Autor: Red--Roses, źródło |
Dzisiaj "na tapetę" wezmę serię (z naciskiem na ostatnią część), która całkowicie skradła moje serce, zmiażdżyła, zmieliła, zniszczyła i złożyła na nowo. Kawałek dalej tkwi między stronami tych książek i długo ich nie opuści. Mowa o...
Diabelskie maszyny (Mechaniczna księżniczka)
Cassandra Clare
Były łzy. Były, cały czas są i na pewno będą. Takiego zakończenia nie zapomina się szybko. Ba! Takiej serii nie da się zapomnieć! Może pomyślicie, że jestem bardzo zdesperowaną, oczarowaną czytelniczką, ale Diabelskie maszyny są dla mnie najcenniejszą serią. W moim małym, książkowym świecie mają ogromne znaczenie. Jest to jedna z pierwszych serii, które pokazały mi jak powinna wyglądać dobra książka, jak powinno się pisać, jak wykreować niesamowitych bohaterów, aż wreszcie jak zmiażdżyć czytelnika końcem.
(Fragment recenzji)
Przygodę z Diabelskimi maszynami rozpoczęłam w 2012 roku. Byłam tak zauroczona Darami anioła, że gdy tylko ujrzałam nazwisko bohaterki na innej książce, bez wahania po nią sięgnęłam. Wybór okazał się idealny, książka przecudowna, a historia Nocnych Łowców z XIX-wiecznego Londynu tak mnie pochłonęła, że ledwie zauważyłam, iż zbliża się koniec.
Recenzje dwóch pierwszych części nie pojawiły się na blogu, z kolei recenzja ostatniego tomu była chyba najtrudniejszą i najdłuższą recenzją, jaką kiedykolwiek pisałam (chociaż podobnie było przy Blackout, ostatniej części Przeglądu Końca Świata). Diabelskie maszyny - z naciskiem na Mechaniczną księżniczkę - to jedna wielka bomba emocjonalna. Trochę ponad tydzień zajął mi powrót do rzeczywistości po ostatniej części.
Akcji w tej książce jest dużo. Jest ona dynamiczna, porywająca i świetnie skonstruowana. W czasie czytania Mechanicznego księcia po głowie chodziła mi jedna piosenka, a ze względu na jej klimat od razu przypisałam ją Diabelskim maszynom - a jest to Florence And The Machine w utworze Breath of life. Świetnie oddaje ducha walki oraz tempo akcji, a podczas słuchania tego utworu oczyma wyobraźni od razu widzę najlepsze momenty akcji Mechanicznego anioła, Mechanicznego księcia i Mechanicznej księżniczki.
Chociaż sam utwór służy jako element soundtracku do filmu odbiegającego treścią od Diabelskich maszyn, nie przeszkadzało mi to w mianowaniu go oficjalną ścieżką dźwiękową do tej serii.
Ale to nie koniec tego wpisu i wychwalania Diabelskich maszyn. Trzecia część zrobiła na mnie największe wrażenie - między innymi dlatego, że jest to ostatni tom trylogii i dochodzi do rozwiązania wszystkich wątków. Przy tej części wylałam najwięcej łez w historii mojego czytelnictwa i płakania nad książkami. Kac książkowy, jaki dopadł mnie po Mechanicznej księżniczce, przerósł moje oczekiwania. Musiałam jakoś uhonorować ostatnią część i wszystkie przełomowe wydarzenia, które a) miały miejsce w Mechanicznej księżniczce, b) sprawiły, że wylewałam kolejne łzy i c) przyczyniły się do mojego kaca książkowego. W pozbywaniu się (a raczej pogłębianiu, bo przecież tak to działa) owego kaca pomagała mi jedna piosenka dosyć znanej wokalistki. Jej piosenki możemy spotkać m.in. w Pamiętnikach wampirów (zakończenie drugiego sezonu) i w ekranizacji genialnej książki Johna Greena Gwiazd naszych wina. Przed Wami Birdy w utworze Skinny love.
Przy piosence Birdy Skinny love (w oryginalnej wersji śpiewa to Bon Iver) ożywają wszystkie wspomnienia z Mechanicznej księżniczki, zwłaszcza z zakończenia, które poruszyło każdą strunę mojego serca. Do tej pory, gdy włączam płytę Birdy (wdzięcznie zatytułowaną Birdy) i słyszę ten utwór, wracają do mnie najsmutniejsze, najgorsze, ale i najpiękniejsze momenty z ostatniej części.
Skinny love tylko potwierdza to, że Diabelskie maszyny to jedna z najgenialniejszych serii, jakie kiedykolwiek miałam w swoich rękach i jakie kiedykolwiek czytałam. Razem z Breath of life uświadamiają, że takimi historiami po prostu się żyje i trudno oddać je w zapomnienie.
Czasami - najczęściej wieczorem lub późno w nocy - z chęcią otwieram playlistę z soundtrackami do różnych książek i wybieram te dwa utwory, aby w spokoju, ciszy i nocnych ciemnościach jeszcze raz przeżyć to samo, co podczas czytania Diabelskich maszyn. Na nowo i na nowo odkrywam magię tej trylogii. Znów budzę tamte emocje i uczucia. Znów zaczynam żyć historią Tessy, Willa i Jema. Nie jestem w stanie opisać miłości do Diabelskich maszyn słowami - mogę zrobić to tylko muzyką.
Diabelskie maszyny:
1. Mechaniczny anioł (2010)
2. Mechaniczny książę (2012)
3. Mechaniczna księżniczka (2013)
Cassandra Clare
Wydawnictwo MAG
floooo ♥
OdpowiedzUsuńchociaż Clare nie lubię, piosenka, jak wszystkie jej, oczywiście cudna (może nie jest w jakichś moich top ulubionych, ale i tak) ♥
We mnie aż tak silnych emocji nie wzbudziła ta część, choć uważam, że byłą dobrze napisana, szkoda tylko, ża romans w tej serii właśnie pod koniec zaczął mocno przeważać nad innymi elementami. Liczyłam na to, że w emocjonującej końcówce będzie królowało starcie z Mortmainem. Piosenki świetne, bardzo lubię oba kawałki :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Dary Anioła" a za tę trylogię nie mogę się jakoś zabrać, choć z tego co zauważyłam zbiera nawet lepsze recenzje niż DA.
OdpowiedzUsuńPierwsza piosenka cudowna, za drugą nie przepadam, ale może jak już zabiorę się za czytanie to nich wrócę i sama zobaczę dlaczego Tobie tak pasowały :)
Teraz jestem w trakcie czytania pierwszego tomu diabelskich maszyn i nie umiem się w nią porządnie wkręcić, jakoś nie wiem czy jestem nią zachwycona.
OdpowiedzUsuń