Tytuł oryginału: Gun machine
Autor: Warren Ellis
Seria/cykl: --
Data premiery: 4 października 2014
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 296
Dzień jak dzień,
akcja jak akcja. John Tallow takich sytuacji ma już za sobą mnóstwo. Ta jednak
przynosi tragiczne owoce, bo ginie jego partner, a on sam wplątuje się w
poważną sprawę.
W
mieszkaniu 3A w starej kamienicy odkrywa zbiór broni. Nigdzie nie ma drugiej
takiej samej, a wszystkie ułożone są w pewien tajemnicy zbiór. Z każdej zabito
jedną osobę, ale z braku dowodów szybko umarzano sprawy. Teraz jest inaczej.
John Tallow musi rozwiązać zagadkę i przewidzieć kolejne ruchy Łowcy, nim
dojdzie do kolejnej tragedii.
Najpierw
moje zainteresowanie wzbudził tytuł, który od razu przyciąga uwagę. Później przeczytałam
bardzo ciekawy opis, który z kolei bez wahania uruchomił moją wyobraźnię. Całokształtu
dopełniła świetna okładka. Na którąkolwiek stronę internetową weszłam, do
którejkolwiek księgarni zajrzałam, widziałam Wzorzec zbrodni, który kusił i kusił, aż w końcu sięgnęłam po tę
książkę. Było dobrze, nawet bardzo, ale czy świetnie?
Z
niewielkim trudem przebiłam się przez trochę nudny początek, który ostudził
cały entuzjazm. Nie mogłam przyzwyczaić się to dziwnego języka, wręcz zbyt
banalnego stylu i jakiejś takiej dziwnej sztuczności, której do tej pory nie
spotykałam w kryminałach. Zwykle kryminalne zagadki od razu mnie wciągają i
sama zabieram się za prowadzenie śledztwa, a tutaj musiałam do wszystkiego się
przyzwyczaić i powoli wniknąć do świat Tallowa.
Na
szczęście po pięćdziesięciu stronach akcja Wzorca
zbrodni zaczęła się rozwijać, a świat Johna Tallowa stał się lepszy. Nie
oznacza to, że przyjemny. Przede wszystkim spodobał mi się czarny humor, który
rzadko opuszcza strony książki. Odciążył trochę atmosferę. Przekleństwa też nie
raziły w oczy, bo były używane akurat wtedy, kiedy wymagała tego sytuacja i aż
prosiło się o siarczyste, niecenzuralne słowo, a nie wtedy (co uwielbia robić
wielu autorów), gdy nie są w ogóle potrzebne.
John
Tallow to postać niezwykle spokojna, opanowana i inteligentna. Jego działanie
jest przemyślane i rozsądne. Miałam wrażenie, że po tragicznych wydarzeniach
był trochę zagubiony w świecie. Nie zmienia to faktu, że polubiłam tę postać i
nie była mi ona obojętna. Ciszę i spokój zakłóca pewna dwójka, a mianowicie
Scarly i Bat z CSU, którzy są jednym z najlepszych duetów, jakie miałam okazję
spotkać w książkach. Temperament Scarly i nieco dziecinne zachowanie Bata
świetnie się uzupełniały, a ja z niecierpliwością czekałam na kolejne spotkania
Tallowa i dwójki z CSU. Pozostali bohaterowie Wzorca zbrodni są również dobrze wykreowani. Najbardziej
zaintrygował mnie wspomniany na samym początku Łowca, postać bardzo tajemnicza,
niebezpieczna, groźna i szalona. Warren Ellis nie pominął żadnego z bohaterów i
nie nadał ani jednemu papierowego charakteru. Za to Wzorzec zbrodni dostał ode mnie ogromnego plusa.
Historia
Johna Tallowa i prowadzone śledztwo nie pozwoliły mi oderwać się od książki, a
ponieważ z rozdziału na rozdział było lepiej i ciekawiej, liczyłam na spektakularny
koniec. Rozwiązanie sprawy było dobre, ale liczyłam na trochę więcej. Miałam
nadzieję, że końcówka zrobi na mnie ogromne wrażenie, tymczasem była po prostu
w porządku. Żadnych eksplozji i fajerwerków. Na szczęście nie było to też
przesłodzone zakończenie (co pozytywnie wpływa na ocenę), tylko słodko-gorzki
koniec sprawy, która ciągnęła się od wielu lat.
Wzorzec
zbrodni to dobra książka. Nie powala na kolana, ale wciąga i
długo nie wypuszcza ze swojego świata. Ma kilka minusów w postaci nudnego początku
i troszkę za słabego jak na tę powieść końca, ale miło spędziłam przy niej czas
i nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Polecam powieść pana Ellisa.
6/10
Myślę, że dzięki twojej opinii się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMiałam podobne odczucia co do końcówki, bo sama akcja bardzo przypadła mi do gustu. Spotkania z łowcą i halucynogenne obrazy, to wisienka na torcie
OdpowiedzUsuńMyślę, że dałabym tej książce szansę.
OdpowiedzUsuńRównież uważam, że nie jest jakaś wybitna, ale miło się przy niej spędza czas;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście swego czasu była dosłownie wszędzie, ale i to zniechęciło mnie do sięgnięcia po nią. Skoro bez fajerwerków, to sobie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuń