220. "Ugly love" Colleen Hoover

Tytuł: Ugly love
Tytuł oryginału: Ugly love
Autor: Colleen Hoover
Seria/cykl: --
Data premiery: 13 kwietnia 2016
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 344


Kiedy Tate, początkująca pielęgniarka, wprowadza się do mieszkania swojego brata, nie spodziewa się tak gwałtownych zmian w swoim życiu. Wszystko to za sprawą przystojnego Milesa.


Ich relacja opiera się tylko na dwóch zasadach: nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Wkrótce jednak pytania dotyczące Milesa zaczynają coraz mocniej nurtować Tate, aż w końcu dziewczyna chce złamać wyznaczone przez niego zasady. Nie spodziewa się tego, że wraz z nimi odżyją tak dramatyczne wspomnienia.



Colleen Hoover zwróciła moją uwagę powieścią Hopeless. Szybko sięgnęłam po kolejne książki i o ile Losing hope oraz Szukając Kopciuszka również mnie zauroczyły, tak do Maybe someday miałam pewne, małe zastrzeżenia. Ugly love zaciekawiła mnie na długi czas przed polską premierą głównie pomysłem na fabułę. Teraz, mając lekturę już za sobą, nie mogę okiełznać bardzo mieszanych uczuć i jasno stwierdzić, w jakim stopniu historia Tate i Milesa mi się podobała.

Chyba najbardziej przez ponad trzysta czterdzieści stron w oczy raziła mnie ogromna idealizacja rzeczywistości bohaterów oraz samych postaci. Czytelnik całkiem szybko dowiaduje się o zawodzie brata głównej bohaterki i jego przyjaciela. Są oni pilotami i prowadzą bogate życie w pięknych, wielkich apartamentach. Każdy z nich jest oczywiście przystojny, ale najpiękniejszy i idealny z nich wszystkich jest Miles, który wiele razy bardzo denerwował mnie swoim zachowaniem i postępowaniem. Rodzinne spotkania są również wyidealizowane, a niektórzy bohaterowie są tak otwarci i gotowi na rozmowę na każdy temat, że momentami budziło to moje zdziwienie. Aktualne problemy głównych bohaterów sprowadzają się do utrzymywania swojej relacji w tajemnicy przez pewnymi osobami. Wszystko oczywiście kończy się słodkim do bólu, pięknym happy endem, od którego bolały mnie zęby. Skłonność do idealizowania wzbudziła mój niepokój już w trakcie czytania Maybe someday, ale dopiero w Ugly love stała się ona bardzo nieznośna i wydaje mi się, że trochę zbyt intensywna jak na Colleen Hoover.

Sami bohaterowie również niespecjalnie mnie zachwycili. Byli bardzo schematyczni, szablonowi i prości, co również mnie zaskoczyło, bo autorkę zawsze bardzo mile kojarzyłam z postaciami Sky i Holdera, którzy moim zdaniem nie należeli do płytkich bohaterów. W przypadku Ugly love idealność Milesa i uległość Tate w pewnym momencie stały się strasznie nudne, a nawet nieznośne.  

Na samym początku akcja powieści jest całkiem ciekawa. Właściwie pierwsze strony i pierwsze spotkanie Tate i Milesa uważam za bardzo interesujące i… oryginalne. Autorka bardzo dobrze sobie z tym poradziła. Retrospekcje ukazujące przeszłość Milesa dodawały książce i całej historii nie tyle uroku, co dreszczyku emocji. Niestety w pewnym momencie akcja zaczęła zwalniać, stała się przewidywalna i opierała się jedynie na kolejnych, nudnawych, monotonnych scenach seksu, które autorka mogła spokojnie pomijać, gdyż jedna była podobna do drugiej. Oprócz tego akcja właściwa nie składa się z niczego innego. Krótkie wspólne wyjścia bohaterów czy inne formy spędzania czasu w gronie znajomych nie wnoszą do książki absolutnie nic nowego. Niektóre postacie pojawiają się niezwykle rzadko i nie odgrywają żadnej istotnej roli, dlatego szybko wypadły z mojej pamięci. 

Na szczęście Ugly love nie składa się tylko z samych minusów. Do pozytywnych stron powieści należą rozdziały poświęcone przeszłości Milesa, czyli wydarzeniom, które zmieniły tego bohatera, a które otoczone są aurą tajemnicy. Ten wątek uważam za bardzo mocną część książki i z radością mogę stwierdzić, że Colleen Hoover dała z siebie wszystko. Byłam równie zaskoczona i zszokowana, jak w przypadku czytania Hopeless i Szukając Kopciuszka. Maybe someday również miało w sobie „poważniejszy” wątek, który nadał powieści sens. 

Plusem jest również sposób prowadzenia narracji w tych rozdziałach. Bardzo podobała mi się ekspresja wyrażana za pomocą nietypowych metod zapisu. Tym również zostałam mile zaskoczona. Poprzez połączenie tego z historią Milesa, wszystkimi komplikacjami i punktem kulminacyjnym Colleen Hoover otrzymała bardzo mocny, doby, wciągający i ciekawy wątek, który nie uczynił z jej powieści słabego, erotycznego romansidła. 

Kolejną – i ostatnią – zaletą Ugly love jest fakt, że powieść ta jest przyjemną, lekką lekturą na jeden, dwa dni. Można się przy niej odstresować, odpocząć od poważniejszych powieści, a jednocześnie nawet wciągnąć się w historię bohaterów. Bardzo podoba mi się styl Colleen Hoover, humor występujący raz na jakiś czas oraz lekkość i prostota języka, który mimo to nie jest do bólu banalny.

W mojej ocenie Ugly love nie należy do najmocniejszych powieści tej autorki, ale nie jest też bardzo zła. W swoim dorobku literackim pani Hoover ma zdecydowanie lepsze książki. Historia Tate i Milesa to historia pozwalająca na oderwanie się od rzeczywistości, ale nie zawierająca jakiegoś większego, głębszego przesłania, które znajdowałam w poprzednich lekturach. Nie zawładnęła moim sercem całkowicie, ale wspominam ją miło. Osobom, które poszukują lekkiej historii miłosnej powinna ona przypaść do gustu.


6/10





 

9 komentarzy do “220. "Ugly love" Colleen Hoover”

  1. Ja jednak liczę na to, że ta powieść zaskarbi sobie ode mnie przynajmniej siedem gwiazdek. Strasznie zaciekawiłaś mnie wzmianką o narracji w "Ugly love":)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przeczytałam jeszcze żadnej książki Colleen Hoover, ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni :D Słyszałam wiele pozytywnych opinii o jej książkach, więc nie mogę się doczekać aż dorwę jakąś z nich ;)
    Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Colleen Hoover♥ Dużo się naczytałam recenzji o ''Ugly Love'' i kurczę, w końcu muszę się zabrać za tę książkę! :D

    julandpi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Anna Gąsecka11 maja 2016 18:34

    mi się zupełnie nie podobała ta książka. o ile Hopeless, Losing hope czy Maybe someday były wspaniałe, ożywcze, ciekawe to Ugly love nie polecam nikomu. sex i to taki bez żadnej intymności, pukanie jak światkowie jehowy, bez emocji - nie taką Hoover lubię. pozytywy - Kapitan i przeszłość Milesa. reszta - okropna. polecam ty6lko na własną odpowiedzialność

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ogromną fanką Colleen Hoover i Ugly Love podobało mi się bardzo. Faktycznie w tej historii to inni bohaterowie są zepchnięci tak daleko, że mimo iż tę książkę czytałam niedawno to ich nie pamiętam. Uważam, że za mało było wątków pobocznych a za dużo scen seksu (bardzo podobnych jak sama zauważyłaś). Hoover jest dla mnie wysoko na liście ulubionych autorów i nie mogę się doczekać jej kolejnych książek ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wczoraj skończyłam czytac i trochę mnie rozczarowała. Dla mnie za dużo było w niej Milesa i Rachel a za mało Milesa i Tate. Jednak z niecierpliwością czekam na ekranizacje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem bardzo ciekawa tej książki mam nadzieję, że przypadnei mi do gustu bardziej niż tobie :D
    Fluff

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeraziła mnie ta idealność Milesa. Książki Colleen uwielbiam, aczkolwiek nie wszystkie ma równie dobre. Ugly love mam na półce, ale zaczekam z lekturą jak już szum wokół niej trochę ucichnie :)

    Pozdrawiam, Insane z Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja po Hopeless odpuściłam sobie tę autorkę na dobre i wątpię, by coś mnie przekonało do zmiany. Spróbowałam, nie dla mnie - także no... :D

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!