Tytuł oryginału: Misión olvido
Autor: María Dueñas
Seria/cykl: --
Data premiery: 16 kwietnia 2014
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 432
Blanca Perea,
doktor filologii, jest u szczytu sławy. Ma dwóch dorosłych synów, męża, ciekawą
pracę i cudowne życie. Do czasu. Kiedy dowiaduje się, że mąż zostawił ją dla
młodszej kobiety, z którą będzie miał dziecko, świat Blanki traci wszystkie kolory.
Zostaje sama ze swoją pracą i karierą. Postanawia wyjechać na jakiś czas, aby
odpocząć od problemów i trudnej sytuacji. Zostaje przyjęta na uniwersytet w
Kalifornii, gdzie ma zbadać archiwum tragicznie zmarłego profesora. Opuszcza
ukochaną Hiszpanię i wylatuje do Stanów Zjednoczonych, aby tam na nowo odnaleźć
siebie.
„Olvido znaczy zapomnienie to jedna z
tych książek, które po ujrzeniu po prostu musisz przeczytać”, pomyślałam,
widząc zapowiedź. Opis faktycznie zrobił na mnie wrażenie. Uwielbiam historie
takie jak ta i wiedziałam, że prędzej czy później dorwę Olvido… aby poznać życie Blanki. Po otrzymaniu egzemplarza zadziwiła
mnie wielkość książki, ale to tylko podsyciło apetyt. Na pierwszej stronie
powieści byłam przekonana, że ta książka zmieni mój świat albo chociaż zostawi
po sobie spory ślad. Czy tak było?
I
tutaj z przykrością muszę stwierdzić, że niestety nie. Ta piękna okładka, spore
wydanie i śliczny opis kryją kilka poważnych minusów. Na czym polega problem Olvido znaczy zapomnienie?
Jest
po prostu źle napisana. Miałam wrażenie, że czytam książkę napisaną przez nastolatkę,
w której główną bohaterką również jest nastolatka przeżywająca wszystko na sto
różnych sposobów, począwszy od zachwytu nad czystym, błękitnym niebem, poprzez
smutek związany z samotną podróżą, aż po złość z powodu krzywo zawieszonej
tablicy rejestracyjnej. Blanca to taka duża dziewczynka, która całe dnie
przeleżałaby w łóżku, płacząc z powodu zdrady, zamiast wypłakać się raz a
porządnie, a później zacząć zmieniać swoje życie. Wszystko było dokładnie
opisywane. Autorka najbardziej skupiała się na opisywaniu emocji Blanki,
zamiast pozwolić czytelnikowi poczuć je samemu. Naprawdę miałam wrażenie, że Olvido… to książka napisana przez
nastolatkę – kiepski styl, skupianie się na nieistotnych rzeczach i ogromne
przeżywanie wszystkiego dookoła (krzywy
wzrok, cisza między rozmówcami, uśmiech i takie tam). Ponad to w mojej ocenie
Blanca to troszkę sztuczna osoba. Niby wszystko w porządku, jest cichutka,
pracowita, skromna, zabawna, a jednak
wydawało mi się to strasznie udawane i
nienaturalne.
Źródło |
Zaraz
za tym minusem pojawia się kolejny. Z opisu dowiadujemy się, że Blanca ma
zbadać archiwum tragicznie zmarłego hiszpańskiego profesora. Zaczyna robić się
ciekawie, ale niestety pani María postanawia zepsuć całą frajdę czytelnikowi i
za pomocą długich rozdziałów odkrywa przed nim cały życiorys profesora Fontany
oraz innych bohaterów Olvido znaczy
zapomnienie. To zniechęciło mnie najbardziej. Uwielbiam, kiedy autor
stopniowo, za pomocą nowych faktów buduje pewną historię. Można wtedy samemu
dopasowywać elementy układanki lub czekać na rozwiązanie. Największą satysfakcję
sprawia zabawa w domyślanie się, jak było naprawdę. Miałam nadzieję, że tak
samo będzie w przypadku Olvido….
Skoro Blanca ma zająć się papierami profesora Fontany, to znaczy, że profesor
był kimś naprawdę ważnym i być może za tymi papierami kryje się coś naprawdę
interesującego. Tak niestety nie jest. Długie rozdziały opowiadające o życiu
profesora Fontany i Daniela nudziły mnie najbardziej. Zajmują sporą część
książki i nie są żadnym ciekawym dodatkiem do książki. Porządnie wynudziłam się
przy nich.
Książka
pani Dueñas traci dużo także na bohaterach, którzy są papierowi. Jak wcześniej
wspomniałam Blanca w mojej ocenie była bardzo sztuczną osobą. To samo tyczy się
pozostałych postaci, które również nie mogły pochwalić się charakterystycznymi
cechami.
To
wszystko nie oznacza, że Olvido znaczy
zapomnienie jest jakąś książkową pomyłką. Pomysł jest ciekawy i myślę, że
gdyby autorka popracowała nad stylem oraz przemyślała to i owo całość
prezentowałaby się naprawdę dobrze. Najbardziej spodobał mi się klimat lat
dziewięćdziesiątych, który uważam za duży plus książki. Poczułam go już na
pierwszych stronach i towarzyszył mi do samego końca.
Książka,
która zapowiadała się na kawał dobrej lektury, niestety mnie zawiodła. Liczyłam
na wzruszającą, chwytającą za serce historię, ale przeliczyłam się. Olvido znaczy zapomnienie nie spełniła
moich oczekiwań, ale nie była najgorszą książką. Myślę, że niektórym może się
spodobać, zwłaszcza jeśli ktoś lubi opisy emocji, prostotę i lekkość. Jeśli
tak, Olvido… spełni Wasze
oczekiwania.
Nie ty jedna się na niej zawiodłaś. Mnie w niej brakło pasji, energii, emocji.
OdpowiedzUsuńwidziałam tę książkę w księgarni z miesiąc temu i pamiętam, że zakochałam się w okładce, opis też nie najgorszy... ale chyba zaufam tobie. więc szkoda. chyba, że kiedyś będzie okazja, w co wątpię:>
OdpowiedzUsuńNienawidzę tak nadwrażliwych bohaterek, które przeżywają jedno wydarzenie w nieskończoność i to na milion różnych sposobów. Średnio lubię tego typu książki, jeśli jednak miałaby w sobie to coś, to zapewne bym sięgnęła. Teraz pozostaje mi jedynie o niej zapomnieć. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam dość sporo na temat tej książki, jednak ja jeszcze jej nie czytałam. Sama nie wiem, czy mam się na nią skusić, bo opinie są skrajne.
OdpowiedzUsuńPapierowi bohaterowie to nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńCzytałam tą książkę i podobała mi się, choć nie była idealna. Na pewno powodem jest to, że "Olivido" jest debiutem autorki. Czytałaś może "Krawcową z Madrytu" tej autorki? Warto po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za takimi pozycjami, też właśnie przeczytałam pewną pozycję, która myślałam mnie odmieni, a jedynie mnie zniechęciła
OdpowiedzUsuń