Tytuł oryginału: City of heavenly fire
Autor: Cassandra Clare
Seria/cykl: Dary anioła #6
Data premiery: 24 września 2014 - wydanie I, 24 października 2014 - wydanie II
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 704
Żaden Nocny
Łowca nigdy nie przypuszczał, że będzie musiał walczyć przeciw swoim
najbliższym. Ale właśnie do tego doprowadził Sebastian Morgenstern z pomocą
Piekielnego Kielicha i nie zamierza przestać. Ciemność ogarnia świat Nocnych
Łowców, trzeba podjąć wszystkie środki ostrożności i przewidzieć kolejny ruch
Sebastiana. Jednak tylko Clary i Jace znają syna Valentine’a najlepiej i
wiedzą, gdzie następnie zaatakuje. Trzeba zejść do królestwa demonów, aby
powstrzymać jednego z nich.
Do
dziś pamiętam ten ciepły, sierpniowy dzień 2011 roku, gdy cierpiałam na
książkową nudę i postanowiłam kupić książkę. Pojechałam do księgarni w małym
miasteczku i stanęłam przed ogromnym regałem. Wybór młodzieżowych książek nie
był duży, ale znalazłam dwie najciekawsze i miałam ogromny dylemat – wziąć kolejną
część Domu Nocy P.C. Cast i Cristin
Cast (w wieku 14 lat byłam zakochana w tej serii), czy może dotąd nieznaną mi
książkę z jakimś blondynem na okładce, która nosiła bardzo ciekawy tytuł Miasto kości? I tu pomogła mi koleżanka,
do której zadzwoniłam i poprosiłam o pomoc w wyborze. I tak jak pamiętam ten
dzień, w pamięci również zapisały mi się jej słowa „WEŹ MIASTO KOŚCI! Zakochasz się! Weź ze względu na Jace’a, a jeśli cię
to nie przekonuje, to weź ją ze względu na mnie!”. I tak oto stałam się
szczęśliwą posiadaczką pierwszej części Darów
anioła. To było blisko cztery lata temu. Dzisiaj z kolei jestem
(nie)szczęśliwą posiadaczką złamanego serca. Przygotujcie się więc na to, że
dzisiejsza recenzja… do końca recenzją nie będzie.
Jestem
pełna podziwu dla Cassandry Clare, jak z pięknego, spokojnego i idealnego
zakończenia trzech pierwszych części Darów
anioła potrafiła zrobić trzy kolejne. Zauważyła drobne, niewidoczne gołym
okiem niedociągnięcia w swojej twórczości, rzeczy, na które nie zwróciłam
uwagi, bo były… normalne, bo tak miało być. Trzymając w rękach Miasto niebiańskiego ognia zastanawiałam
się, czy oficjalne zakończenie przygód Clary, Jace’a, Isabelle, Aleka i Simona
zniszczy mnie tak, jak koniec trylogii Diabelskie
maszyny. Ale zacznijmy od początku.
Jak
wiemy z opisu i z wcześniejszych części, Sebastian Morgenstern tworzy Mrocznych
Nocnych Łowców za pomocą Piekielnego Kielicha. Od większości moich znajomych,
którzy czytają i znają Dary anioła,
słyszałam, że tę postać po prostu uwielbiają: mroczny chłopiec o wielkiej mocy,
z nieszczęśliwą przeszłością i głębokimi ranami w sobie. Faktycznie, Sebastian
Morgenstern (czy też, jak wolicie, Jonathan Morgenstern) to postać
interesująca. Lubiłam go, ale nie darzyłam ogromnym uczuciem (w przeciwieństwie
do Jace’a). Tym razem w wielu momentach po prostu bałam się go. Cassandrze
Clare udało się wykreować naprawdę niebezpieczną postać, która często mnie
przerażała. A zachowanie Sebastiana spowodowane jest jego historią.
Opisałabym
tu każdą postać po kolei, ale nie ma to większego sensu, bo o każdej mówiłabym
same dobre rzeczy. Prawda jest taka, że Cassandra Clare jest dla mnie
mistrzynią tworzenia bohaterów o własnych charakterach, historiach, wadach i
zaletach. Każdy z nich jest inny i nie spotkacie tutaj papierowych postaci czy
szablonowych bohaterów. Niektórzy być może przyczepią się do tego, że przecież
trzy pierwsze części Darów anioła to
sam schemat – ale chwila, pomyślcie, przecież Miasto kości było jedną z pierwszych serii, które zapoczątkowały
paranormalny romans. Cassandra Clare należy do grona prekursorów tego gatunku.
A jeżeli niektórzy dalej narzekają na schemat, to radzę sięgnąć po trzy kolejne
części, w których autorka udowadnia, że jest geniuszem.
Cassandrę
Clare podziwiam również za to, że pisze tak niesamowicie lekko i prosto.
Niezliczoną ilość razy uderzała w sam środek mojego serca prostymi, banalnymi
słowami, które wywoływały niekontrolowany śmiech, uśmiech, łzy, niedowierzanie,
łamały serce, pozostawiały pustkę w duszy lub zapisywały się w pamięci. Rzadko
kiedy jedna autorka potrafiła wywołać u mnie tyle różnych emocji w jednej serii,
a co dopiero mówić o jednej książce.
I
tutaj pojawia się kolejna niesamowita rzecz. Mam już za sobą dziewięć książek
Cassandry Clare. Wydawało mi się, że potrafię ją rozpracować i przewidzieć jej
kolejny ruch. W paru miejscach udało mi się wyprzedzić autorkę, ale ona i tak w
najważniejszych momentach zaskakiwała mnie nagłym zwrotem akcji, a ja czułam
się bezradna. Totalnie bezradna, pozostawiona z wielkim niedowierzaniem.
Akcja
jest bardzo dobrze skonstruowana. Przyspiesza i trzyma w napięciu po to, by za
chwilę zwolnić i dać odetchnąć zarówno bohaterom, jak i Czytelnikom. Pomimo
tego, że Miasto niebiańskiego ognia jest
„trochę” grube, ostatnia część wciągnęła mnie tak bardzo, że gdyby nie pewne
obowiązki, przeczytałabym ją w maksymalnie trzy dni. Ale nie ma to jak gorzka,
powolna destrukcja.
Jednak
nie wszystko było takie idealne. Przez pierwsze sto trzydzieści stron miałam
poważne wątpliwości, czy czytam książkę Clare. Nie potrafiła mnie wciągnąć,
czułam się trochę obco i autorka nie potrafiła mnie zaskoczyć. Na szczęście
przez kolejne pięćset siedemdziesiąt była starą, dobrą, znaną i uwielbianą
przeze mnie Cassandrą Clare, która łamie serce wiernego czytelnika przynajmniej
dziesięć razy w jednym tomie.
Zapytacie
pewnie o punkt kulminacyjny – w końcu Miasto
niebiańskiego ognia kończy genialną serię, mamy Mrocznych Nocnych Łowców,
niebezpiecznego Sebastiana Morgensterna, nową moc Jace’a i królestwo demonów. I
powiem Wam, że choć ryczałam jak bóbr w pewnych momentach, zatrzymywałam oddech
z niedowierzania i nie wiedziałam, jak prawidłowo zareagować w niektórych
sytuacjach, to nie było aż takiego „bum!”, jakiego oczekiwałam. Ale czy jest to
minus? Zakończenie Darów anioła
dostarcza wielu wrażeń i całej gamy emocji, jednak w porównaniu z Mechaniczną księżniczką czyli
zakończeniem Diabelskich maszyn jest
o wiele łagodniejsze, spokojniejsze i delikatniejsze. Moim zdaniem minusem to
nie jest. Właśnie ta łagodność, delikatność i spokój sprawiły, że czułam, jakby
coś ważnego kończyło się w moim życiu. Kilkadziesiąt ostatnich stron to same
pożegnania, ale również chwile ogromnego szczęścia i radości. To czas na
wyjaśnienia, wybaczenie, pogodzenie się i powrót do „normalności”. Według mnie
takie zakończenie Darów anioła było
naprawdę bardzo dobre.
Jestem
ogromną fanką twórczości Cassandry Clare. W 2013 roku zniszczyła mnie Mechaniczną księżniczką, z kolei teraz,
rok później, jestem załamana rozstaniem z Darami
anioła. Ale głowa do góry, nadchodzą nowe serie. Wielu Czytelników uważa,
że kolejne powieści z Nocnymi Łowcami jako bohaterami to lekka przesada, ale ja
uważam przeciwnie. Dzięki Diabelskim
maszynom, Darom anioła i dwóm kolejnym
seriom (The dark artifices, The last
hours) Cassandra Clare stworzyła osobny, piękny świat, który uważam za swój
największy i najpiękniejszy książkowy dom. Śmiało mogę powiedzieć, że obie
serie są dla mnie życiem, a ich bohaterowie drugą rodziną. Świadczą o tym
chociażby cały zeszyt zapisany cytatami z Diabelskich
maszyn i Darów anioła, koszulki z
motywem Nocnych Łowców, plakaty, aż w końcu sprawy większego kalibru, jak
Zloty. Z niecierpliwością czekam na dwie następne serie, bo wiem, że choć
pojawią się inni bohaterowie (a postacie z The
dark artifices mamy szansę poznać w Mieście
niebiańskiego ognia), to dalej będę w swoim wielkim, książkowym domu.
Tymczasem
trzeba pożegnać się z Darami anioła.
Czas rozstać się z Jace’em – pierwszym blondynem, którego pokochałam – Clary,
Isabelle, Alekiem, Simonem, Magnusem, Jocelyn, Lukiem, Sebastianem i wszystkimi
innymi bohaterami, którzy towarzyszyli mi przez blisko cztery lata. Takimi
seriami po prostu się żyję. I życzę Wam, aby w Waszym życiu pojawiły się takie serie,
które będą dla Was całym życiem, a nawet całym światem, tak jak dla mnie Diabelskie maszyny i Dary anioła.
10/10
+ "The best of all"
Dary anioła:
Miasto kości | Miasto popiołów | Miasto szkła | Miasto upadłych aniołów | Miasto zagubionych dusz | Miasto niebiańskiego ognia
Diabelskie maszyny:
Mechaniczny anioł | Mechaniczny książę | Mechaniczna księżniczka
W przygotowaniu:
The dark artifices
The last hours
Uwielbiam <3 Te słowo idealnie podsumowuje całą serię :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie przeczytałam, ale ,,Dary Anioła" czekają na mnie. Bardzo lubię przeczytać książkę po tym jak najpierw ktoś dobrze ją dla mnie zrecenzuje. Recenzja mnie zaciekawiła i w wolnej chwili sięgnę po tą serię. :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, aż przeczytam! ♥
OdpowiedzUsuńJak na razie przeczytałam 3 pierwsze części, ale nie mogę się doczekać kiedy zapoznam się z kolejnymi książkami z tej serii ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kiedy sięgnę po to cudeńko ! :)
OdpowiedzUsuńKunszt Cassandry Clare jest dla mnie nie do opisania.
Szczerze mówiąc Sebastian jest tym, którego uwielbiam od początku ha ha :)
Na nowo zaczynam przygodę z recenzowaniem i jeżeli masz czas proszę o szczere opinie
http://ola-obiektywnie.blogspot.com/
Niestety piąty tom mnie nie zachwycił - książka pisana pod publiczkę, już dawno Clare wyczerpała potencjał tej serii. Ale może kiedyś przeczytam ostatni tom.
OdpowiedzUsuńKażdy tak zachwyca się tą serią, a ja jej wciąż nie czytałam. Jednak 2 pierwsze tomy czekają już na mojej półce.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Dary Anioła i Mechaniczną Trylogię :) Szkoda, że Lady Midnight ma przełożoną premierę aż na marzec 2016. Ale MNO to nie zakończenie, wcale nie! Jestem pewna, że bohaterów spotkamy jeszcze w tej nowej serii. I jeszcze Shadowhunter Academy ma być :) A w styczniu u nas "Kroniki Bane'a" :D To jeszcze nie koniec :D
OdpowiedzUsuńDokładnie <3 Po "Kroniki Bane'a" lecę do księgarni, nim rozpakują towar i ułożą go na półkach :D I też jestem przekonana, że ekipę z "Darów anioła" spotkamy w "Lady Midnight", a jakże :) Poza tym będziemy mogli znów spotkać ludzi z "Diabelskich maszyn" w "The last hours" <3 Za to kocham Clare :D
UsuńA wiadomość o przełożeniu premiery "The dark artifices" mnie załamała :( liczyłam na to, że uleczę złamane przez zakończenie MNO serce kolejną serią, a tu tyle trzeba czekać... No ale pocieszają mnie "Kroniki Bane'a" :D
Szkoda, że już za mną
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę serię! Zresztą "Diabelskie maszyny" również:P Długo zwlekałam z lekturą tego tomu, ponieważ nie miałam ochoty na rozstanie z bohaterami. Jednak, jak to zwykle bywa, ciekawość wygrała i po raz kolejny dałam się porwać do świata Nocnych Łowców. :D Powieść jest naprawdę niesamowita i tylko lekko zawiodło mnie całe zakończenie. Liczyłam na coś bardziej spektakularnego. :P
OdpowiedzUsuńwłaśnie ja czytam i jak na razie jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
www.zakladkaa.blogspot.com
Uwielbiam serię 'Dary Anioła', chociaż na razie przeczytałam 4 części i nie wiem kiedy zdobędę następne - już nie mogę się doczekać! :) Mam też w planach przeczytanie 'Diabelskich maszyn', może również będzie taka ciekawa. Oby! :) Muszę się z Tobą zgodzić, że Cassandra Clare jest mistrzynią tworzenia bohaterów, bo przecież stworzyła Jace'a, a uwielbiam go :)
OdpowiedzUsuńObserwuję.
http://miasto-inspiracji.blogspot.com/
Pamiętam jak żegnałam się z tą serią. Ech, smutno :)
OdpowiedzUsuńJestem na zabój zakochana w tej serii. Może Cassie trochę zdziwiła mnie decyzją o rozciągnięciu serii, ale to nawet lepiej, bo dzięki temu mogłam się dłużej delektować cudownym światem Nocnych Łowców. Niestety nie udało mi się kupić 6 tomu z "starą" okładką, która pasowałby do reszty na mojej półce, ale za to kupiłam nową książkę z "nową" okładką za 10 zł ;-) Kocham allegro ;-P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!