Tytuł oryginału: --
Autor: Emily
Seria/cykl: --
Data premiery: 2014
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Liczba stron: 98
Z przyjemnością
można obserwować rozwój polskiego czytelnictwa. Ludzie (najczęściej młodzi)
inspirują się innymi powieściami, zasiadają przy biurku i zaczynają pisać swoje
książki. To cudowne, że wielu chce tworzyć i pragnie dzielić się swą
twórczością z innymi. Jak jest w przypadku poezji? A no też można spotkać się z
nowymi tomikami wierszy, co prawda rzadziej niż z książkami, ale można. Tylko…
trzeba wiedzieć, kiedy własna twórczość zasługuje na miano poezji. Lepiej nie
wyskakiwać na rynek wydawniczy z czymś… takim.
Po
tej krótkiej zapowiedzi z pewnością domyślacie się, że recenzja nie będzie
pozytywna. Ba, nie znajdziecie w niej ani jednej pozytywnej rzeczy dotyczącej
utworu Pani Emily Dorastanie. Po
przeczytaniu tych jakże „oryginalnych” i „mądrych” wierszy po głowie chodzi mi
tylko jeden tytuł idealnie pasujący do tomiku – Do tyłu się cofanie.
„Kiedy umrę; gdy odejdę ze świata
już;
wkładaj spodnie i na miasto >idź
po luz<.
Nie martw się i żyj wciąż dalej;
W sercu od żałoby malej.”
-
fragment wiersza Cenotaf
Zacznę
od tego, że autorka ma bardzo poważny problem z wielokropkami, wykrzyknikami i
pytajnikami. Zwykle, kiedy urywa się zdanie, używa się trzech kropek, tymczasem
autorka chyba uwielbia ten przycisk na klawiaturze i usilnie stara się nadać
swoim dziełom dramatycznego wydźwięku, urywane zdania zastępując kilkunastoma
lub kilkudziesięcioma kropkami. To samo tyczy się wykrzykników i pytajników –
raz pięć, raz trzy, raz dziesięć…
Ponad
to autorka ma równie poważny problem z rymami. Zastanawiam się po co ktoś
bierze się do pisania wierszy, kiedy jego zasób słów jest tak mały… Zamiast
używać takich głupich, beznadziejnych i nie mających żadnego powiązania z
sensem utworu rymów (rzecz jasna w przypadku wierszy rymowanych, bo takich jest
większość, reszta to wiersze wolne) wolałabym w ogóle nie pisać wiersza, albo
napisać go, lecz nie wystawiać na światło dzienne. Przecież te „rymy” i „złote
myśli” są tak śmieszne i żałosne, że niejednokrotnie załamywałam ręce i
myślałam: „Dziewczyno, Ty tak na serio?”. Inaczej nie umiem tego powiedzieć.
Poszczególnych
„utworów” tego tomiku „poezji” za żadne skarby w świecie nie można nijak
zinterpretować. Szukałam jakiegoś ukrytego sensu, starałam się patrzeć na te
wiersze z innej strony, ale jest to po prostu zlepek kiepskich rymów i zbyt
wielkiego przeświadczenia o wysokim poziomie swojej twórczości. Autorka chciała
być kimś podobnym do naszych wielkich, polskich poetów, których twórczość jest
przesycona mądrościami, radami i własnym doświadczeniem. Chciała ukryć w
słowach drugie znaczenie, ale udawanie kiepsko jej szło i nie zbliżyła się do
celu ani o milimetr. Szkoda, że Wydawnictwo zmarnowało papier na coś takiego.
„Cisza i spokój!
Słychać jedynie gromki śmiech
dzieci,
bawiących się w piaskownicy… no…,
pomijając psa, który szczeka
melodyjnie
chyba jest szczęśliwy…”
-
fragment wiersza Frywolne myśli
Czytając
wiersze cofnęłam się w czasie, bo takie same pisałam w wieku… dziesięciu,
jedenastu lat? Nutka współczesności, źle zinterpretowanej sztuki i kiepskie
pomysły utworzyły jedno, wielkie, śmieszne widowisko. Kurczę, naprawdę miałam
nadzieję, że spotkam się z czymś dobrym. Lubię poezję, cieszę się, że coraz
więcej Polaków ma pewien wkład w literaturę i sztukę, ale jeśli mają być
wydawane tomiki podobne do tego, to ja serdecznie podziękuję. Tytuły utworów,
bardzo liczne błędy w języku i polskim, i angielskim (była w ogóle jakaś
korekta tych tekstów?), aż wreszcie same wiersze to szczyt komizmu. Autorka
zestawia wiersze erotyczne z poezją dotyczącą Boga – no ha, ha, ha. Albo rybki,
albo akwarium.
Nie
wiem, co mogę jeszcze powiedzieć o tej pseudo poezji. Nie chcę urazić autorki
swoimi słowami, ale po prostu jeśli nie umie tworzyć, nie powinna się za to
brać. Zdecydowanie odradzam Dorastanie
– no, chyba że chcecie zobaczyć jak wygląda współczesna poezja w wykonaniu Pani
Emily. Ale uprzedzam – nie będzie to o tyle zawód, co śmiech na sali, załamanie
rąk, utrata wiarę w ludzkość i jęczenie.
1/10
Za możliwość poznania twórczości Pani Emily dziękuję Portalowi Sztukater.pl
Uhhh to musiał być koszmar przebrnąć przez to...
OdpowiedzUsuńJa poezji nie czytuję, jakoś nie mam chęci, ale może w przyszłości...
A co do wstępu recenzji - całkowicie się z Tb zgadzam, czasem człowiek wyda jakiś chłam, by tylko być sławnym (czyt. chcieć być sławnym) albo by jego dzieło było u niego na półce... Nie tędy droga :/
Ostro napisane, ale podoba mi się Twoja recenzja. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo wyszło jako selfik, a po przygodzie z inną pozycją WFW nie mam dobrego zdania o ich "korekcie".
OdpowiedzUsuńJane! Nie wiedziałam, że umiesz tak pisać! Rzeczywiście WFW ma fatalnych korektorów. Miałam "przyjemność" spotkania z 2 książkami z ich wydawnictwa i mój komentarz to "No comment". I raczej mnie zniechęcili, niż zachęcili do sięgnięcia po ich pozycje... A ja nie lubię poezji i staram się trzymać od niej z daleka. A w tym przypadku szczególnie!
OdpowiedzUsuńNie czytam poezji, bo po prostu nie lubię a jak mam analizować wiersz na polskim to mam pustkę w głowie i nie wiem co miałabym powiedzieć, więc myślę tylko "Oby mnie nie zapytała...". Tomik poezji pani Emily odpuszczam, bo jak mam czytać wiersze to dobre a nie... no sama wiesz jakie! :)
OdpowiedzUsuńJak ostro XD dobrze, że sięgam po sprawdzone tomiki poezji ;>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anath
To jakoś nie dla mnie pozycja :) czekam na kolejne propozycje :))
OdpowiedzUsuńTak mi się wydawało, że nic ciekawego to to nie będzie.
OdpowiedzUsuń