Tytuł oryginału: Wayward
Autor: Blake Crouch
Seria/cykl: Wayward Pines #2
Data premiery: 27 sierpnia 2014
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 376
Wydarzenia
sprzed kilku dni sprawiły, że Ethan Burke objął posadę szeryfa w Wayward Pines.
Wspomnienia ciągle do niego przychodzą i uświadamiają go, w jak beznadziejnej
sytuacji znalazł się on i czterystu pozostałych mieszkańców Wayward Pines. Na
świecie nie ma nikogo innego – są tylko oni. Zaufanie Pilchera pomaga Ethanowi
przeniknąć do grupy, która chce normalnego życia w Wayward Pines, bez kamer i
podsłuchów, sztucznych uśmiechów i nauczania dzieci o rzeczach, o których
rodzic nie ma prawa wiedzieć. To tylko doda siły Ethanowi i jego żonie. Bunt
zbliża się wielkimi krokami.
Uwielbiam
czytać straszne książki – uwielbiam chować się za kocem i zamykać oczy myśląc,
że straszny moment przeminie (szkoda, że sam się nie przeczyta), mieć gęsią
skórkę na rękach, czuć szybsze bicie serca i bać się najmniejszego ruchu w
pokoju. Pierwsza część trylogii Wayward
Pines – Szum – właśnie takie
reakcje u mnie obudziła. Kazała mi bać się, chować pod kocem i okłamywać siebie
samą powtarzanym w kółko „Jeszcze jeden rozdział i idę spać”. Kontynuacja – Bunt – była świetna, ale czy lepsza od
poprzedniczki?
Pierwsza
część pozostawiła mnie z wielkim „Wow!” na ustach. Takiego zakończenia w ogóle
się nie spodziewałam. Przez kilka tygodni dzielących mnie od przeczytania Buntu zastanawiałam się, co też autor
wymyślił i jak ma zamiar poprowadzić Ethana oraz pomóc mu podjąć właściwe
decyzje w przerażającym, chorym miasteczku Wayward Pines. Wayward Pines bez
wątpienia jest miejscem mrocznym i niebezpiecznym, a po lekturze Buntu zrozumiałam, że również chorym,
kontrolowanym, sztucznym i fascynującym.
W
Buncie akcja toczy się wolniej.
Zamiast tego poznajemy mroczne tajemnice miasteczka, wnikamy w jego strukturę,
rozszyfrowujemy działanie tego dziwnego systemu, przemierzamy puste, stworzone z
iluzji uliczki, gdzie na każdym kroku jest kamera lub podsłuch. W tym mieście
nie da się żyć, ludzie są maszynami z przyklejonymi na ustach uśmiechami,
wszystko – dosłownie wszystko – jest zaplanowane i monitorowane, a władzę nad
tym skrawkiem ziemi i zaprogramowanymi ludźmi sprawuje Pilcher, który nazywa
się Bogiem. Blake Crouch to mistrz tworzenia przerażających miejsc. W Szumie Wayward Pines już od samego
początku wydaje się straszne, lecz dopiero w Buncie widać, że ono jest po prostu mroczne i pokręcone.
Ethan
Burke to postać, której nie da się złamać. Jego przeszłość sprawiła, że stał
się człowiekiem odpornym na ból i strach, potrafi podejmować słuszne decyzje,
kieruje się głosem serca i jest gotowy bronić swojej rodziny do ostatniej
kropli krwi. Już w pierwszej części obdarzyłam tego bohatera sympatią, a teraz
mój podziw dla jego osoby wzrósł. To właśnie wraz z Ethanem poznajemy tajemnice
Wayward Pines i to z nim przygotowujemy się do buntu. Często dochodziłam do
wniosku, że na jego miejscu moja psychika powiedziałaby „Stop, tego za wiele”,
ale on zagłębia się dalej i walczy mocniej. Oprócz tego w Buncie lepiej poznajemy Theresę, małżonkę Ethana. Theresa jest
według mnie jedną z najlepszych postaci Wayward
Pines. Podziwiałam ją za odwagę, determinację i chęć walki o normalne życie,
a także rozumiałam jej załamania nerwowe i strach. Niestety moje pozytywne
nastawienie do tej postaci zniknęło wraz z ostatnią stroną, kiedy to tajemnice
żony i matki wychodzą na jaw. Jakie? Dowiecie się sięgając po Wayward Pines.
Blake
Crouch ma świetny pomysł na książkę, a wszystko dobrze zaplanował. Chociaż w Buncie jest mniej akcji, to na nudę nie
możecie liczyć. Ciągle coś się dzieje i choć nie jest to za każdym razem „Bum!”
czy „Wow!”, to i tak poczujecie, jak Wayward
Pines wciąga z każdą stroną. Drugą część, tak jak i pierwszą, czyta się
ekspresowo. Krótkie zdania i podział na mnóstwo małych akapitów, które
przeszkadzały mi w pierwszej części, dodają dynamizmu i sprawiają, że Bunt można połknąć w ciągu jednego dnia. Kocham
takie książki! Nigdy też nie domyśliłabym się rozwiązania tajemnicy, która
towarzyszy czytelnikowi na wszystkich stronach Wayward Pines. Podejrzewałam mnóstwo osób, w głowie układałam kilka
różnych opcji, dodawałam do siebie najróżniejsze elementy i jak zawsze okazało
się, że kiepski ze mnie detektyw. Bunt nie nadchodzi tylko od strony
mieszkańców – bunt zaczyna się wewnątrz.
Końcówka
dosłownie wbiła mnie w fotel. O ile na początku Buntu zastanawiałam się, jak autor wybrnie z tej trudnej sytuacji,
tak teraz naprawdę nie wiem, co stanie się w trzeciej części. Nie. Mam.
Zielonego. Pojęcia. Na pewno nie spodziewałam się czegoś takiego. Czułam się
tak jak podczas czytania ostatnich stron Deadline
Miry Grant, tylko szok był troszkę mniejszy, ale mimo to i tak wielki. Jestem
pewna, że oczekiwanie na trzecią część będzie najdłuższym czasem w moim życiu
pełnym niepewności i pytań „Co dalej?”.
Wayward
Pines. Bunt dałam ocenę 7/10, podczas gdy Szum otrzymał ode mnie 8. Długo
zastanawiałam się nad oceną dla drugiego tomu, ale w końcu zdecydowałam się na
7. Dlaczego? Bo zabrakło mi jednego elementu – grozy. Wcześniej pisałam, że
uwielbiam bać się podczas czytania, a Wayward Pines to przerażające miasteczko,
zwłaszcza wtedy, gdy wnikamy w jego historię i funkcjonowanie. Owszem, Bunt jest straszny w wielu momentach (do
tej pory wzdrygam się na samo wspomnienie sceny pod koniec książki, kiedy Ethan
wygłaszał swoje kazanie), ale nie jest to ten sam strach, który był na każdej
stronie Szumu, a który tak bardzo
zafascynował mnie już na samym początku pierwszej części. Początek – świetny,
środek – niebezpieczny, koniec – robiący ogromne wrażenie, ale nie było między
tymi trzema częściami grozy, która w pierwszym tomie to wszystko połączyła. Nad
Wayward Pines wciąż unosi się mrok, lecz niestety nie była to mrożąca krew w
żyłach groza.
Wayward
Pines to seria, którą każdy fan thrillerów i horrorów
powinien przeczytać. Na pierwszej stronie Szumu
poznacie fenomen tej trylogii, a Bunt
utwierdzi Was w przekonaniu, że Blake Crouch i jego twórczość to polskie objawienie
2014 roku. Maraton z Wayward Pines dostarczy
Wam wielu emocji – począwszy od strachu, poprzez niepewność, aż po ulgę. Wayward
Pines to miejsce, gdzie raj jest domem.
7/10
Za możliwość poznania sekretów Wayward Pines dziękuję Wydawnictwu Otwarte.
Wayward Pines:
Szum | Bunt | The last town
Za możliwość poznania sekretów Wayward Pines dziękuję Wydawnictwu Otwarte.
Wayward Pines:
Szum | Bunt | The last town
Czytałam twoją recenzję trochę przez palce, co by nie łyknąć spoilerów, bo pierwszy tom jest nadal przede mną. Skoro polecasz fanom horrorów, to ja czuję się bardzo zachęcona. I jeszcze te intrygujące zakończenia...
OdpowiedzUsuńBędę musiała zapoznać się pierwszą częścią :)
OdpowiedzUsuńPierwsza część mnie oczarowała, pokochałam ją całym moim sercem wciśniętym wraz ze mną w fotel. Dokładnie, jeszcze tylko jeden rozdział... Nie mogę się doczekać "Buntu"! :)
OdpowiedzUsuńJeszcze pierwszego tomu nie przeczytałam, a tu już drugi:)
OdpowiedzUsuńMUSZĘ dostać w swoje ręce pierwszy tom. :3
OdpowiedzUsuńwww.blog-ksiazkoholiczki.blogspot.com
Chętnie kiedyś się na nią skuszę :-)
OdpowiedzUsuńMuszę rozejrzeć się za pierwszym :)
OdpowiedzUsuńSzum trochę rozczarowuje.
OdpowiedzUsuńOwszem początek zapowiada ciekawą fabułę.
Ale w pewnym momencie wszystko opada (mam na myśli napięcie czytelnika ;-)
gdy autor, nie wiadomo z jakiego powodu, wplata do opowieści wątek z potworkami.
Dla mnie niepotrzebnie.
No niestety autor pojechał po bandzie lub raczej odleciał w kosmos.
Mógł się trzymać schematu "twin peaks" nie kombinować.
Przynajmniej nie straciłby nieco starszych czytelników.
;-)