od Wydawnictwa Novae Res (zapowiada się ciekawie!)
- Arcanus Arctica Dariusz Pawłowski - j.w.
- Zaklinacz czasu Mitch Albom - od Młodzieżowego Klubu Recenzenta
- Wybory Ruta Sepetys - prezent ^^ 
- Prawo matki Diane Chamberlain - prezent urodzinowy od taty :D
- Tancerze burzy Jay Kristoff - prezent od Abi :D 
- Atrofia Lauren DeStefano - j.w. Oj, Abi wie, co lubi Jane :D
- Śmiałe marzenia Nora Roberts - od Grupy Wydawniczej Publicat ^^
- Głos Anne Bishop - od Wydawnictwa Initium
- Zapomniałam, że cię kocham Gabrielle Zevin - j.w. Szykuje się drugie spotkanie z tą autorką :) (moją imienniczką ^^)
- Carnivia. Bluźnierstwo Jonathan Holt - od Wydawnictwa Muza (Akurat)
- Easylog Mariusz Zielke - j.w.
- Apokalipsa Z. Początek końca Manel Loureiro - od Wydawnictwa Muza :)

Tak jak mówiłam, było też urodzinowo :D Jane stuknęło już 17 lat i nie wiedzieć czemu bardzo się z tego cieszę XD Moi znajomi postanowili, że przerzucą się z książek na płyty, bo rozmiary mojej biblioteczki przekraczają normę :D W ten oto sposób dostałam kilka płyt, ale i ukochane książki :D
- Wybory Ruta Sepetys
- Prawo matki Diane Chamberlain
- Atrofia Lauren DeStefano
- Tancerze burzy Jay Kristoff
- płyta Birdy Birdy (uwielbiam <3)
- płyta Meddle Pink Floyd (kocham <3)
- Born to die Lana Del Rey (podziwiam <3)
- i wcześniej wspomniany liścik z pięknymi życzeniami urodzinowymi od Abi :D

Podsumowanie miesiąca: styczeń

Książki przeczytane w tym miesiącu:

1. Belladonna Anne Bishop RECENZJA
2. Szare śniegi Syberii Ruta Sepetys RECENZJA 
3. Heroiczne życie. Odkryj cel w życiu i zmieniaj świat Chris Lowney RECENZJA
4. Kocham Paryż Isabelle Lafleche RECENZJA
5. (+ jeśli uda mi się dzisiaj skończyć, to jeszcze Ostatnia spowiedź tom II Niny Reichter)

Jestem zdołowana ;_____; nie pamiętam, kiedy przeczytałam tak mało książek w miesiącu... Może to przez koniec semestru i klasyfikację? Bądź co bądź oceny nie są złe, ale widać, jak nauka odbiła się na książkach! No cóż... Ferie są od tego, aby nadrobić zaległości :)

Sukces i porażka: 

Najlepsza książka w styczniu to: Szare śniegi Syberii, moi mili! (oraz Ostatnia spowiedź, ale nie wiem, czy uda mi się ją zaliczyć do styczniowych finalistów)
Najgorsza książka w styczniu to: nie było
Największe zaskoczenie: Belladonna

Ogłoszenia parafialne:

1. W styczniu udało mi się nawiązać współpracę recenzencką z Wydawnictwem Ars Machina :) Już po feriach dotrą do mnie trzy egzemplarze recenzenckie :D 



2. Założyłam drugiego bloga. Pisałam o tym na fanpage'u na Facebooku ;) Tą informacją chciałabym się podzielić również z blogerami, którzy nie polubili Zanim Zajdzie Słońce na Fb ^^ No więc... Jest to blog, jakiego dawno nie prowadziłam. Właściwie to od takiego rodzaju pisania i dzielenia się twórczością zaczęła się moja miłość do blogosfery i przygoda z czytelnikami. Na razie dodałam prolog, lecz jeszcze dzisiaj lub jutro wrzucę pierwszy rozdział :) Jeśli macie czas, zapraszam ;)



3. Oficjalnie dołączyłam do ekipy Prymitywnej Myśli. Jest to blog, na którym autorzy dzielą się swoimi przemyśleniami. Od dawna śledziłam Prymitywną i bardzo lubiłam ciekawe artykuły. W tym miesiącu ukazało się kilka moich (Niespełnione marzenia, Zamknięte kopalnie wiedzy, Po prostu Polska) oraz parę artów pozostałych autorów (Wspomnienia, Matrix). Jeśli wejdziecie na chwilkę i pozostawicie po sobie komentarz, będzie nam bardzo miło ^^


Cóż... To na tyle! W lutym spodziewajcie się recenzji kilku ciekawych powieści (Król kruków, Czas żniw, Zaklinacz czasu, Wołanie kukułki, Easylog i Tam, gdzie śpiewają drzewa). Nie zmarnuję tych dwóch tygodni na spanie do późna. Co to, to nie! 

Pozdrawiam!  








092. "Kocham Paryż" Isabelle Lafléche

Tytuł: Kocham Paryż
Tytuł oryginału: J'adore Paris
Autor: Isabelle Lafléche
Seria/cykl: losy Catherine Lambert #2
Data premiery: listopad 2013
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 352

Catherine może odetchnąć. Właśnie kończy z toksyczną pracą w Edwards & White, wyjeżdża z Nowego Jorku do Paryża, gdzie czeka na nią ukochany Antoine, i zaczyna swoją pracę marzeń – jako prawnik w domu mody Diora. Ma wyśnione stanowisko, cudownego mężczyznę, przyjaciół, rodzinę zaraz obok siebie, Rikasha!, piękne mieszkanie z Antoine’em… Żyć, nie umierać!
Ale bajki też mają swoje zakończenie. Nic nie może wiecznie trwać. Nowa praca wcale nie jest tylko papierkową robotą, a czymś trochę… niebezpieczniejszym. Zamieszana w porachunki z fałszerzami Catherine wkrótce staje się ich celem. Telefoniczne i esemesowe pogróżki to dopiero początek. Na dodatek sprawy między nią a Antoine’em nie układają się najlepiej… Czyżby powrót do Paryża był błędem?
                                                                                                         
Teraz rozumiem, czemu tak nalegała, żebym rozejrzała się za inną pracą, kiedy harowałam w Edwards & White. Wiedziała, że w głębi duszy nie jestem szczęśliwa, a moje serce jest gdzie indzie. Ponieważ sama tak długo tłumił swoje marzenia, bała się, żebym ja też nie cierpiała z powodu wyboru złej ścieżki kariery.
W końcu maman zawsze wie najlepiej.

I nadeszła kontynuacja przygód Catherine! Po ciekawej pierwszej części wprost nie mogłam doczekać się kolejnego tomu. Nie trzeba było długo czekać, bo Kocham Paryż pojawiło się bardzo szybko i pozwoliło dalej kontynuować towarzyszenie Catherine w jej codziennych zmaganiach z światem biznesu. Drugi tom niósł ze sobą nowe sytuacje, nowych bohaterów i troski postaci, ale również pewne ryzyko, dosyć często zauważane przy seriach – czy druga część będzie lepsza? Gorzej jest, kiedy wcale nie pobija poziomu poprzedniej. Pierwszy tom zrobił na mnie całkiem dobre wrażenie, więc co mogę powiedzieć o drugim? A no, troszkę mogę.
To, co lubię w seriach, to ponowne wkraczanie do tego samego świata. Świat Catherine, chociaż inny przez zmianę miejsca zamieszkania i pracy, wciąż jest taki sam. Sama Catherine na całe szczęście nie zmieniła się na gorsze – wciąż pozostawała tą samą zabawną,
Źródło
ambitną prawniczką, która uwielbiała spełniać się zawodowo i pracować. Jej miłość do pracy trudno było zauważyć w Kocham Nowy Jork, ponieważ Edwards & White wcale nie dostarczało powodów do kochania. Za to teraz Catherine odkryła swój cel – a jest nim dom mody Dior.
Tak jak w poprzedniej części, tak i w tej można zauważyć, że pani Laflèche nie popisała się przy kreacji bohaterów. Postacie są troszkę… papierowe. Ale tylko troszkę! Problem polega na tym, że nie bardzo potrafiłam podzielać emocji bohaterów. Kilka razy było mi smutno z powodu sytuacji Catherine, zwłaszcza wtedy, kiedy wszystkie problemy spadły na nią prawdziwą lawiną, lecz oprócz tego… w ogóle. Postacie wciąż są tymi samymi, dobrze znanymi z Kocham Nowy Jork, ale bez żadnej iskry, która mogłaby je ożywić.
Na szczęście zaszła mała pozytywna zmiana w Catherine. Wcześniej istniała dla niej tylko praca, a całe swoje życie poświęciła na zdobycie zawodu i znalezienie odpowiedniego miejsca pracy. Tym razem jej postawa ulega zmianie. Chociaż odlazła swoją idealną pracę, zwalnia tempo i postanawia więcej czasu poświęcić ukochanemu, matce oraz swoim przyjemnościom. Ta rzecz bardzo spodobała mi się u Catherine. Czasami miałam wrażenie, że ona i Antoine, pod względem poświęcenia się dla pracy, zamienili się miejscami!
Zmienia się miejsce akcji, zmieniają się zwyczaje. Teraz jesteśmy w romantycznym Paryżu, w ojczyźnie Catherine Lambert i Antoine’a. Doprawdy, nie wiem jak autorka to robi, ale znów świetnie odzwierciedliła klimat miasta miłości. Przecież tak się nie da! Wcześniej naprawdę dobrze poradziła sobie z hałaśliwym Nowym Jorkiem, z kolei teraz naprawdę prostymi (wręcz banalnymi) słowami utworzyła niesamowity klimat Paryża. Czytając, miałam wrażenie, że już tam byłam. Z pewnością gdyby ktoś zapytał się mnie „Czy byłaś kiedyś w Paryżu?” odpowiedziałabym „Pewnie! Tam jest… Zaraz, zaraz, to była książka… Nie, nie byłam”. Podziwiam panią Laflèche za umiejętność tworzenia cudownej aury wokół powieści. Bez dwóch zdań jest to ogromny plus książki, który dodaje jej uroku.
Źródło
Oprócz tego panią Laflèche podziwiam również za bardzo przyjemny styl i prosty język. Kocham Paryż czyta się bardzo, bardzo szybko. Jeśli chcecie przeczytać lekką, prostą lekturę na jeden wieczór, sięgnijcie po Kocham Nowy Jork i Kocham Paryż. Z pewnością spełnią Wasze wymagania. Pani Laflèche świetnie prezentuje swój dobry warsztat pisarski. Nie jest on perfekcyjny, celujący, czy bardzo dobry, lecz po prostu dobry. W sam raz dla niewymagających wiele czytelników lub dla tych, którzy chcą się odprężyć.
Drugiej części nie brakuje humoru. W pierwszej był, ale tutaj jest go zdecydowanie więcej. A to dzięki komu? Jeśli macie na myśli duet Rikasha i Catherine, to macie absolutną rację. Co jak co, ale tych dwoje są naprawdę świetni! Może i mają w sobie coś z schematyzmu, ale nie brakuje im poczucia humoru i zabawnego błysku w oku.

Jest całkiem sporo plusów, lecz są też minusy. W przypadku Kocham Paryż jest… jeden. Hm, tylko jeden, ale troszkę – a przynamniej tak mi się wydaje – ważny. O co chodzi?
Do Kocham Paryż nie mam wielu zastrzeżeń; było zabawnie, ciekawie, miejscami smutno, ale ogólnie rzecz biorąc pozytywnie. Tak jak w poprzedniej części, tak i tu autorka uczy, że granie nie fair i oszukiwanie dużo nie zdziałają, bo prawda i tak wyjdzie na jaw. Niestety w czasie czytania drugiej części miałam wrażenie, że Catherine żyła w swoim świecie, a ja w swoim. Co prawda niesamowity klimat Paryża często udzielał mi się w czytaniu, ale nie sprawiał, że żyłam powieścią. Pani Laflèche bardzo dobrze przybliżyła nam Paryż jako miasto, ale nie przybliżyła świata Catherine, jakby coś go blokowało… Lubicie to wrażenie w czasie czytania, kiedy zdajecie sobie sprawę, jesteście częścią świata książki, którą pochłaniacie? Cudowne, prawda? W przypadku Kocham Paryż niestety tak nie było. Wydawało mi się, że czytam Kocham Paryż przez szklaną taflę wody. Nie dochodziły do mnie żadne dźwięki ani emocje, a jedynie same obrazy, lekko zmarszczone szybkim tempem powieści. Trochę mi przykro z tego powodu. W przypadku Kocham Nowy Jork było trochę inaczej. Tak jakby autorka zrobiła niewidzialną barierę między światem Catherine a światem czytelników.

Chociaż wszystkie kochamy modę, powinnyśmy też szukać lekarstwa na to ciągłe niezadowolenie. Poszukiwania mogą okazać się długie i żmudne, nagroda jest jedna bezcenna. Nazywa się samoakceptacja.

Dodając dwa do dwóch – Kocham Paryż to lekka, przyjemna, pełna humoru lektura na zimne wieczory. Ot, ciekawa przygoda z moimi ukochanymi bohaterami! Polecam. Może nie jest to literatura wyciskająca łzy z oczu, dostarczająca całej gamy emocji i Bóg wie jeszcze jaka, ale świetnie spełni się w roli powieści na odprężenie. Kocham Paryż pozwala nam poczuć się Catherine – jak kobieta, która ma miliony możliwości, nie przejmuje się jutrem i żyje tym, co jest teraz. Miło było odwiedzić z nią tyle markowych sklepów i kupić tyle drogich rzeczy! Paryż to istny luksus!


Niektórzy mówią, że jeśli życie podsuwa ci cytryny, to zrób z nich lemoniadę. Ja mówię: kiedy inni uważają, że to wszystko twoja wina, napij się wina.

7/10

Za możliwość poznania dalszych losów Catherine serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu!


Kocham Nowy Jork | Kocham Paryż

091. Heroiczne życie. Odkryj cel w życiu i zmieniaj świat

Tytuł: Heroiczne życie. Odkryj cel w życiu i zmieniaj świat
Tytuł oryginału: Heroic living: discover your purpose and change the world
Autor: Chris Lowney
Seria/cykl: --
Data premiery: październik 2013
Wydawnictwo: WAM
Liczba stron: 256

We współczesnym świecie spotykamy się z miliardem problemów naraz. Tym najczęstszym i najgorszym jest pytanie o swoją przyszłość. W dobie tysiąca możliwości, postępującej technologii, ale i kryzysu można się pogubić. Mamy przed sobą mnóstwo wyborów, opcji i planów. Zwykle wygląda to tak: mam cel, wiem, że chcę go osiągnąć, jestem gotowy/-a do walki, ale brak mi sił. Skąd wiadomo, że nie przyjdzie ktoś lepszy i zajmie moje miejsce, chociaż ja sam/-a uważałam się za równie dobrego/-ą? Czy w ogóle dam radę? Może i moje możliwości są całkiem spore, ale czy podołam większym wyzwaniom? Ktoś we mnie wierzy czy jestem sam/-a ze sobą na drodze do osiągnięcia swojego celu? To jest brak motywacji. Tysiące wątpliwości i pytań jest w stanie postawić naszą przyszłość pod znakiem zapytania. A co jeśliby tak zrobić psikus ludzkiej słabości, przeczytać Heroiczne życie. Odkryj cel w życiu i zmieniaj świat i spełnić swoje plany?

Nowy rok niedawno się rozpoczął. Na pewno wielu z Was postawiło sobie pewne cele i obietnice, tak zwane noworoczne postanowienia. Wśród nich znalazły się te małe, średnie i większe, odrobinę trudniejsze w realizacji (a co mi tam, ja też mam swoje!). Jednak nim przystąpicie do realizacji złożonych sobie obietnic, sięgnijcie po tę lekturę, przeczytajcie ją w ciszy i spokoju, ponieważ najnowsza publikacja pana Lowneya z pewnością pomoże Wam w realizacji swoich celów. Mało tego – zostawi w Waszym życiu cenne lekcje na przyszłość.
Sprawa jest naprawdę prosta. Wcześniej wydawało mi się, że droga do wybranego celu zawsze jest trudna i naznaczona ogromnym wysiłkiem. I owszem, nic pod tym względem się nie zmienia, ale Chris Lowney pokazuje, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Wystarczy praca i wytrwałość. Masz swój cel? Tak? W takim razie dowiedz się, co zrobić, aby go osiągnąć. Nie masz celu? Nie wiesz co chcesz robić? Na to też jest rada! Heroiczne życie… mówi, aby nie poddawać się i dążyć do realizowania swoich planów. Ale nie samym chlebem żyje człowiek. Satysfakcja z osiągnięcia celu ma też swoją cenę. Zapytacie pewnie jaką. Otóż… na pierwszy rzut oka całkiem niską, ale z drugiej strony patrząc na to, co oferuje nam świat, czasami trudno jest zebrać się w sobie i powiedzieć „nie”(co oznacza tą wyższą cenę). Mowa o wyrzeczeniach. Chris Lowney jako były jezuita zwraca uwagę na to, aby wyzbyć się egoizmu, łatwych przyjemności i tymczasowych zachcianek. Spójrzmy prawdzie w oczy: czy w dzisiejszych czasach łatwo jest zrobić to, co mówi Chris Lowney? Patrząc na nasz kraj, kontynent lub cały świat to… chyba nie. Ale jest to dobra motywacja, aby być jedną osobą spośród milionów innych, która odmówi sobie kilku przyjemności na rzecz sukcesu.

Autor opowiada o drodze do spełnienia własnych celów w sposób bardzo przyjemny. Już sam wstęp dał mi znak, że szykuje się pouczająca, dobra, ale mimo to lekka lektura. Tak też było i jest to całkiem duży plus książki. Oprócz cennej zawartości w postaci bardzo ważnych rad, spotykamy się jeszcze z dobrym stylem autora i ciekawymi opowieściami z jego życia. W końcu własne doświadczenie jest najlepszą motywacją i siłą napędową przyszłości. Tą samą zasadę wyznaje Chris Lowney, dlatego przybliża nam swoją drogę do spełnienia celów. Chociaż sama książka liczy zaledwie 250 stron, to bez problemu odnajdziecie na niej odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące planowania swojej przyszłości.

Co mogę jeszcze dodać? Chyba tyle, że naprawdę warto sięgnąć po Heroiczne życie. Odkryj cel w życiu i zmieniaj świat. Nie bez powodu książka pana Lowneya ma taki tytuł. Polecam ją osobom, które bardzo często zadają sobie pytania na temat swojej przyszłości, szukają drogi do wyznaczonych przez siebie celów i mają mnóstwo wątpliwości przed zrobieniem kolejnego kroku. Heroiczne życie… odegra również bardzo ważną rolę w życiu osób, które interesują się psychologią i idą w tym kierunku, po części jako ciekawostka, ale także jako materiał do rozwijającej się kariery. Tak więc wybierzcie cel (księgarnię), dokonajcie właściwych wyborów (na przykład dzisiaj wieczorem?) i uczyńcie każdy dzień ważnym oraz pięknym (trzymając w rękach Heroiczne życie… autorstwa Chrisa Lowneya)!

8/10

Za możliwość poznania twórczości pana Lowneya dziękuję Portalowi Sztukater.pl



090. "Belladonna" Anne Bishop

Tytuł: Belladonna
Tytuł oryginału: Belladonna
Autor: Anne Bishop
Seria/cykl: Efemera
Data premiery: 2 października 2012
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 416

Zjadacz Świata wciąż grasuje po Efemerze. Nic nie jest w stanie go powstrzymać. Sprawiedliwość serca uczyniona przez wyklętą Gloriannę Belladonnę pomogła, ale go nie zatrzymała. Wściekłość Zjadacza rośnie, a wraz z nim rośnie również pragnienie zemsty na Gloriannie i chęć zajęcia całej Efemery. Glorianna musi poradzić sobie sama. Tylko ona może powstrzymać szerzone przez Zjadacza zło. Może liczyć na wsparcie rodziny, lecz tylko ona może go pokonać.
W tym samym czasie do świata Michaela wdzierają się zupełnie nowe, obce nuty. Brzmią jak obietnica. Młody wędrowiec czuje, że powinien za nimi podążać i znaleźć drogę prowadzącą go do niej – do kobiety, którą ma przed oczami, ale której nie zna. Jego muzyka może pomóc jej zniszczyć Zjadacza.

Anne Bishop znam z kilku jej cudownych dzieł, takich jak Głos, Sebastian i Pisane szkarłatem. Autorka udowodniła, że jest naprawdę dobrą pisarką, a jej wyobraźnia nie ma granic. Jak więc po tak dobrych lekturach mogłabym porzucić losy Sebastiana, Lynnei, Glorianny i Lee, nie sięgając po drugą część Efemery? Od książek Anne Bishop trudno się uwolnić – Pisane szkarłatem i Sebastian są tego idealnym przykładem, a kontynuacja Efemery czyli Belladonna dowodem.

Nadzieja serca leży w belladonnie. Nie musimy rozumieć, co to znaczy. Musimy tylko wierzyć, że to nas ocali.

W drugiej części losów ogromnej Efemery dzieje się trochę więcej. Zachodzą pewne zmiany i dochodzą nowe rzeczy. Tym razem nie idziemy przez Efemerę z Sebastianem w roli przewodnika, lecz z samą niebezpieczną, Mroczną i Mądrą Glorianną Belladonną, którą mieliśmy okazję poznać w pierwszym tomie. Jej historia jest tragiczna i smutna, ale świetnie pokazuje, że pomimo tylu przeciwności losu, nienawiści ludzi i poważnego problemu w postaci nieakceptacji jej mocy przez środowisko, dziewczyna potrafi sobie poradzić. Mało tego – staje się jedyną szansą Efemery na pokonanie Zjadacza Świata, choć niektórzy ludzie wciąż jej nie ufają.
Glorianna jest dla mnie bardzo ciekawą postacią. Polubiłam jej charakter. Ta inteligentna trzydziestojednolatka to kobieta z pazurem i swoim „charakterkiem”. Jest typem kobiety, która zna swoją wartość, swoje możliwości i nie daje sobą pomiatać, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę ze swoich słabych stron. Zakochałam się w jej relacji z Michaelem (da się zakochać w relacji? No cóż, jestem dowodem na to, że można!). O tak, ta dwójka była naprawdę cudowna! Michael sam w sobie jest bardzo interesującą postacią. Spodziewałam się kogoś pewnego siebie, poważnego, doświadczonego i dostojnego, a tymczasem… okazał się zupełnym przeciwieństwem! Ten wolno żyjący mężczyzna już jako nastolatek wędrował po świecie i widział dużo, ale kiedy wkracza do rzeczywistości Glorianny czuje się taki… zagubiony. To właśnie jego ludzkie błędy i przyznawanie się do nich skradły moje serce. Co ja mówię! On cały skradł moje serce (o nie, nie oddam go Gloriannie. Co to, to nie!).
O kreację pozostałych bohaterów nie musimy się martwić. Pojawiają się ci znani nam z poprzedniej części (jak Sebastian, Lynnea, Lee, Yoshani i wielu innych) oraz całkiem nowi. Myślę, że przybliżanie Wam ich imion i roli nie ma teraz sensu. Pragnę jedynie uwzględnić, że mistrzyni tego gatunku świetnie poradziła sobie z ich charakterami. Nie są to puste postacie, bez grama życia czy też (o zgrozo!) schematyczne. Zacznijmy od tego, że cała Efemera (a przynajmniej dwa pierwsze tomy) nie mają w sobie nic ze schematu. Obrazą Anne Bishop byłoby powiedzenie, że Sebastian i Belladona są szablonowi. Dodając dwa do dwóch wychodzi na to, że postacie pani Bishop również nie mają w sobie grama szablonowości, co z resztą potwierdzam w tej recenzji.

I jeśli zadowolisz się czymś, do czego łatwo sięgnąć, zamiast wybrać to, czego naprawdę pragniesz, możesz nigdy nie odkryć nadziei, która żyje w twoim sercu.

Na samym początku wspomniałam, że w Belladonnie więcej się dzieje. O tak, prawda, święta prawda. O ile Sebastiana uważałam za ciekawą książkę, tak tutaj pomysł goni pomysł, jedno wydarzenie następuje po drugim, elementy układanki szybko wskakują na swoje miejsca, a wszystko to na tle ogromnej Efemery. W recenzji Sebastiana napisałam, że w obliczu wyobraźni pani Bishop moja wyobraźnia zaczęła trochę szwankować, przez co Efemera w mojej głowie wyglądała jak wielkie, zimne, puste miejsce (ale nie tyczyło się to wiecznie żywego Gniazda Rozpusty). Tutaj sytuacja troszkę się zmienia. Ta część, która była dla mnie nieprzyjemna dalej nią pozostała, ale państwo Michaela widziałam jako gamę barw, ludzi i miejsc, chociaż ojczyzna muzyka wcale nie słynęła z dobroci. Nie zmienia to faktu, że ta cząstka Efemery była bardzo interesująca. Chyba dokładnie o ten efekt chodziło autorce – chciała stworzyć żywe miejsce, pełne aktywności i kolorów, które byłoby przykrywą prawdziwej natury mieszkańców. No, no, pani Bishop znów pokazała że jest świetnym strategiem.
Ucieszyłam się, że w tej części autorka skupi się na Gloriannie. W pierwszym tomie przywiązałam się do niej, ale nie liczyłam na to, że stanie się główną bohaterką kontynuacji. A tu takie miłe zaskoczenie! Oprócz tego Glorianna przecież nie jest sama, bo dzięki muzyce jej serca dociera do niej Michael. Po trochę nieprawdziwych rekomendacjach Sebastiana, jakoby pierwszy tom Efemery miał być „Erotyczny, zmysłowy i romantyczny” uspokoiłam się i pozwoliłam, aby autorka znów przeniosła mnie do swojego świata (chociaż zależy to też od Waszej definicji słowa „erotyczny” – dla niektórych są to po prostu brzydkie myśli, a dla innych gorące sceny łóżkowe, a tych szczególnie nie trawię w książkach). Moje przypuszczenia się potwierdziły. Belladonna wciąga, zapewnia długą zabawę, nie pozwala wyjść ze swojego świata i dostarcza wielu emocji. Ponad to mamy niesamowitą przyjaźń, jedyną w swoim rodzaju miłość, kochającą rodzinę (jak dobrze było ujrzeć ich w komplecie!), czyhające niebezpieczeństwa i mnóstwo, mnóstwo przygód.
Styl pani Bishop to bajka. Jest naprawdę bardzo dobry. Autorka lubi wnikać w emocje bohaterów i ich myśli, lecz oprócz tego spotkacie też niesamowicie mądre i zabawne dialogi. Tak jak w przypadku Sebastiana, tak i tutaj trzeba skupić się na tekście, aby go zrozumieć – zwłaszcza wtedy, kiedy wgłębiamy się w naturę Efemery. Hm, co mogę o niej powiedzieć? Jest bardzo złożona. W pewnym momencie odebrałam to za drobny minus Belladonny. Podziwiam panią Bishop za misternie utkany świat i za to, że tak nad nim panowała (prądy mocy, Mrok i Światło, sprawiedliwość serca i wiele, wiele innych), ale po jakimś czasie te wszystkie duchowe i sercowe sprawy zlewają się w całość. Nie jest to odpychające, ale trochę niezrozumiałe i niekiedy nudne (zwłaszcza kiedy pani Bishop-Najlepszy-Strateg układa z bohaterami plan zniszczenia Zjadacza Świata). Nie bierzcie tego za powód do powiedzenia książce „nie”, bo jest za mały i (szczerze powiedziawszy) nie zmienia magicznej postaci Belladonny.

Musisz się wyrwać na kilka dni. Rozumiem to. Czasami trzeba spojrzeć na gwiazdy z innego miejsca, żeby opatrzyć zranione serce.


Cóż jeszcze mogę dodać? Chyba nic. To co powinno zostać uwzględnione przedstawiłam, teraz Wasza kolej. Mam nadzieję, że choć trochę Was przekonałam. Jeśli nie sięgnęliście jeszcze po Sebastianie, to śmiało, nie wahajcie się! Ale jeśli Sebastian Was nie zachwycił i zastanawiacie się nad Belladonną, to z ręką na sercu mogę Was zapewnić, że drugi tom jest znacznie lepszy. Teraz Wasza kolej. 

8/10

Za możliwość poznania dalszych losów Efemery serdecznie dziękuję Wydawnictwu Initium!


Efemera:
Sebastian | Belladonna | Most marzeń




Liebster Blog Award


W ciągu 1,5 roku blogowania i "obracania się" wśród blogerów do nagrody Liebster Blog Award zostałam mianowana dwa razy - dzisiaj już trzeci ;) Do zabawy zaprosiły mnie Misha z bloga Post Meridiem oraz Alyss M. z bloga Zakazane Książki. Dziękuję Wam za wyróżnienie!
Pora odpowiedzieć na pytania :)






Misha:

1. Skąd pomysł na zostanie blogerem?
Pytanie chyba najczęściej zadawane :D Otóż... wcześniej pisałam książkę na blogu (tzn. publikowałam jej rozdziały), ale komentarze typu "Super wpis, czekam na kolejny rozdział, wpadaj do mnie!" nie za bardzo mnie satysfakcjonowały. Chciałam większego kontaktu z czytelnikiem, a przede wszystkim jego opinii. *Jane jednym okiem spogląda na swoją biblioteczkę* A że kocham książki i lubię o nich dyskutować, postanowiłam zacząć pisać recenzje ^^

2. Czego się boisz?
Utraty. Utraty rodziców, rodzeństwa, wspomnień, dzieciństwa, kontaktu z ukochanymi i najlepszymi... Tak, tego się boję - że kiedyś to wszystko stracę. 

3. Co zawsze chciałeś robić, ale coś Cię powstrzymywało? 
*Myśli* Zawsze chciałam wspiąć się na drzewo, ale bałam się, że spadnę o.O 

4. Jakim byłbyś zwierzęciem i dlaczego?
Jastrzębiem albo owcą. Jastrzębiem - bo uwielbiam wolność, niebo, lubię żyć bez ograniczeń i chodzić tam, gdzie chcę. Owcą - bo są słodkie! Nie miałabym nic przeciwko jedzeniu trawy z widokiem na góry *w*

5. Historia z filmu lub książki, która najbardziej pobudza Twoją wyobraźnię, to...
Córka dymu i kości, Diabelskie maszyny (napisałam trzy wiersze o bohaterach po skończeniu serii o.O ), Szare śniegi Syberii, Szukając Alaski, Pisane szkarłatem i Baśniarz.

6. Wieś czy miasto?
Wieś *w*

7. Czy jest coś, czego próbujesz się oduczyć i nie potrafisz?
Chyba włączania laptopa zaraz po przyjściu do domu i sprawdzanie bloga... No i obgryzanie skórek przed sprawdzianem. Okropny nałóg :( 

8. Pierwsza emocja, która przychodzi Ci do głowy, to...? Dlaczego akurat ona?
Złość, bo cały dzień mam katar i denerwują mnie porozrzucane chusteczki higieniczne. Wszędzie ich pełno!

9. Świat byłby odrobinę lepszy, gdyby...
Ludzie byli inni, nie kierowali się tylko własnym dobrem i pozycją, mieli więcej współczucia dla drugiego człowieka (i czytali więcej książek).

10. Za nic nie zjem...
Owoców morza O.O

11. Czy masz jakiś niezawodny sposób na naukę? (od autorki: bądźcie wyrozumiali i powiedzcie, zbliża się sesja... :P)
Uwielbiam ten dopisek! *w* A mam swój ^^ Zawsze uczę się przy muzyce. CD albo z telefonu na słuchawkach. Robię sobie listę utworów, na które mam ochotę, włączam, słucham i uczę się. To samo mam, kiedy piszę wypracowania. Cisza - nic, nothing, zero, null. Włączam muzykę - nie nadążam z pisaniem.

Alyss M. 

1. Jaką książkę wspominasz najlepiej?
W głowie wciąż siedzą mi cztery: Szare śniegi Syberii, Baśniarz, Sekretne życie CeeCee Wilkes i Mechaniczna księżniczka.

2. Czy Twoim zdaniem istnieje film zrobiony lepiej od książki? Jeśli tak, to jaki?
Nie mam w zwyczaju oglądania filmów kręconych na podstawie książki, którą przeczytałam, więc nie wiem. Wyznaję zasadę: czytałam książkę = nie oglądam ekranizacji, obejrzałam ekranizację = nie czytam już książki.

3. Z bohaterką lub z bohaterem której książki najbardziej się utożsamiasz?
Myślę, że najbliżej mi do Alaski (Szukając Alaski), Pressii (Nowa ziemia), CeeCee (Sekretne zycie CeeCee Wilkes) lub do Scarlet (Saga księżycowa. Scarlet), ale mam jeszcze kilka wspólnych cech z Liną (Szare śniegi Syberii).

4. Jak wygląda Twój wymarzony kącik bibliofila?
Na ścianach jasna tapeta w różyczki, ogromny, biały fotel albo potężny parapet z poduchami, mnóstwo regałów, stara lampka nocna na białym biurku, kryształowy żyrandol i ciemne panele, a wszystko to w stylu lat 40-tych, 50-tych *w*

5. Gdybyś mogła przez tydzień mieszkać z dowolnym autorem, kto by to był? W sensie, że masz z nim styczność na co dzień i dla przykładu mieszkacie w hotelu w pokojach obok siebie.
Ale tylko jednym? :( Cassandra Clare albo Diane Chamberlain. 

6. Która książka najbardziej wryła Ci się w pamięć? 
Zapraszam na mój profil na Lubimy Czytać, półeczka The best of all XD A tak na serio... Nie wiem, musiałabym wymienić kilkanaście! Moja pierwsza myśl: Diabelskie maszyny, Sekretne życie CeeCee Wilkes, Baśniarz, Szare śniegi Syberii, Ostatnia spowiedź, Szukając Alaski, Trylogia Moorehawke, and many, many... 

7. Czy masz jakieś swoje ideały chłopaka oraz dziewczyny, dla których mogłabyś podać książkowe przykłady?
No pewnie *w*
Chłopcy: Jace, Will, Jem, Andrius (Szare śniegi Syberii), Jack (Sekretne życie CeeCee Wilkes), Christopher (Trylogia Moorehawke), Bradin (Ostatnia spowiedź), Augustus, Bradwell (Nowa ziemia), Varen (Nevermore. Kruk).
Chciałabym być jak: Alaska, Lucy (Tańcząc na rozbitym szkle), CeeCee, Wynter, Scarlet, Pressia, Lina, Tessa, Clary, Hazel, Karou (Córka dymu i kości).

8. Co sprawiło, że zaczęłaś pisać recenzje i założyłaś bloga? 
Odpowiedź na pytanie Mishy nr 1 ;)


Mały edit!
Jeszcze pytania od... 

Artemis Crawfield 

1. Gdzie wyobrażasz sobie siebie za 10 lat?
Hm... Gdzie będę w wieku 27 lat? Mam nadzieję, że będę pracowała w bibliotece lub mieszkała w domku na wsi ze swoim facetem :D

2. Co sądzisz o ekranizacji książek?
Strata czasu i pieniędzy. Po co pisze się książki? Żeby je czytać, rozwijać się, kształtować swoją wyobraźnię i uczyć się! A po co robi się ekranizacje? Żeby autor mógł trochę zarobić. Uważam, że dobry autor to ten, który nie wnosi swoich powieści do kina, lecz do głowy czytelników.

3. Jakiej muzyki słuchasz najczęściej?
Rock (wszystkie odmiany), stary rock, metal (częściej nu-metal), elektronika i pop z lat 60'-90' :)

4. Dlaczego założyłaś/łeś bloga?
J.w.

5. Jak postrzegasz blogowanie? Jako pracę, rozrywkę, a może jeszcze coś innego?
I jako pracę, i jako rozrywkę. To najlepsza praca na Ziemi! Robię to co lubię, a jednocześnie pracuję dla kogoś, reklamując jego powieści i pisząc o nich opinię. Nawiązuję ciekawe znajomości z czytelnikami, poszerzam swoją biblioteczkę, sięgam po nowe gatunki... Tu jest wszystko! :D

6. Pierwsza książka przeczytana w 2014 to...?
Belladonna Anne Bishop.

7. Które stwierdzenie jest prawdziwe: żyję by czytać czy czytam by żyć.
Jedno i drugie! :D Bez pierwszego nie istniało by drugie, a bez drugiego nie istniało by pierwsze.

8. Jakiego autora bądź autorkę zaprosiłbyś/zaprosiłabyś na kawę/herbatę/kakałko/sok?
John Green, Cassandra Clare, Diane Chamberlain, Kelly Creagh, Antonię Michaelis, Ninę Reichter, Laini Taylor lub Marissę Meyer :D Do wyboru, do koloru :D

9. Jak długo po przeczytaniu książki piszesz recenzję? Od razu czy raczej czekasz kilka dni /tygodni na napisanie opinii?
Zwykle od razu, na następny dzień lub na drugi. Wtedy wszystkie pierwsze odczucia ciągle siedzą w głowie, więc łatwiej jest ubrać je w słowa :)

10. Czy sądzisz, że przyjaźń między dwoma blogerami jest możliwa?
Od pewnego czasu nie wierzę w przyjaźń, ale... czemu nie? Jeśli nie dzieli ich ogromna odległość, lubią się nie tylko ze względu na książki, to nie widzę problemu. Dla mnie osobiście przyjaźń nie istnieje.

11. Z jakiej piosenki pochodzi ten tekst: 

That these are the xxxx that bind you together, forever
xxx these little things xxxxxx you forever, forever

Obawiam się, że on zawsze pozostanie dla mnie zagadką XD

No to trochę się o mnie dowiedzieliście ^^ Teraz pragnę mianować do tej zabawy 11 kolejnych osób :) 

1. http://zrecenzowana.blogspot.com/ 
2. http://spetana-przez-ksiazki.blogspot.com/
3. http://recenzje-kiti.blogspot.com/
4. http://booksloovers13xd.blogspot.com/
5. http://kinga42.blogspot.com/
6. http://www.karriba.pl/
7. http://beauty-little-moment.blogspot.com/
8. http://wpapierowymswiecie.blogspot.com/
9. http://dzosefinn.blogspot.com/
10. http://wszechstronnie-zaczytana.blogspot.com/
11. + wszyscy, którzy chcą wziąć udział :) 

Pytania: 

1. Domowe zacisze czy wypady ze znajomymi?
2. Opisz siebie za pomocą sześciu słów.
3. Masz jedno książkowe życzenie i w związku z tym możesz wybrać jedną książkę, którą możesz dostać. Jaka by to była i dlaczego akurat ona?
4. Wolałabyś się urodzić w przeszłości czy w przyszłości. Dlaczego?
5. Moim największym marzeniem jest...
6. Pierwsza myśl, po przeczytaniu tego pytania?
7. Gdybyś mogła ukształtować swoje życie od początku, to co chciałabyś robić, kim być i dlaczego?
8. Mam w planach...
9. Twoja największa pasja? (Rzecz jasna oprócz książek :D)
10. Też jesteś zła o to, że jeszcze nie ma śniegu?
11. Na sam koniec: co powiedziałabyś osobie, która opowiedziała Ci zakończenie książki, którą teraz czytasz i którą bardzo pokochałaś?   

089. "Szare śniegi Syberii" Ruta Sepetys

Tytuł: Szare śniegi Syberii
Tytuł oryginału: Between shades of gray
Autor: Ruta Sepetys
Seria/cykl: --
Data premiery: 6 kwietnia 2011
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 330

Są książki, których nie da się opisać słowami. Po przeczytaniu w sercu zieje pustka, nie wiesz, co zrobić ze swoim życiem i ciągle pytasz „Jak to się mogło stać? Dlaczego?”. Kochasz ją, bo tyle Cię nauczyła i tak wiele Ci pokazała. Ale mimo to nie potrafisz zebrać się w sobie i powiedzieć kilku pozytywnych słów o niej, bo na samo wspomnienie odbiera Ci mowę. Teraz wiecie jak się czuję i dlaczego bezsensownie piszę, zamiast wziąć się za recenzję.

Lina, jej młodszy brat Jonas i ich rodzice wiodą spokojne, dostatnie życie w Kownie na Litwie. Jest rok 1941. Trwa II wojna światowa, ludzie chronią siebie i swoje rodziny przed Sowietami i polityką Stalina. Co rusz słychać informacje z całego świata. Piętnastoletnia Lina jest pewna, że jej i całej rodzinie Vilkasów nic nie zagraża, przecież oni nie zrobili nic złego. Okazuje się, że jest wprost przeciwnie.
Pewnego wieczoru NKWD wdziera się do domu Vilkasów, wywleka z niego Linę, jej brata i Matkę, po czym wsadzają ich do pociągu, wysyłając w morderczą podróż prosto do obozu pracy na Syberii. Tam będą musieli zapomnieć o puchowych kołdrach, domu, książkach i rodzinnych wieczorach. Zamiast tego zostaną zmuszeni do pracy w męczarniach, a ich zapłatą będzie trzysta gramów chleba na jedną osobę. Śmierć, głód, porażka i zmęczenie to codzienny widok Liny.
Linę przy życiu trzymają brat, Mama, przyjaciele, miłość do pewnego chłopca, listy i rysunki, dzięki którym wrażliwa piętnastolatka dokumentuje życie w obozie i ukrywa wskazówki, mające pomóc jej Papie znaleźć drogę do nich.

Czy zastanawialiście się kiedyś, ile warte jest ludzkie życie? Tego ranka życie mojego brata było warte tyle co kieszonkowy zegarek.
(str. 33)

Tak jak wspomniałam na samym początku, jestem emocjonalnie rozbita na kawałki. Żądam odszkodowania od pani Sepetys za mój stan psychiczny, który w zastraszającym tempie pogarszał się z każdą przeczytaną stroną. Szare śniegi Syberii to bez wątpienia jedna z najpiękniejszych, wzruszających książek, które miałam okazję przeczytać w swoim życiu. Ponieważ moje emocje są bardzo zszarpane, proszę, nie wincie mnie za to, że ta recenzja okaże się stekiem wylanych słów zamiast konkretnych, jasnych zdań.

Po pierwsze… nie wiem co powiedzieć. Że historia Liny to taka lekturka na jeden wieczór? Fakt faktem książkę czyta się bardzo, bardzo szybko, ale Szare śniegi Syberii to coś więcej niż jednodniowa przygoda. Nie, to w ogóle nie jest przygoda – przygoda najczęściej jest radosna, pełna niezapomnianych chwil, śmiechu i wspomnień, a życie Liny przez cały okres pracy w syberyjskim obozie było… koszmarem z niewielkimi przebłyskami światła. Tak się zastanawiam… To, co Lina, jej brat i Mama wycierpieli w obozie, złamałoby niejednego silnego człowieka wiodącego dogodne życie w naszych czasach. Skrajnie nieludzkie warunki to mało powiedziane. Wciąż nie mogę pojąć tego jak jeden człowiek mógł tak traktować drugiego, w dodatku niewinnego, który nikomu nie wyrządził żadnej krzywdy. Opluć kogoś za pyszną kolację? Grozić pistoletami, bić i zmuszać do pracy za własne łóżko i ciepłą pościel? Naprawdę? A gdzie traktowanie bliźniego swego, jak siebie samego?
Jestem osobą wychowaną na opowieściach o II wojnie światowej, dlatego ten temat jest mi szczególnie bliski. Tyle razy siedziałam naprzeciwko Cioci, która swoje młodzieńcze lata straciła przez wojnę. Byłam wręcz zobowiązana przez samą siebie, przez wspólne wieczory spędzone na opowieściach Cioci i szacunek do Niej do przeczytania Szarych śniegów Syberii.
Zacznę od tego (tak, już zaczynam recenzję), że obraz tamtejszego świata namalowany przez autorkę jest bardzo brutalny. Z namaszczeniem odzwierciedliła rzeczywistość wyjętą prosto ze wspomnień osób, które przeżyły mordercze roboty w obozach pracy. Niejednokrotnie w czasie czytania myślałam „Nie dałabym rady. Poddałabym się”, bo taka była prawda. To, co wycierpiała i zniosła dwa lata młodsza ode mnie dziewczyna z pewnością zabiłoby mnie. My, młodzi ludzie, wychowani w elektronicznym świecie, nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć, ale Szare śniegi Syberii są po to, aby to pojąć.
Nie oczekujcie od pani Sepetys niesamowitego stylu, zapierających dech w piersiach dialogów i barwnych opisów. Autorka pisze bardzo prosto, i właśnie ta prostota tak bardzo szokuje w czasie czytania. Czynności, których wykonania my odmówilibyśmy, Lina wykonywała bez dłuższego zastanowienia. Kradzież drewna pod karą dodatkowych kilku lat pracy? Kradzież ziemniaka pod karą odebrania dzisiejszego przydziału chleba? Niesienie zamarzniętej sowy pod płaszczem, aby tylko coś zjeść? Brzmi strasznie? Tak właśnie było. Pomyślcie, ile razy ta mała osóbka ryzykowała życie dla bliskich, chociaż dookoła roiło się od żołnierzy NKWD. Tyle razy przechodziła niezauważona obok wroga, tyle razy mijała się ze śmiercią…
Oprócz Liny moją sympatię, szacunek i podziw zdobyło też kilku innych bohaterów.

Brat Liny, Jonas, stał się prawdziwym mężczyzną, chociaż miał dopiero dziesięć lat. Brzmi dziwnie, ale w tamtych czasach, w takich warunkach dzieci dojrzewały przedwcześnie. Dzieciństwo stracone przez żądzę zdobycia władzy absolutnej. Jego poświęcenia, miłości do siostry i Mamy oraz odwagi również nie da się opisać słowami. Z kolei Matka Liny, Elena, to uosobienie dobra płonącego w człowieku cały czas i niesłabnącej nadziei. Ta bohaterka była niesamowita pod każdym względem. Do tej pory, kiedy myślę o niej, widzę zmęczone oczy, słabe od pracy ręce i nieznikający z twarzy uśmiech mówiący „Kochanie, jeszcze trochę. Wrócimy na Litwę, nie martw się”. Przed głodem ratował ich Andrius, który jednocześnie dostarczał informacji Linie, jej Mamie i przyjaciołom poznanym w czasie podróży. Ten chłopiec również był niesamowity. Współczułam mu jego sytuacji, a jednocześnie kochałam go za siłę, odwagę i słowa, które tyle razy podtrzymywały Elenę, Linę i Jonasa. Jego poświęcenie, tak samo jak poświęcenie Jonasa, jest nie do opisania. Uwielbiałam go również za to, że dotrzymywał danego przez siebie słowa.
Nieco wyżej wspomniałam o tym, że Szare śniegi Syberii czyta się bardzo szybko. Tak, to prawda. Uwielbiam krótkie rozdziały, a takowe się tu pojawiły. Były dosłownie króciusieńkie i to pozwalało na szybkie czytanie. Dodatkowo długość rozdziałów sprawiała, że napięcie wzrastało, a wartka akcja mknęła jeszcze szybciej. Duże litery zapewniły przejrzystość tekstu i również przyczyniły się do tempa czytania. Aż żałowałam, że nie mogłam się powstrzymać, odłożyć na chwilę książki i pozwolić na to, aby Szare śniegi Syberii pozostały ze mną jak najdłużej. Sama książka wydaje się ogromna, wręcz toporna, i ciężka, ale tak naprawdę egzemplarz jest leciusieńki, a twarda, wygodna okładka chroni strony przez zagięciem i zniszczeniem. Wydanie jest naprawdę piękne. Okładka wyraża wszystko, co powinno być wyrażone, i dodaje odpowiedni nastrój do całości. Jest zimno, jest niebezpieczeństwo, wisząca nad ludzkimi głowami śmierć, przerażenie i niepewność.

Nie bój się. Nie dawaj im nic. Nawet swojego strachu.
(str. 224)

Ludzkiego cierpienia, żalu, wątpliwości i strachu o jutro nie poznamy dzięki podręcznikom do historii, bo one tylko podadzą nam daty i suche, pozbawione emocji fakty. To książki takie jak Szare śniegi Syberii pokazują nam rzeczywistość tamtych strasznych czasów, wszechobecne zło dyktatorów, brak litości, ale i prawdziwą przyjaźń, miłość, siłę oraz ogromną odwagę. Szare śniegi Syberii to ŚWIADECTWO, najpiękniejsza forma historii zamknięta na trzystu trzydziestu stronach ukazujących najważniejsze dla człowieka wartości. Nie przechodźcie obok niej obojętnie. Zatrzymajcie się na chwilę, zwróćcie uwagę na tak wiele mówiącą okładkę, pełen emocji tytuł i wejdźcie do świata Liny. Kiedy z niego wyjdziecie, docenicie to, co macie i to, co w dzisiejszych czasach oferuje Wam świat. My też walczymy o jutro, chleb, pracę, mieszkanie i dostatnie życie, ale nasz wysiłek porównany z wysiłkiem Liny i wszystkich ludzi, którzy o kolejny dzień w takich warunkach staczali prawdziwe bitwy, jest znikomy.
Co mogę jeszcze powiedzieć? Chciałabym jak najwięcej, ale nie potrafię. Myślę, że to co mogłam, ubrałam w słowa. Stać mnie na więcej, ale ciągle kiedy myślę o całej historii i zakończeniu lodowata pięść smutku zamyka się wokół mojego serca. Ta książka jest po prostu nieziemska. Brutalna, prawdziwa, ale i piękna. Bycie patriotą to najpiękniejsza rzecz na świecie. Szare śniegi Syberii nauczyła mnie, że chociaż nasz kraj nie jest idealny, bo ludzie cierpią przez bezrobocie i złą politykę, to jest najpiękniejszy spośród wszystkich innych. Pomyślcie tylko o tych pięknych, polskich lasach, o falach morza rozbijających się na polskich brzegach, o wietrze hulającym pośród surowych szczytów polskich Tatr, o tym, że ludzie podobni do Liny walczyli za to, abyśmy teraz mogli tutaj być – wolni, najedzeni, w domu. Czujecie to wszystko? Ten zapach morza, chłód wiatru, szept rzek i potęgę gór? Tak czuła się Lina, oddalona tysiące kilometrów od swojego domu, od swojej kochanej Litwy i pięknego Kowna. I walczyła, abym właśnie tam wrócić.

Mężczyźni skończyli budować kwatery i piekarnię dla NKWD. Były to solidne ceglane budynki z piecami lub paleniskami w każdej izbie. Mężczyzna nakręcający zegarek mówił, że dobrze je wyposażono. A my mieliśmy przetrwać arktyczną zimę w ziemiance?
Nie, my mieliśmy wcale jej nie przetrwać.

(str. 259)

10/10
+ The Best Of All

Pokłony składam przed Młodzieżowym Klubem Recenzenta i Wydawnictwem Nasza Księgarnia, które udostępniło mi tą niesamowitą, wzruszającą i pouczającą powieść!