118. "Przegląd Końca Świata: Feed" - Mira Grant

Tytuł: Przegląd Końca Świata: Feed
Tytuł oryginału: Feed
Autor: Mira Grant
Seria/cykl: Przegląd Końca Świata #1
Data premiery: 7 listopada 2012
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 496


Rok 2014. Wynaleziono lek na raka, a przeziębienie i grypa już nie istnieją – ludzkość rozwija się i ulepsza świat. Ale ci sami ludzie, którzy pokonali grypę, przeziębienie i wyeliminowali raka, stworzyli też coś nowego. Coś strasznego. Coś, nad czym nie da się zapanować.

Wirus. Infekcja. Rozprzestrzenia się bardzo szybko, atakuje ciało i umysł, nie pozwala umrzeć raz, a porządnie. Nikt nie wie, jak go zwalczyć. Jedna jest tylko rada na chodzącego zombie – strzał w środek czoła. To powinno załatwić sprawę.

Upłynęło 20 lat od okropnego odkrycia, jakim jest wirus Kellis-Amberlee. Ludzie przyzwyczaili się do ciągłych badań krwi i trzymania się razem. Tymczasem rodzeństwo – Georgia i Shaun Masonowie – wygrywają los na loterii. To, co z początku nazywało się kampanią senatora startującego na fotel prezydenta, zamienia się w mroczną konspirację stojącą za wybuchem epidemii. Zaczyna się walka o prawdę.

Prawdy nie da się zabić
Georgia Mason

Wszystko da się zabić. Czasami tylko musisz w to strzelać tak długo, aż przestanie się ruszać. I nie wypada zbytnio rozmyślać o tym, co się zrobiło.
Shaun Mason


Uwielbiam takie klimaty. Zombie, polityka, zagrożenie, niebezpieczna przyszłość, a do tego… blogerzy, moi drodzy! Nawet nie wiecie, jak wielki był mój uśmiech, kiedy dowiedziałam się o ulubionym zajęciu i pracy rodzeństwa. To takie dziwne a zarazem przyjemne czytać o czymś, co robi się codziennie, ale ukazane na wyższym poziomie – to, co wyczyniali Georgia i Shaun na swojej stronie było „tym czymś”. Zastanawiałam się tylko nad tym, jak autorka połączy trzy zupełnie różne rzeczy, czyli politykę, zombie i blogosferę. Na pierwszy rzut oka takie połączenie nie miało sensu, bo co ma jedno do drugiego, ale… W twórczości Miry Grant zawsze jest jakieś „ale”, tutaj bez wyjątków – ale jej się udało. I to jeszcze jak!

Na wstępie dodam jeszcze, że Feed tak wbiła mnie w fotel, tak wywróciła mój czytelniczy świat do góry nogami i dała tak wiele do zrozumienia, że do tej pory nie mogę
Źródło
otrząsnąć się po zakończeniu książki. Kto czytał Feed, ten zrozumie. Ze wszystkich sił postaram się zachęcić Was do przeczytania pierwszej części Przeglądu Końca Świata


Pierwszy rozdział od razu mnie wciągnął. Nie wiem, jak Mira Grant to robi, ale już po drugiej stronie zakochałam się w Feed. Humor autorki, odzywki Georgii i Shauna oraz pierwsze przedstawienie świata w 2039 roku już na starcie mnie pochłonęły i pragnęłam jeszcze więcej. Pani Grant nie czeka też z akcją, bo daje ona o sobie znać na samym początku, a bohaterowie są tak dobrze ukazani, że nie sposób polubić ich od pierwszego dialogu. Po prostu pokochałam Shauna, a Georgię obdarzyłam ogromnym podziwem i szacunkiem! O bohaterach powiem jeszcze trochę później, bo jest o czym mówić i co pochwalić.

Jestem dziennikarką, a dziennikarze zawsze są niemili, prawda? To część magii tego zawodu.

O ile początek całkowicie mnie pochłonął, tak później entuzjazm trochę opadł, bowiem przez sto najbliższych stron na czytelnika czeka dokładne przedstawienie pracy Georgii i Shauna, ukazanie niebezpieczeństw tamtejszego świata, wytłumaczenia wielu zjawisk i tym podobne. Zastanawiałam się, dlaczego wiele osób polecających mi Feed mówiło, że ta książka jest taka świetna, skoro właśnie przeżywałam sto najnudniejszych stron. I tutaj znów pojawia się „ale”. W czasie czytania nie doceniłam tych kilku rozdziałów, lecz dopiero po skończeniu zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo były one potrzebne. Mira Grant świetnie rozplanowała sobie całą książkę – i chwała jej za to! Zombie w Feed to nie jakieś umarlaki, którym zachciało się wstać po jednej śmierci, tylko efekt uboczny niebezpiecznego, strasznego wirusa zbierającego coraz większe żniwo. Mało tego! Autorka opisuje pierwsze ofiary Kellis-Amberlee i sięga w ułożoną przez siebie przeszłość jak najgłębiej, aby czytelnik mógł sobie to wszystko dobrze wyobrazić. Od razu widać, że jest to książka napisana z sercem. Intrygi, kłamstwa i zasadzki to również bardzo mocna strona książki. Pani Grant wplata te rzeczy między strony Feed tak delikatnie, że w wielu momentach naprawdę nie domyśliłabym się sama takich strasznych rzeczy. Dopiero naprowadzenie przez Georgię często odpowiadało za włączenie czerwonej lampki w mojej głowie.

Bohaterowie to bez wątpienia jeden z wielu ogromnych plusów Feed. Postacie są realne i prawdziwe, wręcz żywe, a wachlarz charakterów olbrzymi. Spotykamy się ze zdeterminowaną, pewną siebie i pracowitą Georgią, zabawnym, trochę dziecinnym i odważnym Shaunem, spokojnym, opanowanym, silnym senatorem Raymanem, delikatną,
Źródło
cichą i cwaną Buffy, przyjacielskim, walecznym i pomocnym Steve’em, oddanym, wiernym i inteligentnym Rickiem… Mogę tak wyliczać do znudzenia! Na brak różnorodnych postaci na pewno nie będziecie narzekać. Podziwiam Mirę Grant za stworzenie takich cudownych bohaterów, którzy swoją postawą nadali sens słowom takim jak odwaga, walka, dziennikarstwo, patriotyzm i prawda. To, co reprezentowali sobą ci młodzi ludzie, przechodziło moje oczekiwania. Pokochałam ich wszystkich! Naprawdę chciałabym spotkać podobnych ludzi w swoim życiu. W tym miejscu chciałabym złożyć hołd wszystkim poległym bohaterom Feed, którzy pokazali, czym jest prawdziwa walka o prawdę i kraj, a także pogratulować autorce za to, że wiele razy poprzez decyzje głównych postaci sprawiła, że najnormalniej w świecie ryczałam nad książką. Takich osób – zdeterminowanych, odważnych i walecznych – potrzeba i u nas. Takie postaci powinny wyjść ze stron książek i pokazać ludziom to, czego sami nie widzą na co dzień. To właśnie tacy bohaterowie jak Georgia i Shaun powinni prowadzić nas przez wszystkie zasadzki dzisiejszego świata ku lepszej przyszłości.


Narracja pierwszoosobowa świetnie odegrała swoją rolę. Gdyby nie ona, Feed straciłoby dużo humoru i zabawnych, ale też poważnych i trochę strasznych myśli Georgii, która prowadzi nas przez swoje niebezpieczne życie (i równie niebezpieczną pracę), odkrywając nowe tajemnice. Wciągający styl autorki idzie w parze z lekkim językiem. To wszystko tworzy całość, od której w pewnym momencie nie sposób się oderwać.

- Ja zajmę się ustawianiem reszty sprzętu, uruchomieniem serwerów i pilnowaniem twojego telefonu. Gdy zadzwoni Mahir, obudzę cię, nie zważając zupełnie na to, że zapracujesz się na śmierć. Godzę się na to, ale podejmuję też decyzję na wysokim szczeblu, co oznacza, że ty, Georgio Carolyn Mason, idziesz spać. Jeśli ci się nie podoba, możesz złożyć apelację w sądzie z siedzibą z tyłu twojej głowy, w którą się walnę, jak tylko się odwrócisz.

Zaskakującą rzeczą jest to, że zombie – wydawać by się mogło, główny temat – tak naprawdę wcale nie wysuwają się na pierwszy plan. Zombie tworzą świetnie skonstruowane, mroczne tło. To polityka i blogosfera tworzą największą część fabuły. Kellis-Amberlee i efekty uboczne wirusa mają pokazać skutki gry o władzę i fałszywego przekonania o swojej racji. 

I wiecie co? Po prostu nie znoszę Miry Grant za to, co zrobiła! Zastanawiam się, jak bardzo można nie lubić swoich czytelników, aby tak wiele razy wyrządzać im taką krzywdę! W czasie czytania Feed było kilka takich chwil, kiedy nie wiedziałam, co zrobić, co powiedzieć i jak zareagować. Połączenie trzech różnych tematów (polityki, blogosfery i zombie) wypadło świetnie, ale nie spodziewałam się, że oprócz tego Mira Grant potrafi zrobić coś… coś… coś takiego strasznego! Dawno nie czułam się tak zniszczona i załamana po przeczytanej książce, jak w wypadku Przeglądu Końca Świata. Dawno też tak bardzo nie uroniłam łez nad powieścią. No, proszę, pani Grant świetnie się to udało! Feed wbiła mnie w fotel i odebrała zdolność myślenia. A najgorsze jest to, że do samego końca miałam nadzieję, iż to wszystko okaże się jednym wielkim kłamstwem. Niestety, tak nie było, ale w tym samym momencie na przód wysunęła się kolejna cecha Feed: jest to książka prawdziwa i szczera. Życie to nie bajka z happy endem – i to też pokazuje Mira Grant.     
W tym wypadku przysłowie „W miarę jedzenia apetyt rośnie” jest jak najbardziej trafne. Z każdym rozdziałem dostajemy więcej i chcemy więcej. Autorka ma mnóstwo przepisów na dobrą książkę i większość z nich wykorzystała w pierwszej części Przeglądu Końca Świata. Aż boję się pomyśleć, co czeka mnie w drugim tomie. Skoro jesteśmy w temacie kuchni, muszę uwzględnić, że w tej sytuacji Mira Grant jest perfekcyjną kucharką – dba o to, aby każdy zjadł smacznie i dobrze (nawet zombie). Dobrze? Idealnie! Deser w postaci punktu kulminacyjnego to nie tylko wisienka na torcie – to coś więcej: morał, jakiego nie spotkałam w żadnej innej książce.

To zombie miały okazać się ciemną stroną świata w 2039 roku. Przecież to one chodziły po ulicy i zabijały ludzi, to one chciały jeść mózgi i inne części ciała, i to one były niebezpiecznym efektem dążenia do idealnego świata bez chorób. Zwykle przecież tak jest, prawda? Nie. To ludzie są zgubą świata. Istoty, które myślą i mają uczucia powinny dbać o świat, kochać i rozwijać go – przecież to jest ich zadaniem. Jest wręcz przeciwnie. Zombie nie mają uczuć, nie myślą, oni tylko egzystują i nic nie robią (pożytecznego, rzecz jasna), a w tym samym czasie ludzie niszczą się nawzajem. To właśnie pokazuje Feed, w której autorka jest do bólu szczera i pokazuje dzisiejszą rzeczywistość w niedalekiej przyszłości. Przeczytajcie pierwszą część Przeglądu Końca Świata, włącznie telewizję, popatrzcie na polityków, popatrzcie na zachowanie ludzi i zadajcie sobie pytanie: czy nie jest tak samo jak w świecie Georgii i Shauna? 

Nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć, żeby przekonać Was do przeczytania Feed. Chyba wyczerpały mi się słowa, a nie chcę co chwilę powtarzać „najlepsza”, „świetna”, „idealna”, „cudowna”, „prawdziwa” i „szczera”. Musicie ją przeczytać, żeby zrozumieć fenomen pierwszej części Przeglądu Końca Świata. Ja muszę ochłonąć po Feed. Jeszcze raz zachęcam Was do sięgnięcia po pierwszy tom. Wkrótce zabieram się za drugi, bo… chyba zostałam zainfekowana.


Taka jest prawda: jesteśmy społeczeństwem przyzwyczajonym do strachu. Jeśli mam być szczera, nie tylko wobec was, ale także samej siebie, nie dotyczy to tylko społeczeństwa, lecz całego świata. I nie jest to zaledwie nawyk, a uzależnienie. Ludzie pragną lęku. Lęk uświęca wszystkie środki. To on sprawia, że godzimy się na odbieranie nam wolności krok po kroku, aż w końcu każdy nasz ruch jest śledzony i notowany w dziesiątkach baz danych, do których przeciętny obywatel nigdy nie będzie miał dostępu.



8/10



Za możliwość poznania niebezpiecznego świata Georgii i Shauna z całego serca dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non!



Przegląd Końca Świata:
Feed | Deadline | Blackout



Zwiastun książki:

16 komentarzy do “118. "Przegląd Końca Świata: Feed" - Mira Grant”

  1. Ulala, ale się rozpisałaś :P. Czuję się zachęcona ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w trakcie czytania i to chyba jedna z lepszych książek, jakie wpadły mi w ręce :3
    Co prawda jestem dopiero na 200 stronie, ale jak na razie bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam. <3 Poczekaj tylko, jak sięgniesz po kontynuację "Deadline". Zakochasz się totalnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi niestety tematycznie nie podchodzi, choć dla innych może być interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo jestem ciekawy tej książki, a Ty dodatkowo mnie zachęciłaś ;D Zapraszam do krakowskiego blogowego kolegi! ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Geniusz. Ta książka to geniusz. A poczekaj, aż przeczytasz kontynuacje. Zakończenie Cię powali!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytalam az dwa razy, za pierwszym razem kompletnie mi sie nie spodobala i bardzo sie przy niej meczylam, a za drugim pach! Okazala sie jedna z najlepszych ksiazek jakie przeczytalam. Poluje na druga czesc :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Przegląd Końca Świata bezwarunkowo :) Deadline prawie przyprawiło mnie o zawał.

    OdpowiedzUsuń
  9. Większość poleca tą książkę i coś czuję, że ją przeczytam, bo inaczej się chyba nie da ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już chciałam się za nią zabrać, ale nienawidzę "zombi" w jakiejkolwiek postaci. Tylko u Geny Showalter jakoś przez nie przebrnęłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Geny Showalter to były "zombiaczki". Z resztą uważam, że jej twórczość (w mojej ocenie) nie jest zbyt mocna. Z kolei tutaj... tutaj mamy bardzo wysoki poziom :D

      Usuń
    2. Ta, czytałam Alicje w Krainie zombie i to typowa książka młodzieżowa, powiewa nudą. "Feed" to jest naprawdę dobra książka.

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Deadline cię zgniecie :))) A końcówka jest jeszcze mocniejsza niż w Feed - wszystko tam jest bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie czytam tego typu książek, aczkolwiek z tą pozycją mogłabym spróbować :))
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Łaa, ale długa recka! Cóż, muszę przeczytać w końcu Feed.

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!