061. "Sebastian" - Anne Bishop

Tytuł: Sebastian
Tytuł oryginału: Sebastian
Autor: Anne Bishop
Seria/cykl: Efemera
Data premiery: 20 czerwca 2012
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 398

Dawno temu Efemera została rozbita na magiczne krainy zwane krajobrazami, a wszystko to, aby uchronić ją od Zjadacza Świata. Krajobrazy łączą mosty, które przenoszą mieszkańców Efemery z jednego krajobrazu do drugiego według ich pragnień i głosów serc. Lata później niebezpieczny Zjadacz Świata został zamknięty w ogrodzie i świat zapomniał o nim, a stabilność krajobrazów utrzymują krajobrazczynie. Jednak nic nie trwa wiecznie. Zjadasz Świata wydostaje się ze swojego więzienia i atakuje Efemerę.
W jednym z krajobrazów, gdzie noc trwa wiecznie, półkrwi inkub Sebastian oddaje się swoim mrocznym uciechom. Pewnego dnia jego życie zmienia się, gdy w snach słyszy głos zrozpaczonej kobiety, która pragnie być bezpieczna, kochana i doceniona, a sytuacja nabiera barw, kiedy dziewczyna trafia do jego krajobrazu.
W tym samym czasie Zjadacz Świata mknie przez Efemerę. Dzieją się bardzo złe rzeczy, o których nikt nigdy nie śnił. Złe moce może powstrzymać tylko jedna osoba, w dodatku osądzona o zdradę i uznana przez czarowników za największego wroga Efemery. Pierwszą prawdziwą ofiarą Zjadacza Świata może paść krajobraz Sebastiana, w którym inkub poznaje smak prawdziwej miłości.

Z twórczością pani Bishop spotykam się nie pierwszy raz. W 2009 roku miałam okazję przeczytać jedną z jej powieści, którą nie doceniłam, gdyż byłam trochę za młoda na spotkanie się z jej własnym światem, dlatego teraz – zachęcona pozytywnymi opiniami pierwszego tomu cyklu Efemera – postanowiłam drugi raz zakosztować magii jej pióra. Czytając opis Sebastiana dostałam oczopląsu. Zjadacz Świata, Efemera, inkub, krajobrazcznie, mosty… wszystko stało się jednością i nie za bardzo wiedziałam o co chodzi. Pomimo to nie dałam za wygraną i za punkt honoru wzięłam sobie przeczytanie Sebastiana. Teraz, w tym akapicie, nim przejdę do recenzji, mogę powiedzieć Wam jedno – oczopląs jest niczym w porównaniu z historią pewnego inkuba.

Nie wylewaj swoich kłopotów na ziemię, żeby inni się na nich nie poślizgnęli.
(str. 174)

To, co zmartwiło mnie przed rozpoczęciem przygody z Sebastianem, brzmiało w następujący sposób: „Erotyczna, zmysłowa i romantyczna. Niezwykle wciągająca” (Booklist). Nie wiem czy wiecie, ale bardzo nie lubię powieści z erotycznym wątkiem. Nie mam pojęcia,
Źródło
dlaczego tak nie cierpię powieści z dużą ilością scen łóżkowych, ale po prostu bardzo mnie odpychają i wolę obok takich lektur przechodzić szerokim łukiem. Na starcie spisałam Sebastiana na straty, a do tego niechętnie podeszłam do lektury. Może to był błąd?
Kilka pierwszych rozdziałów sprawiło, że oczopląs stał się większy. Wiedziałam, że autorka mówi coś o Sebastianie, później o jego przyjacielu Kpiarzu, pojawiła się też jakaś Glorianna Belladonna, Lynnea, Mroczni Przewodnicy, Zjadacz Świata i kilka innych postaci, lecz nie dostrzegłam między nimi powiązania, jak gdyby losy każdego z nich opowiadały różne historie. Dużo opisów i mało dialogów sprawiało, że czasami przysypiałam nad książką lub przerzucałam kartki, licząc na to, że za chwilę będzie jakaś scena akcji. Nic do siebie nie pasowało. Nic mnie w ogóle nie wciągało, mało tego – okropnie się nudziłam.
Wszystkie moje wątpliwości wyjaśniły się później, kiedy to niejasny wstęp zamienił się w przejrzystą całość, a losy bohaterów stały się jedną historią. Na to jednak trzeba poczekać. Po około stu stronach Sebastian naprawdę wciąga. Dopiero wtedy zrozumiałam, co pani Bishop miała na myśli pisząc pierwszą część Efemery. Zachęconych lekturą Sebastiana ostrzegam – nie zrażajcie się nieciekawym początkiem, ponieważ dalsze wydarzenia nie pozwolą Wam oderwać się od lektury.
Styl pani Bishop dodawał uroku powieści. Nie pamiętam, czy bardzo zmienił się od czasu mojego pierwszego spotkania z jej twórczością, lecz wstępując do Gniazda Rozpusty i Efemery czułam, jakbym wchodziła do tego samego świata jej wyobraźni z tą różnicą, że stał się o wiele dojrzalszy. Czytając Sebastiana trzeba się skupić na połykanych słowach. Nie jest to tak, jak w lekkich młodzieżówkach, gdzie treść sama wchodzi nam do głowy. Tutaj wymagane jest sto procent uwagi skierowane na tekst, gdyż każdy akapit ma swoje znaczenie, zaś brak jednej informacji może wprowadzić zamęt do głowy czytelnika.

Serce jest zdolne do najszlachetniejszych uczuć, ale również do tych najgorszych. To tkwi w każdym z nas. Kształtują nas uczucie, które przyjmujemy, ale też te, od których się odwracamy.
(str. 300)

Kreacja bohaterów nieszczególnie mnie zaskoczyła, ale – jeśli mam być szczera – nie spodziewałam się czegoś nadzwyczajnego. O Sebastianie mogę powiedzieć tyle, że bardzo
Źródło
zaangażował się w związek z Lynneą i nastąpiła w nim jakaś zmiana od czasu jej spotkania. Ponadto był odważny i inteligentny. Z kolei Lynnea wypadła najlepiej spośród wszystkich postaci. Autorce bardzo dobrze udało się przedstawić jej metamorfozę z „króliczka” w „tygrysicę”, którą bardzo chciała się stać. Gloriannę Belladonnę cechowały spokój, siła i mądrość, zaś Kpiarza – humor i błysk w oku. Oczywiście opisałam tylko kilku bohaterów odgrywających dużą rolę w Efemerze; pozostali wypadli całkiem fajnie jak na możliwości pani Bishop.
Wcześniej wspomniałam, że do lektury Sebastiana zniechęciła mnie rekomendacja Booklist, w której słowa „Erotyczna, zmysłowa i romantyczna” mają przykuwać oko czytelników (co w moim przypadku zadziałało odwrotnie). Psychicznie przygotowałam się na to, że będę musiała znosić sceny łóżkowe, ale wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy okazało się, że wiele ich nie było. W dodatku pani Bishop oszczędziła szczegółów i ograniczyła się tylko do kilku zdań. Jeśli „erotyczna” ma oznaczać dwuznaczne teksty i grzeszne myśli bohaterów, to stwierdzam, że nie taki diabeł straszny, jak go malują (ale nie zmienia to mojego nastawienia do erotycznych powieści). Największym i najmilszym zaskoczeniem okazało się właśnie to.
Dużą zaletą Sebastiana  jest cała Efemera. Już tłumaczę o co mi chodzi. Pani Bishop tworząc świat zwany Efemerą pozostawiła czytelnikowi i jego wyobraźni duże pole do popisu. Tak naprawdę Efemera może wyglądać jak kto zapragnie, nie ma tam jasno określonych rzeczy i miejsc, a całe przejścia przez mosty każdy może wyobrazić sobie jak tylko chce. Jest to prawdziwa uczta wyobraźni. Do połowy książki zastanawiałam się, dlaczego autorka poświęca tak mało opisów na przedstawienie krajobrazu Efemery, aż później zauważyłam, że w ten sposób pozwala czytelnikom różnie odebrać wykreowany przez nią świat.
Chociaż taka postawa autorki jest naprawdę świetnym dodatkiem do książki, to przyznam szczerze, że moja wyobraźnia trochę szwankowała i Efemerę wyobraziłam sobie jakie puste, zimne, obce miejsce. Sprawa miała się inaczej w przypadku Gniazda Rozpusty, które w mojej głowie nigdy nie zasypiało.

To, co w jednym ogrodzie uchodzi za chwast, w innym jest najważniejszą rośliną.
(str. 381)

Podsumowując:

Przygoda z Sebastianem była bardzo oryginalna, i pomimo tego, że jak większość książek miała minusy, przypadła mi do gustu. Z przyjemnością śledziłam losy głównego bohatera oraz jego towarzyszki, chętnie wysłuchiwałam pomysłów Glorianny, a także podróżowałam razem ze Zjadaczem Świata przez rozległe tereny Efemery. Czy polecam Sebastiana? Jak najbardziej. Mam nadzieję, że rządnych przygód czytelników pierwszy tom Efemery nie zawiedzie i pozostawi mnóstwo pięknych chwil do wspominania.

7/10

Za możliwość poznania Efemery dziękuję wydawnictwu Initium!


Cykl Efemera:
Sebastian| Belladonna | Most marzeń

10 komentarzy do “061. "Sebastian" - Anne Bishop”

  1. Uwielbiam Anne Bishop, uwielbiam jej "Czarne Kamienie", ale "Sebastiana" szczerze hejtuję za bycie zaledwie bladym odbiciem wyżej wspomnianej serii, a Lynnea jest chyba najbardziej wnerwiającą postacią literacką ever ;P Jestem jedyną znaną sobie osobą, której nie podoba się ta książka i bardzo mi z tym źle, czuję się osamotniona ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesuje mnie ta orginalność i chęc poznania nowych przygód. Chetnie zapoznam sie z tą pozycją i postaram się przypykac oko na wady tej powiesci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciągle sobie obiecuję, że sięgnę po tę autorkę, lecz jeszcze tego nie zrobiłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałam ją ostatnio w bibliotece, wahałam się nad nią i w końcu poszła na półkę... Chyba jednak się po nią wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam w planach serię Czarne Kamienie pani Bishop, ale o Efemerze nie słyszałam :) cóż, może warto spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To "erotyczna" w rekomendacji odniosłam do Gniazda Rozpusty, które bądź co bądź, buzowało seksem, choć nienazwanym. Styl tekstu także przypadł mi do gustu. Lekki, a jednocześnie wymagający. Po prostu należący do Bishop.

    OdpowiedzUsuń
  7. Będę musiała w końcu się zapoznać z twórczością pani Bishop, bo bardzo mnie korci :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Z ciekawości spróbuję pierwszego tomu "Efemery" - a nuż mi się spodoba? :)
    P.S. Przepraszam, że to dopiero teraz Cię informuję, ale non stop o tym zapominam: nominowałam Cię do dwóch zabaw: The Versatile Blogger Award i NIEnawidzę - mam nadzieję, że weźmiesz udział. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwsze o niej słyszę, ale wydaje się ciekawa:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do zabawy.:)

    http://ksiazkamojprzyjaciel.blogspot.com/2013/08/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!