Tytuł oryginału: Blackout
Autor: Mira Grant
Seria/cykl: Przegląd Końca Świata #3
Data premiery: 27 sierpnia 2014
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 512
NAJWYŻSZY
PRIORYTET NAJWYŻSZY PRIORYTET
NAJWYŻSZY
PRIORYTET
Walka
o prawdę trwa dalej. Po mrożących krew w żyłach wiadomościach, nagłych zwrotach
akcji i mrocznych sekretach szalonych naukowców świat młodych dziennikarzy
wygląda zupełnie inaczej. Mogą zapomnieć o tamtym spokojnym życiu. Teraz toczy się
walka na śmierć i życie; walka o prawdę; walka o całą Amerykę i świat. Ofiary,
krew, zombie, Kellis-Amberlee, dziennikarze, potężne organizacje i rząd.
Nastał
koniec.
Żywa
czy martwa, prawda nie odpoczywa. Powstańcie, póki możecie!
Pisząc
tę recenzję czuję, że fragment mojego czytelniczego i prawdziwego życia legł w
gruzach. Chcę włożyć w nią całe swoje serce, ale obawiam się, że zostało
uśmiercone przez Kellis-Amberlee. Być może jeszcze bije i zostało między
stronami Przeglądu Końca Świata. Nie
wiem. Naprawdę nie wiem, gdzie się podziało. Wiem tylko jedno – jeżeli wciąż
funkcjonuje, ekipa Przeglądu Końca Świata
świetnie się nim zajmie.
Zacznę
chyba od tego, że fenomen Przeglądu Końca
Świata można poczuć już w tytule. Ta książka jest idealna, świetna i
miażdżąca już od nazwy cyklu, poprzez tytuł części, szatę graficzną, aż po opis.
Wnętrze to cudowna, słodka, czytelnicza destrukcja. Jeżeli ktoś z Was jeszcze
nie przeczytał pierwszej części Przeglądu
Końca Świata to błagam, zmieńcie to. Te
książki odmienią Wasze życie. Naprawdę. Potwierdzam.
Blackout
(a co za tym idzie, cała seria) ma jeden, wielki, niewybaczalny „minus” – nie ma
żadnych wad. Jeszcze nigdy nie przeczytałam książki (ba, calutkiej trylogii!),
która nie miałaby chociaż jednego, małego minusika. Przegląd Końca Świata przebija wszystkie te idealne serie, bo
naprawdę nie jestem w stanie pokazać Wam najdrobniejszej skazy w Blackout i w ogóle w Przeglądzie Końca Świata. Seria Miry
Grant to książkowe objawienie. Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, jak
wyglądało moje życie przed przeczytaniem Przeglądu
Końca Świata. Feed, Deadline i Blackout to jedno, wielkie, pisarskie mistrzostwo, a o Mirze Grant
jestem w stanie powiedzieć tylko tyle: geniusz nad geniusze.
„Tacy właśnie są ludzie. Zawsze
zwalniają, by obejrzeć wrak.”
Najtrudniej
było mi rozstać się z bohaterami, chociaż „bohater książkowy” to złe określenie
na ekipę Przeglądu Końca Świata, bo
książkowi bohaterowie żyją tylko w książkach, a Masonowie, Becks, Alaric,
Maggie i cała reszta są… ludźmi z krwi i kości. Nie wiem, jakich czarów używa
Mira Grant, ale pierwszy raz spotkałam tak realne postacie, które przekazały i
pokazały mi tak wiele. Wszyscy dziennikarze, politycy, Fikcyjni, Irwini, Newsie
i ochroniarze wkradli się do mojego serca (które przecież zgubiłam między
stronami Przeglądu Końca Świata, albo
które już nie żyje). Nie jestem w stanie wyjść z podziwu dla autorki. Przecież
to niemożliwe! Jak można stworzyć TAKICH BOHATERÓW?
Akcja
to jedna z najmocniejszych stron Blackout.
Czytelnicy, którzy spotkali się z Deadline
na pewno wiedzą, co może powodować takie tempo akcji. Wszystkie wątki stworzone
przez autorkę mkną obok siebie, aby w pewnym momencie idealnie, powoli i z
precyzją połączyć się i prowadzić czytelników do samego końca, gdzie czeka
trzymający w napięciu, świetnie skonstruowany, dynamiczny punkt kulminacyjny,
który jest jednocześnie ostatnią sceną pełną TAKIEJ AKCJI w Przeglądzie Końca Świata, kiedy
wszystkie tajemnice wychodzą na światło dzienne, gdzie są ofiary, gdzie
spotykamy się z kolejnym, potężnym poświęceniem i gdzie zdajemy sobie sprawę,
że życie bez Przeglądu Końca Świata
już nie będzie takie samo.
Sama
autorka jest mistrzynią dbania o detale. Stworzona przez nią historia choroby i
walki z wirusem nie ma żadnych luk i niedopowiedzeń. Świat w 2041 jest idealnie
skonstruowany i nie jest to „takie tam gadanie czytelniczki zauroczonej książką”,
bo to prawda. Ten świat ma mocne fundamenty i pnącą się w górę historię, która
sama w sobie fascynuje i przeraża.
„Problem ludzi u władzy jest taki,
że zaczynają koncentrować się na utrzymaniu swojej pozycji, a nie na tym, co
jest dobre, a co złe albo po prostu idiotyczne.”
Gdyby
nie pierwszoosobowa narracja, Przegląd
Końca Świata straciłby cały swój urok. W Blackout spotykamy się z narracją z dwóch perspektyw, która podwaja
akcję, podwaja emocje, napięcie, humor i słodkie, a jednocześnie gorzkie
oczekiwanie na koniec. Powiedziałabym, że w tej prostej, wręcz banalnej
pierwszoosobowej narracji nie ma nic szczególnego, ale skłamałabym, bo choć
faktycznie jest prosta jak drut, to ma w sobie mnóstwo emocji i uczucia
autorki. To ona najlepiej pokazuje ciemne zakamarki umysłów bohaterów,
najlepiej też pokazuje radość, smutek, cierpienie i niedowierzanie, jest
bezpośrednia, a do tego najlepiej uderza w najczulszy punkt czytelnika. Jest zwykła,
a jednocześnie niesamowita. Kolejny dowód na to, że Mira Grant jest literackim
geniuszem.
A
co mogę powiedzieć o końcu? Że mnie zaskoczył? Że co wieczór zastanawiałam się,
jak będzie wyglądał? Że wykluczałam milion opcji naraz? Że wycisnął ze mnie łzy
i pozbawił tchu? Panie i panowie – tak. Tak właśnie było. Epilog był idealnym
zwieńczeniem losów młodych dziennikarzy, którzy głosili prawdę za cenę swojego
krótkiego życia. Niektórych rzeczy nie domyśliłabym się sama nigdy; nie umiałam
ich złożyć i przegonić Miry Grant w jej cwanym myśleniu. Mogę Was tylko
zapewnić, że sięgając po Przegląd Końca
Świata nie pożałujecie swojej decyzji, a po przeczytaniu chociaż jednej
części zrozumiecie, że ta książka zmienia życie i spojrzenie na świat.
Możecie
pomyśleć, że ta recenzja jest tak bardzo pozytywna i wychwalająca Blackout, bo jest pisana pod wypływem
emocji po niedawnym zakończeniu ostatniej części Przeglądu Końca Świata. To nieprawda. Książkę skończyłam kilka dni
temu, szalejące emocje zdążyły się uspokoić, chociaż jestem na 100% pewna, że
przy każdym powrocie do Przeglądu Końca
Świata będą dawały o sobie znać ze zdwojoną mocą. Opadły na tyle, że jestem
w stanie napisać coś o Blackout, chociaż
jest to trudne. Ta recenzja jest pisana pod wpływem szacunku i podziwu dla Miry
Grant; miłości do bohaterów i świata stworzonego przez autorkę; radości z
powodu możliwości przeczytania serii, która zmienia spojrzenie na świat i
wywraca go do góry nogami, aż w końcu pod wpływem smutku spowodowanego
nieuchronnym końcem serii i uświadomieniem sobie, że trzeba rozstać się z
bohaterami i że takich książek już nigdy nie spotkam w swoim życiu. A teraz…
Żegnajcie,
cudowni dziennikarze. Żegnaj niebezpieczny świecie w 2041 roku. Odmieńcie swój
świat, drodzy Czytelnicy, i przeczytajcie Przegląd
Końca Świata. Powstańcie, póki możecie.
10/10
+ "The best of all"
Za otwarcie moich oczu dzięki Przeglądowi Końca Świata serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non!
Przegląd Końca Świata:
Genialna! <3 Nie da się o niej napisać, bo nic nie odda geniuszu autorki :D
OdpowiedzUsuńJestem chyba jedyną osobą na tym świecie, której trylogia, a raczej Feed się nie spodobała :( Totalnie nie mogłam wczuć się w klimat książki.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za takimi książkami, ale może polecę siostrze.
OdpowiedzUsuńNie znam poprzednich tomów, ale najwyraźniej będę musiała ten stan zmienić :)
OdpowiedzUsuńKocham tę serię <3
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę po te serię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Natalia :3
może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że przeczytam, ale przede mną jeszcze druga część!
OdpowiedzUsuńBardzo chcę wziąć się w końcu za tę serię. :c
OdpowiedzUsuń"Feed" było świetne, a "Deadline" po prostu zachwycające! "Blackout" mam na szczęście już na swojej półce!
OdpowiedzUsuńI prawidłowo! :D
UsuńKOCHAM CAŁĄ SERIĘ:) Pięknie oddałaś uczucia po przeczytaniu, czytałam Blackout i na długo go nie zapomnę!
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii, ale mam ochotę pobiec do księgarni i zakupić wszystkie części :)
OdpowiedzUsuń