Tytuł oryginału: The Sweet Far Thing
Autor: Libba Bray
Data premiery: 23 listopada 2010r.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 760
Mija rok odkąd
Gemma Doyle przybyła do Akademii Spence, poznała swoje przyjaciółki, otworzyła
drzwi do międzyświata i odkryła swoją moc. Przez ten czas w jej życiu zdarzyło
się mnóstwo rzeczy począwszy od wykorzystania mnóstwa okazji do kompromitacji
przed koleżankami, poprzez spotkanie Kartika, aż do podjęcia najważniejszej
decyzji dotyczącej rozdzielenia magii w międzyświecie. Sytuacja Gemmy nie jest
fantastyczna, biorąc pod uwagę narastający w magicznej krainie bunt przeciwko
niej, dziwne zachowanie Pippy, której Felicity i Ann są bezgranicznie oddane
oraz spotykanie na swojej drodze niezliczonej ilości zagadek i tajemnic
Akademii Spence, a co za tym idzie, również sekretów nauczycieli. Zdana na
własną rękę dziewczyna niesie na swoich barkach ogromny ciężar
odpowiedzialności za międzyświata i błędy matki, lecz nikt nie chce jej pomóc w
uporządkowaniu magii. Podczas samotnej wędrówki przez ciemne zakamarki swojej
duszy Gemma musi odpowiedzieć na kilka ważnych pytań: Czy Kirke faktycznie jest
taka zła, za jaką ją uważano? Czy odbudowa Wschodniego Skrzydła to tylko chęć
odnowienia i nadania blasku szkole dla młodych dam, czy coś więcej? Komu tak
naprawdę może zaufać, a komu nie? Jak sprawić, by przyjaciółki w końcu
zrozumiały zachowanie uwięzionej w międzyświecie Pippy? Czym jest Drzewo
Wszystkich Dusz?
„ – Kto to, na Boga, jest ściekasz?
- Taki szabrownik, który
przeszukuje kanały.
- Co za godna pożałowania
egzystencja.
W głosie Kartika brzmią twarde tony
- To sposób na życie. A życie nie
zawsze jest sprawiedliwe”*
(str.
422)
Po
przeczytaniu drugiej części Magicznego
kręgu (Zbuntowanych aniołów)
zaczęłam zastanawiać się, jak w tym tomie poradzi sobie autorka. Kończąc drugą
część pozostawiła czytelników bez odpowiedzi na kilka pytań, co wzbudziło moją
ciekawość. Kiedy otrzymałam Studnię
wieczności, wiedziałam, że czas oczekiwania właśnie się skończył i
niedługo, wraz z główną bohaterką, poznam wszystkie tajemnice Akademii Spence,
międzyświata oraz poszczególnych postaci, lecz w pewnym momencie ogarnął mnie
wielki smutek. To już ostatnia część Magicznego
kręgu – koniec fantastycznej historii Gemmy, rozstanie z główną bohaterką,
Felicity, Ann, Kartikiem, panią Nightwing, Kirke, McCleethy, Tomem i wszystkimi
cudownymi postaciami tej wspaniałej trylogii. Poznawszy zaskakującą wyobraźnię
pani Bray zastanawiałam się, jak zakończy stworzone przez niej dzieło zamknięte
w trzech tomach. Ale o tym za chwilę.
Przyznam
szczerze, że czytanie trzeciej części Magicznego
kręgu szło mi bardzo źle. Początek był zachwycający, dlatego szybko
przeszłam przez kilka pierwszych rozdziałów, lecz gdzieś w połowie książki
utknęłam na długi czas. Widząc, ile stron pozostało mi do punktu
kulminacyjnego, chciałam się poddać. Dopiero kiedy wzięłam się w garść i
przebrnęłam przez parę momentów pozbawionych ciekawej akcji, odkryłam, że z
każdą stroną przybliżającą mnie do końca robi się coraz ciekawiej. Od połowy
poznawanie dalszych losów Gemmy stawało się odkrywaniem kolejnych sekretów i
dopasowywaniem elementów układanki Kirke. Studnia
wieczności zamieniła się w 760 stron żegnania się z bohaterami, Akademią
Spence i Londynem, a także była przepustką do zapanowania nad chaosem
międzyświata i ujrzenia spokoju w magicznej krainie.
„Ma pani za sobą ciężkie
doświadczenia. One umacniają człowieka, utwardzają charakter.”
(str.
446)
Akcja
Studni wieczności rozgrywa się w
dwóch miejscach: wiktoriańskim Londynie i starej Akademii Spence. Razem z Gemmą
podróżujemy od jej domu w Belgravii aż do szkoły dla młodych panien. Dzięki
temu ciągle coś się dzieje: w Londynie dziewczyna odwiedza
rodzinę, chodzi na
bale i spotyka się z przyjaciółkami lub załatwia sprawy związane z Rakshanami,
zaś w Akademii w ciszy i spokoju stara się rozwikłać zagadki oraz rozszyfrować
nawiedzające ją wizje. Te dwa różne obrazy są świetnie dopracowane przez panią
Bray. Każdy element jest szczegółowo opisany i przedstawiony, co nadaje kolorów
XIX-wiecznej rzeczywistości. Autorka oprócz wspaniałego przedstawienia Londynu,
w którym królują suknie, bale oraz dżentelmeni, w równie fantastyczny sposób pokazuje
nam także te ciemne strony życia damy w tamtych czasach. Dzięki temu
dowiedziałam się, ile cierpienia musiały znosić młode panny, aby zaistnieć na
dworze i znaleźć męża, nie stając się obiektem plotek oraz drwin (co było
naprawdę trudne i sama nie wiem, czy sama bym tam wytrzymała!). Widać, że pani
Bray bardzo poświęciła się dla swojego dzieła, gdyż tak wspaniałego tła
historycznego nie spotyka się w wielu powieściach! Za miejsce akcji daję
ogromnego plusa.
Źródło |
Bohaterowie:
cóż mogę powiedzieć? Fantastyczni! Spotykając się z nimi w Mrocznym sekrecie, nie doceniłam ich w ogóle. Dopiero w drugiej
części zdałam sobie sprawę z tego, że są to najlepiej dopracowane postacie,
jakie kiedykolwiek miałam okazję poznać. Zero schematu, zero przesłodzenia,
tylko wspaniała wyobraźnia pani Bray i mnóstwo pomysłów. Są tak realni i brawurowo
dopracowani, że w każdej z nich możemy odnaleźć jakiś fragment siebie (w moim
przypadku w dużej mierze była to Felicity, później trochę Gemma i, o zgrozo!,
pani Nightwing). Charakter głównej bohaterki jest idealny. Nie chodzi mi tu o
same pozytywne cechy i wzorową postawę, lecz o wykreowanie tak innej od
schematycznych bohaterów postaci i podtrzymywanie jej osobowości przez całe
trzy części Magicznego kręgu – jej
upartość, odwagę, determinację, zagubienie i potrzebę akceptacji,
przynależności do kogoś. Za charakter również pokochałam Felicity (co jest
zasługą ostrego języka dziewczyny oraz podążania za marzeniami) i Kartika,
który dużo zyskał w moich oczach. W Mrocznym
sekrecie bardzo go polubiłam, lecz w drugiej części stracił to „coś”. Na
szczęście w Studni wieczności na
powrót stał się tamtym czarującym, cygańskim chłopcem. Nie powinnam szczędzić
braw pani Bray za skromniutką Ann, fałszywą Pippę, próżną Cecily (a także jej
przyjaciółki), tajemniczą pannę McCleethy oraz drugą twarz pani Nightwing
(która wprawiła mnie w zaskoczenie). Jeżeli takich bohaterów miałabym spotykać
w każdej książce, dawałabym jej 10/10!
„Robimy złe rzeczy kierowani
dobrymi pobudkami i dobre rzeczy ze słych pobudek”
(str. 451)
(str. 451)
Pani
Bray fenomenalnie potrafi stworzyć klimat grozy. Czasami naprawdę bałam się
tego, co przygotowała autorka. Nie wiem jak, ale pani Bray umiejętnie wyraża
słowami to, co inni autorzy nie umieliby zrobić na jej miejscu. Dopiero w Studni wieczności zdałam sobie sprawę z
tego, jak przerażające są lasy przed Akademią Spence, gargulce na jej dachu,
bawialnia, jezioro i kaplica nocą, powstające na nowo Wschodnie Skrzydło i
Kraina Zimy skuta grubym lodem. Widoki takie jak trupa aktorów przemieniająca
się w czarne kruki, ożywający anioł z witraża lub zakapturzony jeździec na
wychudzonym koniu, którego oddech zamienia się w obłoczki pary na tle pokrytych
cieniutką warstwą lodu drzew to ledwie początek podobnych atrakcji, a,
uwierzcie, było ich mnóstwo.
„Panno Eton, czy pani gra na
pianinie, czy je torturuje?, Panienki, macie dygać jak płatki śniegu spadające
na ziemię. Miękko, miękko! Panno Fensmore, to nie płatek śniegu, lecz lawina.
Panno Whitford, proszę śpiewać głośniej. Być może podłoga panią słyszy, ale to
tylko podłoga i nie potrafi bić brawa.”
(str.
505)
Co
mogę powiedzieć o punkcie kulminacyjnym? Zaskakujący! Pani Bray wzbogaca
przygodę dziewcząt z Akademii, cyganów i Rakshana o nagłe zwroty akcji, dzięki
czemu nie można się nudzić. Daję słowo, że ani razu nie spotkałam się z
najmniejszym przejawem schematyzmu. Autorka wszystko sobie zaplanowała i
idealnie przeniosła na papier, dodając mnóstwo emocji, niezapomnianych wrażeń i
momentów, w których wstrzymywałam oddech.
Źródło |
Sam
koniec historii Gemmy to nie jakieś tam zakończenie niebezpiecznej przygody
oraz wielki happy end, tylko czas pożegnań, smutnych rozstań, podejmowała
różnych decyzji i patrzenia w przyszłość, a także cudowna, niepowtarzalna
lekcja życia. Nie czekajcie na baśniowe zwieńczenie trylogii Magiczny krąg, w którym żaba staje się
księciem, zło chowa się w kąt, a dobro i szczęście spływa na głównych bohaterów
jak lawina – dostaniecie coś o niebo lepszego, oryginalniejszego i mądrego (dla
wrażliwych i delikatnych czytelników również wyciskającego łzy z oczu). Do tej
pory na wspomnienie niektórych chwil czuję ogromny żal w sercu, ale
jednocześnie wiem, że tak miało być, bo życie nie jest bajką.
Pierwszej
części Magicznego kręgu nie oceniłam
pozytywnie. Dlaczego? Teraz sama zadaje sobie to pytanie, ale znalazłam na nie
odpowiedź – ponieważ po tylu (delikatnie mówiąc) lekkich i nic nie wnoszących
do życia książkach Mroczny sekret nie
spodobał mi się przez jego oryginalność. Byłam przyzwyczajona do schematu i
jego kurczowo chciałam się trzymać. Dopiero po drugiej części zdałam sobie
sprawę z tego, że Libba Bray stworzyła dzieło. Nie, nie powieść, której akcja
rozgrywa się w XIX wieku – DZIEŁO. Trzecia część olśniewa już w zupełności. 760
stron czystej przyjemności, cudownego pióra pani Bray, XIX-wiecznej atmosfery
oraz wspaniałego języka autorki. W czasie czytania wokół mnie roztaczała się taka
wspaniała aura, która przenosiła mnie do Akademii Spence. Nazywam ją Magią
Libby Bray.
Podsumowując:
Nie wiem, co mogę dodać. Powiem tylko tyle: jeżeli jesteście gotowi na spotkanie
z międzyświatem, upartymi wiktoriańskimi damami i niebezpiecznymi przygodami,
koniecznie sięgnijcie po całą trylogię!
„Jest takie stare ludowe
powiedzenie, które kiedyś słyszałam w Indiach. Podobno abyśmy mogli widzieć
wyraźnie, musimy najpierw wylać morze łez, które oczyszczą nasze oczy.”
(str.
726)
Tych,
którzy jeszcze nie zapoznali się z historią Gemmy lub zastanawiają się na
kontynuowaniem jej, gorąco zachęcam do czytania kolejnych części. Zapewniam, że
nie pożałujecie.
9/10
Za cudowne spotkanie z XIX-wiecznym Londynem i kontynuowanie przygody z Gemmą Doyle dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat
Trylogia Magiczny krąg
Mroczny sekret|Zbuntowane anioły|Studnia wieczności
*Ten i pozostałe cytaty pochodzą z powieści Studnia wieczności Libby Bray (Magiczny krąg, t.III), Wydawnictwo Dolnośląskie, 2010
A oto piosenka, przy której najlepiej wspominam Magiczny krąg :)
Ja na razie przeczytałam pierwszą części, później chciałam zabrać się za drugą jednak ciekawość moja zwyciężyła nad zdrowym rozsądkiem i zaczęłam szukać jak skończy się trylogia. I dokładnie to co napisałaś o zakończeniu. Po dowiedzeniu się zakończenia chciałam zapomnieć o tej trylogii(pomimo, że pierwsza część mnie oczarowała)
OdpowiedzUsuńTeraz po twojej recenzji chyba wezmę się za drugą część...:)
I to jak najszybciej! Moim zdaniem druga część jest ciut gorsza od pierwszej, ale pełni rolę idealnego wstępu do zakończenia, czyli trzeciej :)
UsuńHm, jak to się stało, że jeszcze o tej trylogii nie słyszałam?
OdpowiedzUsuńSkoro tak bardzo polecasz to może się faktycznie za tę serię zabiorę :)
OdpowiedzUsuńPamiętam,że dwa tomy czytałam z zapartym tchem. Tragedią okazało się czekanie na ostatnią część (najpierw kupiłam dwie pierwsze, a potem strasznie długo musiałam czekać, aż wydadzą ostatnią). Ale się doczekałam <3. Jedna z moich ulubionych serii książek dla młodzieży. Naprawdę polecam tym, którzy jeszcze po nią nie sięgnęli ;)
OdpowiedzUsuń760 stron to chyba trochę przydługo. mało która książka jest przy tej długości naprawdę ciekawa, zazwyczaj wszystko się wlecze.. oczywiście są wyjątki.
OdpowiedzUsuńo serii słyszałam. jednak nie mam na nią specjalnej ochoty. jednak gdybym się namyśliła, to widziałam pierwszy tom w bibliotece.
piosenka cudowna :)
Uwielbiam tę trylogię.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy w końcu rozpocznę tę trylogię. Wiktoriańskie klimaty - coś dla mnie. (:
OdpowiedzUsuńPoza tym - uwielbiam Taylor Swift!
Pozdrawiam!
Mam w planach całą serię. Już od ponad trzech lat zabieram się za pierwszą część i jakoś ciągle nie mogę jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńOd dawna planuję tę trylogię :) Ostatnio napotkałam ją u siebie w bibliotece, więc wydaje mi się, że wkrótce zawita ona u mnie w domu ;) Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Chciałabym się zagłębic w wykreowany w tej ksiazce swiat/
OdpowiedzUsuń"Mroczny sekret" podobał mi się bardzo, a "Zbuntowane anioły" oczarowały mnie kompletnie - to jedna z moich ulubionych powieści ( jeden moment w tej części skojarzył mi się z "Opowieścią wigilijną" - ciekawe czy zgadniesz który ;P ). "Studnia wieczności" czeka już od jakiegoś czasu na półeczce - nie mogę się za nią zabrać, bo trzeba czasu na jej lekturę, a jego wciąż mi brakuje. I chyba jeszcze nie chcę rozstać się bohaterami i światem stworzonymi przez autorkę... :)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam "Wróżbiarzy" Bray - są całkowicie odmienni od trylogii "Magiczny Krąg", ale równie dobrzy. To wręcz diabelsko dobra książka. :)
Mam do nadrobienia jeszcze poprzedni tom :D Już nie mogę się doczekać kiedy się do nich dorwę :D
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWygląda to super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń