092. "Kocham Paryż" Isabelle Lafléche

Tytuł: Kocham Paryż
Tytuł oryginału: J'adore Paris
Autor: Isabelle Lafléche
Seria/cykl: losy Catherine Lambert #2
Data premiery: listopad 2013
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 352

Catherine może odetchnąć. Właśnie kończy z toksyczną pracą w Edwards & White, wyjeżdża z Nowego Jorku do Paryża, gdzie czeka na nią ukochany Antoine, i zaczyna swoją pracę marzeń – jako prawnik w domu mody Diora. Ma wyśnione stanowisko, cudownego mężczyznę, przyjaciół, rodzinę zaraz obok siebie, Rikasha!, piękne mieszkanie z Antoine’em… Żyć, nie umierać!
Ale bajki też mają swoje zakończenie. Nic nie może wiecznie trwać. Nowa praca wcale nie jest tylko papierkową robotą, a czymś trochę… niebezpieczniejszym. Zamieszana w porachunki z fałszerzami Catherine wkrótce staje się ich celem. Telefoniczne i esemesowe pogróżki to dopiero początek. Na dodatek sprawy między nią a Antoine’em nie układają się najlepiej… Czyżby powrót do Paryża był błędem?
                                                                                                         
Teraz rozumiem, czemu tak nalegała, żebym rozejrzała się za inną pracą, kiedy harowałam w Edwards & White. Wiedziała, że w głębi duszy nie jestem szczęśliwa, a moje serce jest gdzie indzie. Ponieważ sama tak długo tłumił swoje marzenia, bała się, żebym ja też nie cierpiała z powodu wyboru złej ścieżki kariery.
W końcu maman zawsze wie najlepiej.

I nadeszła kontynuacja przygód Catherine! Po ciekawej pierwszej części wprost nie mogłam doczekać się kolejnego tomu. Nie trzeba było długo czekać, bo Kocham Paryż pojawiło się bardzo szybko i pozwoliło dalej kontynuować towarzyszenie Catherine w jej codziennych zmaganiach z światem biznesu. Drugi tom niósł ze sobą nowe sytuacje, nowych bohaterów i troski postaci, ale również pewne ryzyko, dosyć często zauważane przy seriach – czy druga część będzie lepsza? Gorzej jest, kiedy wcale nie pobija poziomu poprzedniej. Pierwszy tom zrobił na mnie całkiem dobre wrażenie, więc co mogę powiedzieć o drugim? A no, troszkę mogę.
To, co lubię w seriach, to ponowne wkraczanie do tego samego świata. Świat Catherine, chociaż inny przez zmianę miejsca zamieszkania i pracy, wciąż jest taki sam. Sama Catherine na całe szczęście nie zmieniła się na gorsze – wciąż pozostawała tą samą zabawną,
Źródło
ambitną prawniczką, która uwielbiała spełniać się zawodowo i pracować. Jej miłość do pracy trudno było zauważyć w Kocham Nowy Jork, ponieważ Edwards & White wcale nie dostarczało powodów do kochania. Za to teraz Catherine odkryła swój cel – a jest nim dom mody Dior.
Tak jak w poprzedniej części, tak i w tej można zauważyć, że pani Laflèche nie popisała się przy kreacji bohaterów. Postacie są troszkę… papierowe. Ale tylko troszkę! Problem polega na tym, że nie bardzo potrafiłam podzielać emocji bohaterów. Kilka razy było mi smutno z powodu sytuacji Catherine, zwłaszcza wtedy, kiedy wszystkie problemy spadły na nią prawdziwą lawiną, lecz oprócz tego… w ogóle. Postacie wciąż są tymi samymi, dobrze znanymi z Kocham Nowy Jork, ale bez żadnej iskry, która mogłaby je ożywić.
Na szczęście zaszła mała pozytywna zmiana w Catherine. Wcześniej istniała dla niej tylko praca, a całe swoje życie poświęciła na zdobycie zawodu i znalezienie odpowiedniego miejsca pracy. Tym razem jej postawa ulega zmianie. Chociaż odlazła swoją idealną pracę, zwalnia tempo i postanawia więcej czasu poświęcić ukochanemu, matce oraz swoim przyjemnościom. Ta rzecz bardzo spodobała mi się u Catherine. Czasami miałam wrażenie, że ona i Antoine, pod względem poświęcenia się dla pracy, zamienili się miejscami!
Zmienia się miejsce akcji, zmieniają się zwyczaje. Teraz jesteśmy w romantycznym Paryżu, w ojczyźnie Catherine Lambert i Antoine’a. Doprawdy, nie wiem jak autorka to robi, ale znów świetnie odzwierciedliła klimat miasta miłości. Przecież tak się nie da! Wcześniej naprawdę dobrze poradziła sobie z hałaśliwym Nowym Jorkiem, z kolei teraz naprawdę prostymi (wręcz banalnymi) słowami utworzyła niesamowity klimat Paryża. Czytając, miałam wrażenie, że już tam byłam. Z pewnością gdyby ktoś zapytał się mnie „Czy byłaś kiedyś w Paryżu?” odpowiedziałabym „Pewnie! Tam jest… Zaraz, zaraz, to była książka… Nie, nie byłam”. Podziwiam panią Laflèche za umiejętność tworzenia cudownej aury wokół powieści. Bez dwóch zdań jest to ogromny plus książki, który dodaje jej uroku.
Źródło
Oprócz tego panią Laflèche podziwiam również za bardzo przyjemny styl i prosty język. Kocham Paryż czyta się bardzo, bardzo szybko. Jeśli chcecie przeczytać lekką, prostą lekturę na jeden wieczór, sięgnijcie po Kocham Nowy Jork i Kocham Paryż. Z pewnością spełnią Wasze wymagania. Pani Laflèche świetnie prezentuje swój dobry warsztat pisarski. Nie jest on perfekcyjny, celujący, czy bardzo dobry, lecz po prostu dobry. W sam raz dla niewymagających wiele czytelników lub dla tych, którzy chcą się odprężyć.
Drugiej części nie brakuje humoru. W pierwszej był, ale tutaj jest go zdecydowanie więcej. A to dzięki komu? Jeśli macie na myśli duet Rikasha i Catherine, to macie absolutną rację. Co jak co, ale tych dwoje są naprawdę świetni! Może i mają w sobie coś z schematyzmu, ale nie brakuje im poczucia humoru i zabawnego błysku w oku.

Jest całkiem sporo plusów, lecz są też minusy. W przypadku Kocham Paryż jest… jeden. Hm, tylko jeden, ale troszkę – a przynamniej tak mi się wydaje – ważny. O co chodzi?
Do Kocham Paryż nie mam wielu zastrzeżeń; było zabawnie, ciekawie, miejscami smutno, ale ogólnie rzecz biorąc pozytywnie. Tak jak w poprzedniej części, tak i tu autorka uczy, że granie nie fair i oszukiwanie dużo nie zdziałają, bo prawda i tak wyjdzie na jaw. Niestety w czasie czytania drugiej części miałam wrażenie, że Catherine żyła w swoim świecie, a ja w swoim. Co prawda niesamowity klimat Paryża często udzielał mi się w czytaniu, ale nie sprawiał, że żyłam powieścią. Pani Laflèche bardzo dobrze przybliżyła nam Paryż jako miasto, ale nie przybliżyła świata Catherine, jakby coś go blokowało… Lubicie to wrażenie w czasie czytania, kiedy zdajecie sobie sprawę, jesteście częścią świata książki, którą pochłaniacie? Cudowne, prawda? W przypadku Kocham Paryż niestety tak nie było. Wydawało mi się, że czytam Kocham Paryż przez szklaną taflę wody. Nie dochodziły do mnie żadne dźwięki ani emocje, a jedynie same obrazy, lekko zmarszczone szybkim tempem powieści. Trochę mi przykro z tego powodu. W przypadku Kocham Nowy Jork było trochę inaczej. Tak jakby autorka zrobiła niewidzialną barierę między światem Catherine a światem czytelników.

Chociaż wszystkie kochamy modę, powinnyśmy też szukać lekarstwa na to ciągłe niezadowolenie. Poszukiwania mogą okazać się długie i żmudne, nagroda jest jedna bezcenna. Nazywa się samoakceptacja.

Dodając dwa do dwóch – Kocham Paryż to lekka, przyjemna, pełna humoru lektura na zimne wieczory. Ot, ciekawa przygoda z moimi ukochanymi bohaterami! Polecam. Może nie jest to literatura wyciskająca łzy z oczu, dostarczająca całej gamy emocji i Bóg wie jeszcze jaka, ale świetnie spełni się w roli powieści na odprężenie. Kocham Paryż pozwala nam poczuć się Catherine – jak kobieta, która ma miliony możliwości, nie przejmuje się jutrem i żyje tym, co jest teraz. Miło było odwiedzić z nią tyle markowych sklepów i kupić tyle drogich rzeczy! Paryż to istny luksus!


Niektórzy mówią, że jeśli życie podsuwa ci cytryny, to zrób z nich lemoniadę. Ja mówię: kiedy inni uważają, że to wszystko twoja wina, napij się wina.

7/10

Za możliwość poznania dalszych losów Catherine serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu!


Kocham Nowy Jork | Kocham Paryż

9 komentarzy do “092. "Kocham Paryż" Isabelle Lafléche”

  1. Będę musiała zapamiętać te książki, bo czasami warto mieć gdzieś ukryte "lektury na jeden wieczór". Fabuła nie jest jakaś imponująca, ot przeciętna opowieść, ale czasami warto sięgnąć po takie książki,by się po prostu zrelaksować. Lektury lekkie, przyjemne i pełne humoru też mają swoje 5 minut w życiu każdej osoby.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tak dużo książek na półce, że na razie się wstrzymam z zakupem, jednak jak będę miała ochotę na lekką książkę, to chętnie sięgnę. :)

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja po licznych recenzjach, jakie o niej przeczytałam, mam na nią wielka ochotę. Kiedyś sobie ja sprezentuje:) Poza tym okładka jest bombowa.:)

    po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, myślę, że ta książka jest dla mnie idealna! Bardzo chętnie po nią sięgnę :-)
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Seria czeka na półce, ale na razie nie mam na nią większej ochoty ani czasu na jej lekturę. Cieszę się jednak, że jest warta uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie mimo wszystko jakoś nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zachęciła mnie.. Jakoś tytuł mnie odtrąca : /

    Pozdrawiam, Anath

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!