062. "Cień i kość" - Leigh Bardugo

Tytuł: Cień i kość
Tytuł oryginału: Shadow and bone
Autor: Leigh Bardugo
Seria/cykl: Trylogia Grisza tom 1
Data premiery: 19 czerwca 2013
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 380 

Fałda Cienia od wieków dzieli Ravkę. Mieszkające tam potwory i czyhające na podróżnych niebezpieczeństwa nie pozwalają przedostać się na drugą stronę, a ten, kto przekroczy ciemną mgłę może mówić o wielkim szczęściu.
Alina przygotowuje się do przeprawy przez Fałdę Cienia. Gdy skify pełne żołnierzy ruszają w głąb Fałdy, pułk Aliny zostaje zaatakowany przez potwory. Jej przyjaciel z dzieciństwa, Mal, zostaje ciężko ranny. Alina, nie zastanawiając się długo, rusza mu na ratunek, a kiedy jeden z latających poczwar atakuje i ją, dzieje się bardzo dziwna rzecz. Okazuje się bowiem, że Alina ma moc – nie byle jaką. Dzięki niej Fałda Cienia może zostać raz na zawsze zniszczona.
Wkrótce po tym wydarzenia dziewczyna trafia do szkoły, w której szkoli się Griszów – potężny, powoli wymierający lud. Pod czujnym okiem tajemniczego Darklinga doskonali swoją moc i uczy się jak ją wykorzystywać. Sielanka nie trwa zbyt długo. Alina musi zmierzyć się z mrocznymi tajemnicami, głosem własnego serca i siłą przyjaźni.

Nie wiem jak Was, ale mnie hasła typu „Najlepsza powieść fantasy dla młodzieży” naprawdę zainteresowały. Sam opis również był ciekawy, lecz nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać po debiutanckiej powieści pani Bardugo. Oprócz tego, że zauroczyła mnie cudowna okładka i tego, iż opis wciągnął mnie na tyle, że nie mogłam podarować sobie tej powieści, czułam dziwne przyciąganie do twórczości Leigh Bardugo. No bo spójrzmy prawdzie w oczy – Cień i kość przykuwa uwagę. Do tego stworzony na potrzeby książki język podobny do rosyjskiego i voilá!
O ile pozytywne wrażenia wywołane zewnętrznym wyglądem pobudziły moją ciekawość, tak sam początek nie wywołał u mnie pozytywnych emocji. Był trochę nudny i napisany tak bez żadnego pomysłu, a przynajmniej tak to odczułam. Wędrówka żołnierzy w stronę Fałdy Cienia, pierwsze spotkanie z bohaterami, opis miejsca akcji… Niby nie ma się do
Źródło
czego przyczepić, ale jednak powiało trochę brakiem kolorów i tego „czegoś”, co przyciągnęło mnie do książki. Największą zaletą w pierwszych rozdziałach przygody Aliny okazała się jej relacja z Malem oraz sam przyjaciel głównej bohaterki.
Dopiero później, kiedy Alina odkrywa swoją moc, coś drgnęło i na strony powieści wpłynęła nutka akcji. Od samego początku polubiłam Darklinga, a jego sztuczki i magiczne zdolności sprawiły, że coraz lepiej postrzegałam tę postać. No kurczę, śmiało mogę powiedzieć, że się w nim zauroczyłam! Oczywiście moje nastawienie do Darklinga nie zmieniło faktu, że kreacja tego bohatera była trochę schematyczna i niestety ten fakt nie dotyczy tylko jego, ale również Aliny, Geni, króla, królowej…
Cóż, skoro już jestem przy bohaterach to powiem o nich co nie co. Czytając rekomendacje powieści pani Bardugo rzecz jasna miałam nadzieję, że spotkam się z barwnymi postaciami, że każda z nich zostanie osobno wykreowana i będzie mieć szczególne cechy, po których da się ją rozpoznać, a tymczasem… zawiało schematyzmem. Alina to typowe brzydkie kaczątko, które spotyka cudownego księcia z bajki, a ten dostrzega ją pośród tłumu piękności i wybiera jako towarzyszkę swojego życia. Nie będę zdradzać sekretów Cień i kość, dlaczego tak było, z jakich powodów, w jakiej sytuacji, o jakim czasie, ale sam pomysł takiego rozwoju akcji również miał w sobie schemacik (kto przeczytał, ten wie o co mi chodzi). Z kolei Genia jest idealnym przykładem zwariowanej, szalonej przyjaciółki znającej wszystkie sekrety uczniów. Nie przywiązałam się do niej w ogóle, może dlatego, że była taka bezbarwna i… pusta (oczywiście chodzi o charakter). Jak wspomniałam, Darkling odgrywał rolę niebezpiecznego przystojniaka mającego w rękach potężną moc i chociaż mam słabość do właśnie takich bohaterów, nie zmienia to mojego stosunku do kreacji postaci (dobra, dobra, te sztuczki były naprawdę świetne, zwłaszcza ta jedna, kiedy uratował Alinę, ale ciii… ja nic nie wiem!). Król był fajtłapą, królowa miała gdzieś królestwo i wylegiwała się na miękkich poduchach, kapłan sprawiał wrażenie groźnego (tak, sprawiał, bo wcale nie był)… Cień i kość najbardziej straciła w mojej ocenie na bohaterach. Nic tak nie dodaje uroku książce jak barwni bohaterowie, gama przeróżnych charakterów i ciekawe osobowości!
Źródło
O ile same postaci nie wypadły dobrze, tak imiona nadane im przez autorkę spełniły swoją rolę, tworząc wraz z miejscem akcji i nazwami miast jedyny, nie powtarzalny klimat. Tak naprawdę język odegrał bardzo dużą rolę i myślę, że poradził sobie znakomicie. Czułam, jakbym wraz z bohaterami przeniosła się do północnej części Rosji i chyba o to chodziło autorce.
Fałda Cienia również zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, a zwłaszcza najwięcej grozy stworzyły czające się w jej ciemnościach potwory. Chmura mroku nie tylko przedzieliła Ravkę, ale również zbudowała swój mały, mroczny świat, pełen niebezpieczeństw.

Jeśli chodzi o akcję, to oprócz tego, że była trochę schematyczna, gnała do przodu i nie pozwalała oderwać się od książki. W ten oto sposób przygodę z Cień i kość zakończyłam w dniu, w którym ją rozpoczęłam.
O tempie czytania decyduje również młodzieżowy język powieści, bez trudnych pojęć, mega długich zdań lub opisów tylko i wyłącznie czynności. Lekki styl pani Bardugo to jak na debiut spory plus dla całokształtu. Niełatwo jest tak delikatnie i przyjemnie ubrać w słowa akcję, sprzeczne emocje, opisy walk lub podejmowanie trudnych decyzji. Chylę czoła przed autorką za znakomity styl.

Podsumowując:
Nie kłamię mówiąc, że spodziewałam się czegoś lepszego, ale pomimo tych minusów Cień i kość pozostawiła we mnie miłe wspomnienia wielkiej przygody Aliny. Fantasy z barwnym światem, wątkiem miłosnym i mrożącymi krew w żyłach potworami? Jestem na tak! Żałuję tylko, że bohaterowie wypadli najsłabiej pośród wszystkich negatywnych stron debiutanckiej powieści pani Bardugo. Jednak spójrzmy prawdzie w oczy: wybić się na rynku wydawniczym z tak świetnym pomysłem to sukces.

Jeśli chcecie przeżyć coś zupełnie innego, lekkiego i przyjemnego, polecam wam Cień i kość. Zabawa gwarantowana! Może tak jak ja zakochacie się w mrocznym Darklingu i przedzielonej przez Fałdę Cienia pięknej Ravce.

7/10

Za możliwość poznania Ravki serdecznie dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc
Trylogia Grisza:
Cień i kość | Szturm i grom | Ruin and Rising

10 komentarzy do “062. "Cień i kość" - Leigh Bardugo”

  1. Jestem strasznie ciekawa tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od dawna mam na tę książkę ochotę, choć może nie jest ona na szczycie moich planów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka jest fajna, ale szczerze mówiąc trochę mnie zawiodła. Po wszystkich pozytywnych recenzjach jakie przeczytałam na jej temat jeszcze przed premierą, liczyłam na coś troszkę lepszego i bardziej interesującego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam dość sceptycznie nastawiona do tej kiazki, ale jak widać niepotrzebnie. Z checia przeczytam i dodje do listy must read :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie bym ją przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja tak uwielbiam wszelakich bad boyów, kurczę. Mam nadzieję, że jak dorwę książkę w swoje łapki, to jednak bohaterowie przemówią do mnie bardziej niż do Ciebie, bo nie lubię książek z nijakimi kreacjami bohaterów. I ta wspomniana schematyczność... Niemniej cenię PK za dobre historie, więc na 100% książkę nabędę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kilka rzeczy mnie irytowało, głównie chyba ta naiwna nieco miłość, ale ogółem było okej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja ją z wielką ochotą przeczytam, książki o Rosji zawsze i wszędzie;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oceniłam tę książkę tak samo :) Nie jest to dla mnie powieść, która skończy z dziesiątką, pomiędzy ulubionymi. Co do postaci się nie zgadzam, spójrzmy na Darklinga i to jak potoczyłby się jego wątek w większości powieści dla młodzieży :)
    Widziałaś playlistę do książki oraz to kto zajmie się ekranizacją? Opisałam wszystko dokładnie w mojej recenzji.

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!