Tytuł oryginału: --
Autor: Paweł Prusko
Seria/cykl: --
Data premiery: 2013
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 304
Jeremy Bingley
nie może podnieść się po stracie swojej ukochanej siostry bliźniaczki.
Pozostały mu po niej jedynie wspomnienia i piękna porcelanowa pozytywka, której
melodia wydaje się nastolatkowi znana. Na pewno oboje gdzieś ją słyszeli –
pytanie tylko gdzie?
Postanawia
zapomnieć na chwilę o rzeczywistości, odpocząć od rodziców oraz starszego
brata, i wyrusza z przyjaciółmi w góry na narty. Nikt z piątki znajomych nie
przeczuwa, że z pozoru radosny wyjazd zamieni się w kolejną katastrofę w życiu
Jeremy’ego. Po raz drugi utraciwszy bliskich i kontakt z nimi, budzi się w
tajemniczej posiadłości, z której nie ma ucieczki. I tak Jeremy Bingley, czy
tego chce, czy nie, staje się prawdziwym mężczyzną.
Pierwsze,
co pomyślałam, widząc Porcelanową
pozytywkę: muszę przeczytać tę książkę! Później pojawiły się wątpliwości –
polski autor? Zagraniczne imiona? A jeśli będzie to totalna porażka? Jeśli
tylko stracę czas na tę powieść? A jeśli bardzo się zawiodę? Co wtedy? Pytań
wiele, ale odpowiedzi zero. Dobre opinie w Internecie i zachwalające zdania
moich znajomych sprawiły, że zaryzykowałam i pozwoliłam na to, aby historia
Jeremy’ego pochłonęła mnie w całości.
Jakież
wielkie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że akcja toczy się pod koniec
XIX wieku w Stanach, a później we Włoszech! Porcelanowa
pozytywka od razu zdobyła u mnie pierwsze punkty. Nie wiem, czy już wiecie,
ale mam ogromną słabość do XIX wieku w literaturze, i powieści, których akcja
osadzona jest w tych latach, mogłabym czytać non stop, dniem i nocą. Minus Porcelanowej pozytywki jest taki, że nie
poczułam od razu klimatu tego okresu. Musiało upłynąć kilkadziesiąt stron nim
faktycznie odniosłam wrażenie, że historia Jeremy’ego rozgrywa się w XIX wieku.
Na szczęście piękne opisy rekompensują czekanie – drugi plus Porcelanowej pozytywki. Ale o tym w
kolejnym akapicie.
Literacki
język i nietypowy styl pana Prusko z początku wydawały mi się trochę toporne
jak na taką lekturę. Nie mogłam przyzwyczaić się to jego warsztatu pisarskiego,
który różnił się od innych autorów. Mogę nawet ośmielić się o stwierdzenie, że
odpychał mnie od książki, ale (ważne „ale”!) po kilku kolejnych rozdziałach
sprawił, że magia XIX-wiecznych Włoszech, oblodzonych uliczek i srogiej zimy
powoli wdarła się na strony Porcelanowej
pozytywki. Mało tego – wcześniej wspomniane piękne opisy nadały barw
powieści. Wszystkie czynniki – literacki język, nietypowy styl, XIX wiek i
opisy – połączyły się w jedno dając niesamowite dzieło, jakim jest historia
pewnego zagubionego chłopca. Cholerka, w Porcelanowej
pozytywce nawet sceny seksu były pięknie opisane!
Minusem
Porcelanowej pozytywki jest to, że na
samym początku wydarzenia z życia głównego bohatera nie są ułożone
chronologicznie. Wstęp, oczywiście, ukazuje piękne chwile Jeremy’ego u boku ukochanej
siostry bliźniaczki, jej tragiczną śmierć, zachowanie rodziny aż w końcu
przechodzi do wycieczki na narty. Jednak później, kiedy zastajemy głównego
bohatera w rezydencji Adrei Sorela, sprawy mają się trochę inaczej. Jeremy
opowiada nam o tym, co robi teraz, następnie przechodzi do wspomnień z dnia
wypadku, dokładnie opisując swoje emocje i reakcję na zaistniałą sytuację,
później przechodzi do teraźniejszości i opowiada o swoich związku z Josephine
oraz atmosferze w domu Adrei Sorela, nagle ni z tego, ni z owego ponownie
zagłębia się w przeszłość, aż w końcu… czytelnik trochę się gubi. Spokojnie –
do nagłych przeskoków w czasie można się przyzwyczaić, chociaż „przeskok” to
chyba złe określenie. W elegancki sposób pan Prusko przechodzi z jego wspomnienia
do drugiego. Co prawda robi to bardzo ładnie, ale nie zmienia to faktu, że
zdecydowanie lepiej byłoby skupić się na teraźniejszości lub przy wspomnieniach
zaznaczać, że jest to cofanie się w czasie.
Bohaterzy
zostali nieźle wykreowani. Nie mogę powiedzieć, że „świetnie”, bo to trochę za
mocne słowo. „Nieźle” najlepiej pasuje. Najważniejsze: główny bohater ma swój
charakterek, wady, zalety, mocne strony, słabe i to jest najistotniejsze w Porcelanowej pozytywce. Równie ważne:
niektóre drugoplanowe postaci także zostały dobrze stworzone, aczkolwiek nie
tak jak główny bohater – czegoś im brakowało. Zwykle było to drobne
niedopracowanie charakteru lub – co zdarzało się troszkę częściej – sięganie po
pomysłu z szablonu. Zabrakło mi tylko lepszego ukazania Iris, która grała dużą
rolę w życiu Jeremy’ego.
Podsumowując:
Porcelanowa
pozytywka pozytywnie mnie zaskoczyła. Pomysł, styl, język
autora, bohaterowie, czas i miejsce akcji zrobiły na mnie ogromne wrażenie!
Przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś o wiele słabszego, co na pewno
nie wtargnie do mojej czytelniczej duszy. Tymczasem stało się odwrotnie – ta
mądra, bogata w morały i ważne życiowe lekcje książka pozostawiła we mnie
głęboki ślad: trwały i niezniszczalny. Powieść pana Prusko jest bogata w mnóstwo
pięknym przemyśleń, a przede wszystkim uczy – i to jest najpiękniejsza cecha Porcelanowej pozytywki. Jestem
zachwycona historią Jeremy’ego. Gorąco polecam szczególnie tym, którzy chcą
zobaczyć, jak z kogoś nieśmiałego i strachliwego można stać się odważnym i
gotowym do poświęceń.
8/10
Zapowiada się fajnie :)
OdpowiedzUsuńMiałam okazje przeczytać i ksiązka również mnie zaskoczyła :) Polecam :)
OdpowiedzUsuńCudowna <3 Mnie też mile zaskoczyła. Chcemy więcej takich książek! ;D
OdpowiedzUsuńMoże i mnie zaskoczy, więc czemu by się nie skusić.
OdpowiedzUsuńJa jej jeszcze nie czytałam, ale stoi na półce:)
OdpowiedzUsuń