Powiem szczerze: cudem zwlokłam się dzisiaj rano z łóżka. Mogłabym spać, spać, spać i spać... Ale przypomniałam sobie wczorajsze fajerwerki i natychmiast się obudziłam. Sylwestra spędzałam na wsi w górach, gdzie przed północą razem z koleżankami (było nas 7), tatą, ciocią i wujkiem wdrapaliśmy się na szczyt wioski i oglądaliśmy (a także posyłaliśmy w niebo) petardy. Widok cudowny :) Niestety w odpaleniu petard przeszkadzał nam przeraźliwie świszczący na polach wiatr O.O To akurat było najmniej przyjemne.
Przejdźmy do rzeczy. Podsumowanie miesiąca i całego 2012 roku zrobiłam "na ostatnią chwilę". Musiałam skorzystać z komputera kuzynki (a wiadomo, że nie mogę siedzieć u niej cały dzień przed monitorem), dlatego nie wszystkie rzeczy wzięłam pod uwagę. Pozwólcie, że przedstawię Wam moje plany na rok 2013 :)
Zanim utworzyłam bloga i postanowiłam pisać recenzje, czytanie książek szło mi bardzo powoli: a to nauka, a to konkurs, występ w szkole i w ten oto sposób jedna powieść zajmowała mi nawet miesiąc. Dopiero po dołączeniu do blogosfery postanowiłam książki przełożyć ponad wszystko - nareszcie robię to, co kocham. Hobby musi być na pierwszym miejscu! I tak krok po kroczku od września na moje konto napłynęły nowe pozycje.
- Suma przeczytanych książek w 2012 roku: 32 (bardzo mało. Mam nadzieję, że rok 2013 przyniesie więcej czasu na czytanie :D)
- Suma przeczytanych stron: 11454, daje to 32 strony na jeden dzień
- Liczba komentarzy od początku blogowania: 304
- Liczba Obserwatorów: 52
- Liczba postów: 30 (z dzisiejszym)
- Wyświetlenia strony: 6380
Zacznijmy od najgorszej dziesiątki.
Bez wątpienia najgorszą (i zarazem najśmieszniejszą) książką, którą przeczytałam w 2012 roku jest Dotyk. Śmiertelny sekret. Niby kryminał z wątkiem paranormalnym... ale dla mnie komedia. Nic w tej książce nie było strasznego, fabuła była boleśnie przewidywalna, bohaterowie papierowi i strasznie schematyczni, dialogi bezsensowne, a całość kulała. W dodatku styl autorki był naprawdę męczący. Modliłam się, aby szybciej skończyć tą książkę, lecz jednocześnie śmiałam się z niej. Pani Stolarz usiłowała stworzyć napięcie i wplątać między rozdziały nutkę grozy, jednak z przykrością stwierdzam, że w ogóle jej się to nie udało. Zaś Kwiat mroku. Zatraceni... Ech, szkoda mówić. Główna bohaterka była osobą naprawdę... denerwującą i dziwną. Najpierw mówiła swojemu wybrankowi, jak go kocha tylko po to, by za chwilę wydrzeć się na niego i zerwać z nim. Nie pozbierałabym się po tylu koszach xD
Tożsamość anioła. Hm... Wiele mogłabym o niej powiedzieć - złego. Nie wiem w jakim celu pani Zelman stworzyła tą książkę. Może i jestem trochę niemiła, ale doprawdy - takiej beznadziei jeszcze nigdy nie czytałam. Kto jest chętny, ma stalowe nerwy, nie przysypia nad nudnymi książkami i lubi raz na czas ocenić negatywnie jakąś powieść, niech sięgnie po Tożsamość anioła. Skutki tej atrakcji będą wyraźnie widoczne. A teraz do odstrzału idą Porzuceni Meg Cabot. Tutaj również zawiodłam się na swojej intuicji. W księgarni wybór padł akurat na dzieło pani Cabot. Szkoda. Zmarnowałam ponad 30 zł na książkę, z której nic nie wyciągnęłam. W ogóle nie wiem o czym ona była. Jeden rozdział opowiadał o nastolatce, która przeżyła śmierć kliniczną, za chwilę były jej wspomnienia z wypadku, później przez kilkadziesiąt następnych stron akcja toczyła się w piekle, wylała na jakiegoś gościa gorącą herbatę... Rany! Strasznie to pokręcone i dziwne. Dla mnie marna pozycja.
Co my tu dalej mamy? No tak - Demony. Pokusa Lisy Desrochers, powieść, która (ponoć) zdobyła ogromny sukces za granicą (kto tak powiedział? o.O). Niestety, na mojej półce żadnego sukcesu nie odniosła. Dlaczego? Bo dzieło pani Desrochers to jeden wielki schemat zakończony tandetnym happy endem, gdzie największy diabeł staje się najpiękniejszym aniołem. Osobiście lubię szczęśliwe zakończenia, ale nie takie, w których aż strony kleją się od słodyczy, cukierkowej miłości i tęczy. Tej książce mówię stanowcze NIE! Z kolei Strąceni Gwen Hayes... No cóż, wszystko byłoby okej, gdyby autorka trochę bardziej się postarała. Odniosłam wrażenie, że napisała tą książkę na siłę. Tutaj również rzuca się w oczy schematyzm, którego nie cierpię. Postać Hadena nie sprawiła, że moje serce zaczęło bić szybciej, zaś Thea denerwowała mnie jak nigdy w życiu.
Siódme miejsce w rankingu najgorszych książek zajmuje Feral, debiutancka powieść Kate Wild. Sukces? Skądże. Nie jest to najgorsza pozycja, ale również nie najlepsza. Ma wiele wad, jak i kilka zalet. Nie podobał mi się Crow - jego zachowanie doprowadzało mnie do szału. Tak strachliwego i przerażonego chłopaka nie spotkałam w żadnej książce. Skoro Crow jest tym "słabszym", naturalne jest to, że Feral będzie dziewczyną, która pokona niejednego chłopaka. I tego właśnie najbardziej nie lubię. Owszem, może dziewczyna powinna umieć walczyć i posługiwać się bronią, ale żeby od razu robić za ochroniarza chłopaka? Nie podobało mi się to. Ósme miejsce zajmuje Jutro Johna Marsdena. Co nie podobało mi się w tej książce? Zupełny brak opisów postaci i uczuć. "O, pocałowałam chłopaka", "O, popatrz, strzelają", "Ojej, chyba dostałem kulą w nogę". Gdyby autor wysilił się przy emocjach, z pewnością Jutro zasłużyłoby sobie z mojej strony na lepszą ocenę.
Dziewiąte miejsce przypada Przebudzonej P.C. Cast i Kristin Cast. Duet matki i córki zaczął działać mi na nerwach już przy czwartej części. Według mnie cała seria mogłaby się zakończyć po Wybranej - dalsze tomy nie wniosły do całego Domu nocy żadnych mądrości i złotych myśli, lecz wyraźnie udowodniły, że głupoty ciąg dalszy... Przebudzona najmniej podobała mi się z całego cyklu (kolejnej części już nie czytałam). Ostatnie, dziesiąte, miejsce zajmuje Zapomniane. Z tą książką mam problem - nie jest ona wcale taka zła, tylko... nudna. Pomysł jest naprawdę ciekawy i autorka mogła wymyślić coś ciekawego, co w połączeniu z tym dziwnym darem mogłoby stworzyć naprawdę niezłą powieść, tymczasem pani Patrick wybrała prostszą drogę i napisała kolejną nie wartą uwagi książkę z gatunku paranormal romance.
Okej, przeszliśmy przez najtrudniejszą część. Teraz pora na zdecydowanie lepszy temat, mianowicie najlepsza dziesiątka! Tutaj będzie wiele dobrego ^^
Niezaprzeczalnie pierwsze miejsce na liście The best of all zajmują Dary anioła, a konkretnie przeczytana niedawno piąta część cyklu czyli Miasto zagubionych dusz. Tą serię zbyt mocno pokochałam! Nie żałuję, że sięgnęłam po nią latem 2011 :) Cassandra Clare jest dla mnie pisarskim wzorem do naśladowania i dążę do tego, aby tworzyć z taką lekkością jak ona. Podziwiam ją za to, że potrafiła stworzyć oryginalną historię, wykorzystując często powtarzane w powieściach postacie jak wilkołaki, wampiry, anioły... Drugie miejsce zajmuje Charlie Stephena Chbosky'ego. Do tej pory nie potrafię wyjść z podziwu! Uwielbiam pana Chbosky'ego za to, że wykreował naprawdę realną postać, jaką jest tytułowy Charlie. Chylę głowę przed autorem! Zauroczyłam się tym zagubionym w ogromnym świecie chłopcu nieodwracalnie. W dodatku lata 90-te nadają blasku całości ;)
Trzecie miejsce należy do Nevermore. Kruk Kelly Creagh. Gotycki romans z nutą horroru w świecie nastoletniej czirliderki - to jest to! Pierwsza część cyklu pani Creagh bez wątpienia urzekła mnie i zaczarowała. Podobało mi się to, że pani Creagh posłużyła się schematycznymi postaciami (różowa czirliderka, jej chłopak-futbolista) tworząc coś zupełnie nowego, bez grama przewidywalności. Z kolei czwarte miejsce zajmuje Finale - ostatnia część serii Szeptem, która zdobyła miliony (jak nie miliardy) nastoletnich fanek na całym świecie. Bardzo przeżyłam koniec, bo przyzwyczaiłam się do Patcha, Nory, Scotta, nawet do Marcie! Niestety wszystko musi mieć swój koniec. Miejmy nadzieję, że Becca Fitzpatrick szybko zaskoczy nas nowym dziełem ;)
Na piątym miejscu lokuję Żelazny cierń Caitlin Kittredge. Uwielbiam steampunk, świat maszyn i nowe technologie. Autorka bez wątpienia stworzyła właśnie takie miejsce akcji: niebezpieczne, straszne, przerażające. Determinacja głównej bohaterki sprawiła, że bardzo ją polubiłam. To samo tyczy się jej towarzyszy. Pani Kittredge jest również mistrzynią tworzenia napięcia (zaraz obok Laini Taylor i Cassandry Clare). Saga księżycowa. Cinder jest zaś świetną wersją Kopciuszka za kilkadziesiąt lat. Okazuje się, że w przyszłości nie tylko można gubić na balach drogie pantofelki, lecz również... stopy. Wyobraźnia pani Meyer połączona z jej świetnym stylem stworzyła naprawdę dobrą książkę (należy wspomnieć także o narracji trzecioosobowej, którą uwielbiam!). A więc piąte i szóste miejsce zajęte.
Od zawsze nie znosiłam średniowiecza; ilekroć na historii omawialiśmy bitwy, wojny, rządy i inne rzeczy powiązane ze średniowieczem, tylekroć myślałam "Kiedy to się skończy?!". Dzięki pierwszej części trylogii pani Kiernan pt.: Zatruty tron spojrzałam inaczej na tamte czasy i stwierdziłam, że wcale nie są takie złe. Z radością stwierdziłam również, że znana na całym świecie choroba zwana miłością dopadała również damy dworu i rycerzy. A zawsze sądziłam, że średniowiecze to okres bitew oraz braku miłości.... Kolejny dowód na to, że poważnie się myliłam. Siódme miejsce dla Zatrutego tronu. Na ósmym z dumą zasiada druga część trylogii pani Libby Bray Zbuntowane anioły. Moja słabość do XIX wieku skłoniła mnie do przeczytania dwóch pierwszych tomów. Wątpię, aby me zauroczenie epoką wiktoriańską szybko minęło. Nadal szukam wehikułu czasu (na marginesie, jeśli ktoś znalazł, niech do mnie napisze! :D).
Tak jak już wcześniej wspomniałam, przeczytałam dwa pierwsze tomy Magicznego kręgu. Pierwsza część Mroczny sekret zajęła w moim rankingu dziewiąte miejsce. Niektórzy twierdzą, że ten tom był lepszy od drugiego, jednak dla mnie jest na odwrót - to właśnie drugi ma w sobie więcej magii. Niemniej jednak oba są świetne! Miejsce dziewiąte - Mroczny sekret. Najlepszą dziesiątkę roku zamyka Nevermore. Cienie, kontynuacja Nevermore. Kruk. Tym razem poprzedniczka okazała się zdecydowanie lepsza, lecz nie myślcie, że druga nie jest warta uwagi! Miejmy nadzieję, że trzecia część powali wszystkich na kolana!
Zapraszam do głosowania na najlepszą recenzję grudnia ;) Wiele dla mnie znaczy Wasze zdanie! Wkrótce opublikuję recenzję Zaklinacza dusz - na wstępie mogę powiedzieć, że książka jest naprawdę ciekawa!
Cóż... Jutro zaczyna się szkoła. Próbowałam namówić rodziców na małe wagary, ale kartkówka z fizyki przechyliła szalę zwycięstwa na korzyść edukacji. Po szkole nadrabiam zaległości na Waszych blogach! :)
Pozostaje mi życzyć Wam szczęśliwego Nowego Roku, abyście mieli dużo czasu na czytanie, uśmiechanie się i robienie tego, co najbardziej kochacie! :)
Świetne podsumowanie :) Gratuluję wyników :)
OdpowiedzUsuńJa sobie darowałam podsumowanie ze względu na krótki czas istnienia bloga, ale jak minie rok to walnę obszerne, aż miło :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w nowym roku!
OdpowiedzUsuńCiekawe podsumowanie :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2013!
Meg Cabot - "Porzuceni" czytałam.:D
OdpowiedzUsuńŚwietna książka, wciągająca..