206. "Królowa lodów z Orchard Street" Susan Jane Gilman

Tytuł: Królowa lodów z Orchard Street
Tytuł oryginału: The ice cream queen of Orchard Street
Autor: Susan Jane Gilman
Seria/cykl: --
Data premiery: 4 listopada 2015
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 600


Jest rok 1913. Malka i jej rodzina uciekają z ogarniętej porewolucyjnym szałem Rosji. Udają się do Ameryki Północnej, aby tam zacząć nowe, lepsze życie. Dążenie ku polepszeniu warunków zostaje jednak szybko przerwane przez wypadek Malki. Mała, okaleczona dziewczynka zostaje porzucona przez rodzinę, ale wkrótce zostaje przygarnięta przez rodzinę włoskich lodziarzy. Zmuszona do ciężkiej pracy i surowo wychowana Malka momentalnie uczy się zaradności i sprytu.

Szybko przybiera nowe imię, a jako nastolatka zakochuje się w Albercie, młodym radykale. Wyrusza z nim w podróż po Ameryce, gdzie uczy się przetrwania w czasach prohibicji i wojen gangów. Podróż ta kształtuje również jej charakter – Malka przeradza się w silną kobietę, w Lillian Dunkle, bizneswoman stojącą na czele lodowego imperium.

Nad sięgnięciem po Królową lodów z Orchard Street nie zastanawiałam się długo. Przyciągnął mnie opis, a przede wszystkim czas akcji, ponieważ uwielbiam powieści z akcją osadzoną na początku XX wieku i w czasie II wojny światowej. Królowa lodów z Orchard Street spełniła to ważne dla mnie kryterium, a dodatkowo swoim ciekawym opisem obiecywała niesamowitą przygodę. I tak oto powieść Susan Jane Gilman znalazła się w moich rękach, a ja z ogromną ciekawością zaczęłam pochłaniać historię Malki. Powiem Wam, że… drobne minusy drobnymi minusami, ale po zakończeniu przygody z tą powieścią poczułam niewyobrażalny smutek i zapragnęłam jeszcze raz wrócić do świata Lillian.

Jednak na samym początku nie było tak kolorowo. Początek pierwszego rozdziału był trochę chaotyczny. Autorka chciała za dużo w nim pokazać – teraźniejszość, sytuację bohaterki, potem przenosi Czytelnika do przeszłości, tam nakreśla sytuację bohaterów, gdzie są, jak się tam znaleźli… Działo się bardzo dużo rzeczy naraz, wszystko trochę za szybko i opisanie niedbale, więc moje pierwsze wrażenie nie było zbyt pozytywne. Przestraszyła mnie też długość rozdziałów (co ogólnie uważam za minus książki, bo rozdziały były stanowczo za długie) i brakowało mi przypisów, w których objaśnione byłyby znaczenia obcych słów. Brak tego drugiego szczególnie mocno odczułam w kolejnych rozdziałach, kiedy pojawia się więcej słówek wymagających tłumaczenia, i uważam, że książka straciła na tym całkiem sporo uroku. Przez brak tłumaczenia wiele dialogów nie miało dla mnie pełnego sensu. Później, na całe szczęście, jest coraz lepiej, jednak i na te lepsze momenty trzeba trochę poczekać. Sytuacja poprawia się dopiero w trzecim rozdziale, czyli po siedemdziesięciu stronach. Wtedy historia, na którą czekałam, rusza pełną parą. 

Najbardziej w Królowej lodów z Orchard Street podobało mi się to, że cała książka jest podróżą przez najróżniejsze ważne i mniej ważne dla Ameryki Północnej czasy oraz wydarzenia. Autorka wiernie oddała sytuację w kraju na przestrzeni lat, jest więc ukazany rozwój miast na początku XX wieku, sytuacja dzieci w wieku Malki, które musiały pracować, epidemia polio, I wojna światowa, kryzys, epidemia hiszpanki, II wojna światowa i wiele, wiele innych. Tworzy to jedyny w swoim rodzaju klimat i sprawia, że Czytelnik jest świadkiem dorastania Malki, która z małego, ubogiego dziecka z Rosji staje się poszukującą szczęścia imigrantką, potem porzuconą, okaleczoną dziewczynką, następnie młodą, zakochaną damą, a na końcu prawdziwą bizneswoman. Jest to również podróż przez jej życie i możliwość towarzyszenia jej przez wszystkie etapy jej życia. Podobało mi się, że autorka nie idealizuje życia Lillian. Raz komplikowała je, raz sprawiała, że wszystko wydawało się proste i łatwe. Sprawiło to, że niezwykle przywiązałam się do tej postaci i trudno mi było rozstać się z nią na samym końcu.

Historia Malki – czyli Lillian – jest przeplatana z wydarzeniami z teraźniejszości. O ile długie fragmenty rozdziałów opisujące wydarzenia z jej dzieciństwa i młodości bardzo mi się podobały, to niestety nie było tak w przypadku fragmentów dotyczących aktualnych wydarzeń. Wrażenie to było najsilniejsze na samym początku, kiedy między kilkuletnią Malką a dojrzałą Lillian była ogromny różnica. Staje się ono słabsze wraz z kolejnymi rozdziałami i z kolejnymi zmianami w życiu Lillian, jednak nie ukrywam, że pewne zniechęcenie do tych fragmentów z teraźniejszości pozostało. 

Wspomnę jeszcze krótko o bohaterach i języku. Właściwie z bohaterami mam pewien problem, ponieważ nie są oni ani papierowi, ani oryginalni. Na pewno w postępowaniu i w charakterze Malki dostrzegłam pewne ciekawe cechy (na przykład spryt, zaradność, momentami nawet cwaniactwo), ale czasami główna bohaterka wydawała mi się lekko szablonowa. Podobnie było z pozostałymi postaciami. Mimo wszystko nie uważam tego za minus, bo przywiązałam się do nich i zatęskniłam za bohaterami zaraz po tym, jak skończyłam czytać Królową lodów z Orchard Street. Nie są oni po prostu skomplikowani. Książka napisana jest lekkim stylem i prostym językiem, co sprawia, że te sześćset stron można przeczytać w całkiem przyzwoitym tempie.

Czy polecam Królową lodów z Orchard Street? Jak najbardziej! Uważam, że historia Malki – czy też Lillian – jest niesamowitą, jedyną w swoim rodzaju podróżą. Owszem, było kilka minusów, ale nie przyćmiły one blasku tej piękniej powieści i nie stanowiły dla mnie osobiście dużej przeszkody. Jeśli chcecie przeczytać niebanalną książkę, która wciągnie Was do swojego świata i zapewni jedyne w swoim rodzaju wrażenia, Królowa lodów z Orchard Street jest świetnym wyborem. Mnie ta powieść oczarowała i naprawdę cieszę się, że mogłam ją przeczytać.
 


7/10


Za możliwość poznania historii Malki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca
 

4 komentarzy do “206. "Królowa lodów z Orchard Street" Susan Jane Gilman ”

  1. Uwielbiam takie historie - zarówno czas akcji, jak i tematyka mi odpowiadają, więc chętnie rzucę okiem na ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w połowie lektury - niesamowita książka!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. To kolejna pozytywna recenzja na temat tej powieści... Chyba muszę dać się skusić. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie zainteresowałaś swoją recenzją tą książką. Szczerze? Nie sięgam zbyt często po tego typu literaturę, ale na tą książkę zapoluję :D
    Dziękuję! :)


    Pozdrawiam serdecznie,
    Mona Te [Blog]

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!