Tytuł oryginału: The bungalow
Autor: Sarah Jio
Seria/cykl: --
Data premiery: 14 lipca 2014
Wydawnictwo: Między Słowami
Liczba stron: 304
Życie
dwudziestokilkuletniej Anne jest idealnie zaplanowane. Córce bogatych, lubianych
w okolicy i szanowanych rodziców żyje się bardzo lekko. Wystawne przyjęcia i
wieczory w drogich klubach to norma, a do tego czeka ją ślub z mężczyzną,
którego zna od wielu lat. Ale Anne wcale nie chce kariery idealnej pani domu.
Pragnie poznać smak prawdziwego życia z daleka od rodzinnego miasteczka,
dlatego zgłasza się do oddziału pielęgniarek stacjonujących na Bora-Bora. Tam
między nią a pewnym żołnierzem narodzi się niesamowite uczucie, ale czy ich
związek ma szansę przetrwać, gdy piękna wyspa przestanie być rajem na Ziemi?
Potrzebowałam
dobrej literatury kobiecej lub wciągającego romansu – coś na miarę twórczości
Diane Chamberlain, Ka Hancock lub Cecelii Ahern. Potrzebowałam czegoś, co
pozwoli mi na chwilę zniknąć i zająć się poważnymi decyzjami bohaterów książkowych,
ich dylematami i wyborami. Wtedy natknęłam się na twórczość Sarah Jio, a po
przeczytaniu opisów kilku jej książek postanowiłam po nie sięgnąć.
Zainteresowały mnie dosyć wysokie oceny no i przede wszystkim pomysły na
powieści. Wybór padł na Dom na plaży,
który zebrał chyba najwyższe noty. Tylko czy historia Anne – według rekomendacji
– faktycznie była piękna, wzruszająca, wyciskająca łzy i wciągająca?
I
tutaj z ogromnym bólem serca muszę powiedzieć: nie. Dom na plaży wcale nie był piękny, wzruszający, wyciskający łzy i
wciągający. Zapytacie pewnie, dlaczego? Co było nie tak w tej książce?
Zacznijmy od początku.
Prolog
był obiecujący. Co prawda pierwszoosobowa narracja w ogóle mi nie pasowała do
tej powieści, nadawała sztuczności tekstowi, ale Sarah Jio ciekawie rozpoczęła
powieść, a ja głęboko wierzyłam w to, że mnie porwie. I wtedy przyszedł czas na
pierwszy rozdział i pierwsze zaskoczenie. Okazało się bowiem, że akcja Domu na plaży toczy się głównie podczas
II wojny światowej, a ponieważ uwielbiam powieści osadzone w tamtych realiach,
historia Anne natychmiast dostała ogromnego plusa. Ale to by było na tyle w
kwestii plusów i niespodzianek.
Przez
całą powieść denerwował mnie niedojrzały styl autorki, która pisała jak
nastolatka rozpoczynająca przygodę z pisarstwem. Dialogi były ciągle przerywane
opisami ruchu, myśli i emocji. Rzadko kiedy natrafiałam na przyjemną, płynną
konwersację między bohaterami lub na przyjemne dialogi budujące napięcie i
odpowiedzialne za emocje Czytelnika. I tutaj pojawia się kolejny minus, bo Sarah
Jio uwielbia kłaść nacisk na emocje głównej bohaterki, co wcale nie sprawiało,
że (w zależności od sytuacji) współczułam jej, cieszyłam się, byłam smutna,
uśmiechnięta czy zdenerwowana. Przez to wydawało mi się, że Anne wcale nie ma
ponad dwadzieścia lat. Wręcz przeciwnie – według mnie zachowywała się jak
chichocząca nastolatka, która wybrała się w podróż z dala od domu, aby poczuć
smak prawdziwego życia.
Bohaterowie
również nie są mocną stroną Domu na plaży.
Są papierowi, sztuczni, a niektórzy (jak obiekt westchnień Anne na Bora-Bora,
czyli Westry) nadmiernie wyidealizowani. Nie czułam z nimi żadnej więzi. Śmiało
mogę powiedzieć, że wielu z nich denerwowało mnie swoją sztucznością, głupotą i
lekkomyślnością, a już zupełnie zaskakiwali mnie (rzecz jasna negatywnie) swoimi
reakcjami nieadekwatnymi do sytuacji, w których się znajdowali. Czułam się,
jakbym czytała marną młodzieżówkę z nastolatkami, które postanowiły udawać
przesadnie dorosłych. To wcale dobrze nie brzmiało i wyglądało. Ponad to często
nie zgadzałam się z postępowaniem Anne, która momentami zachowywała się
naprawdę idiotycznie. Jedyną osobą, którą naprawdę polubiłam, był narzeczony
Anne – Gerard.
W
powieści czuć klimat lat czterdziestych dwudziestego wieku, ale nic wielkiego się
nie dzieje. Myślałam, że skoro trwa II wojna światowa, to Sarah Jio
zaprezentuje Czytelnikom coś więcej oprócz klimatu, lecz znów zawiodłam się na
całej linii. Do tego dochodzi wszechobecna sztuczność oraz przesłodzone
zakończenie i voilá – mamy zawiedzioną,
zniesmaczoną czytelniczkę.
Z
całego serca liczyłam na to, że Sarah Jio dołączy do grona moich trzech
ulubionych autorek (z literatury kobiecej/obyczajowej), ale po tej powieści
niestety tak nie będzie. Nie skreślam twórczości pani Jio i mam zamiar sięgnąć
po kolejne jej powieści, bo chcę przekonać się, czy faktycznie nie pisze wystarczająco
dobrze, czy też Dom na plaży po
prostu troszkę jej nie wyszedł. Czy polecam? To zależy. Jeśli czekacie na
historię trzymającą w napięciu, pełną wzruszeń i poważnych dylematów, Dom na plaży raczej nie spełni Waszych oczekiwań. Natomiast jeśli macie ochotę na
lekką, niezobowiązującą powieść, ta będzie całkiem dobrym wyborem. A ja, no
cóż, trochę się zawiodłam.
5/10
Inne książki Sarah Jio:
Kameliowy ogród | Marcowe fiołki | Dom na plaży | Jeżynowa zima | Dom na jeziorze (16 lutego 2015)
bardzo cenię takie recenzje
OdpowiedzUsuńUps. Chyba lepiej sobie podarować :)
OdpowiedzUsuńJa polubiłam tę książkę i historia ogromnie mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńJeśli miałabym polecić ci jakąś książkę tej autorki, to byłaby to zdecydowanie Jeżynowa Zima. Pokochałam tę książkę!
Pamiętasz może Elliota, tego 'niedostępnego' żołnierza? Mogę Ci zdradzić, że w Marcowych Fiołkach jest on jednym z głównych bohaterów.
Hm, z racji tego, że nie wiem czy podołam w tym roku wyzwaniu 52 książek (chociaż myślę, że dam radę i co bardziej - chcę czytać więcej i więcej), po tą raczej nie sięgnę jak na razie... Poza tym hm, nie wiem, nie przemawia jakoś do mnie ta historia. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
Trafiam na dość skrajne recenzje tej książki, chociaż ogólnie autorka ma chyba spore grono fanów. Nie jestem specjalną miłośniczką literatury kobiecej, ale myślę, że sięgnę po jakąś powieść Jio. Nie wiem tylko czy będzie to akurat " Dom na plaży".
OdpowiedzUsuńNie czytuję takich książek i pomimo, ze mam ją w biblioteczce swojej, to jej nie przeczytam, bo okazała się po prostu nietrafionym prezentem.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie rozpoczęłam mojej przygody z literaturą kobiecą... Bardzo chciałabym sięgnąć po książki Diane Chamberlain, ale nie sądzę, aby piętnaście lat był odpowiednim wiekiem na te klimaty ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Byc może przeczytam ;))
OdpowiedzUsuńU, szkoda, że książka okazała się słaba, bo o tej autorce póki co każdy wypowiada się dosyć pochlebnie. No cóż, każdemu może się zdarzyć słabsze dzieło ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałam poznać tę autorkę i marzyła mi się właśnie ta książka. Mimo wszystko, dalej pragnę poznać twórczość tej kobiety.
OdpowiedzUsuń