Kiedy znajomi
wpadają do mojego mieszkania i patrzą z podziwem na ogromny
księgozbiór, moje
serce aż podskakuje z radości, bo oto ktoś zachwyca się moimi książkami. Fakt
faktem – nieskromnie mówiąc – widok robi wrażenie. Na swoje pełne półeczki
troszkę się pracowało, ile walk stoczyłam z rodzicami o „tą ostatnią książkę w
miesiącu!”, później doszły współprace recenzenckie, które w dużej mierze
przyczyniły się do stanu półek (i zawartości w mojej głowie), więc… hm… cenię
sobie to, co na nich mam i przede wszystkim też ich wygląd, bo oprócz mola
książkowego jestem jeszcze kolekcjonerką książek.
Źródło |
Sprawa
nieco się komplikuje, kiedy znajomi pytają „Czy mogę pożyczyć tę książkę?”. Z
jednej strony to dla mnie znak, że moja biblioteczka jest na tyle ciekawa, iż
komuś spodobała się jakaś książka i chce ją przeczytać. Z drugiej strony to
obawa, bo nie wiem jak znajomy traktuje książki: lubi czytać przy jedzeniu?
Nosi w torbie, upchnięte razem z trylionem innych rzeczy? Zwraca uwagę za
załamane rogi? Mdleje na widok każdego zabrudzenia? Trudno, nie mogę być
niemiła dla kogoś, kto zachwycił się moją biblioteczką, więc pakuję książkę do
siatki, ładnie ją zaginam i daję znajomemu z ogromną przestrogą:
-
Tylko NIE ZNISZCZ.
No
i pies pogrzebany. Książka, fakt faktem, wraca tylko nie zawsze w takim samym
stanie. Pęknięty grzbiet, zalane strony, pomięte kartki, zagięte rogi, zdarta
folia z brzegu okładki to według znajomego nic szczególnego. Mojej kuzynce
siostra koleżanki z klasy (malutka) porysowała książkę ołówkiem (na szczęście
nie długopisem!). Ołówek jeszcze da się zmazać, ale wręcz PRZETARGANEGO
grzbietu Crescendo, dzięki któremu
kartki ledwo się trzymają i widać brązowy klej, już nie da się naprawić. Inny
przykład: na własne oczy widziałam, jak koleżanka zalała zupą pomidorową
książkę swojej znajomej. Plus taki, że kumpela nie odebrała tego jako „nic
takiego się nie stało”.
Doprawdy,
krew mnie zalewa, kiedy ktoś po cichu oddaje mi książkę, mówi tylko „Dziękuję”
po czym zwiewa zanim zajrzę do siatki i obejrzę straty. Och, zapomniałam, część
w ogóle zwraca mi lekturę bez jakiejkolwiek osłony na nią, no bo po co?
PRZECIEŻ TO TYLKO KSIĄŻKA, zwykły papier i okładka, nikt nie płacze z powodu
zagiętych stron. Ech, gdyby oni byli takimi molami książkowymi, to
zrozumieliby, co my czujemy…
Tak
sobie myślę, że przez to poświęcenie moich kochanych skarbów mogę dowiedzieć
się, ile ten mój znajomy ma w sobie kultury – i czy w ogóle ją mam. Kiedy
pożyczam od kogoś książkę, jestem zobowiązana, aby oddać ją w nienaruszonym
stanie. Jeśli już coś się stanie z lekturą i przez moją nieuwagę, błąd czy
zwykły przypadek książka zostanie uszkodzona, powinnam przeprosić (z resztą,
jak oddaję książkę to zawsze przepraszam za jakiekolwiek szkody – nawet jeśli
żadnej nie wyrządziłam). Tymczasem oddawanie książki i ulatnianie się w ciągu
paru sekund od razu włącza czerwoną lampkę w mojej głowie i każe mi natychmiast
obejrzeć egzemplarz. Najczęściej się nie mylę – zafarbowana strona, zagięty
róg, lekko naruszony grzbiet. Super. W dodatku jest to jedna z moich
najukochańszych książek (idealny przykład? Gwiazd
naszych wina i Szukając Alaski.
Normalnie obudziła się we mnie żądza mordu!). Machnę ręką na książkę, która
okazała się fatalną lekturą, ale i tak zawsze w takiej sytuacji czuję uraz do
znajomego. Zachwyt nad biblioteczką to jedno, ale docenienie jej zawartości to
drugie.
Koleżanka
z klasy pożyczyła ode mnie książkę. Na jednej przerwie czytała ją. Podeszłam i
zajrzałam przez ramię na stronę. Wtedy zauważyłam niewielkie ślady farby na
kartkach. Jęknęłam tylko „Ech, kurczę”, ona natychmiast pojęła o co chodzi i
zaczęła przepraszać. Uwierzcie mi – szkoda wydała się mniejsza, kiedy książka
do mnie wróciła z karteczką „Przepraszam za wyrządzoną książce krzywdę” i dwoma
własnoręcznie zrobionymi zakładkami, niż wtedy, kiedy znajomi zwiali jak
najszybciej, żebym nie zaczęła użalać się nad pękniętym grzbietem (rzecz jasna
nie chcę za każdą szkodę dostawać zakładek XD Zależy mi tylko na słowie
„przepraszam”). Kultura wymaga tego, no a jak widać niektórzy nie są nauczeni
tej zasady.
Takie
jest życie książkokolików i kolekcjonerów. Ponieważ da się zauważyć bardzo
niski poziom czytelnictwa w naszym kraju, coraz mniej osób ma duże
biblioteczki. Sądzę, że my – osoby o całkiem sporej kolekcji przeczytanych i
jeszcze nieprzeczytanych książek – powinniśmy zostać docenieni. Jak? Wystarczy
szanowanie naszych skarbów przez osoby, które je od nas wypożyczają. Egzemplarz
recenzencki, książka z przeceny, zakup własny czy prezent – każda z nich ma
swoją wartość (ogromną) i nie może być byle jak traktowana. Zwłaszcza przez
osoby, które nie stykają się często z literaturą, a zachwyt nad naszą biblioteczką
skłonił ich do sięgnięcia po książkę.
Teraz
moje książki rzadziej wędrują do znajomych. Może i jest to trochę egoistyczne
zachowanie, ale dbam o jedno z największych uosobień kultury. Pożyczam dopiero
wtedy, kiedy zyskam 100% pewności, że książka nie zostanie zniszczona. Wiem, że
niektórzy mają odruch wymiotny, gdy setny raz powtarzam „Nie zniszcz, nie
zabrudź, nie zagnij strony, PROOOOSZĘ”, ale – z drugiej strony – jego
obowiązkiem jest zadbanie o nią.
Morał
z tego krótki i niektórym znany, każdy oddawany egzemplarz powinien być
zadbany.
Och, tak! Zgadzam się z Tobą w zupełności! Książki w mojej domowej biblioteczce wyglądają praktycznie jak nówki i ... jak ktoś pyta czy może pożyczyć to TYLKO jeśli jest to osoba zaufana pożyczę, jeśli nie, cóż trudno, istnieją biblioteki. A właśnie, biblioteki, jak widzę w jakim stanie są poniektóre egzemplarze to mam ochotę tego kto to czytał walnąć młotkiem po głowie, trochę rozumu nie zaszkodzi! Dla mnie książki są jak dzieci i naprawdę nie rozumiem jak można je w tak nikczemny sposób krzywdzić, przecież ktoś musiał je napisać! Nie powinno się o tym zapominać. :>
OdpowiedzUsuńzgadzam się w 100% ;>
OdpowiedzUsuńja też niechętnie pożyczam książki, chociaż też fakt, że w sumie mało kto chce pożyczać, bo po prostu nie czytają. może i lepiej. na przykład mojej przyjaciółce zdarza mi się coś pożyczyć (to jest tak, że ona mi mówi "przynieś mi jakąś książkę na jutro" i zdaje się na mnie, i notabene myślę że tak może być z wieloma nieczytającymi - chętnie by po coś sięgnęli, ale po prostu nie wiedzą po co) i ogółem szanuje moje maleństwa bo wie ile dla mnie znaczą, ale raz chyba pisała na kartce która była położona na książce, i na okładce Requiem zostały odbite literki. wielkie dzięki. w każdym razie pilnuje się odkąd nawrzeszczałam na nią że założyła jakaś moją książkę rozkładając ją grzbietem do góry. na mamę zresztą też wrzeszczę, nawet jak czyta swoje książki, nie moje ;p
a książki w bibliotece... masakra. czy ci ludzie piłują je czymś, czy odgryzają? naprawdę nie wiem. i jeśli widać że książka ma np 50 lat to jestem to w stanie zrozumieć, ale jeśli to nowiutka pozycja - HOW?
no jak tak można...
mój brat często udaje że chcę np siąść na moją książkę która leży na kanapie (btw właśnie się zastanawiam ile razy właśnie użyłam słowa 'książka'), żeby mnie zdenerwować - i tak by nie siadł, ale ilekroć jest to pozycja pożyczona - nieważne z biblioteki, czy od znajomego, zaczynam krzyczeć "nienienienie, uważaj, to pożyczona!!' a ci co je niszczą, zalewają etc pewnie by machnęli tylko ręką "i tak nie moja"...........
Zgadzam się!
OdpowiedzUsuńOstatnio (miesiąc temu?) czytałam ''Wołanie Kukułki''. I książka mi wypadła z rąk, ponieważ zostałam ''potrącona'' przez jakąś dziewczynę. I zanim ją podniosłam, chłopcy z mojej klasy kopnęli tą książkę, że miała zniszczone przedarte strony oraz cały poszarpany (i trochę przedarty) brzeg. Więc nie pożyczam nikomu moich książek ze względu na to. Bo parę razy zdarzyło mi się pożyczyć książkę, ale jak one do mnie wróciły to szkoda mówić.
Dlatego warto by było, aby wszyscy to przeczytali i zobaczyli, że to szkoda. Bo jakby książki były ludźmi i twój przyjaciel kopnąłby ją/poszarpał. No właśnie...
Dlatego bardzo dobrze, że napisałaś taki post :)
weronine-library.blogspot.com
zabiłabym, ojjj! urwałabym głowę!! obrała ze skory i posypała sola! :(
UsuńRaaaaany, no przecież zatłukłabym na miejscu! :O :O :O Rozumiem, że nie wszyscy czytają, no ale szacunek się należy dla tych, którzy na co dzień obcują z książkami i literaturą!
UsuńWyobraź sobie moje przerażenie, jak znalazłam u malutkiej kuzynki mój jedyny, wypieszczony, bardzo stary i pięknie ilustrowany egzemplarz Pchły Szachrajki cały rozerwany i pomalowany flamastrami - nie do odratowania (a ja perfekcjonistką jeszcze jestem). Okazało się, że mój tata go jej dał, bo przecież dziecięca książka i myślał, że nie potrzebuję... Chyba tylko mól książkowy to uczucie zrozumie... (tata na szczęście sprawę pojął i już na szczęście nie rozdaje moich książek)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zauważyłam, że dwa razy "na szczęście" napisałam xD // A pożyczać, pożyczam - i to dużo, ale tylko osobom, co za bardzo nie niszczą.
UsuńU mnie tata też tak "No ale na no ci ta książka? Przecież jej już nie czytasz? Ile ona ma lat? 30?", a ja tylko "NIE" i koniec dyskusji :D
UsuńNormalnie czasami to by się przydał Klub Anonimowych Książkoholików ;). Nie-mole nie rozumieją ;).
UsuńAaaa, kocham Cie za ten wpis jeszcze bardziej! :) Ja również zwracam taka uwagę znajomym, ostatnio usłyszałam za plecami, ze jest już coś ze mną " nie halo". No ale cóż... nie pozwolę zniszczyć moich dzieci.
OdpowiedzUsuńJa osobiście bardzo niechętnie pożyczam książki, bo każda ma dla mnie ogromna wartość. Mam kilka zaufanych osób, którym z chęcią daje zapoznać się z rożnymi historiami, które mieszkają na moich polkach. Aczkolwiek mam zasadę, ze nikt nie dostanie mojej książki,dopóki ja sama najpierw jej nie przeczytam. :D
Pozdrawiam!
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Jej <3 Ktoś mnie kocha <3
UsuńJa też tak mam! Znajomi mówią mi "Przecież ta książka stoi u ciebie na półce pół roku i jej jeszcze nie przeczytałaś. Daj mi ją przeczytać". Ale mówię tylko "NIE" i koniec tematu :DDD
Ja pożyczam też i nieprzeczytane, bo mi ich szkoda, że tak bezczynnie leżą...
Usuńjak to mówią: :dobry zwyczaj, nie pożyczaj" :) Ja zawsze chętnie pożyczałam moje maleństwa, bo bardzo mnie cieszy kiedy moi znajomi, z zasady nie czytajacy, nagle się nawracają. Zawsze jednak uroczyście im oznajmiam, że jeśli książka wróci uszkodzona, to osobiście ich pozabijam :P przeważnie szanują książki bo wiedzą ile dla mnie znaczą, raz koleżanka przepraszała mnie nawet, za lekko pofalowany róg kartki, bo biedaczka nie wytrzymała i popłakała się na zakończeniu :D Wybaczyłam jej od razu, ale jak wybaczyć komuś kto bez pytania pożycza MOJE książki SWOIM znajomym ?! Ludziom, których totalnie nie znam? Taka sytuacja też miała miejsce, a książki wracają do mnie już rok... Co ciekawe owa koleżanka, pożyczyła jeszcze innej koleżance... Teraz być może tylko pięciu osobom ufam na tyle by powierzyć swoje ukochane książki, ale przynajmniej mam nauczke na przyszłość...
OdpowiedzUsuńOch, znam to. Kilka razy pożyczyłam książkę znajomej, która pożyczyła kolejnej, i kolejnej, i kolejnej, a książki nie ma już rok : /
UsuńJa codziennie mam nadzieję, że jednak jeszcze zobaczę moje książki... Zasypuję obie delikwentki sms ami dręczę, a one najczęściej zwyczajnie mnie ignorują! Już nawet nie piszą "Przepraszam, obiecuję, że oddam..."
UsuńBrak słów...
Tak to właśnie bywa - niestety. Zdarzyło się, że pożyczona książka w ogóle do mnie nie wróciła. To dopiero mnie wkurzyło :)
OdpowiedzUsuńZnajomi też się zachwycają moją biblioteczką, ale ja raczej nie pożyczam, chyba, że naprawdę kogoś lubię, ale to wyjątki. Nie wyobrażam sobie pożyczyć od kogoś książki i oddać w innym stanie.
OdpowiedzUsuńDlatego ja pożyczam tylko dwóm osobom - mojej zaczytanej znajomej z klasy, i mojej cioci (która też czyta, i sama dostaje szału jak ma poniszczone książki) xd
OdpowiedzUsuńZe znajomymi można rozmawiać, wygłupiać się, kłócić, ale lepiej im niczego nie pożyczać. Lepiej przez dbałość o własne rzeczy być egoistą czy naiwnym acz dobrodusznym altruistą? Już od kilku lat nie pożyczam niczego, choćbym miał zostać wyzwany od ostatnich zwyrodnialców nie pożyczę. Nauczyła mnie tego sytuacja z dwoma dobrymi znajomymi. Jednemu pożyczyłem I część "Wiedźmina" Spakowskiego książka wróciła w dość nieciekawym stanie. Jednakże to drugie zdarzenie okazało się być bardziej bolesne. Po kilkutygodniowych błaganiach zgodziłem się kumplowi pożyczyć grę. Wróciła po miesiącu, pudełko zachowało się świetnie, jednak płyta nie nadawała się już do użytku. Kolega nie przeprosił, nie dość, że zniszczył grę, do której miałem sentyment to jeszcze zamiast się przyznać okłamał mnie w żywe oczy, twierdząc, iż gdy dostawał grę płyta już w takim stanie była. A więc czy w niektórych momentach i dla niektórych ludzi specjalnie nie powinno się żądać pieniędzy za szkodę?
OdpowiedzUsuńJa jestem w trakcie zbierania książek. Może jeszcze nie mam dużo ale się jeszcze powiększy :) Co do niszczenia książek. Jak się komuś pożycza coś, to oczekuje się od niego pełen szacunek do naszej rzeczy, która jest dla nas bardzo ważna. A tu ktoś postępuje tak lekkomyślnie. Może przez przypadek? Błąd przy produkcji (osobiście spotkałam się z taką wymówką) Więc faktycznie lepiej pożyczać zaufanym osobom. Ale Ja jestem taka dumna, że moje książki nie marnują się na półce tylko wędrują z rąk do rąk. Więc i tak pożyczam książki tym którzy o to poproszą :)
OdpowiedzUsuńNiestety muszę się zgodzić, dlatego zazwyczaj nie pożyczam. Raz pożyczyłam książkę koleżance, która podobno także kocha książki, napisałam podobno, bo nie powiem, że książka wróciła do mnie w stanie idealnym. Książka była z tzw. prze zemnie "skrzydełkami", które po oddaniu były zagięte, użyła ich sobie jako zakładki, a mówiłam, żeby nie robiła tak z moimi książkami (dziwne, że się zniszczyły, nieprawdaż?), kartki pogniecione i zalane wodą (trzeba brać książkę na plaże), okładka też pognieciona, a na dolnej i górnej części grzbiety także zniszczone. Nie była w opłakanym stanie, ale i tak gotowałam się w środku. Co zrobić, niektórzy po prostu nie potrafią szanować rzeczy.
OdpowiedzUsuńCudowny tekst <3. Moje książki mogą pożyczać (TYLKO) 4 osoby. Chociaż zdarzyło się, że jak pożyczyłam jednej z tej czwórki, to książka wróciła ze zgiętym grzbietem i normalnie krew mnie zalała (jedna część z Domu Nocy). Jednakże im bardziej się przyglądałam jej wykonaniu, to ta złość mi na tą osobę przeszła, bo okazało się, że książka została złożona w taki sposób, że nie było nadziei na to, by nie powstały zagięcia na okładce. Nawet wtedy, gdybym ja pierwsza ją przeczytała.
OdpowiedzUsuńCo jeszcze zwróciło moją uwagę, to ostatnimi czasy wśród wydawców pojawiła się moda na okładki - jak ja je nazywam "policyjne". Czemu? Bo jak się ją weźmie w dłonie to zostają odciski palców. I jak tu czytać książkę, skoro wiesz, że zostaną obrzydliwe odciski palców? (Bądź, co bądź w końcu każdemu się pocą dłonie). Co robię? OBKŁADAM JE! Przeważnie robię drugą okładkę z gazety, by nie uwalić okładki, i to samo robię, gdy pożyczam takie książki innym. Ale patent z okładkami nie jest złym pomysłem - nawet jak się pożycza komuś książki. Można być przynajmniej "zabezpieczonym" że okładka wyjdzie cało z tej batalii z "obcym" czytelnikiem. :)
Ale muszę się do czegoś przyznać... Przez moją głupotę w pewnym sensie zniszczyłam książkę z biblioteki. Nie będę mówić, co zrobiłam, bo chyba byś wysłała mnie do kamieniołomów na 25 lat. W każdym bądź razie myślałam, że jeśli mnie biblioteka nie zabije, to sama się zabiję. Podjęłam próbę reanimacji i książkę można czytać, jednakże... Kojarzysz takie książki, które mają złocenia na brzegach kartek? Takie boki? To hm... boki tamtej książki były... czarne.
UsuńAle to była tylko jedna taka sytuacja, którą NIGDY nie powtórzę, bo pewnie następnym razem przypłacę to zdrowiem (i nie tylko psychicznym...).
UsuńTo ja nie wiem co robiłaś z tą książką :D Ja też w swoim życiu zniszczyłam jedną książkę, ale miałam wtedy 4 lata i ujawniał się we mnie talent malarski XD Mniejsze zło jest wtedy, kiedy da się to zmyć - a kredki dało się wymazać ^^
UsuńFajna nazwa - "Policyjne" okładki :D Też ich nie lubię. "Saga księżycowa" takie ma i po prostu nie cierpię, kiedy książka do mnie wraca, a na okładce są takie paskudne odciski paluchów -,-
Chętnie pożyczam książki, nawet kosztem ich gorszego wyglądu, bo choć przykro patrzeć, jak książka wraca z zagiętym rogiem czy złamanym grzbietem, to właśnie po to jest - do czytania, a nie stania na półce. Myślę, że osoba oddająca zniszczoną rzecz - jakąkolwiek - przejawia po prostu brak kultury osobistej.
OdpowiedzUsuńTak, to też prawda, bardzo ważna ;)
UsuńNawet nie wiesz jak bardzo się z Tobą zgadzam :) Osobiście nigdy nie pożyczam książek. Parę razy mi się zdarzyło i tak oto moje ulubione tomy, które już zawsze będę trzymać na półce wyglądają jak z d.... Połamane grzbiety, zabrudzone kartki, pogięte rogi, połamana okładka i wiele, wiele innych szkód :( W zamian tylko głupie - "tak było". Grrr...
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Nie pożyczam książek nikomu oprócz mojego chłopaka, mojej mamy i jego rodzinki. Znajomym nie pożyczam bo właśnie obawiam się szkód. Pamiętam też jak kiedyś tata przywiózł pożyczoną ode mnie książkę z wakacji, wyglądała okropnie, cała pomięta i pomarszczona. Ale czego się spodziewać skoro wpadła mu do basenu :/
OdpowiedzUsuńMoją książkę pożyczoną znajomej zjadł pies , no cóz książka nie do odratowania ale odkupiła mi egzemplarz, ale tak to jest z nami, gdy widzimy jak ktoś nie szanuje książek, przecież to moje dzieci!
OdpowiedzUsuń