Tytuł oryginału: When rainbows end
Autor: Cecelia Ahern
Seria/cykl: --
Data premiery: 3 grudnia 2014
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 512
Rosie i Alex
znają się od dziecka. Razem chodzili do szkoły, czas spędzali w swoim
towarzystwie i wiedzą o sobie wszystko. Są najlepszym przykładem najlepszych
przyjaciół, ale ich przyjaźń zostanie poddana ciężkiej próbie, gdy między nich
wkroczy prawdziwe życie. Alex musi wyprowadzić się z rodzicami z malowniczej
Irlandii do Ameryki, tysiące kilometrów od swojej najlepszej przyjaciółki.
Jednak historia Rosie i Alexa wcale się nie kończy… Ona dopiero się zaczyna.
Pytanie, czy ich przyjaźń przetrwa rozłąkę i dziesiątki innych zdarzeń, które
skomplikują życie obojga? Czy przerodzi się w coś więcej?
Nigdy
wcześniej nie słyszałam o tej powieści Cecelii Ahern – „tej” czyli historii
Alexa i Rosie pod tytułem Na końcu tęczy.
Dopiero mały szum wokół premiery filmu na podstawie książki uświadomił mi, że
jest to jedna z powieści autorki, którą pokochałam za niesamowitą książkę Sto imion. I choć po tę historię
sięgnęłam dopiero na fali filmowego poruszenia, to stwierdzam, że lepiej późno
niż wcale. A teraz przygotujcie się na „kilka” słów o tym, jak bardzo i za co
kocham Love, Rosie.
Cecelia
Ahern postanowiła przedstawić historię Alexa i Rosie w nietypowy sposób, bo za
pomocą listów, liścików, e-maili i najróżniejszych kartek okolicznościowych. Pomimo
tego, że z podobną formą spotkałam się w powieści Daniela Glattauera N@pisz do mnie (którą mile wspominam) i
mam za sobą coś w tym stylu, byłam bardzo sceptycznie nastawiona. Bałam się, że
nie będę potrafiła wyobrazić sobie całego świata przedstawionego, nie będę
mogła poznać dobrze charakteru Rosie i Alexa, że to wszystko będzie po prostu
nudne… Wiele argumentów było przeciw. Koniec końców śmiało mogę powiedzieć, że
Cecelia Ahern jest absolutnym geniuszem i uwielbiam ją za to, jak pokazała
życie tych obu kolorowych, ciekawych, interesujących bohaterów.
W
tej chwili nie potrafię wyobrazić sobie, jak mogłam mieć jakiekolwiek
wątpliwości względem Love, Rosie.
Cecelia Ahern zrobiła kawał dobrej roboty i chylę przed nią czoła za cały
pomysł, wykonanie, za bohaterów, wydarzenia i wszystko, co tworzy Love, Rosie. Jeśli martwicie się o kwestię
listów i e-maili, to z ręką na sercu mogę Wam powiedzieć, że autorka zadba o
to, abyście dobrze się bawili, nie nudzili i nie mogli oderwać od książki.
Love,
Rosie to powieść, która najpierw rozśmiesza do łez po to,
by za chwilę wbić w fotel, aż w końcu wycisnąć z czytelnika łzy smutku. Na
szczęście częściej wywołuje śmiech i uśmiech na twarzy, co sprawia, że nie
tylko wciąga, ale i polepsza humor. A taka książka po ciężkim dniu jest idealną
odskocznią i relaksem.
Bohaterowie
są ukazani naprawdę bardzo dobrze. Rosie to postać, która z tego
przyjacielskiego duetu w życiu miała najciężej i jest przykładem tego, aby nie
bać się realizacji swoich marzeń i dążyć do wybranych celów. Z kolei Alex to
przykład postaci odnoszącej sukces zawodowy, ale niekoniecznie szczęśliwej. Ich
życie byłoby smutne bez takich osób jak Ruby, Steph, Katie i Josh. Najbardziej
zaskakująca jest ich przemiana, bowiem na tych ponad pięciuset stronach
jesteśmy świadkami dorastania bohaterów – poznajemy ich jako małe dzieci na
początku swojej znajomości, a rozstajemy się z nimi, gdy są dorośli, dojrzali i
nauczeni przez życie. Dzięki temu miałam wrażenie, że znam ich całe życie i
dlatego zakończenie przygody z Love,
Rosie stało się dla mnie trudniejsze niż przewidywałam. Jestem pełna podziwu
dla autorki, bo nieczęsto miałam okazję czytać książki, w których dorastanie
bohaterów byłoby tak dobrze pokazane i które sprawiałoby, że z każdą
przeczytaną stroną czułabym się mocniej związana z postaciami.
Styl
Cecelii Ahern to poezja. Jest lekki i przyjemny, łatwy w odbiorze i prosty. To
w połączeniu z humorem, barwnymi postaciami, świetnym pomysłem i dobrze
zaplanowanymi wydarzeniami tworzy niesamowitą, jedyną w swoim rodzaju powieść,
którą pokochałam całym sercem.
Jedyne
małe „ale” mam do epilogu. Kiedy już przychodzi czas na ostatnie strony, gdy
koniec nadchodzi wielkimi krokami, po tylu przygodach czytelnik ma nadzieję na
długie, wyczerpujące zakończenie. Epilog nie jest pisany za pomocą listów,
tylko normalnie, dlatego byłam bardzo ciekawa, co się w nim znajdzie i jak
będzie wyglądało zakończenie powieści. I choć było ono wprost idealne, takie,
na jakie czekałam, to mimo wszystko byłam zła, że trwało tak krótko. Brakowało
mi czegoś więcej: opisów, dialogów, stron – czegokolwiek, byleby nie było tak
krótko. Ale nie jest to duży minus powieści. Taki mały. Maleńki. Prawie
niewidoczny.
Jak
więc zauważyliście, gorąco polecam Love,
Rosie. Jeśli wcześniej nie czytaliście tej powieści (jak ja), to nadróbcie
szybko zaległości i delektujcie się tą niesamowitą książką. I pamiętajcie: nie
bójcie się spełniać marzeń! Nie bójcie się też decydować o swojej przyszłości,
nawet jeśli Wasze pomysły nie zyskają aprobaty bliskich ludzi. To dwa
największe i najpiękniejsze przesłania płynące prosto z powieści Cecelii Ahern.
Bo Love, Rosie to nie tylko piękna
historia o przyjaźni i miłości, ale także lekcja o życiu, marzeniach, decyzjach
i specjalnym rodzaju ciszy.
Ta książka mnie po prostu oczarowała. Jest zabawna, życiowa, romantyczna i świetnie napisana <3 Polecam też film. Mimo, że sporo różni się od książkowego pierwowzoru to tak samo łapie za serce <3
OdpowiedzUsuńFilm oglądałam i uważam, że jest nieziemski! Nawet, jeśli istnieje sporo różnic między nim a książką :)
UsuńStrasznie spodobała mi się ta powieść mimo iż miałam mieszane odczucia w związku ze stylem :-) mam nadzieję, że film okaże się równie dobry ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Z jednej strony pragnę sięgnąć po tę książkę, ale z drugiej strony, jestem strasznie sceptycznie nastawiona na wątek przyjaźni damsko-męskiej zmieniającej się w miłość...
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy nie mam za wiele kumpli i przyjaciół, aby móc strawić taką powieść...
Mam na swoim stosiku, muszę w końcu przeczytać :D
OdpowiedzUsuńbardzo chcę przeczytać tą książkę ;)
OdpowiedzUsuńmuszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńwww.zakladkaa.blogspot.com
Tak bardzo chciałabym przeczytać, że prawie mi się śni :) Obym w końcu miała okazję :)
OdpowiedzUsuńCzytałam. Bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna historia.
OdpowiedzUsuńTo historia zdecydowanie dla mnie, więc recenzja zachęciła do przeczytania tej książki. Już nie mogę się doczekać aż będzie po sesji, bo tyle wspaniałych opowieści czeka <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A. :)