Sytuacja z życia
każdego książkoholika: ulubione, wygodne miejsce do czytania, książka i ty. Lektura,
którą trzymasz w rękach i czytasz od kilku godzin pochłania cię do tego
stopnia, że zapominasz, która godzina. Mało tego – zapominasz, że jutro masz
szkołę, sprawdzian, pracę, szkolenie, obiad na gazie, cokolwiek. Ta książka
wyglądała tak niepozornie na półce w księgarni, albo odwrotnie – przyciągnęła Cię
do siebie jeszcze przed przekroczeniem progu sklepu. Nieważne. Ważne, że
czytasz. Czytasz i chcesz więcej, wciąga Cię, zamyka w swoim świecie,
zakreślasz najlepsze cytaty, rozumiesz sytuację bohaterów, analizujesz ich
zachowanie… Po prostu kochasz ją. Skończyłeś ją, a mimo to dalej wracasz do
najlepszych momentów. Chcesz o niej opowiadać wszystkim, polecać każdemu, pisać
o niej, mówić, śpiewać, wszystko! Rozumiesz jej geniusz.
Jesteś w
odmętach „Internetów”. Logujesz się na ulubionych stronach poświęconym
książkom, aby wystawić jej ocenę, napisać parę dobrych słów (albo cały esej o
jej idealności, psalm, cokolwiek). Wiesz, że tam znajdziesz ludzi, którzy też
kochają tę książkę tak samo jak Ty, którzy tak jak Ty ją docenili.
I
nie możesz uwierzyć. Czytasz mnóstwo negatywnych recenzji, wśród których jest
tylko kilka pozytywnych. Zastanawiasz się JAK? DLACZEGO? Przecież ona jest taka…
świetna, mądra, pełna emocji, zaskakująca… Masz ochotę potrząsnąć tymi internetowymi
kontami krytyków, aby dostrzegli to samo.
Większość
z nas na pewno miała taką sytuację. Na naszych półkach znajdzie się taka
książka, którą my uważamy za świetną, ale większość ocenia ją inaczej. To samo
dzieje się w odwrotnej sytuacji, kiedy skończyłeś czytać wyjątkowo beznadziejną
książkę i ze zdziwieniem czytasz recenzje wychwalające tę pozycję pod niebiosa.
I tak zastanawiasz się: Ludzie, co Wy w niej widzicie? Przecież ci bohaterowie
byli tacy papierowi, styl byle jaki, język przekombinowany, ani lekki, ani
ciężki, akcji praktycznie nie ma…
O
ile łatwo zrozumieć tą drugą sytuację ze złą książką, tak trudniej jest pojąć,
jak to jest w przypadku czytania (według nas) dobrej powieści. Im więcej
czytamy, tym szybciej dostrzegamy słabe lektury i ich minusy. Podczas gdy
mnóstwo młodych czytelników zachwyca się jakąś młodzieżówką, Ty patrzysz na to
wszystko z ukosa i obserwujesz, jak fascynują się tą książką, którą Ty sam
uważasz za słabą. Dobra, spokojnie, przeczytają jeszcze kilka takich, trafią na
jakieś lepsze powieści i sami z perspektywy czasu zauważą, że to cudo, którym
tak się zachwycali całkiem niedawno, jest pozycją przeciętną (chociaż jakiś
sentyment pozostanie). Ale jak wytłumaczyć sytuację, w której Twoja ulubiona
książka dostaje ocenami i opiniami po głowie (grzbiecie)?
Szukałam
odpowiedzi na to pytanie. Tak szukałam, zastanawiałam się, analizowałam,
zaglądałam jeszcze raz do tych moich najlepszych, ukochanych lektur i doszłam do
wniosku, że chyba trudno opisać tę zależność jakimś wzorem, wcisnąć ją do
jakiegoś schematu i logicznie wytłumaczyć. Sądzę, że odpowiedzialne są za to
wrażliwość, własne doświadczenia i zdolność rozumienia sytuacji.
Jak
to wygląda w praktyce? Powróćmy do momentu sprzed kilku akapitów, kiedy czytasz
tę nieziemską książkę, która wciągnęła Cię do swojego świata (obiad na gazie
dalej się gotuje, a z kuchni dochodzą niebezpieczne dźwięki). Sytuacja lub
problem opisywane przez bohatera są Ci w jakiś sposób bliskie. Może przeżyłeś
coś podobnego, może to za sprawą jakiegoś jednego, małego elementu obudziły się
w Tobie takie uczucia względem tej lektury, może właśnie teraz czujesz się tak
jak bohater. Znasz to uczucie i je rozumiesz. Wiesz, dlaczego postać postępuje
w ten sposób, a nie inny. W tej książce znalazłeś odpowiedź, której szukałeś przez
tyle czasu u ludzi i w innych powieściach. Otworzyła Ci oczy na coś, na co
nigdy nie zwracałeś uwagi.
Sposób,
w jaki autor przedstawia tę książkową rzeczywistość jest tak bliski Twojemu
postrzeganiu świata. Po prostu odnalazłeś
w tej książce siebie, jakiś jeden najważniejszy, główny element lub całego
siebie. Ta książka i ta historia trafiły w Twój czuły punkt, a wiadomo – każdy z
nas ma inne czułe punkty i wrażliwe, delikatne miejsca w duszy. A jeśli
znajdzie się ktoś taki, dla kogo ta książka również stanie się drugim domem,
zyskasz wtedy pewność, że ta osoba ma te same lub podobne czułe punkty, co Ty.
Jednocześnie poznasz czytelnika, z którym godzinami możesz o tej powieści
dyskutować.
Pomimo
tej duchowej wizji, dalej będziesz dziwił się niskim ocenom książki i
negatywnym recenzjom. Zdanie innych trzeba szanować. Ważne, że dla Ciebie ta
książka jest bardzo ważna i że będziesz ją kochał dalej, nawet jeśli zostanie
okrzyknięta najgorszą książką roku.
A
czy Wy macie takie książki, które uwielbiacie i zachwalacie wbrew opiniom
innych?
Świetny tekst <3
OdpowiedzUsuńWięcej mam co prawda takich powieści, które ja uważam za beznadziejne, a cała reszta świata je uwielbia (np. Niezgodna, Rywalki, Eragon), ale wiadomo, ilu czytelników, tyle gustów. Ale zdarzało mi się też czytać książki, które dla mnie były absolutnie wyjątkowe, a dla innych przeciętne. Wydaje mi się też, że jest tak trochę kiedy ktoś sięga po książki, które zwyczajnie nie są dla niego. Dla przykładu, moja koleżanka uważała książki Lois Lowry za "nudny badziew, którego nie da się czytać", podczas gdy ja kocham te książki całym sercem i uważam je za mądre i piękne. Taka spokojna, delikatna literatura nie spodobała się jednak mojej koleżance, która woli akcję, krew, flaki i wątek romantyczny.
Ciekawa sytuacja jest moim zdaniem wtedy, kiedy zachwycasz się jakąś książką, podsuwasz kilku osobom, które też się nią zachwycają, a potem powoli zaczyna się nią zachwycać cały świat. Pojawia się ekranizacja, coraz więcej ludzi dowiaduje się o książce, i dopiero teraz zaczynają się pojawiać wszystkie negatywne opinie. Wydaje mi się, że tak trochę było z "Gwiazd naszych wina" Johna Greena. Czytałam tę książkę, kiedy w Polsce nie bardzo jeszcze wiedziano, kim jest Green. W tamtym okresie nie dało się znaleźć żadnej złej recenzji jego książek. Gdy jednak stał się naprawdę rozpoznawalny, na wszystkich blogach pojawiały się recenzje, a w kinach filmy, równocześnie jak grzyby po deszczu wyrosły hejty, że książka jest przereklamowana, zła, tandetna, ma głupi tytuł i w ogóle komu się to podoba. Życie.
Dziękuję <3
UsuńTo jest taka zależność, że tam, gdzie jest jakiś sukces, zawsze znajdą się osoby, które będą krytykować i hejtować. Mnie samej "Gwiazd naszych wina" bardzo się podobała - czytałam ją zaraz po premierze i spośród wszystkich książek Greena ją oraz "Szukając Alaski" uważam za najlepsze. Myślę, że spora część tych negatywnych komentarzy nie pochodzi z konstruktywnej krytyki, a tylko i wyłącznie z chęci hejtowania czegoś, co jest teraz modne i na topie, żeby pokazać, iż jest się "innym".
Och, też mi się tak wydaje. W końcu teraz jest "moda" na krytykowanie Greena. A ja nadal uwielbiam jego powieści i jego humor. Moją ulubioną też jest "Szukając Alaski", choć "Gwiazd Naszych Wina" też mi się bardzo podobało. "19 razy Katherine" rozbawiło mnie do łez, a z perspektywy czasu w "Papierowych miastach" również znalazłam coś cudownego.
UsuńJeśli zaś chodzi o inne książki, które mi się podobały, a inni często je hejtują, to zdecydowanie "Klątwa tygrysa". To najlepszy paranormal jaki kiedykolwiek czytałam. Choć wątek miłosny jest trochę do dupy, bo trójkącik, ale czego można się spodziewać po paranormal romance? To chyba właśnie o to w tym gatunku chodzi. Ja lubię od czasu do czasu sięgnąć po coś takiego, a "Klątwa tygrysa" ma w sobie ten niesamowity hinduski klimat.
Też ostatnio się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że zazwyczaj nie ufam opinii większości, bo często ich światopogląd różni się od mojego, np. nie przepadam za wieloma młodzieżówkami, na którymi innymi się rozpływają. A zazwyczaj bronię książek, które nie są na topie i nie są zbyt czytane lub po prostu niedostępne w naszym kraju.
OdpowiedzUsuńhttp://world-by-ous.blogspot.com/
Do opinii większości również podchodzę z dystansem :) Nauczyłam się, że tam, gdzie książka ma bardzo wysokie oceny, istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie spodoba mi się. Równie często jest tak, że tam, gdzie w ocenach nie ma szału, ale jest pozytywnie, ta książka przypadnie mi do gustu :)
UsuńMialam dokladnie taka sytuacje, ktora opisalas. Weszlam pewnego dnia do ksiegarnii z zamiarem kupna zupelnie innej ksiazki niz w rzeczywistosci kupilam. Kiedy moj wzrok padl na Obsydian pani Armentrout po prostu musialam go wziac. Juz po tym jak go przeczytalam bylam absolutnie zachwycona i pod ogromnym wrazeniem. Gdy znalazlam dosc sporo niegatywnych lub mniej entuzjastycznych recenzji nie wiedzialam dlaczego ci ludzi nie dostrzegaja jej wspanialosci. Po roku przerwy i mnostwa inych ksiazek, ktore przeczytalam, zasiadlam do Obsydianu jeszcze raz, ale podobnie jak poprzednio byl niesamowity. Do dzisiaj jest on jedna z moich ulubionych lektur i od pewnego czasu mam ochote przezytac go po raz trzeci :)) Kazdy ma inny gust, a akurat w moj seria Lux wpasowala sie idealnie :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
Genialnie napisany tekst - od tego muszę zacząć i genialny temat tekstu. Doskonale rozumiem to, o czym napisałaś, bo u mnie taką książką, czy nawet całą trylogią jest "Ostatnia spowiedź". Wiele osób podziela moje zdanie, ale jeszcze więcej zarzuca książce banalność i infantylość. Ja kocham ją jednak za piękne sentencje, głębokie emocje i przede wszystkim nieprzewidywalność. Za każdym razem, kiedy czytam negatywne recenzje, nie mogę uwierzyć, że komuś ta trylogia mogła się nie podobać, ale z drugiej strony wiem, że gusta są różne i trzeba się z tym pogodzić ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa <3
Usuń"Ostatnia spowiedź" jest jedną z moich najukochańszych trylogii <3 Też na początku nie mogłam zrozumieć tych wszystkich negatywnych opinii, ale podczas czytania drugiego tomu zrozumiałam, że "Ostatnia spowiedź" momentami faktycznie jest przesłodzona. Nie zmieniło to faktu, że uwielbiam tę trylogię, a podczas czytania ostatniej części ryczałam jak bóbr :D
No tak. To prawda, że w drugiej części są momenty, gdzie patrzy się tylko z niedowierzaniem, ale dla mnie trzeci tom i jego emocjonalna strona ratują wszystko ;)
UsuńNa prawdę świetny tekst!
OdpowiedzUsuńFaktycznie mam kilka takich książek, lecz właśnie z tej drugiej strony - co ja nie lubie, a inni kochają. To taka dziwna sytuacja, że aż czasami śmieszna :D Jednak mam przyjaciółkę, która zazwyczaj podziela moje zdanie co do danej lektury ♥
Pozdrawiam,
Księgarz Cmentarny
Żeby to raz :) Jakbym czytała własne przemyślenia, świetny post ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Świetny pomysł na post :)
OdpowiedzUsuńCo prawda jeszcze nie spotkałam się z taką sytuacją w moim życiu, ale kilkukrotnie zauważyłam taką dziwną rozbieżność recenzji - jednym się ona kompletnie nie podobała i ich opinie aż kipią od negatywnych emocji, a dosłownie kilku osobom przypadła do gustu i mogą się nad nią zachwycać godzinami. Właśnie to w pewien sposób udowadnia, że są gusta i guściki, niektórym dana książka skrada serce, a niektórych przyprawia tylko o ból głowy.
Jeśli chodzi o mnie, to w większości jest tak, że wszystkim podoba się dana książka, a mnie jakoś... nie. Tak mam z czytanym teraz "Fangirl" Rainbow Rowell - ile się nasłuchałam tych pozytywnych opinii, ile "siebie" wszyscy odnaleźli w Cath, a jaki to Levi jest niezwykły... a tak naprawdę im więcej stron mam za sobą, tym bardziej się zastanawiam, jaki wpływ na te oceny miały prawdziwe odczucia, a ile chwyty marketingowe i dobre rozreklamowanie książki :)
Rozpisałam się trochę, ale... mam nadzieję, że mi wybaczysz :)
Obserwuję :**
Zapraszam do mnie!
Dziękuję! :)
UsuńSama należę do tej grupy, którym "Fangirl" bardzo się podobała. I tak jak piszesz, odnalazłam siebie w Cath :D Czasami faktycznie nacisk środowiska czytelniczego, fala pozytywnych opinii i dobre chwyty marketingowe mogą wpłynąć na nas tak, że oczekujemy czegoś mega dobrego - w końcu skoro książka ma taki wielki rozgłos, to musi być jakimś objawieniem roku :)
Wiesz co? Wspominając o chwytach marketingowych zainspirowałaś mnie do napisania kolejnego posta :D
Uważam, że większość osób pokochało tę książkę właśnie ze względu na Cath, a ja jako kompletna ekstrawertyczka, która zrobi wszystko, by być blisko ludzi po prostu byłam zirytowana jej osobowością. Nie mam nic do osób nieśmiałych, wręcz przeciwnie, czasem nawet pomagam im trochę odnaleźć się w społeczeństwie i przełamać niechęć do innych, ale zachowanie Cather bardzo mnie irytowało. Chyba to tylko kwestia gustu :D
UsuńZawsze tak mam, że jeżeli widzę książkę dosłownie wszędzie i zbiera ona same wychwalające recenzje, to muszę ją przeczytać, chociażby dlatego, żeby potem wypowiedzieć się w komentarzu czy zgadzam się z daną opinią, czy wręcz przeciwnie. Z chęcią zobaczyłam taki post u Ciebie, więc zachęcam do napisania go ;) Zresztą to już nie pierwszy przypadek, że książka czasem wydaje się przereklamowana, więc miło byłoby poznać Twoje odczucia na ten temat :**
Zawsze w szkole miałam tak z książkami Sienkiewicza :D
OdpowiedzUsuńWarto mieć własne zdanie, ale i szanować gusta innych. Myślę, że do czytania recenzji i opinii książek należy podchodzić z dystansem i rozwagą. Nie wszystkim musi się podobać jakaś książka - każdy patrzy na świat inaczej i jest innym czytelnikiem, ma inny sposób lektury. Jest to jednak temat do bardzo ciekawej dyskusji i gratuluję, że go poruszyłaś i opisałaś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Masz rację w kwestii czytania recenzji książek z dystansem i rozwagą. To jest dobra myśl :)
UsuńŚwietny tekst :)
OdpowiedzUsuńJa mam opinię odmienną od większości czytelników odnośnie "Niezgodnej" (bardzo jej nie lubię. Bardzo.), chociaż właściwie opinie na temat tej książki są ostatnio coraz bardziej podzielone... Zresztą, nic dziwnego - dzięki filmom staje się przecież ona bardziej popularna, trafia do szerszego grona czytelników i w związku z tym jest coraz więcej zdań na jej temat. Oprócz tego "modne" książki często są krytykowane, bo "nie zasługują na swoją sławę".
ocean-slow.blogspot.com