054. "Aż gniew twój przeminie" - Åsa Larsson

Tytuł: Aż gniew twój przeminie
Tytuł oryginału: Till dess din vrede upphör
Autor: Åsa Larsson
Seria/cykl: Rebeka Martinsson tom 4
Data premiery: maj 2012
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 352

 Dla Wilmy i Simona miała to być przygoda. Skończyła się śmiercią.
Zakochana para na wieść, że na dnie jeziora leży wrak samolotu, pragnie ujrzeć go na własne oczy. Nieczęsto można spotkać takie rzeczy. Wiedzą, że z wrakiem wiążą się jakieś tajemnice i historia, dlatego postanawiają zanurkować. Nie mają pojęcia, iż ktoś nie chce, aby węszyli w samolocie z czasów II wojny światowej. Nic nie może przerwać szczęścia nastolatków. Wilma i Simon zachwycają się pięknem upiornej maszyny.
Kilka miesięcy później z rzeki zostaje wyłowione ciało dziewczyny. Wszyscy podejrzewają, że ona i jej chłopak zginęli na wskutek nieszczęśliwego wypadku. Jednak prokurator Rebeka Martinsson wie, że tak nie było – mówi jej to sama Wilma, która ukazuje się Rebece w śnie i mówi, że zginęła w jeziorze. Oględziny ciała dziewczyny potwierdzają taką możliwość. Prokurator wraz z policjantką Anną Marią Mellą rozpoczyna śledztwo. Sprawy komplikują się, gdy w tajemniczych okolicznościach ginie jedyny świadek…

Akceptujemy zmianę i już. A jeśli akceptujemy, to nam się wydaje, że nie mamy prawda nad tym boleć.
(str. 218)

Czy patrząc na okładkę słyszycie głośne „Weź mnie! Weź mnie!”? Czy czytając tytuł nie odczuwacie nutki tajemniczości i… strachu? Czy zapoznawszy się z opisem nie czujecie głęboko w duszy obietnicy cudownej, niebezpiecznej przygody? Właśnie te trzy rzeczy
Źródło
podziałały na mnie w takim stopniu, że nie mogłam przejść obok tej pozycji obojętnie. Z twórczością pani Åsy Larsson spotkałam się już wcześniej czytając W ofierze Molochowi. Tam też mogłam poznać prokuratorkę Rebekę Martinsson oraz Annę Marię Mellę z jej zespołem. Opis bardzo zachęcał, lecz opinie czytelników nie za bardzo – mimo to z niecierpliwością czekałam na Aż gniew twój przeminie i kiedy otrzymałam książkę pozwoliłam, aby pani Larsson wciągnęła mnie w kolejną zagadkę.
Do historii Wilmy i Simona wprowadza nas cholernie dobry pierwszy rozdział – chociaż powinnam nazwać go prologiem. Pani Larsson przedstawia tam okoliczności śmierci dwójki nastolatków z perspektywy Wilmy. Początek bardzo mnie zachwycił. Literacki język autorki i krótkie zdania przepełnione emocjami zrobiły swoje i sprawiły, że chciałam wiedzieć więcej na temat tego strasznego wydarzenia.
Autorka nie traciła czasu na rozwój zdarzeń. Wieść o odnalezieniu ciała Wilmy spotyka się z zainteresowaniem policjantów zaraz po prologu. Natychmiast rozpoczyna się śledztwo pełne pytań i wątpliwości. Bardzo mi się to spodobało. Nie trzeba czekać, aż informacja dotrze do wszystkich, zostanie przyjęta i tak dalej – pani Larsson od razu przechodzi do sedna sprawy: jest sekcja zwłok, jest krążenie z pytaniami wśród znajomych i rodziny, są również pierwsze podejrzenia. Jak dla mnie było świetnie – zero miejsce na nudę.
Miło było znów spotkać się z panią Martinsson, Mellą i jej zespołem. Kreacja bohaterów szczególnie zasługuje na uwagę, ponieważ wyszła autorce bardzo dobrze, jeśli nie perfekcyjnie. Każda z postaci miała inny charakter oraz wyraźnie ukazane wady i zalety, żadnego powielania osobowości czy sztuczności. Rebeka Martinsson to przykład człowieka zorganizowanego, spokojnego i mądrego, zaś Anna Maria Mella to jej zupełne przeciwieństwo. Sven Erik Stålancke w tej części stał się moim ulubionym bohaterem, który zrobił na mnie duże wrażenie we wcześniejszym dziele pani Larsson. Ważne jest również rodzeństwo Krekulów – Hjalmar i Tore. Gdybym dwóch podobnych typków spotkała na ulicy, wolałabym się schować w pierwszej lepszej kryjówce. Autorka idealnie oddała władczość młodszego brata oraz żal, bezradność i zrezygnowanie starszego, przybliżając nam ich dzieciństwo u boku ojca tyrana i ślepej na krzywdę dzieci matki. Bracia Krekula to postrach małej mieściny, a plotki o całej rodzinie to nie do końca same kłamstwa.

Wszystko, co musimy wiedzieć o człowieku, jest w jego oczach”.
(str. 257)

W Aż gniew twój przeminie autorka przedstawia nam powody kierujące mordercą na podstawie wydarzeń z przeszłości – w tym wypadku pewne sytuacje wpływające na taki los Wilmy i Simona sięgają aż do II wojny światowej. Zagłębiając się we wspomnienia postaci czułam swego rodzaju smutek i wyrzuty sumienia, ponieważ zrobili coś, co tak naprawdę nigdy nie powinno mieć miejsca. Opowieść o Axelu i Duńczykach szczególnie mnie wzruszyła oraz miała bardzo ważne przesłanie – pieniądze nie naprawią wszystkiego, a wina zawsze będzie odzywać się w naszej pamięci.
Kolejną zaletą Aż gniew twój przeminie jest wielowątkowość. Dodatkowych wątków jest tylko kilka, ale są świetnie dopracowane i przepełnione emocjami. Współczucie dla Hjalmara mieszało się z gniewem na jego brata i rodziców. Świat widziany oczami Wilmy również wypadł ciekawie, bo nieczęsto w kryminałach zdarza się, abyśmy poznawali myśli ducha. Relacje nastolatki dodały tego „czegoś” lekturze i wzbogaciły ją.
Źródło
W czytaniu nie przeszkadzał mi nawet fakt, że od samego początku wiedziałam kto jest mordercą. O wiele bardziej fascynuje sam przebieg okrywania prawdy i dopasowywania elementów układanki, a także poznawanie fragmentów przeszłości bohaterów, mających ogromny wpływ na teraźniejszość. Sam koniec nie jest ogromnym zaskoczeniem – mogłam powiedzieć, że jest czymś w rodzaju morału. Mówi, aby nie dać się zmanipulować i nie pozwolić, aby ktoś odebrał nam marzenia. 
Jedyną rzeczą, która przeszkadzała mi w czytaniu Aż gniew twój przeminie to zmiany narracji. Wilma opowiadała nam o sobie w pierwszej osobie, w czasie… no właśnie, w jakim czasie? Na początku przeszłym, a później w teraźniejszym. W pewnym momencie poznajemy też chwile grozy we wraku z punktu widzenia Simona, który pokazywał nam swoją śmierć w trzeciej osobie w czasie teraźniejszym. Następnie przechodzimy do Rebeki, która prowadzi nas przez Kirunę w trzecioosobowej narracji w czasie teraźniejszym po to, aby przy spotkaniu z Anną Marią Mellą zamienić go na przeszły. O fragmenty z dzieciństwa braci i z młodości ich matki się nie czepiam – w czasie teraźniejszym brzmiały świetnie i nie zamieniłabym ich na przeszły, ale po co ta cała wariacja z czasami podczas śledztwa? Na dobrą sprawę nie czuć tego tak bardzo. Czasami byłam zła, że autorka nie może zdecydować się na jedną opcję, lecz można się do tego przyzwyczaić – ba, w połowie książki w ogóle o tym zapomniałam i nie robiło mi to żadnej różnicy.

(…) kiedy przypominamy sobie sytuacje, w których byliśmy smutni, automatycznie czujemy, jak ten smutek powraca. A kiedy wspominamu radosne sytuacje, na samą myśl o nich ogarnia nas radość. Jednak na wspomnienie sytuacji, w której czuliśmy lęk, nie jesteśmy w stanie przeżyć tego lęku jeszcze raz. Jak gdyby mózg odmawiał współpracy. Można tylko pamiętać, że było tak, a nie inaczej. Ale nie można odczuć tego co wtedy.
(str. 258)

Podsumowując:
Było świetnie! Punkt kulminacyjny wypadł naprawdę rewelacyjnie, bohaterowie zostali świetnie wykreowani, historia Hjalmara, Torego i ich rodziców pozwoliła mi poznać emocje targające postaci w chwili podejmowania ważnych decyzji, a klimat dodał uroku całości. Hipnotyzująca okładka i interesujący tytuł również robią swoje. Jestem zadowolona z przebiegu wydarzeń i zakończenia. Z historii Wilmy i Simona można wyciągnąć dużo cennych lekcji.
Gorąco polecam.

8/10

Za możliwość poznania wspianiałej, wzruszającej historii Wilmy i Simona dziękuję Wytdawnictwu Literackiemu!

8 komentarzy do “054. "Aż gniew twój przeminie" - Åsa Larsson”

  1. Czytałam niedawno ,,W ofierze Molochowi" tej autorki i mi się spodobała, więc po tę też z chęcią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie pozycje najbardziej lubie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hey, nominowałam Cię do Versatile Blogger Award :D

    in-corner-with-book.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak też czułam że będzie to tytuł ze sporym potencjałem . Widzę że się nie pomyliłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę sięgnąć, po jakąś książkę tej autorki i sprawdzić jak mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja raczej się na nią nie kuszę, nie przepadam za skandynawskimi kryminałami:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Skandynawski kryminał z takimi zaletami to coś idealnie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej! Ta skandynawska okładka ze Stukasem podoba mi się o wiele bardziej niż nasza polska! Czuję oburzenie, że w naszym kraju jest inna ;P
    A poza tym to jak do tej pory najlepsza książka z cyklu.

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!