221. "Rzymski poranek" Virginia Baily

Tytuł: Rzymski poranek
Tytuł oryginału: Early one morning
Autor: Virginia Baily 
Seria/cykl: --
Data premiery: 17 lutego 2016
Wydawnictwo: Czarna Owca 
Liczba stron: 400


Rok 1943. W ogarniętym wojną Rzymie dochodzi do spotkania dwóch kobiet. Chiara Ravello ucieka z okupowanego miasta; druga zostaje zapędzona na ciężarówkę, która ma wywieźć Żydów do obozu zagłady. Spotkanie to odmienia całe życie Chiary, bo w ułamku sekundy podejmuje decyzję, aby uratować życie małego chłopca. 

Wojna mija, a Chiara wiele lat później układa sobie samotnie życie w wielkim Rzymie. Tylko raz na czas powracają wspomnienia o uratowanym chłopcu. Jednak telefon od pewnej nastolatki znów namiesza w życiu Chiary.

Rzymski poranek Virginii Baily zainteresował mnie na długi czas przed polską premierą. Wiadomość o ukazaniu się tej powieści w Polsce bardzo mnie ucieszyła, dlatego bez wahania sięgnęłam po historię Chiary, która – miałam nadzieję – zawładnie moim czytelniczym światem. Będąc już po zakończeniu przygody z tą lekturą mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony opowiedziana przez autorkę historia zachwyciła mnie swoim pięknem, a z drugiej mam pewne zastrzeżenia do całokształtu.

Największym minusem Rzymskiego poranka jest niestety tempo akcji. Rozwija się ona bowiem bardzo, bardzo powoli. Nie licząc kilku momentów, które ją ożywiły, to samo wprowadzenie do historii oraz do życia Chiary, ukazanie jej sytuacji jako młodej kobiety i już później starszej damy trwa naprawdę spory kawałek. Niestety przez wolne tempo akcji automatycznie czytanie książki szło mi dużo wolniej, niż zwykle. I nie chodzi o to, że powieść jest nudna jak flaki z olejem, bo to nieprawda, ale o to, że autorka może zbyt mocno skupiła się na szczegółach oraz na przemyśleniach głównej bohaterki.

Z wolnym tempem akcji wiąże się również tajemniczy chłopiec uratowany przez Chiarę, jego życie i dalsze losy. Daniele to bohater tak mocno owiany tajemniczością, że aż w pewnym momencie stała się ona po prostu uciążliwa. Na początku było to całkiem interesujące, wciągające i faktycznie tajemnicze, ale im dalej w las, tym było gorzej. Co jakiś czas autorka odkrywa przed Czytelnikiem malutkie kawałeczki życiorysu Daniele, ale nie wiem, czy są one aż tak istotne. Na pewno pozwoliły mi w jakikolwiek sposób wyobrazić sobie tę postać, ale nie byłam szczególnie zadowolona z tych zaledwie drobnych urywków.

Na szczęście Rzymski poranek ma również trochę dobrych stron. Do plusów bez wątpienia zalicza się dokładność autorki w odzwierciedleniu sytuacji ludzi w czasie II wojny światowej. W tej kwestii byłam bardzo zadowolona, bo wyraźnie było widać starania Virginii Baily. Dzięki temu tło historyczne jest ciekawe i nadaje powieści sens, a w historię Chiary wkrada się nutka melancholii, zadumy, a także charakterystyczny dla tego czasu strach i niepokój. 

Samej autorce mogę pozazdrościć stylu. Jest on prosty, ale w tej prostocie nie ma żadnej banalności i bylejakości. Momentami ma w sobie trochę poetyckości, co czyni go bardzo interesującym. W połączeniu z czasami mrożącymi krew w żyłach wydarzeniami sprawia, że są ukazane w jasny, klarowny sposób, bez niepotrzebnego utrudniania odbioru. 

Dużym zaskoczeniem dla mnie było wprowadzenie postaci, których w ogóle nie spodziewałam się spotkać w tej powieści. Wraz z wkroczeniem do powieści Marii akcja przenosi się w inne miejsce i sprawia, że w swym powolnym tempie staje się ciekawsza. Wraz z tą bohaterką powstaje niejako drugi wątek, który w ciekawy sposób łączy się z głównym problemem powieści.

Ostatnim mocnym elementem Rzymskiego poranka są dobrze wykreowane postaci. Ucieszyło mnie to, że bohaterowie nie są papierowi i schematyczni, a bardzo dobrze ukazani. Najważniejsze cechy ich charakterów są mocno wyeksponowane. W tej kwestii autorka spisała się na medal. Uniknęła sztuczności, dając Czytelnikowi możliwość spotkania z naprawdę ciekawymi osobami.

Pomimo dwóch minusów, które niestety cały czas przeszkadzały mi w trakcie czytania książki, Rzymski poranek jest powieścią, którą i tak zapamiętam bardzo pozytywnie. Ta historia dziejąca się na przestrzeni kilkudziesięciu lat ma w sobie wielkie piękno. Nie każdemu autorowi udaje się takie piękno osiągnąć w swojej powieści. Virginia Baily należy do tych, którzy w tej kwestii osiągnęli sukces. Bez wątpienia jest to powieść dla tych, którzy są cierpliwi – jeśli lubicie powieści, których akcja nie porywa, nie wciąga i nie pędzi do przodu na złamanie karku, a wręcz emanuje spokojem, Rzymski poranek na pewno przypadnie Wam do gustu. Jeśli jest jednak odwrotnie, radziłabym dwa razy zastanowić się, nim sięgnięcie po tę lekturę. Ja osobiście i tak będę wspominać ją bardzo miło.
 


6/10


Za możliwość poznania historii Chiary dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca


 

Jeden komentarz do “221. "Rzymski poranek" Virginia Baily ”

  1. Oj to mnie książka zdecydowanie bardziej przypadła do gustu, a powolne tempo akcji było atutem :)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!