Tytuł oryginału: Eleanor & Park
Autor: Rainbow Rowell
Seria/cykl: --
Data premiery: 16 marca 2015
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 340
Ona jest dziwna
i wyśmiewana przez ludzi. On – cichy i spokojny, ale zawsze czujny. Jej życie
to pasmo problemów, zaś jego życie to ciepły dom i kochająca rodzina. Połączy
ich miłość do muzyki i komiksów oraz długie rozmowy. Oto historia tocząca się
podczas jednego roku szkolnego – historia pięknej pierwszej miłości, która,
mimo że nie miała szansy przetrwać, i tak zaistniała.
O
Eleonorze i Parku można było usłyszeć
na długo przed premierą. Recenzje, reklamy, cytaty, zdjęcia, a apetyt na książkę
rósł. Większość Czytelników zachwalała książkę i zachwycała się nią, a często
zdarza się tak, że im głośniejsza reklama wokół powieści, tym większe
zaskoczenie, gdy wcale nie spełnia ona naszych oczekiwań. Muszę jednak
przyznać, że od Eleonory i Parka już
od samego początku czułam jakieś pozytywne wibracje. Czy i mnie porwała ta
powieść?
Pierwsze,
co najbardziej zaskoczyło mnie w powieści, to czas akcji przypadający na lata
osiemdziesiąte XX-wieku. Już po kilku pierwszych stronach można zauważyć ten
charakterystyczny old school i poczuć niesamowity klimat tej dekady, który
natychmiast mnie urzekł i jeszcze mocniej przyciągnął do książki – o wiele
mocniej niż do tej pory robiły to wszelkie reklamy i recenzje. Miałam wrażenie,
że trzymam w rękach trochę inną wersję Charlie’ego
Stephena Chbosky’ego, z tą różnicą, że akcja Eleonory i Parka toczy się kilka lat wcześniej. Ale mniejsza o
porównania z innymi książkami – ach, ten klimat! Ach, te lata osiemdziesiąte!
Ta muzyka, moda… Zdałam sobie sprawę z tego, że dawno żadna powieść nie
zauroczyła mnie tak bardzo już na samym początku. Eleonorze i Parkowi świetnie się to udało.
Dwójka
głównych bohaterów to bardzo ciekawa para. Już po opisie widać, że będą to
dosyć oryginalne, nietypowe postacie. Bałam się, że z tymi swoimi oryginalnymi
cechami mogą być przerysowani, co niestety zdarzało się już innemu
młodzieżowemu autorowi, Johnowi Greenowi. Pierwsze spotkanie z Eleonorą było
dla mnie… szokiem. I nie był to szok wywołany tym, że Eleonora jest dziewczyną
grubszą, ale zaskakującym faktem, że Rainbow Rowell w ogóle nie idealizuje
bohaterów – zarówno pod względem wyglądu, jak i charakteru. Miałam wrażenie, że
Eleonora i Park to postacie do bólu żywe; takie, które można wyciągnąć ze stron
powieści, umieścić w naszym świecie i pozwolić im żyć wśród nas. Eleonora w
swoim krótkim życiu przeszła całkiem dużo i bardzo często podczas czytania powieści
łapałam się na tym, że współczuję jej. Sytuacja rodzinna dziewczyny jest
ciężka, atmosfera nie do wytrzymania, a jej wcale nie pasuje żyć z zamkniętymi
ustami i oczami, jakby nic złego nie działo się pod ich dachem. To czyniło z
Eleonory dziewczynę bardzo wrażliwą, zakompleksioną i czasami wybuchową. Z
kolei Park… O rany, kochany Park… Czy jakiś mądry autor lub błyskotliwy
Czytelnik wymyśli kiedyś lekarstwo przeciw zakochiwaniu się w książkowych
bohaterach? Bardzo proszę, potrzebuję go! Parka nie od razu obdarzyłam sympatią
– dopiero później, gdy jego relacja z Eleonorą rozwija się, zauważyłam, że
coraz mocniej przywiązuję się do tej postaci. Wydaje mi się, że i Park, i
Eleonora bardzo dużo nauczyli się od siebie nawzajem.
Styl
Rainbow Rowell to poezja, bajka, kraina mlekiem i miodem płynąca… Cały urok
warsztatu pisarskiego tej autorki tkwi w niesamowitej, przyjemnej prostocie.
Pani Rowell nie chce na siłę być oryginalną i nieszablonową, nie przesadza
używając Bóg wie jakiego słownictwa i niewiadomo jak złożonych zdań. Urzeka
samą lekkością.
Ale
wiecie jaki jest największy minus tej pięknej książki? Zakończenie! I nie
chodzi o to, że uważam je za złe i głupie, bo było smutne, ale o to, że tym razem
pani Rowell na siłę starała się coś skomplikować (a przed chwilą pisałam o tym,
że pod względem warsztatu pisarskiego autorka nie chce być na siłę oryginalną…).
Eleonora i Park i tak w wielu
momentach wzrusza i zmusza do myślenia, a takie niszczenie dla samego niszczenia
wydało mi się strasznie naciągane…
Mimo
tego jednego, małego, głupiutkiego minusika Eleonora
i Park to bez wątpienia jedna z tych książek, do których będę bardzo często
wracać. Ma w sobie coś takiego, co chwyta za serce i nie pozwala nawet na
chwilę oderwać się od książki. Dawno nie miałam takiej powieści w dłoniach. Fenomen
tej książki składa się z niesamowitych, żywych bohaterów, cudownego klimatu lat
osiemdziesiątych i lekkiego, prostego stylu autorki. Tylko tyle wystarczyło,
abym całkowicie zakochała się w tej książce. Oprócz tego Eleonora i Park kieruje uwagę czytelnika na kwestię wyśmiewania się
z innych i oceniania ludzi, daje bardzo ważną lekcję na ten temat, a każdy z
nas powinien taką odbyć – najlepiej z Eleonorą i Parkiem.
8/10
Mam w planach, ciekawa jestem czy mi przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę, choć muszę zgodzić się z Tobą co do zakończenia. Również mi ono nie pasowało...
OdpowiedzUsuńsłyszałam tyle dobrych opinii o tej książce, że muszę ją w końcu przeczytać!
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LBA:
OdpowiedzUsuńhttp://zagubionawfandomach.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-award_21.html
Ps.Czy tylko mi ta książka nie przypadła do gustu?
Uwielbiam tą książkę, jest naprawdę niesamowita. Zanim przeczytałam też słyszałam mnóstwo pozytywnych opinii i nie zawiodłam się. A teraz czekam na ,,Fangirl" Rainbow Rowell :)
OdpowiedzUsuńMessage to you (klik!)
Chyba i ja muszę ją przeczytać :) Wpadłam tu na chwilę a wsiąknęłam juz prawie na godzinę
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://moje-nie-moje.blogspot.com/ lub http://maybe-art-of-creation.blogspot.com/
Mi też się bardzo podobała. Niby to taka zwykła młodzieżówka, ale ma coś znacznie cenniejszego niż dobry styl i wciągającą fabułę - ma ten klimat nie do podrobienia, który powoduje, że aż się robi cieplej na sercu przy czytaniu :)
OdpowiedzUsuń