Tytuł oryginału: Multiversum
Autor: Leonardo Patrignani
Seria/cykl: Wszechświaty #1
Data premiery: 20 sierpnia 2013
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 272
Wiedziesz
spokojne życie w swoim ukochanym mieście. Masz wszystko, czego pragniesz: dom,
rodzinę, szkołę, znajomych, hobby, pasje i pierwsze sukcesy. Nic więcej do
szczęścia ci nie potrzeba. Ale masz też kogoś jeszcze – tajemniczego
przyjaciela, z którym rozmawiasz od dziecka poprzez myśli. Wszyscy mówią, że to
nieprawda, że wariujesz, ale ty dobrze wiesz, że tak nie jest. On naprawdę istnieje. W końcu
postanawiacie się spotkać. Stoisz na molo i czekasz na osobę, która jest z tobą
praktycznie od zawsze. Czekasz, a on też czeka. A potem okazuje się, że
jesteście w tym samym miejscu o tej samej godzinie, tego samego dnia, miesiąca
i roku… ale w innych wymiarach.
Na
rynku wydawniczym możemy spotkać tysiące powieści o różnej tematyce. Były
wampiry, wilkołaki, anioły i duchy, nastała moda na życiowe problemy młodzieży
i literaturę kobiecą, równie dobrze radzą sobie kryminały i thrillery, ale czy
spotkaliście się z jakąś powieścią poruszającą temat wieloświatów? Leonardo
Patrignani zagłębia się w teorię wielu wszechświatów – razem z Alexandrem i
Jenny. Jak to jest rozmawiać za pomocą myśli, ale nie móc się spotkać, ponieważ
żyje się w innych wszechświatach?
Już
sam pomysł wydał mi się strzałem w dziesiątkę. Autor wie, gdzie uderzyć i o
czym pisać. Ta pozycja chodziła za mną jak cień, mówiła „Przeczytaj mnie, weź
mnie, przygarnij!”, aż w końcu się udało. Teoria wieloświatów to przepis na
świetną książkę. Skoro pomysł jest, to trzeba teraz zadbać o wykonanie. Na
starcie same plusy, ale czy dalej będzie tak samo?
Bohaterowie
to kolejna dobra strona książki. Alexander od razu przypadł mi do gustu (może
dlatego, że grał w koszykówkę). Jego charakter bardzo mi się spodobał i jak na
szesnastolatka wykazał się ogromną odwagą, siłą i inteligencją. Nie wiem, czy
potrafiłabym przebyć tyle kilometrów, ile on w takim celu. Pierwsze wrażenia po
spotkaniu z nim na początku były jak najbardziej pozytywne. To samo tyczy się
Jenny, która stała się moją ulubioną bohaterką w książce. Jenny nie zachowuje
się jak typowa nastolatka, która musi podzielić się ze swoimi koleżankami
wiadomością o niewidzialnym, ale prawdziwym przyjacielu. Podobało mi się to, że
Jenny miała swoje pasje i była bardzo cichą, delikatną oraz spokojną postacią,
potrafiącą zawalczyć o swoje wtedy, kiedy nadchodziła taka potrzeba.
Pozostali,
drugoplanowi bohaterowie również dobrze wypadli. Najbardziej zapisał mi się w
pamięci przyjaciel Aleksandra, Marco, wielki umysł i człowiek po przejściach,
który był gotowy wyciągnąć rękę do przyjaciela w potrzebie w każdej chwili.
Marco to według mnie świetna drugoplanowa postać zasługująca na pochwały i
chwilę uwagi w czasie czytania.
To,
co najbardziej mnie zaskoczyło, nosi nazwę „świat przedstawiony”. Autorowi
udało się przerazić mnie kilka razy na tych niecałych dwustu osiemdziesięciu
stronach. Uważam, że Leonardo Patrignani kapitalnie, świetnie i mistrzowsko
pokazał wszechświaty, zrobił to najlepiej, jak umiał, i wyszło to naprawdę
dobrze. W kilku słowach: był to obraz przerażający, straszny i okropny.
Uwierzcie mi – cieszcie się, że żyjecie tylko w tym świecie, a nie w zupełnie
innym. Wizja tego, że w tej chwili siedzę wygodnie przy biurku i piszę
recenzję, a w następnej jestem w przeciwnym świecie – niczym lustrzane odbicie
– jest przerażająca. Lubię ten świat i nie chciałabym zamienić go na żaden
inny: zniszczony wojną, zamieszkami, z nieżyjącymi członkami rodziny… Trochę
tego było, a każda wizja i każdy świat były straszniejsze od poprzednich.
Do
plusów książki zaliczam także bardzo prosty i młodzieżowy język. Leonardo
Patrignani świetnie posługuje się wręcz banalnym językiem, a to w połączeniu z
przyjemnym, lekkim stylem tworzy łatwą w odbiorze powieść. Anglojęzyczne zwroty
(które występują w rozdziałach opowiadających o wizycie Alexandra w Australii)
dodają autentyczności scenom i „tego czegoś”, co automatycznie przenosi nas do
wykreowanego przez autora świata (a raczej światów).
Ponad
to… szata graficzna. Uwielbiam, kocham i nie mogę się napatrzeć. Okładka i
wydanie jest po prostu cudowne. Cieszę się, że Wydawnictwo zatrzymało
oryginalną szatę graficzną, jest piękna i odzwierciedla treść książki. Sama
powieść wydaje się dosyć spora, ale jest to złudzenie spowodowane dosyć grubym
papierem. W rzeczywistości Wszechświaty
to książka licząca zaledwie dwieście siedemdziesiąt dwie strony – przeczytałam
ją w ciągu dwóch dni z małymi przerwami.
Niestety
nie wszystko było takie piękne, na jakie się zapowiadało, ponieważ Wszechświaty mają parę minusów. Za
pierwszy i największy z nich uważam zbyt szybko rozwijający się wątek miłosny.
Teoretycznie Alexander i Jenny rozmawiają przez myśli aż cztery lata, lecz
praktycznie… w ogóle się nie znają. Ataki są krótkie, a rozmowy niewyraźne,
dlatego w ten sposób trudno poznać osobę, nawet jeśli rozmawia się z nią tak
długo. Miłość między Alexandrem i Jenny rodzi się za szybko, trochę
nienaturalnie i nieporadnie. Gdyby to wszystko poczekało kilka(-naście, -
dziesiąt) stron z pewnością zabrzmiałoby o wiele lepiej, niż ostatecznie.
Niemniej jednak cieszę się, że wątek miłosny znalazł się w książce.
Niektóre
reakcje bohaterów wydawały mi się nieco dziwne, nieodpowiednie i niepasujące do
sytuacji. Najczęściej zdarzało się to Alexandrowi. Od Jenny płynął spokój,
który trudno było zaburzyć, z kolei Alexandra było pełno wszędzie – może
dlatego miałam takie wrażenie. Nie zmienia to faktu, że niekiedy nie rozumiałam
decyzji i zachowań bohaterów.
Ponad
to w tekście często zdarzały się niezaznaczone dialogi, pominięte znaki
interpunkcyjne lub literówki. Jest to raczej kwestia niedopatrzenia i nie
wpływa na ocenę książki, ale czasami dezorientowała mnie w czasie czytania.
Dobra
wiadomość jest taka, że… to tylko tyle minusów. O wiele więcej znajdziecie
tutaj plusów. Wszechświaty Leonardo
Patrignani to powieść, która bez wątpienia zasługuje na uwagę. Ma kilka wad i
niedociągnięć, ale mam ogromną nadzieję, że w drugim tomie autor to wszystko naprawi.
Wszechświaty spodobały mi się z wielu
różnych powodów: sam pomysł daje plusa już na starcie, bohaterowie zaraz na początku,
a zakończenie – mocne i zapowiadające mnóstwo wrażeń w drugiej części – tylko
dopełnia ten dobry, choć nie bardzo dobry, obraz Wszechświatów.
Czy
polecam? Och, jak najbardziej! Może dla Was wypomniane przeze mnie minusy nie
będą żadnym problemem. Historia Alexandra i Jenny jest po prostu świetna. Mam
wrażenie, że autor spędził nad nią za mało czasu, ale zobaczymy, jak poradzi
sobie w kontynuacji. Wszechświaty to
powieść bez wątpienia warta uwagi, ciekawa, mroczna i niebezpieczna.
6/10
Za możliwość poznania przerażającej wizji wieloświatów serdecznie dziękuję Portalowi Sztukater.pl oraz Wydawnictwu Dreams!
www.sztukater.pl |
www.dreamswydawnictwo.pl |
Wszechświaty | Wszechświaty. Pamięć | Multiversum. Utopia
Brzmi wspaniale. Na pewno ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tych nietypowych reakcji bohaterów :)
Ja od dawna mam ochotę na tę książkę :) Muszę się za nią rozejrzeć.
OdpowiedzUsuń"Wszechświaty" chodzą za mną już od jakiegoś czasu i skłamię jeśli powiem, że w dużym stopniu przyczyniła się do tego bajeczna okładka. Aż dziw, że ta książka ma niecałe 300 stron. Zdecydowanie wygląda na więcej, ale i tak przeczytam. Nie mam wyjścia, bo inaczej ta książka po prostu nie da mi spokoju :)
OdpowiedzUsuńhttp://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/
O tej książce słyszałem tak dużo, że już więcej się nie da. Tyle samo przeczytałem recenzji. Za każdym razem obiecuję sobie, iż ją przeczytam, ale jakoś mi to nie idzie. Może tym razem się uda ? :D
OdpowiedzUsuńHmmm...słyszałam o książce bardzo dużo ;)) Chętnie bym dała tej serii szansę :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :*:]
Miałam możliwość jej przeczytania dawno temu, ale zrezygnowałam, bo tematycznie nie za bardzo mi podchodzi.
OdpowiedzUsuńDla mnie największym minusem był własnie ten młodzieżowy język.
OdpowiedzUsuńMam tą książkę i na pewno w najbliższym czasie się za nią zabiorę. Mam nadzieję, że będzie mi się dobrze czytać.
OdpowiedzUsuńJak tylko usłyszałam o tej powieści, chodzi za mną, chodzi, chodzi, i jeszcze raz chodzi - czyli miałyśmy podobnie :) Ale jeszcze nie wychodziła swojego, bo kiedy jej szukałam w sklepach, kosztowała +/- 40 zł, to jest skandaliczna cena, zwłaszcza za tak niewielką objętość :O Ale mignęła mi w bibliotece, więc już się szykuję :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oj, nie lubię takiego wątku miłosnego z dupy, tzn. niby się kochają, ale nie mają o sobie tak naprawdę zielonego pojęcia. od razu mi się nóż w kieszeni otwiera. Podziękuję.
OdpowiedzUsuńMnie osobiście "Wszechświaty" podobały się strasznie. Po prostu uwielbiam książki z tematyką światów alternatywnych i nic z tym nie zrobię :-/ Druga część natomiast była o wiele gorsza od pierwszej... niestety, ale jest tak często (zbyt często) :-(
OdpowiedzUsuńwcieniuksiazek.blogspot.com
Powieść może nie jest żadnym fenomenem, ale przyjemnie się ją czyta :)
OdpowiedzUsuńJuż od dawna chcę przeczytać tę książkę, ale nie mam jej w bibliotece, a cena nie na moją kieszeń...
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem w trakcie lektury i podoba mi się sam pomysł, muszę przyznać, że oryginalny temat i ciekawi bohaterowie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń