164. "Pułapka uczuć" Colleen Hoover

Tytuł: Pułapka uczuć
Tytuł oryginału: Slammed
Autor: Colleen Hoover
Seria/cykl: Pułapka uczuć #1
Data premiery: 23 kwietnia 2014
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 288



Kilka miesięcy wcześniej osiemnastoletnia Layken nagle straciła ojca. Od tamtego czasu jej życie nie wygląda tak, jak kiedyś. Razem z mamą i młodszym bratem musi opuścić ukochany Teksas i przeprowadzić się do mniejszego domu w Michigan, gdzie będą mogli zacząć wszystko od nowa i bez bolesnych wspomnień. Michigan będzie ich nowym domem i ich przyszłością. Ogromne zmiany w ich życiu rozpoczyna pewna rodzina z sąsiedztwa, która – tak jak Julia, Kel i Layken – musiała zacząć wszystko od nowa.
Colleen Hoover to autorka dobrze mi znana i lubiana dzięki świetnej książce Hopeless. Jako czytelniczka zakochana w historii Sky i Holdera musiałam sięgnąć po inne powieści tej autorki, żeby a) zaspokoić głód czytelniczy o nazwie „Więcej-książek-Colleen-Hoover”, b) sprawdzić, jak autorka poradziła sobie w innej książce, z innymi bohaterami, c) przekonać się, czy i teraz czymś mnie zmiażdży. Choć Pułapka uczuć podobała mi się i wciągnęła mnie do swojego świata, nie oznacza to, że nie obyło się bez pewnych minusów i rozczarowań.

Początek był całkiem obiecujący, a mówiąc „początek” mam na myśli pierwsze sześćdziesiąt stron. Od razu rozpoznałam styl Colleen Hoover, taki luźny, prosty, młodzieżowy i przyjemny, a do tego bohaterowie mieli w sobie coś takiego, co sprawiło, że od razu ich polubiłam – byli błyskotliwi, zabawni i dobrze wykreowani i pozwoliło mi to na obdarzenie ich ogromną sympatią już w pierwszym rozdziale. Najbardziej polubiłam Willa, który przypominał mi Holdera, ale był jego jakby troszkę słabszą, mniej rozbudowaną wersją. Relacja, która połączyła go z Layken, niejednokrotnie wywoływała na moich ustach uśmiech. Ale zanim zdążyłam zakochać się w nim tak jak w bohaterze Hopeless, wszystko pękło jak bańka mydlana.

Kiedy w końcu dotarłam do momentu, w którym miałam poznać rzecz zmieniającą życie Layken i Willa, poczułam się… zawiedziona. Byłam zawiedziona tym, że pani Hoover wybrała jedną z najbanalniejszych opcji tworzenia miłosnych dylematów i poważnych decyzji do podjęcia. Miałam wrażenie, że poszła na łatwiznę i w ogóle się nie postarała, choć ma ku temu ogromne możliwości.
I tak od sześćdziesiątej strony następowało powolne rozczarowywanie się Pułapką uczuć. Do tego wszystkiego doszło bawienie się w kotka i myszkę i w ten sposób historia Willa i Layken traciła swój urok. Layken zaczęła denerwować mnie swoją nieodpowiedzialnością i pochopnością, z kolei Will mówił jedno, a robił drugie i przez to oboje stali się gorszymi kopiami tamtych postaci z samego początku. Mało tego, przed połową książki rozszyfrowałam pewne wątki, które też miały zaskoczyć Czytelnika, no ale… tak jakoś nie wyszło. Postacie również nie należały do najmocniejszych, ponieważ były bardzo szablonowe i papierowe – tak jakby Colleen Hoover w ogóle nie zależało na tej książce i robiła wszystko po najmniejszej linii oporu.
Nie pomyślcie, że Pułapka uczuć była jakąś totalną pomyłką, a czytanie jej nie należało do przyjemnych. Pomimo minusów w fabule Pułapka uczuć ma w sobie pewną lekkość, która pozwala przeczytać książkę zaledwie w kilka godzin i oderwać się od rzeczywistości. Taką rolę spełniła w moim przypadku i bardzo się z tego cieszę, ponieważ – w przeciwieństwie do Hopeless – była miłą odskocznią od „cięższych” książek i świetnie spisywała się w roli relaksującej, prostej powieści; ot, przyjemne romansidło dla niewymagających lub spragnionych odrobiny prostoty.

Pułapkę uczuć wspominam bardzo miło, ale z pewnym żalem do autorki za to, że zdecydowała się na coś tak schematycznego. Mimo to miłosne dylematy Willa i Layken dostarczyły mi dużo pozytywnych wrażeń , nawet jeżeli często przyćmiewała je złość na autorkę, która tym razem nie wykazała się niczym oryginalnym. Jestem bardzo ciekawa dalszych losów tej interesującej dwójki, dlatego z wielką chęcią sięgnę po drugi tom przygód Layken i Willa. Po dobrej, ale nie bardzo dobrej Pułapce uczuć mogę mieć nadzieję tylko na to, że kontynuacja okaże się lepsza.




  6/10


Pułapka uczuć | Nieprzekraczalna granica (luty 2015) | This girl
 

10 komentarzy do “164. "Pułapka uczuć" Colleen Hoover”

  1. musze przeczytać, mam nadzieję, że spodoba mi się tak samo ja "Hopeless" :)
    serdecznie pozdrawiam, zwariowana książkoholiczka ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Po Hopeless, a również po lekturze Losing Hope obiecałam sobie, że przeczytam wszystko, absolutnie wszystko co Colleen Hoover zdoła napisać. Nawet jeżeli miałaby to być lista zakupów! Nieco ostudziłaś mój zapał tą recenzją i być może poczekam z lekturą tej książki na późniejszy okres, szczególnie, że w najbliższe miesiące premiery interesujących książek są w niemalże w każdym tygodniu! :-)
    http://zagoramiksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hopeless bardzo mi się podobało, więc i po tę książkę na pewno sięgnę. Mam nadzieję, że nie zawiodę się :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hopeless bardzo mi się spodobało, i nie mogę się już doczekać polskiej premiery Losing Hope. Zapewne przeczytam i , gdyż Colleen Hoover uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta autorka zbiera bardzo dobre recenzje, ale jeszcze jej nie czytałam. Muszę to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hopeless podobało mi się, ale nie byłam nim zachwycona, więc jeszcze się zastanowię, czy sięgnę po tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ogromnie chcę poznać autorkę! :) Ale raczej moją przygodę zacznę od Hopeless.

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że nie tylko ja po lekturze Hopeless mam ochotę na więcej Hoover :) Cóż, szkoda, że tak wyszło i książka okazała się być raczej dobra, ale bez szału. Wiadomo jednak, że poprzeczka po Hopeless była niesamowicie wysoka, więc w sumie rozczarowania poprzednimi książkami tej autorki wchodzą w grę. Niemniej jednak na pewno ją przeczytam, bo sama jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  9. już dawno mam na swojej liście, ale nie mogę się zebrać i w końcu kupić i przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!