Tytuł oryginału: --
Autor: Anna Kańtoch
Seria/cykl: --
Data premiery: 6 listopada 2013
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 512
W powojennej Polsce nastają twarde rządy. Ludzie podnoszą się po II wojnie światowej, kształtuje się nowa rzeczywistość i zupełnie inny świat… pełen aniołów. Trzynastoletnia Nina pamięta dzień, w którym po raz pierwszy ujrzała skrzydlatego. Teraz jeden z nich – przechowywany u sąsiadów, o którym nie może dowiedzieć się milicja i inne organy państwa – wybiera właśnie ją i zaprasza na wakacje w tajemniczym klasztorze w niewielkiej, cichej miejscowości Markoty. Ale dlaczego akurat Nina? Przecież jest tylko zwykłą trzynastoletnią dziewczyną zakochaną w sztuce. Co więc jest w niej takiego niezwykłego?
Zauważyliście,
że w ostatnim czasie na rynku wydawniczym ukazało się mnóstwo pozycji polskich
autorów? Najczęściej polscy pisarze chcą stworzyć coś podobnego do literatury
zagranicznej, uparcie nadając bohaterom angielskie imiona, osadzając miejsce
akcji daleko za granicą, a w ogóle nie zwracając uwagi na to, że nasza kochana
Polska też może być ciekawym miejscem na pojedynki różnych, często wrogich
sobie sił. Pani Kańtoch skorzystała z uroku naszego kraju oraz z sytuacji w
powojennej Polsce. Tajemnica Diabelskiego
Kręgu to polski odpowiednik zagranicznej fantastyki. Pytanie tylko, czy
wystarczająco dobry?
No
właśnie, w tym rzecz, że książka, która zapowiadała się na kawał dobrej lektury
wcale taka nie była. Byłam napędzona pozytywną energią i przyciąganiem do
powieści Pani Kańtoch, lecz cały entuzjazm wyparował, kiedy zaczęły dawać o
sobie znać pierwsze negatywne strony historii Niny. Aby było przyjemniej i aby
od razu nie wytykać błędów zacznę od plusów.
Dla
mnie, jako dla miłośniczki historii powojennej Polski, miłym zaskoczeniem było
osadzenie akcji w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Najczęściej można
spotkać czasy współczesne, średniowiecze lub dziewiętnasty wiek, a tutaj –
tadam! – kilka lat po zakończeniu II wojny światowej. Niewątpliwie lata
pięćdziesiąte dodają Tajemnicy
Diabelskiego Kręgu uroku i klimatu, takiego przyjemnego, swojskiego i
rzadko spotykanego w innych książkach. Od razu czuć że jest to Polska. Jako że
w swoim krótkim życiu usłyszałam mnóstwo historyjek o czasach, kiedy Polska
podnosiła się z gruzów, wyobrażenie sobie naznaczonych wojną miasteczek było
dla mnie bardzo proste. Tym sposobem na konto Tajemnicy Diabelskiego Kręgu wpłynęły pierwsze plusy, które
sprawiały, że chętniej przechodziłam do kolejnych rozdziałów.
Bez
dwóch zdań do plusów należy również zaliczyć ilustracje! Rany, jak ja dawno nie
czytałam książki z obrazkami! Co prawda nie było ich wiele – zaledwie kilka –
ale ich wykonanie, dbałość o szczegóły, przekaz i sama obecność między stronami
uatrakcyjniły całą powieść. Były naprawdę śliczne i cudownie wykonane. Nie
spodziewałam się takiego przyjemnego dodatku. Aż poczułam się jak mała
dziewczynka wkraczająca dopiero w świat literatury, kiedy to ilustracje
pomagały zrozumieć treść i powoli wpływały na kształtowanie się wyobraźni… Ach,
dzieciństwo…
Okej,
pora zakończyć wzdychanie nad obrazkami i przybliżyć Wam kolejną mocną stronę Tajemnicy Diabelskiego Kręgu – niestety
ostatnią. Jest nią bardzo przyjemny styl Pani Kańtoch, w sam raz dla trochę
młodszych czytelników. Mnie osobiście – odrobinę starszej czytelniczce – do
pewnego momentu czytało się lekko i bez problemów. Kwestią kilku minut było
„połknięcie” pierwszych dziesięciu stron. Narracja trzecioosobowa zadbała o to,
aby treść nie okazała się banalna i dziecinna. Jestem pewna, że młodsi
czytelnicy będą mogli nauczyć się czegoś już z samego języka, jakim posługuje
się autorka.
Ale
chwila – „do pewnego momentu czytało się lekko i bez problemów”. Właśnie… Czym
jest ten „pewien moment”? Hm, na pewno czymś, co zmieniło ocenę Tajemnicy Diabelskiego Kręgu i
namieszało w odbiorze, nie uważacie tak? Jeśli zgadzacie się z tym, to macie
rację, bo owy moment faktycznie zaniżył wysokie noty zapowiadającej się na
ciekawą powieść Pani Kańtoch o czym mowa? Właściwie są to dwie rzeczy:
Brak
większej akcji. Nie licząc rzecz jasna punktu kulminacyjnego przez całą powieść
najnormalniej w świecie nudziłam się. Przeczytanie kolejnych kilku stron było
dla mnie męczarnią. Ogólnie rzecz biorąc z Tajemnicą
Diabelskiego Kręgu spędziłam kilka bardzo, bardzo, bardzo długich dni. W
czasie lektury odpływałam myślami, często chciało mi się spać, oczy same się
kleiły, a wszystko to przez brak akcji. Owszem, czasami zdarzało się coś
ciekawego, jakiś moment przełomowy, lecz trwał on zwykle króciutko i na
następnych stronach Nina oraz jej przyjaciele powracali do rozwiązywania
zagadki. Niby coś się dzieje – w końcu owa tajemnica Diabelskiego Kręgu była
interesująca – ale tak naprawdę nie było nic, co przykułoby moją uwagę i
sprawiło, że chętnie powracałam do lektury. Szczerze powiedziawszy po trzecim
rozdziale czytanie Tajemnicy Diabelskiego
Kręgu stało się dla mnie mordęgą napędzaną nadzieją, że jeszcze trafi się
jakiś naprawdę ciekawy fragment. W efekcie końcowym dobrnęłam do końca w jakiś
magiczny sposób (nareszcie mam prawdziwe moce!).
Drugim
dosyć poważnym minusem Tajemnicy
Diabelskiego Kręgu jest długość rozdziałów. Załóżmy, że książka ma być
kierowana do młodzieży w wieku 11-14 lat – opis, okładka, fabuła mówią same za
siebie, no i rzecz jasna moje ukochane obrazki! Oczywiście niekoniecznie, ale
taki jest zamysł (teoretycznie po Tajemnicę
Diabelskiego Kręgu śmiało może sięgnąć każdy). Jeśli przyjmujemy taki
przedział wiekowy, to rozdziały są stanowczo za długie dla takich czytelników!
Może dla nas 30-40 stron to nic wielkiego (w końcu dziennie połykamy więcej!),
ale dla młodszego czytelnika to nie lada wyzwanie. Przypomnijcie sobie swoją
pierwszą dłuższą książkę, taką prawdziwą przygodę – przeczytaliście ją w jeden,
dwa dni czy z większymi odstępami? Pragnę również wziąć pod uwagę to, że w
rozdziałach nie ma odstępów w akcji – między jedną czynnością a drugą nie ma
przerwy. Chociażby taki dzień i noc. Autorka tylko powiadamia czytelnika
słowami „Następnego dnia…”, a przecież w tym miejscu mógłby być odstęp, w
którym można przerwać czytanie, odetchnąć, wykonać swoje obowiązki i powrócić
do czytania. Urywanie w połowie rozdziału jest trochę denerwujące, bo zamiast
od razu zacząć czytać musimy najpierw znaleźć fragment, na którym zakończyliśmy
czytanie, przypomnieć sobie, o co chodziło w tym rozdziale i dopiero wtedy
kontynuować przygodę. W moim przypadku najwięcej czasu na czytanie mam wieczorem,
przed snem, ale kiedy spotykam się z brakiem akcji i mega długimi rozdziałami
powieki natychmiast mi opadają i często nie potrafię skupić się na treści.
Koniec
końców pasowałoby podsumować to i owo. Gdyby nie te dwa jak dla mnie ogromne
minusy, Tajemnica Diabelskiego Kręgu
najprawdopodobniej okazałaby się jedną z lepszych książek przeczytanych przeze
mnie w tym roku. Naprawdę zapowiadała się na niezłą lekturę. Niestety tak się
nie stało. Niby tylko dwie rzeczy, a jednak tak wpłynęły na ocenę. Mogłabym
jeszcze opowiedzieć o bohaterach, lecz po co mam nadmieniać, że są
schematyczni, skoro po młodzieżowej lekturze można się tego spodziewać?
Uprzedzam, że szablonowych postaci nie włączam ani w minusy, ani w plusy. Po
prostu są, autorka ładnie wplotła ich do historii, ale fakt faktem zabrakło mi
w nich iskierki życia. Nina jeszcze ujdzie, ale Tamara czy Jacek… Hej, dobra,
bohaterów zostawiam w spokoju! Byli całkiem ciekawi – idealni przyjaciele dla
młodego czytelnika.
W
trakcie recenzji zaliczyłam powieść Pani Kańtoch do literatury dla młodzieży
11-14 lat, ale tak naprawdę po Tajemnicę
Diabelskiego Kręgu może sięgnąć każdy, bez względu na wiek. Jest to jedna z
tych książek dla każdego. Nie kłamię. Niewymagający czytelnik może mile spędzić
z nią czas.
Jeśli
nie zwracacie uwagi na brak akcji i mega długie rozdziały, to śmiało chwytajcie
książkę Anny Kańtoch – a nuż Wam bardziej przypadnie do gustu niż mi. Cóż…
warto spróbować!
5/10
Za możliwośc poznania świata Niny serdecznie dziękuję Młodzieżowemu Klubowi Recenzenta!
Jednak widzę, że Kańtoch chyba ma taki styl. Ja przeczytałam tej autorki "13 anioł", podobała mi się, ale też miałam do tej książki kilka zastrzeżeń. Jeśli chodzi o tę pozycję, to kiedyś, przy okazji z ciekawości po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie jest wysyp polskich autorów. Teraz zostaje problem ich "selekcji" między geniuszami, a tymi drugimi... :P
A ja mimo wad, o których piszesz sięgnę po "Tajemnicę Diabelskiego Kręgu", jeśli nadarzy się ku temu okazja- dla obrazków. xD Nie no żartuję, po prostu coś mnie w niej intryguje i ciekawa jestem, jaki poziom mają te dzisiejsze powieści polskich autorów dla młodszej młodzieży i dzieci, bo dawno takowej nie czytałam. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :)
ja też kocham powojenną Polskę (chociaż taką z XIX wieku, czy ze średniowiecza też nie pogardzę!) , natomiast fantastykę wręcz przeciwnie. dlatego odpuszczę sobie "Tajemnicę diabelskiego kręgu" :<
OdpowiedzUsuńOsobiście nie lubię tego czasu w historii, więc powieści umiejscowione w tym okresie raczej omijam. Dlatego też nie rozpatrywałam tego tytułu jako lekturę. Co do braku większej akcji i długości rozdziałów to zgadzam się, że może to skutecznie zniechęcić młodszego czytelnika.
OdpowiedzUsuńP.S.: Także uwielbiam powieści po części ilustrowane - nawet kiedy tych szkiców jest dosłownie kilka ;)
Przymknę oko na te wady i zabiorę się za lekturę!
OdpowiedzUsuńWiele osób pisało o tej książce, a jeszcze więcej z niecierpliwością je wyczekiwała. Ja jakoś od początku podchodziłam do niej sceptycznie, a Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że chyba miałam rację :)
OdpowiedzUsuńA ja w sumie zauważyłam coś przeciwego - polscy autorzy coraz chętniej eksplorują polskie tereny; co prawda łączą je z nadnaturalnymi, ale ,,polskości" jest sporo, np. Katarzyna Berenika Miszczuk, Aneta Jadowska, Piotr Sender... To z tych ,,najnowszych". Zangielszczanie jakoś mi umknęło, ale w sumie nie mam nic przeciwko niemu - autor kreuje taki świat, jaki mu pasuje, niechby to nawet było w kosmosie ;)
OdpowiedzUsuńMnie ,,Tajemnica Diabelskiego Kręgu" przypadła do gustu, choć zdaję sobie sprawę z tego, że targetem powieści jest głównie młodzież w okolicy lat czternastu, więc jako bardziej ,,wyrobiony" czytelnik, na to i owo przymknęłam oko ;))
Niebawem się za nią zabieram, plany pokrzyżowała mi "Mechaniczna księżniczka" dla której rzuciłam wszystko :D Sądzę jednak, że "Tajemnice..." mi się spodobają, ale zobaczymy jak będzie :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko jestem strasznie ciekaw tej powieści :D
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, czy chcę zaryzykować.
OdpowiedzUsuńDo ostatniego rozdziału miałam nadzieję. A książka mnie STRASZNIE zawiodła. Jedyne co mi się w niej podobało to CUDNAAA okładka i niezłe rysunki w środku ;) Szczerze to nie polecam, ale to zależy od gustu i wymagań, ja jestem dość wymagającym czytelnikiem )))
OdpowiedzUsuń