Tytuł oryginału: Saving CeeCee Honeycutt
Autor: Beth Hoffman
Seria/cykl: Seria z Zakładką
Data premiery: 7 lutego 2012
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 344
Cecelia Rose
Honeycutt nie ma łatwego życia. Jej psychicznie chora matka przynosi wstyd
zarówno sobie, jak i swojej córce. CeeCee chciałaby, aby jej mama była zdrowa,
nie paradowała po ulicy w sukni ze szkolnego balu, nie nosiła tej wstrętnej
szarfy z tytułem królowej i zaopiekowała się dzieckiem, które w szkole zdobywa
najlepsze stopnie. Życie CeeCee zmienia się, kiedy matka ginie w wypadku.
Na
ratunek dwunastoletniej dziewczynce przybywa ciocia Tootie. Zabiera Cecelię
starym kabrioletem do swojego domu w Savannah, gdzie nareszcie może poznać smak
prawdziwej miłości, nauczyć się wielu ważnych rzeczy od kucharki z barwną
przeszłością, odnaleźć przyjaciół, zrozumieć zachowanie ojca i zobaczyć jak
wygląda świat rządzony przez same kobiety.
„Pani Odell powiedziała mi kiedyś,
że wybaczanie ma o wiele więcej wspólnego z osobą, która wybacza, niż z tą,
która go potrzebuje. Powiedziała, że chowanie urazy i gniewu ma mniej więcej
tyle samo sensu, co walenie się w głowę młotkiem i oczekiwanie, że drugą osobę
zaboli głowa.”
(str.
159)
Źródło |
Zacznijmy
od tego, że dużym zaskoczeniem dla mnie był czas akcji, ponieważ przypada on na
moje ukochane lata sześćdziesiąte XX wieku, kiedy w Stanach Zjednoczonych po
ulicach mknęły (dziś dla nas) legendy motoryzacji, moda wyraźnie zapisała się w
historii, czarno-białe zdjęcia wykonywano pięknymi, starymi aparatami
fotograficznymi, kino było ogromną rozrywką, a wszystko to dopełniała magiczna,
charakterystyczna dla tamtego okresu muzyka. Pani Hoffman od pierwszych stron
zdobyła moje serce, osadzając historię CeeCee właśnie w tych latach.
Drugą
ważną rzeczą, która również na samym początku pozytywnie wpłynęła na ocenę
powieści, jest klimat amerykańskiego południa w 1967 roku. Autorce bardzo dobrze
udało się przedstawić każdy szczegół mody z lat sześćdziesiątych, zwyczaje,
spędzanie czasu wolnego, zachowanie bohaterów, a nawet zwroty. Całość utworzyła
piękny obraz żywcem wyrwany ze starego filmu. Najbardziej ceniłam opisy
wcześniej wspomnianych starych samochodów, mody i domów, ponieważ robiły
wrażenie (a które – jako miłośniczka lat sześćdziesiątych – po prostu
uwielbiam. Taka moja mała miłość.)
Jak
mówiłam na początku, moją uwagę przykuła naprawdę ładna okładka w pastelowych
barwach. Cała oprawa graficzna jest bardzo piękna, począwszy od kolorów, aż po
tył książki. Gdybym miała wybierać okładkę swojej książki, chciałabym coś w
podobnym stylu. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że będzie to lekka
opowieść o czymś niezwykłym.
Źródło |
(str.
167)
Skoro
Lato w Savannah ma trzy bardzo mocne
strony, dlaczego mam mieszane uczucia po przeczytaniu powieści pani Hoffman?
Otóż dwie rzeczy zostały słabo dopracowane i trochę zniszczyły urok
wzruszającej historii CeeCee. O czym mowa?
Narracja.
Styl autorki jest dobry – lekki, przyjemny, swobodny – język również, narracja
z punktu widzenia CeeCee w pierwszej osobie tak samo… Ale coś było nie tak. Mam
na myśli to, że autorka dzieląc się z czytelnikiem losami CeeCee, pisała bez
większego wkładu w historię dziewczynki. W pewnym momencie czułam się jakbym
czytała pamiętnik; zero emocji, proste zdania, żadnych większych opisów myśli
lub wewnętrznych rozterek, a jedynie ciekawość, co też będzie dalej. Właśnie
przez tą suchą, prostą, trochę lakoniczną narrację Lato w Savannah utraciło tyle barw zyskanych na samym początku.
Śledząc losy CeeCee natknęłam się na jeden moment, w którym faktycznie uroniłam
kilka łez, lecz jak na historię opowiadającą o stracie, prawdziwej miłości,
rozstaniach i przyjaźni to stanowczo za mało. Liczyłam na prawdziwą fontannę
łez (nie wiem, czy wiecie, ale uwielbiam ryczeć nad książkami), ale niestety
pod tym względem odrobinę się zawiodłam…
Źródło |
Drugą
rzeczą, która również nieco zniszczyła odbiór Lato w Savannah są… bohaterowie. Miałam ogromną nadzieję na to, że
Cecelia w swoim krótkim życiu spotka mnóstwo osób o różnych charakterach, z
normalnymi lub dziwnymi zainteresowaniami, a każda z nich miałaby barwną albo
prostą przeszłość… Tymczasem autorka nie za bardzo skupiła się na kreowaniu
postaci. Rozpoczynając przygodę z Lato w
Savannah poznajemy CeeCee w wieku ośmiu lat. Nigdy nie powiedziałabym, że
główna bohaterka mogła mieć wtedy zaledwie osiem lat! Pani Hoffman zrobiła z
niej trochę zbyt dojrzałą postać. Sądziłam, że Cecelia nie będzie pojmować
wielu rzeczy związanych z jej matką, chorobą psychiczną i w głębi duszy będzie
prawdziwym dzieckiem, tymczasem CeeCee rozumiała aż za wiele. Nie chodzi o to,
że czepiam się inteligencji ośmioletniego dziecka – chcę powiedzieć, że pani
Hoffman trochę przesadziła z jej mądrością i wyrozumiałością. Były takie
nienaturalne i sztuczne.
„Wszyscy musimy być ostrożni, ale
zapewniam cię, że na każdą złą osobę na tej ziemi przypada sto dobrych.”
(str.
186)
Podsumowując:
Każda
książka ma mocne i słabe strony. Pani Hoffman oczarowała mnie magią lat
sześćdziesiątych, niesamowitym klimatem amerykańskiego Południa i dbałością o
szczegóły, lecz poległa przy bohaterach i nijakiej narracji. Jak na debiut
historia CeeCee faktycznie robi wrażenie. Czy polecam? Jak najbardziej. Jeśli
szukacie lekkiej historii o przyjaźni i pokonywaniu przeciwności losu, śmiało
sięgnijcie po Lato w Savannah. Nie
jest to zła pozycja, tylko trochę niedopracowana. Mimo to historia CeeCee długo
pozostanie w mojej czytelniczej duszy, chociażby ze względu na czas akcji,
który będę kojarzyć właśnie z Cecelią Rose Honeycutt.
„To nasza wiara w siebie wpływa na
to, jak oceniając nas inni.”
(str.
283)
6/10
Za możliwość poznania świata CeeCee dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat
Raczej nie dla mnie, nie ciekawi mnie ona.
OdpowiedzUsuńDla klimatu Południa mogłabym się skusić, ale bohaterowie i narracja to dla mnie ważniejsze czynniki przy dobrej lekturze.
OdpowiedzUsuńMoże jeśli spotkam w bibliotece ?
P.S.: A pani na okładce wygląda jak żywa, duża lalka XD
Puszcze w niepamięć te wad, które wyczytałam w tej recenzji i przeczytam!
OdpowiedzUsuńChyba się nie skuszę, może kiedyś, jeśli będzie w bibliotece.
OdpowiedzUsuńZ jakiegoś powodu bardzo mi się podoba okładka :)
Debiuty zazwyczaj są średnie, ale może skuszę się na tą pozycję:)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, ale książka niestety nie dla mnie
OdpowiedzUsuń