Tytuł oryginału: November 9
Autor: Colleen Hoover
Seria/cykl: --
Data premiery: 9 listopada 2016
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 336
9 listopada to
data bardzo ważna dla Fallon i Bena. Tego dnia spotkali się przypadkiem i zaczęli
tworzyć dwie historie: jedną, która toczy się w ich realnym życiu, i drugą,
którą na kartach swojej powieści tworzy Ben. I chociaż los postanowił
rozdzielić twórcę i jego muzę, wzajemna fascynacja nigdy nie osłabła. 9
listopada nabrał nowego znaczenia, bo właśnie wtedy oboje rozpoczynali nowy
rozdział w swojej historii, jednak koniec powieści zbliża się wielkimi krokami,
a szczęśliwe zakończenie pozostaje tylko odległym marzeniem.
Obok
książki Colleen Hoover nigdy nie mogę przejść obojętnie. Niezależnie od tego, czy
jestem pozytywnie do niej nastawiona, czy też nie, muszę po nią sięgnąć i
koniec kropka. Po miłych wspomnieniach związanych z Hopeless i Maybe someday
oraz po dość mieszanych uczuciach względem Uglylove i Never never kompletnie nie
wiedziałam, czego się spodziewać. Co teraz, na wstępie, mogę powiedzieć o November 9? Było dobrze – zdecydowanie lepiej
niż przy Never never – ale z kilkoma
małymi zastrzeżeniami i lekkim niedosytem.
Zacznijmy
od tego, że bardzo spodobał mi się pomysł na powieść. Pod tym względem zawsze
mogę liczyć na Colleen Hoover i wiem, że uwielbia ona zaskakiwać Czytelników
najróżniejszymi zwrotami akcji. W November
9 bohaterowie spotykają się tylko raz w roku i jak łatwo można się domyślić
– do spotkania dochodzi każdego 9 listopada. Okoliczności ich poznania się
również były zaskakujące i ciekawe, chociaż na początku bardzo sceptycznie
podeszłam do tego pomysłu. Po przybliżeniu nam historii Bena, która w tej
kwestii odgrywa kluczowe znaczenie, wciąż z przymrużonym okiem patrzyłam na ten
element powieści. I tutaj pojawił się pierwszy mały problem najnowszej powieści
pani Hoover.
Polega
on na tym, że pomimo swej lekkości, prostoty i piękna powieść jest bardzo
nierealna. Ciężko mi było przenieść tę właśnie historię do prawdziwego życia:
nie twierdzę absolutnie, że coś takiego nigdy nie mogłoby się zdarzyć, ale
rozwój niektórych wydarzeń i ich przebieg są momentami tak bardzo oderwane od
rzeczywistości, że to aż raziło w oczy. Myślę, że Colleen Hoover trochę za
bardzo przesadziła z romantyzmem. Zbyt mocno wyidealizowała niektóre elementy. Owszem,
jest to bardzo piękne i myślę, że niejedna Czytelniczka chciałaby przeżyć taką
historię jak Fallon i Ben, ale zbyt duża dawka romantyzmu w moim przypadku
trochę zniekształciła obraz i ogólny odbiór powieści.
W
tym miejscu muszę również wrócić do samego pomysłu na fabułę. Bardzo spodobała
mi się wizja corocznych spotkań Bena i Fallon, którzy widzą się tylko i
wyłącznie tego konkretnego dnia, nie utrzymując ze sobą kontaktu na co dzień. Czekałam
na to, jak autorka pokaże te wszystkie emocje towarzyszące bohaterom podczas kolejnych
spotkań i rozstań, zmiany w ich życiu zachodzące podczas tych długich przerw,
również zmiany w nich samych… no i niestety zawiodłam się. Każda część to po
prostu kolejne spotkanie. Pomiędzy nimi nie ma nic, co jakoś wypełniłoby czas
oczekiwania, dodało historii trochę emocji, spotęgowałoby nastrój i wpłynęło na
klimat. Kończy się jedno spotkanie – dwie strony dalej zaczyna następne, tyle
że rok później. Bohaterowie po prostu opowiadają sobie, co działo się przez te
dwanaście miesięcy, ale Czytelnik tego niestety nie czuje.
Oczywiście
nie oznacza to, że ich życie stoi w miejscu – niektóre spotkania wiszą na włosku,
nie wiadomo, czy w ogóle się odbędą, ich zakończenia również nie zawsze są
wesołe i piękne, a sami bohaterowie muszą zmierzyć się z ciężkimi chwilami,
wydarzeniami i stratą pewnych osób. Nie pomyślcie sobie, że November 9 to tylko romantyczne,
przesłodzone spotkania. Na światło dzienne wychodzą różne, najczęściej niezbyt
przyjemne fakty. Colleen Hoover zadbała o Czytelników i nie pozwoliła, aby
życie bohaterów było nijakie – za każdym bohaterem kryje się inna historia. Byłam
pozytywnie zaskoczona tym, co autorka przygotowała dla nas, ponieważ kolejny
raz udowodniła, że kombinowanie i zaskakiwanie to jej mocna strona. Tutaj również
przygotujcie się na bardzo ciekawy rozwój pewnych wątków.
Poza
tym to przecież dobrze nam znana Colleen Hoover – przy jej książkach zawsze
można odpocząć, odprężyć się i zapomnieć o świecie. Historia Bena i Fallon
pomimo małych minusów bardzo wciąga, a ja sama dałam się porwać tej powieści i
nie żałuję, bo przeżyłam bardzo fajną przygodę.
November
9 to
książka dobra. Ma kilka minusów, o których wspomniałam, ale oprócz tego jest
przyjemną lekturą na coraz to dłuższe wieczory. Tak jak inne książki Hoover, tą
również czyta się lekko, szybko i przyjemnie. Mnie osobiście zapewniła dużo
przyjemności i pozwoliła oderwać się od rzeczywistości. Czy polecam?
Oczywiście! November 9 będzie
świetnym wyborem, jeśli szukacie książki pięknej, wciągającej, ale lekkiej.
6/10
Za możliwość poznania historii Bena i Fallon dziękuję Wydawnictwu Otwarte
Inne książki Colleen Hoover:
Hopeless | Losing hope | Szukając Kopciuszka | Pułapka uczuć | Nieprzekraczalna granica | Ta dziewczyna | Maybe someday | Ugly love | Never never
Ja chce już poznać ją <3
OdpowiedzUsuńBardzo popularna autorka, ale jakoś mi z jej powieściami nie po drodze. Tytuł fajny, okładka fajna, pewnie dużo osób się skusi :)
OdpowiedzUsuńHoover nie trafia do mnie tak, jak do wielu innych czytelniczek, więc podejrzewam, że i ta nowość nie skradnie mojego serca.
OdpowiedzUsuń