038. John Green - "Gwiazd naszych wina"

Tytuł: Gwiazd naszych wina
Tytuł oryginału: The Fault in Our Stars
Autor: John Green
Data premiery: 6 lutego 2013
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 312


(…) i  przyszło mi do głowy, że żarłocznych ambicji ludzi nigdzie nie zaspokajają spełnione marzenia, ponieważ zawsze pojawi się myśl, że można by było wszystko zrobić ponownie i lepiej.
(str. 302)



Hazel Grace Lancester od trzech lat choruje na raka tarczycy z przerzutami do płuc. Oprócz rodziców jej przyjaciółmi są dziewczyna imieniem Kaitlyn oraz aparat tlenowy, którego nazwała Philip, a jej życie ratuje cudowny antybiotyk Phalanxifor, zapobiegający rozrastaniu się guzów w płucach. Codziennie ogląda kolejne odcinki America’s Next Top Model i dużo czyta. Wszystko zmienia się, gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje Augustusa Watersa. Okazuje się, że pomimo odmiennych zainteresowań i różnych definicji śmierci tych dwoje łączy ogromna siła walki oraz odwaga. Razem spełniają swoje marzenia, szukają odpowiedzi na pytania takie jak: czym jest choroba, życie i poświęcenie, jak można sobie z tym poradzić, co można po sobie zostawić i jak nie zostać zapomnianym. Czeka ich długa droga to odnalezienia własnego źródła spełnienia.


Źródło
Po tylu „ochach” i „achach”, wspaniałych recenzjach, wysokich ocenach i pozytywnych opiniach nie mogłam przejść obojętnie obok powieści Johna Greena. Nieczęsto któraś książka robi wokół siebie tyle szumu (w dobrym słowa znaczeniu). Najlepsza książka roku 2012 wg m.in. „Booklist”, „Publishers Weekly”, „Time”, „The New York Times”, „The Huffington Post”, „Wall Street Journal”; Od stycznia 2012 na amerykańskich listach bestsellerów; Prawa do wydania książki kupiło kilkudziesięciu wydawców z całego świata; Trwają prace nad adaptacją filmową… Trochę tego dużo, prawda? Tak więc postanowiłam część swojego kieszonkowego przeznaczyć na okrzykniętą mianem Najlepszej książki roku 2012 powieść kultowego pisarza amerykańskiego Johna Greena. Nastawiłam się do niej bardzo pozytywnie i zastanawiałam się, czy dam jej 10/10, czy też 9/10 oraz czy zasłuży na półeczkę „The Best of All”. Pozwoliłam sobie na to, aby Gwiazd naszych wina porwała mnie do swojego świata, nie wypuściła przez długi czas i pozwoliła przelać mnóstwo łez. Czy tak też było? Owszem, przygoda z Hazel i Augustusem wypadła fantastycznie, ale chyba nie tak, jak to sobie wyobrażałam.

Czasami ludzie nie rozumieją wagi obietnic, gdy je składają
(str. 67)

Swoją historię za pomocą narracji pierwszoosobowej w czasie przeszłym opowiada nam Hazel Grace Lancester – szesnastoletnia dziewczyna od trzech lat chora na raka tarczycy z paskudnymi przerzutami do płuc, która już raz spojrzała śmierci w oczy. Jak na chorą nastolatkę prowadzi całkiem normalne, spokojnie życie u boków kochających ją rodziców i aparatu tlenowego imieniem Philip. Już na samym początku postać ta zyskała moją sympatię. Bardzo polubiłam ją za to, że w obliczu strasznej choroby nie wylewała morza łez i nie zastanawiała się, dlaczego akurat ona musi być efektem ubocznym mutacji genetycznych. Po prostu pogodziła się z takim a nie innym wyrokiem, traktując raka jako część siebie – nie jako coś, co nie pozwala jej żyć i normalnie funkcjonować. W postawie Hazel zdumiewał mnie również jej stosunek do śmierci; jest do niej przygotowana, zdaje sobie z tego sprawę; wie, że prędzej czy później umrze i nic na to nie poradzi, bo każdy z nas odejdzie, jedni wcześniej, drudzy później.
Wspaniałym bohaterem w Gwiazd naszych wina jest wspominany w opisie Augustus Waters: postać, którą tak jak Hazel pokochałam całym sercem. Augustus wprowadził do życia głównej bohaterki mnóstwo radości, światła i powodów do uśmiechu, lecz nie zauroczył mnie tylko i wyłącznie swoim krzywym uśmieszkiem, żartami i arogancją. Jego podejście do choroby również bardzo mnie zdziwiło, wprawiło w zaskoczenie i sprawiło, że odebrałam całą historię zupełnie inaczej. O wiele bardziej zgadzałam się z jego spojrzeniem na świat i wszystko, co nas otacza. Słynne metafory Augustusa były jednocześnie zabawne, mądre i prawdziwe. Jak na siedemnaście lat wykazywał się ogromną inteligencją.
Postaci drugoplanowe pan Green również wykreował w kapitalny sposób, nie zapominając o żadnej z nich. Mówiąc to mam na myśli głównie przyjaciela Augustusa, Isaaca, ulubionego pisarza Hazel (który, na marginesie, potwornie mnie denerwował, ale oto chyba chodziło autorowi), rodziców dziewczyny i chłopaka, a także młodzież z grupy wsparcia. Wydawało mi się, że wszyscy są przygotowani na to, co miało się stać. Połączyła ich wspólna tragedia, jaką są różne odmiany raka, i nie rozdzieliła ich nawet śmierć.

To żenujące, że wszyscy idziemy przez życie, ślepo akceptując to, iż jajecznica musi być kojarzona wyłącznie z porankami.
(str. 148)

Źródło
Akcja toczy się w swoim tempie. Nie jest to powieść, w której czytelnik ledwie może nadążyć nad następującymi po sobie zdarzeniami – Gwiazd naszych wina ma nas nauczyć kilku ważnych rzeczy, pomóc nam docenić dar, jakim jest życie i pokazać, jak powinniśmy z niego korzystać, aby być szczęśliwym. Z Hazel Lancester i Augustusem Watersem możemy poznać życie osób skazanych na ciągłe wizyty w szpitalu, ból, łzy, cierpienie i niepewność, co przyniesie jutro.
Pod żadnym pozorem nie wolno narzekać na styl pana Johna Greena. Jest świetny pod każdym względem. Pan Green pisze bardzo lekko, język jakim się posługuje jest przystosowany do nastoletnich czytelników, a tekst czyta się bardzo przyjemnie.
Wątek miłosny jest bardzo ładny, przemyślany, taki delikatny, z humorem i prawdziwym uczuciem. Uwielbiam Hazel i kocham Augustusa, a zwłaszcza ich konwersacje oraz wspólne dążenie do znalezienia odpowiedzi na mnóstwo pytań. W tym miejscu muszę zwrócić uwagę na błyskotliwe, zabawne, inteligentne dialogi. Nie często spotyka się powieść, w której bohaterowie są tak dojrzali i doświadczeni przez życie pomimo nastoletniego wieku.

Chociaż Gwiazd naszych wina naprawdę mnie oczarowała, to jednak nie czułam tych wszystkich emocji, które autor chciał przekazać nam poprzez Hazel. Może to dlatego, że za szybko przeczytałam tą książkę? Że nie mogłam delektować się nią przed długi czas i zapamiętywać każdego szczegółu? Naprawdę nie wiem. Kilka razy miałam świeczki w oczach, a moje serce ściskał żal, lecz to tyle, jeśli chodzi o kwestię uczuciową. Liczyłam na to, że powieść pana Greena zupełnie mnie rozklei i nie pozwoli pozbierać się przez długi okres, ale… no cóż, zawiodłam się. Nie śmiem jednak twierdzić, że tragedia Hazel w ogóle mnie nie poruszyła. Jest przepełniona ogromną ilością morałów, mądrości i wskazówek. Chyba do końca swojego życia zapamiętam wspaniałą walkę szesnastoletniej dziewczyny, jej odwagę, determinację, a równie ciepło będę wspominać pomoc, którą dostała od Augustusa.

(…). Gdybyś jednak się tam wybrała, a mam nadzieję, że pewnego dnia ci się to uda, zobaczysz wiele obrazów przedstawiających zmarłych. Ujrzysz Jezusa na krzyżu i faceta z nożem w szyi, ludzi ginących na morzu i w bitwie, i całą paradę męczenników. Ale ani jednego dzieciaka z rakiem. Nikogo konającego na dżumę, ospę, żółtą febrę i tak dalej, bo w chorobie nie ma chwały. Nie ma żadnego sensu. Taka śmierć nie jest honorowa.
(str. 220)

Historia Hazel i Augustusa jest jak najpiękniejsza baśń z bardzo ważnym przesłaniem – nie ważne ile cierpienia będziesz musiał znieść w swoim życiu, pamiętaj, że zawsze warto znieść ten ból, bo po nim zawsze nastają radosne chwile.
Kiedy patrzę na okładkę (naprawdę śliczną i wyrażającą wszystko, co potrzebne!) ogarnia mnie taki dziwny smutek. Rzadko po przeczytaniu jakiejkolwiek książki popadam w podobny stan, ale wiem, że świadczy to o tym, iż dana powieść do mnie przemówiła i zamieszkała w moim sercu. Gwiazd naszych wina sprawiła, że otwarłam oczy na wszystko co mnie otacza i spojrzałam na to zupełnie inaczej. Cały czas zadaję sobie pytanie, dlaczego losy Hazel i Augustusa potoczyły się w ten a nie inny sposób, ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to się nazywa „życie”.
Kończąc przygodę z Gwiazd naszych wina czułam, jak fragment mojej duszy zostaje między stronami tej cudownej, wzruszającej powieści, ale w zamian za to wzięłam ze sobą fragment życia Hazel w postaci siły, odwagi i chęci do walki. Jest ona moim przykładem prawdziwej wojowniczki.
Podsumowując: pięknie, delikatnie i wzruszająco – tak było podczas czytania bez wątpienia ogromnego dzieła pana Johna Greena. Nie żałuję, że sięgnęłam po tą pozycję. Było warto. Czy wrócę do historii dwójki nastolatków skazanych na raka? Tak, chyba nawet za chwilunię. Największą zaletą tejże powieści jest fakt, że można ją czytać mnóstwo razy a i tak za każdym razem odnajdzie się w niej nowe morały. Gwiazd naszych wina polecam tym, którzy chcą spotkać się dobrą, wstrząsającą i dającą do myślenia lekturą, gdzie zwykłe „okay” może oznaczać „zawsze”.

Był piękny dzień, w końcu prawdziwe lato w Indianapolis – ciepłe i wilgotne. Taka pogoda, która przypomina nam po długiej zimie, że choć świat nie został stworzony dla ludzi, my zostaliśmy stworzeni dla niego.
(str. 303)

8/10
+ The Best of All



Mały edit (21:52) - a jednak na samo wspomnienie wycisnęła łzy z oczu! W takim razie ja idę szukać chusteczek higienicznych a Was zapraszam do zapoznania się z magiczną historią Hazel Grace Lancester i Augustusa Watersa :)



  
 
Źródło

27 komentarzy do “038. John Green - "Gwiazd naszych wina"”

  1. Od dawna czytam tyle pozytywnych opinii o tej książce, że muszę po nią sięgnąć i zapoznać się z tą historią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna recenzja, wydaje się oddawać klimat książki, ale przekonam się dopiero jak przeczytam "Gwiazd naszych winę" :) Też mam taki problem czasem, że to co innych zachwyca, u mnie nie wywołuje aż tylu emocji, jak mogłabym sobie życzyć. Nie znaczy to, że łzy się nie poleją ;) Książkę muszę zdobyć jak najprędzej. No i kolejną tego autora, bo widziałam już tytuł w zapowiedziach :) Piosenka bardzo ładna, tylko taka jakaś smutna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę wiele zdradzać, ale piosenka idealnie oddaje klimat książki :) Na początku byłam cholernie zła, że "Gwiazd naszych wina" nie wycisnęła ze mnie łez, ale teraz (o tak, właśnie teraz xD) skutecznie to zrobiła. Naprawdę polecam :) W moim przypadku dopiero po kilku godzinach od zakończenia przygody z Hazel dotarło do mnie, co tak naprawdę stało się w powieści :)

      Usuń
    2. Też tak mam, im więcej czasu minie od przeczytania książki, tym bardziej sobie uświadamiam, jaka była dobra :3 Przeczytam na pewno ;)

      Usuń
  3. Moje "Gwiazdy..." czekają w kolejce <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najwidoczniej wszystkie ochy i achy są zasłużone! Koniecznie chcę przeczytać. Trochę zdziwiłam się, że ta książka nie porusza aż tak głęboko emocjonalnych strun.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba zależy od czytelnika :) Moje emocjonalne struny poruszyła dwie godziny po przeczytaniu, kiedy wszystko do mnie dotarło :)

      Usuń
  5. Nabieram coraz głębszego przekonania, aby kupić tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo chcę przeczytać tę ksiazę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety nie mialam okazji przeczytac, ale to sie wkrotce zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka już czeka u mnie na półce! Nie mogę się doczekać, kiedy po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. nie czytałam jeszcze tej pozycji, ale oczywiście słyszałam o niej wiele dobrego.. nie jestem jednak pewna, czy mam na nią ochotę. nie lubię czytać o czymś tak smutnym jak nieuleczalne choroby.. mam słabe nerwy. myślę, że kiedyś przeczytam.. ale właśnie - kiedyś. chociaż kiedy o tym myślę, to nie jestem pewna czy ta moja podatność na łzy kiedykolwiek przejdzie. chociaż może to i lepiej? na pewno nie chciałabym być nieczułą na takie historie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Już od dawna na nią poluję. Na pewno kupię od razu z drugą książką Greena "Papierowe miasta".

    OdpowiedzUsuń
  11. Na początku kompletnie nie byłam przekonana do tej książki, ale od jakiegoś czasu mam na nią wielką ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie ma to tamto. Muszę wreszcie przeczytać tę książkę. Wszyscy tak zachwalają a ja na nią tylko zerkam na półce. Kończę to co już zaczęłam i skupiam całą swoją uwagę na "Gwiazd..." ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tą książkę bym z wielką ochotą przeczytała:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Z pewnością jest to bardzo wzruszająca książka. Jestem dość wrażliwą osobą, ale z wielką chęcią przeczytałabym tę powieść ;)

    Dziękuję za komentarz i miłe słowa! Cieszę się, że podobają Ci się moje recenzje ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Książka zdecydowanie w planach, ale dalszych :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem szczęśliwą posiadaczką tej książki :D Bardzo mi podobała a także wzruszyła.

    OdpowiedzUsuń
  18. Muszę koniecznie zainwestować w tę książkę - wiem, że czas poświęcony na jej leturę nie będzie czasem straconym. Pouczających powieści, z których coś czytelnik może "wyciągnąć" dla siebie, czegoś się nauczyć nigdy za wiele. :)
    P.S. Muszę uzbroić się w paczkę chusteczek, bo mam oczy na mokrym miejscu. :P

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytałam. Ryczałam przez ostatnie 50 stron.
    CZytałam w oryginale, więc łzy spływały na ekran czytnika.
    Spróbuj tak czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Nominowałam cię do Liebster blog award. Tu masz link - http://kinga42.blogspot.com/2013/04/liebster-blog-award.html. Miłej zabawy :))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Chciałabym przeczytać tę książkę, bardzo bardzo, ale jestem zbyt wrażliwa na takie historie, i boję się, jakbym ją odebrała. Kiedyś na pewno.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. od kiedy zobaczyłam ten tytuł w zapowiedziach, miałam przeczucie, że to będzie świetna książka i widzę, że się nie pomyliłam :)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!