Tytuł orygianłu: Thief's covenant
Autor: Ari Marmell
Seria/cykl: Przygoda postrzelonej awanturnicy #1
Data premiery: 30 maja 2014
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 340
Życie nie
rozpieszcza Adrienne Satti. W jedną noc dziewczyna straciła dosłownie wszystko,
co kochała. Jej świat zawalił się i pogrzebał wszystkie plany oraz marzenia. Od
tamtej chwili musiała zapomnieć o starym życiu i rozpocząć nowe, a obrała drogę…
złodziejki. Bóstwo imieniem Olgun nie zostawia jej samej i towarzyszy młodej
dziewczynie w przedzieraniu się przez niebezpieczny świat pełen niesprawiedliwości
oraz w zrozumieniu własnej przeszłości.
Po
lekkich lekturach przyszedł czas na Pakt
złodziejki. Historia Adrienne zapowiadała się świetnie już po przeczytaniu opisu.
Okładka i nietypowy, ciekawy tytuł również przyczyniły się do pierwszego pozytywnego
wrażenia, a że Pakt złodziejki zalicza
się do literatury fantastycznej, sięgnięcie po tę powieść było obowiązkiem.
Wszystko pięknie, ładnie i w ogóle, ale w środku… już nie tak kolorowo.
Praktycznie
przez całą książkę nie mogłam przyzwyczaić się do dziwnego stylu autora. Nie
umiem wytłumaczyć na czym owa dziwność polegała, ale inaczej nie umiem go
określić. Był dziwny i tyle. Coś mi w nim nie pasowało, tu mi przeszkadzało,
tam brakowało, jak gdyby pan Marmell nie do końca czuł się swobodnie z klawiaturą
pod palcami. Wydawało mi się, że opisy niektórych rzeczy czy też akcji
strasznie plącze i miesza, a naprawdę dało się to wyjaśnić krótko, zwięźle i na
temat. Podobne wrażenie miałam podczas czytania Dziecię ognia pana Connolly.
Miałam nadzieję, że po pięćdziesięciu, ewentualnie stu stronach to uczucie
minie i będę mogła nareszcie oddać się lekturze, ale tak niestety nie było. Styl
autora uważam za działający na niekorzyść książki, która obiecywała wiele.
Ponad
to na samym początku panował okropny chaos. Najpierw wspomnienia sprzed dwóch
lat, później wspomnienia sprzed ośmiu lat (!), następnie teraźniejszość, sześć
lat wcześniej, teraźniejszość, cztery lata wcześniej… Pomieszanie z
poplątaniem. Na początku byłam zupełnie zdezorientowana, nie wiedziałam o co
chodzi, co się dzieje, dochodził do tego dziwny styl autora i voilá – byłam zniechęcona do książki już
na starcie.
Za
minus książki uważam również główną bohaterkę, która przez całą powieść
niesamowicie działała mi na nerwy. Charakterystyka bezpośrednia sprawiła, że
nie czułam tych cech u niej, tak jak w przypadku wielu podobnych bohaterów z
innych książek. Owszem, jest to jedna z lepiej przedstawionych postaci,
niemniej jednak wydawała mi się trochę sztuczna, papierowa i jakby stworzona na
potrzeby książki na siłę, bez żadnego życia. To również nie pomagało w
czytaniu.
To
są trzy, największe minusy, które są odpowiedzialne za ocenę książki. Na
początku byłam zdezorientowana chronologicznym chaosem, później nie mogłam
przyzwyczaić się do dziwnego stylu autora, a następnie doszła Adrienne. Zastanawiacie
się pewnie, czy w tej niezbyt pozytywnej opinii znajdą się jakieś plusy. A no
znajdą, lecz nie będą one na tyle mocne, aby zmienić moje zdanie o książce.
Na
pewno zaletą Paktu złodziejki jest akcja, której jest całkiem sporo. Szkoda tylko,
że autor marnował ją w momentach opowiadających o przeszłości, zamiast przeznaczyć
na teraźniejszość. O akcję nie martwicie się. Z mojej strony za plusa uważam
również wspomnianego w opisie Olguna. Jest to świetna postać (szkoda, że
niewidzialna), zabawna i urozmaicająca już i tak niebezpieczne życie Adrienne
Satti. Olgun bardzo często przywoływał uśmiech na moją twarz i sprawiał, że
momentami Pakt złodziejki czytało się
całkiem przyjemnie. Wątek religijny także zasługuje na chwilę uwagi ze strony
czytelnika. Jest interesujący i widać, że dobrze przemyślany, a do tego dodaje
powieści sensu i kolorów.
Niestety
Pakt złodziejki nie okazał się
powieścią taką, jaką oczekiwałam – a wiele wcale nie chciałam. Historia
Adrienne ma swoje plus, ale to minusy zdecydowały o końcowej ocenie. Czy
polecam? Myślę, że każdy powinien sam ocenić tę powieść. Z tego, co zauważyłam,
opinie są bardzo różne. Moja do pozytywnych się nie zalicza, ale ile książek,
tyle opinii. Jesteście zainteresowani historią złodziejki?
5/10
Przygoda postrzelonej awanturnicy:
Pakt złodziejki | False covenant | Lost covenant
Jestem ciekawa tej książki, tez słyszałam sprzeczne opinie, no ale tyle ile ludzi tyle opini..: )
OdpowiedzUsuńMimo to bardzo chciałabym przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest jedną wielką zagadką! Naprawdę.. jedni ją wychwalają pod niebiosa, a inni zauważają tyle wad...Troszkę mnie te nieścisłości ciekawią :D
OdpowiedzUsuńnienienienie, to nie dla mnie, unikam takich książek jak ognia!
OdpowiedzUsuńOj :-( kolejna niepochlebna opinia tej powieści... W takim razie spasuję choć wiązałam z nią spore nadzieje, bo przypomina mi "Sektę zabójców" Troisi, swoją drogą, kapitalną ksiażkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mówisz, że kompletny brak chronologii? W takim razie odpuszczam, ponieważ zawsze zwracam na to uwagę i jestem wyjątkowo przeczulona na kolejność czasu. :)
OdpowiedzUsuńOj nie..póki co mam ciekawsze pozycje ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kochana ciepło :))
A ja się skuszę, bo przeczytałam kilka pozytywnych recenzji. Lubię silne bohaterki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie spotkałam się z pozytywną recenzją tej książki. Raczej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńChronologia jest wielkim minusem tej książki. Bohaterkę akurat polubiłam, ale nie umiałam się z nią zżyć. Ot, zabawna była, podobała mi się. I w stylu autora rzeczywiście jest coś takiego... ale jak dla mnie jakość czytania poprawiła się po 100 stronie :D
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie na konkurs: http://heaven-for-readers.blogspot.com/2014/06/klub-karmy-czesc-2-wraz-z-tematyczna.html - krótki termin, dlatego informuję osobiście :)
Szkoda, bo ciekawie wyglądało.
OdpowiedzUsuńTak się przyjemnie zapowiadała, a tak źle wypadła. Szkoda, ale teraz wiem, że wolę trzymać się od niej z daleka :)
OdpowiedzUsuń