Tytuł oryginału: Hopeless
Autor: Colleen Hoover
Seria/cykl: Hopeless #1
Data premiery: 16 czerwca 2014
Wydawnictwo: Otwarte (Moodrive)
Liczba stron: 384
Czasem odkrycie prawdy
może odebrać nadzieję szybciej niż wiara w kłamstwa.
Życie
siedemnastoletniej (prawie osiemnastoletniej) Sky jest idealne. Ma kochającą
matkę, niezastąpioną, szaloną przyjaciółkę, własne pasje i mnóstwo książek.
Postanawia wprowadzić do swojego świata trochę nowości i od początku września
zaczyna naukę w ostatniej klasie liceum, porzucając tym samym nauczanie w domu.
Ale nie tylko szkoła jest nową rzeczą w życiu Sky. Dean Holder namiesza w nim
bardziej, niż wredne dziewczęta z liceum. Dla Sky Holder oznacza kłopoty, a dla
Holdera Sky nadzieję na odzyskanie przeszłości. Kiedy życie staje się hopeless, tych dwoje zdanych jest
wyłącznie na siebie.
Już
przed premierą wokół Hopeless zrobił
się wielki szum. Setki pochlebnych rekomendacji, patronaty, reklamy, same
pozytywne recenzje (a przynajmniej mi nie udało się natrafić na żadną negatywną),
szum, szum i jeszcze raz szum. No cóż, nie pozostało mi nic innego, jak
przekonać się na własnej skórze, czy Hopeless
warta jest tego całego rozgłosu, a ponieważ na pierwszy rzut oka widać, że
jest to powieść z dużą dawką romansu, tym bardziej wdarła się na listę
czytelniczych priorytetów. Och, no i jeszcze ta piękna szata graficzna oraz
interesujący tytuł…
O
ile pierwsze dwie strony (które jako tako uznaję za prolog) wzbudziły moją
ciekawość, tak kolejne osiemdziesiąt było dla mnie jednym, wielkim zawodem. Nie
rozumiałam zachwytów nad Hopeless. Te
kilka rozdziałów było tak przewidywalnych, schematycznych i słodkich, że aż
czekałam tylko na wielką tęczę, która otoczy książkę i sprawi, iż wszyscy będą
szczęśliwi. Wszystko było takie cukierkowe: zachwyt Sky po ujrzeniu Holdera,
pierwsze zakochane spojrzenia, ochy, achy, niezręczne sytuacje… Skoro historia
Sky miała wyglądać właśnie tak aż do samego końca, to ja podziękuję.
I
nagle nastąpił jakiś zwrot. Dziewięćdziesiąta ósma strona. Nie wiem, dlaczego
akurat ta, ale na niej coś drgnęło. Sky się zmieniła, Holder się zmienił, ich
relacja się zmieniła… Nagle nie mogłam przestać szczerzyć się do książki. Wszystko
zaczęło być naturalne, kochane, zabawne i nareszcie miało ręce i nogi. Holder
skradł moje serce swoimi żartami i charakterem. Przede wszystkim jest to
bohater z krwi i kości; taki, który ma wady i zalety. Nie jest wyidealizowany,
chociaż zdarzały się momenty, w których akurat to przychodziło mi na myśl,
jednak chwilę później uświadamiałam sobie, że troska i odpowiedzialność są
wpisane w jego naturę razem z impulsywnością i upartością. Najbardziej podobała
mi się jego relacja ze Sky. Ona też się zmieniła, i to bardzo. Polubiłam ją za
to, że nie bawiła się w owijanie w bawełnę – mówiła to, co leżało jej na sercu.
Przy Holderze była sobą, a to również uczyniło z niej bohaterkę z krwi i kości.
Źródło |
Pozostałe
postacie już nie mogły liczyć na tyle szczęścia, bo okazały się trochę
schematyczne, zwłaszcza przyjaciółka Sky, Six, z której schematyczność wylewała
się wszystkimi porami. To samo tyczy się Breckina i trochę matki Sky, chociaż w
jej przypadku ten schemat jest odrobinę mniejszy. W Hopeless nie ma wielu bohaterów, wachlarz postaci jest mały. To w
sumie dobrze, ponieważ dzięki temu skupiamy się na relacji Holdera i Sky oraz
tajemnicach, które czekają na czytelników na kolejnych stronach.
Hopeless
czyta
się ekspresowo. Przeczytałabym ją tego samego dnia, w którym ją kupiłam, ale
nie chciałam tak szybko rozstawać się z bohaterami, z którymi zżyłam się przez
ten czas. Najciekawsze osiemdziesiąt stron zostawiłam na kolejny dzień, żeby w
jakiś sposób pożegnać się ze światem Sky, bo – przyznam szczerze – bardzo się
do niego przyzwyczaiłam. Wraz z ekspresowym tempem czytania wychodzą wszystkie
tajemnice i okazuje się, że świat Sky wcale nie jest taki piękny i cudowny.
Tajemnice z przeszłości zmieniają ją bezpowrotnie. Gdy już skończyłam Hopeless, przez długi czas nie mogłam pojąć, jakie piekło musiała przejść
Sky. Zaczęłam jej współczuć. Takie przypadki zdarzają się nie tylko w
książkach.
Jednocześnie
zauważyłam, że Hopeless w jakimś
stopniu przypomina Morze spokoju. Nie
uważam tego za żaden minus. Jestem pewna, że historia Sky spodoba się również
fanom Nastyi i Josha – to taka moja mała rekomendacja.
A
punkt kulminacyjny? Kiedy już wszystko wychodzi na jaw (właściwie z każdą
przeczytaną stroną można samemu dopasowywać elementy układanki i czekać na
potwierdzenie, które w moim przypadku w połowie okazało się słuszne, a w
połowie nie) Sky musi zacząć żyć od nowa. Uważam, że zakończenie jest świetne.
Nie wycisnęło ze mnie łez, ale razem z książką dało ważną lekcję – wszyscy musimy
umieć wybaczać.
Przede
wszystkim Hopeless to książka, która
zostawia ślad w sercu, w duszy i w umyśle. To jedna z tych powieści, po których
chcemy lepiej żyć, wziąć życie za nogi i całkowicie je zmienić. Podobnie miałam
po Morzu spokoju, a teraz to samo
uczucie powróciło po Hopeless. Warto
przeczytać tę książkę. Nie powaliła mnie na kolana, ale zmieniła moje życie.
Pokazała, że każdy ma w sobie siłę do walki i nie warto się poddawać. Zachęcam
Was do przeczytania Hopeless.
Spędzicie niesamowite trzysta osiemdziesiąt cztery strony z odważną i pewną
siebie Sky oraz Holderem, czyli najlepsiejszym chłopakiem na całym bożym
świecie.
8/10
Hopeless:
Hopeless | Losing hope | Finding cinderella
Inne książki autorki:
Pułapka uczuć (tom 1) | Point of retreat (tom 2) | This girl (tom 3) | Maybe someday
Hopeless:
Hopeless | Losing hope | Finding cinderella
Inne książki autorki:
Pułapka uczuć (tom 1) | Point of retreat (tom 2) | This girl (tom 3) | Maybe someday
Muszę w końcu dorwać te książkę. Musze.
OdpowiedzUsuńI Boziu, Boziu, ta cudna piosenka ^^
Hm, myślę, że w najbliższym czasie sięgnę po tę książkę, bo naprawdę mnie zaciekawiła. ;) Ogólnie świetnie piszesz - analizujesz każdą rzecz, jednocześnie czyta się to bardzo szybko, chyba częściej będę tutaj wpadać. Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://still-changeable.blogspot.com może coś Cię zaciekawi i byłoby mi naprawdę miło gdybyś tam zajrzała :)
OdpowiedzUsuńO, dziękuję za tak miłe słowa :D Zależy mi na tym, żeby czytało się przyjemnie, dlatego ciągle pracuję nad stylem :) a do Ciebie z chęcią wpadnę :)
UsuńSiostra ma na nią wielką ochotę. Jeśli jej się spodoba pewnie też dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńMam na tę książkę ochotę :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Natalia :3
Czytam i jestem ciekawa, jak mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńTyle o tej książce słyszałam, i dobrego i złego, że chyba muszę po nią sięgnąć i wyrobić sobie własną opinię :)
OdpowiedzUsuńO tej książce słychać ciągle, najwięcej jest pochlebnych opinii, choć znalazłam też kilka sceptyków "Hopeless". Sama z ogromną przyjemnością planuję zapoznać się niedługo z tą powieścią, by zobaczyć, co w sobie kryje. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja! :D
OdpowiedzUsuńJa natrafiłam się na negatywne opinie o ''Hopeless'' i mówiąc szczerze, wtedy poczułam, że nie chcę kupić tej książki. Lecz po Twojej recenzji postanowiłam, iż sięgnę i sama zdecyduję po której stronie jestem :)
Pozdrawiam
martwi mnie trochę to, że podobne do Morza spokoju, ale pewnie zaryzykuję przeczytam, jeśli będzie okazja. najwyżej shejcę :>>
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że Twoja recenzja jest bardzo szczera :) widać, że książka zrobiła na Tobie wrażenie. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńmasz rację, na kolana nie powala, ale nie jest tez tragiczna :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że nie jestem fanką takich historii opisanych w książkach, ale jakoś ta pozycji a mnie zainteresowała już dość dawno.
OdpowiedzUsuńMnie się akurat okładka zupełnie nie podoba, ale tytuł jest świetny. Szczególnie jak już się wie, co on tak właściwie oznacza ;) Ogólnie chyba bardzo podobnie odebrałyśmy tę powieść, bo ja też początkowo byłam mocno rozczarowana, a właśnie koło setnej strony nastąpił zwrot :)
OdpowiedzUsuńTak, to drugie znaczenie słowa "Hopeless" jest bardzo ciekawe i muszę przyznać, że autora całkiem nieźle to wymyśliła :D
UsuńCiekawe, ciekawe. Ale nie dla mnie. Po prostu nie mój gust :/
OdpowiedzUsuńTaki szum wokół tej książki...nie do końca wpasowuje się w moje gusta, ale jeśli nadarzy się okazja, to przeczytam, bo jestem ciekawa, czy zasługuje na taki właśnie szum :)
OdpowiedzUsuńByć może będę chciała spróbować :)
OdpowiedzUsuńNo masz- kolejna pozytywna recenzja "Hopeless"! I jak tu nie sięgnąć po tę powieść skoro wszyscy ją tak polecają? ;) Będę musiała w końcu jakoś ją zdobyć i na własnej skórze sprawdzić, czy faktycznie jest taka niesamowita. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie,
Nada
A ja jeszcze nie dorwałam swojego egzemplarza :P No i jak mam teraz wytrzymać do tego momentu :P
OdpowiedzUsuńHopeless mi się podobało, Morze spokoju w ogóle nie przypadło mi do gustu, choć przyznać muszę, że mają kilka małych podobieństw. Początek w Hopeless też mnie nie zachwycił, dopiero później ,,zaskoczyło" na całego.
OdpowiedzUsuńUmrę, jeśli nie przeczytam!
OdpowiedzUsuńMnie książka nie powaliła na kolana, ale i nie zmieniła mojego życia. Jednak na pewno zapadła w mojej pamięci i sprowokowała do wysnucia pewnych refleksji nad życiem.
OdpowiedzUsuń