Tytuł oryginału: Vision in silver
Autor: Anne Bishop
Seria/cykl: Inni #3
Data premiery: 5 czerwca 2015
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 512
Ostatnie
wydarzenia z udziałem terra indigena doprowadziły
do uwolnienia cassandra sangue.
Pomimo szczęśliwego zakończenia tej poważnej akcji Inni nie zdawali sobie
sprawy, jak poważne konsekwencje będzie to miało dla wieszczek krwi, które nie
są przystosowane do życia poza ośrodkiem. Grozi im bardzo poważne
niebezpieczeństwo ze strony ludzi, którzy ich poszukują, i ze strony ich
samych. Inni muszą działać, aby powstrzymać ludzi i zapewnić tym delikatnym
istotom bezpieczeństwo.
Tymczasem
Meg Corbyn dalej walczy z uzależnieniem od euforii, stałym elementem związanym
z wygłaszaniem przepowiedni. Z każdym kolejnym cięciem igra ze śmiercią, ale
jej wizje są dla Dziedzińca jedyną szansą na rozwiązanie konfliktu. Na domiar
złego wrogowie Innych za Atlantikiem rosną w siłę, a działania fanatycznego
ruchu w Thaisii zaczynają zagrażać Dziedzińcowi.
Oczekiwanie
na Srebrzyste wizje było długie i
bolesne. Po wrażeniach, jakie zapewniła pierwsza część – Pisane szkarłatem – i po lekkim niedosycie z powodu drugiej części –
Morderstwo wron – moja ciekawość była
naprawdę ogromna. Mimo to ciekawość była połączona z lekkim niepokojem,
ponieważ podobnie nie mogłam doczekać się drugiego tomu Innych, który niestety nie do końca spełnił moje oczekiwania. Do Srebrzystych wizji podeszłam więc sceptycznie
i… tym razem się nie zawiodłam.
Chyba
przy każdej recenzji kontynuacji jakiejś książki (rzecz jasna ulubionej) będę
powtarzać, że uwielbiam ten moment, kiedy kolejny raz mogę wejść do tego dobrze
znanego mi świata, spotkać kolejny raz tych samych ukochanych bohaterów i
poczuć się jak w domu. Tak samo było w przypadku Srebrzystych wizji, z tą różnicą, że to uczucie jest silniejsze,
ponieważ świat wykreowany przez Anne Bishop jest po prostu genialny. Właśnie za
to pokochałam Innych. Jestem pełna
podziwu dla autorki z tego powodu. Świat, który stworzyła w Innych, nie jest wyidealizowany, nie
jest tylko dobry i piękny, ale skrywa mnóstwo różnych sekretów i
niebezpieczeństw. Mimo to wśród bohaterów i właśnie w tym miejscu – na
Dziedzińcu w Lakeside – czuję się jak w domu i śmiało mogę powiedzieć, że
gdybym miała wybrać książkowy świat, w którym mogłabym zamieszkać, wybór padłby
na Dziedziniec. Dlaczego tak jest? Myślę, że to z powodu dobrego pomysłu na
powieść. Terra indigena to gatunek
zmiennokształtnych, który podporządkował sobie ludzi. Sprawują władzę na
świecie, a każdy konflikt z nimi może skończyć się tragicznie dla rodzaju
ludzkiego. Wątek ten wprowadza do świata wykreowanego przez autorkę nutkę
tajemniczości i niebezpieczeństwa, a to z kolei sprawia, że książka naprawdę
pochłania Czytelnika.
W
tej części w oczy rzuciło mi się zachowanie bohaterów. Już wcześniej, bo
podczas czytania drugiego tomu, zauważyłam tę ciekawą rzecz, aczkolwiek dopiero
teraz mogłam przyjrzeć się jej lepiej i, no cóż… zachwycić nią! Otóż, jak już
może wiecie, naturalna postać terra
indigena to postać zwierzęca, jednak nauczyli się oni przybierać ludzką
formę. Anne Bishop zachwyciła mnie tym, że nawet w ludzkiej formie mieszkańców
Dziedzińca widać cechy drapieżnych zwierząt, co świetnie ujawnia się w ich
stosunku do Meg. Taki mały detal sprawia, że historia stworzona przez autorkę
nie jest płytka, sztuczna i byle jaka. Jest za to logiczna, momentami
realistyczna w swej nierealistyczności i sensowna. To zachowanie terra indigena w ich ludzkiej formie
wiele razy odpowiada za humor, a muszę dodać, że podczas czytania Srebrzystych wizji czasami naprawdę omal
nie popłakałam się ze śmiechu.
W
recenzji Pisane szkarłatem zachwycałam
się punktem kulminacyjnym i akcją, z kolei w recenzji Morderstwa wron trochę narzekałam na niezbyt dynamiczną akcję i
słaby punkt kulminacyjny. Zastanawia Was pewnie, jak wygląda ta sytuacja w Srebrzystych wizjach. Otóż… lokuje się
ona dosłownie między pierwszą, a drugą częścią. Pod względem akcji Srebrzyste wizje nie dorównywały
pierwszej części, ale była ona zdecydowanie lepsza od drugiej – podobnie jak z
punkt kulminacyjny. W pierwszym tomie punkt kulminacyjny był bardzo dynamiczny
i wciągający, w drugiej zaś powolny i spokojny, a w trzeciej – najpierw dynamiczny,
później wolny. Trzecia część dalej nie dorównuje pierwszej, ale cieszy mnie
fakt, że była lepsza od drugiej.
A
skoro mowa o akcji, to pozwólcie, że powiem o niej troszkę więcej. Faktycznie,
jest lepsza niż ta w drugim tomie, ale nie skupia się ona na wartkich
wydarzeniach pełnych grozy (chociaż takie też tam są, oczywiście), a na różnego
rodzaju spiskach i tajemnicach. Tym razem dużą rolę odgrywa fanatyczny ruch
założony przez ludzi, którego działania skierowane są przeciwko terra indigena. W związku z tym ruchem
autorka przygotowała dużo różnych intryg, z którymi będą musieli zmierzyć się
przyjaciele Meg. Byłam pozytywnie zaskoczona rozwojem akcji oraz kierunkiem
niektórych wątków. Anne Bishop chyba nigdy nie przestanie zaskakiwać.
Jeśli
więc zastanawiacie się, czy warto sięgnąć po trzecią część Innych, z całą mocą odpowiadam, że warto. Srebrzyste wizje pozytywnie mnie zaskoczyły i chociaż wciąż nie
dorównują pierwszej części, to uważam ten tom za naprawdę dobry i lepszy od
poprzedniego. Jeśli natomiast jeszcze nie mieliście okazji przeczytać Pisane szkarłatem, radzę Wam jak
najszybciej nadrobić zaległości. Ta seria jest moim małym odkryciem 2013 roku,
kontynuowana w roku 2014, aż do teraz i jeszcze dłużej. Z całego serca polecam
ją wszystkim, którzy chcą przeczytać dobrą serię z świetną akcją, genialnymi
bohaterami, całą masą intryg i niebezpieczeństw i z naprawdę dobrze
wykreowanym, oryginalnym światem. Srebrzyste
wizje uważam za dobrą część, która pozostawia duże pole do popisu czwartej
części. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
8/10
Za możliwość poznania dalszych losów terra indigena dziękuję Wydawnictwu Initium
Seria Inni:
Pisane szkarłatem | Morderstwo wron | Srebrzyste wizje | Marked in flesh | ?
Ta seria nie jest dla mnie jakoś nie bardzo mnie interesuję więc nie wiem czy po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńJestem absolutnie pod wrażeniem okładek do tych powieści. Oryginalne, ślicznie wykonane i wykończone - mistrzostwo! Co do treści, mam trochę wątpliwości i ostatnio jakoś ciągnie mnie w stronę trochę innych gatunkowo powieści, ale o twórczości pani Bishop nasłuchałam (i naczytałam) się tyle, że warto chociaż dać jej książkom szansę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Natalia z http://faaantasyworld.blogspot.com/
Wahałam się nad przeczytaniem tej serii, a tu już 3 tom! :D Póki co się wstrzymam, ale może kiedyś nadarzy się okazja ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie słyszałam w ogóle o tej serii... No cóż, widocznie nie obiła mi się o uszy, a sądząc po Twojej recenzji - powinnam jednak się z nią zapoznać, bo może być ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
Przeczytałam wszystkie części, jest tak wciągająca ze nie czuje się ze woda w wannie juz ma kostki lodu:) Postacie ich charaktery, historie i sposoby na zycie. To wszystko powoduje, ze czuje sie jakby byli tutaj między nami. Coś wspanialego:)
OdpowiedzUsuńAnne Bishop jest wspaniałą pisarką, z nieprzeciętną wyobraźnią. Jej serja Czarne kamienie mnie całkowicie zauroczyła. Dlatego sięgnęłam do tej serii. Jest ciekawa choć nie dorównuje kamieniom. Trochę irytujące jest to, iż główna bohaterka przez dwa poprzednie tomy nie ma problemów adaptacyjnych w nowym środowisku, a w tym tomie nagle wpada w histerie przy byle zmianie.
OdpowiedzUsuńAle tak czy tak książka jest warta polecenia i dobrze się ją czyta.