Tytuł oryginału: Gut gegen Nordwind
Autor: Daniel Glattauer
Seria/cykl: Seria do torebki
Data premiery: 10 lutego 2010
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 248
Emmi i Leo są po
trzydziestce. Ona ma cudownego męża i rodzinę, on zaś przeżywa zawody miłosne i
nie potrafi odnaleźć „tej jedynej”. Świat obojga zmienia się wtedy, gdy Emmi
myli adres mailowe i wiadomość wędruje do Leo. Dzieje się tak kilka razy. W
końcu mężczyzna reaguje na cyklicznie wysyłane wiadomości od Emmi i w ten
sposób dwa zupełnie inne wymiary wychodzą sobie naprzeciw. Znajomość rozkwita
na dobre i po pewnym czasie żadne z nich nie potrafi wyobrazić sobie swojego
życie bez wirtualnego przyjaciela. Kiedy maile stają się coraz bardziej
intymne, a do rzeczywistości Emmi i Leo wkradają się drobne problemy wywołane
ich rozmowami, oboje muszą zdecydować, czy nadszedł czas, aby zakończyć mailową
przygodę.
Każdy
z nas w swoim krótkim życiu przynajmniej raz odbył rozmowę z
nieznajomym/nieznajomą poznanym/-ą w Internecie. Takie sytuacje w XXI wieku
zdarzają się bardzo często, praktycznie codziennie. Dzięki dostępowi do
najróżniejszych stron internetowych, portali lub forów możemy znaleźć ludzi
podobnych do siebie, mających takie same zainteresowania bądź dzielących to
samo zdanie. Tylko czy poprzez elektroniczną konwersację i monitor komputera
można się zakochać?
Pomysł
romansowania przez maile wydał mi się jednocześnie ciekawy i dziwny. Jak to
miało wyglądać? Nie wyobrażałam sobie, aby bohaterowie mieli wyłącznie pisać do
siebie wiadomości; bez żadnego spotkania, spojrzenia sobie w oczy i powiedzenia
„Ty jesteś Leo”, „A ty jesteś Emmi”. Trochę dziwne, prawda? Zainteresowanie tą
książką i zaciekawienie sytuacją Emmi i Leo sprawiły, ze zapomniałam o
wszystkich sprzeciwach. Wiecie co? Dawno nie czytałam tak lekkiej, mądrej i
zabawnej lektury.
Początek
nie był obiecujący – to mogę przyznać bez bicia. Nudził mnie i nie porywał, przez
co nie dawałam powieści pana Glattauera żadnych szans na zdobycie wysokiej
oceny. W pewnym momencie chciałam przerwać lekturę i wziąć się za coś lepszego.
Po kilku kolejnych rozmowach i długich mailach coś zaczęło się dziać: Leo
zwracał się do Emmi jak do przyjaciela, Emmi zabawnie odpowiadała na wiadomości
Leo, zaufali sobie, polubili się, opowiadali swoje historie, aż w końcu zaczęły
się te maile, w których oboje dawali jasno do zrozumienia, że są w swoim typie
i nie potrafią bez siebie żyć. Mniej więcej w ¼ książki suche wiadomości
zamieniły się w przyjazne maile, które powoli zaczynały wciągać.
To,
co było najbardziej niesamowite w powieści pana Glattauera, to ukazanie
charakterów obu postaci. Z ręką na sercu przyznam, że nie spodziewałam się
czegoś takiego! Okazuje się, że przez samo dobieranie słów czy też
konstruowanie zdania można rozpoznać charakter drugiej osoby. Po kilkunastu
mailach wiedziałam, że Leo, chociaż schowany pod maską spokoju i opanowania,
jest mężczyzną pełnym życia, który słynął z wielu mądrych słów. Emmi podawała
się za wzorową mężatkę i macochę, ale w rzeczywistości gdyby mogła wyciągnęłaby
Leo z monitora. Często dawałam jej minusy za to, że po kłótniach z Leo odzywała
się pierwsza, nawet jeśli jej znajomy porządnie zawinił. Mimo wszystko
polubiłam ją za radość, ogromne pokłady pozytywnej energii i luźne nastawienie
wobec Leo.
Chociaż
powieść czyta się bardzo szybko i przyjemnie, nie brakuje momentów, w których
trzeba skupić się na czytanych słowach. Niektóre mądrości Leo lub Emmi były
bardzo złożone. Aby je zrozumieć i wziąć do serca musiałam niekiedy zwolnić z
tempem czytania i przeczytać słowo po słowie, by wypowiedź nabrała sensu.
Oprócz tego drobnego „ale” nic więcej nie przeszkadzało mi w „połykaniu”
kolejnych stron. Humor dawał się we znaki, zaś w poważniejszych momentach
idealnie dało się odczuć emocje bohaterów.
Zakończenie
zrobiło na mnie duże wrażenie. Lekko schematyczny początek podsuwał mi pewne
pomysły na zwieńczenie pierwszej części, tymczasem okazało się, że moje domysły
nie miały nic wspólnego z końcem stworzonym przez autora. Czegoś takiego nie
spodziewałam się. Zaskoczenie i szok – to właśnie czułam po zakończeniu
przygody z N@pisz do mnie.
Podsumowując:
Jeśli
chcecie miło i przyjemnie spędzić czas z lekką lekturą, to śmiało sięgajcie po
historię Emmi i Leo. N@pisz do mnie
będzie też świetnym wyborem dla tych, którzy lubią eksperymentować z literaturą
i nie boją się urozmaiceń. A więc jak? Zdecydowaliście się już?
7/10
Ja chętnie się z nią zapoznam:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że kiedyś się na nią skuszę, jak tylko pozbędę się stosów, które mam do przeczytania.
OdpowiedzUsuńJeszcze się zastanowię ;)
OdpowiedzUsuńJak będę potrzebowała czegoś lekkiego, przyjemnego to będę miała na uwadze tą pozycję, pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńSądzę, że będzie to kolejna powieść, na którą się skuszę :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę naprawdę miło wspominam, a niedawno skończyłam czytać podobną, nawet powiedziałabym, że lepszą :)
OdpowiedzUsuń