019. Cassandra Clare - Miasto zagubionych dusz


Tytuł: Miasto zagubionych dusz
Autor: Cassandra Clare
Data premiery: 28 listopada 2012r.
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 556

 
- Nic mnie to nie obchodzi – oświadczyła Clary. – On by to dla mnie zrobił. Tylko powiedz, że nie. Gdybym zginęła…

- Spaliłby cały świat, żeby móc wykopać cię z popiołów.

(str. 26)

Ten, kto czytał Miasto upadłych aniołów na pewno pamięta makabryczny koniec czwartej części Darów anioła. W piątej odsłonie przygód Nocnych Łowców Jace nie jest tym samym chłopcem, którego poznaliśmy w Mieście kości – Sebastian zapanował nad jego duszą i uczynił z niego swego sługę. Nie ma szans na zniszczenie Sebastiana bez zabicia Jace’a, bowiem zaklęcie, które połączyło wrogów, jest zbyt potężne, aby normalnie przerwać więź. Clave odsuwa na bok ratowanie Jace’a oraz poszukiwania syna Valentine’a, dla nich istnieją ważniejsze rzeczy. Jedynie najlepsi przyjaciele oraz rodzina złotowłosego Nocnego Łowcy na własną rękę rozpoczynają walkę o duszę i życie chłopaka.

Pokochałam Dary anioła od pierwszych stron. Spotkanie z tak magicznymi postaciami było dla mnie czymś zupełnie nowym, innym, interesującym. Przeczytanie wszystkich czterech części zajęło mi zaledwie miesiąc, a po zakończeniu Miasta upadłych aniołów czułam, że cząstka mojego serca została gdzieś między kartkami dzieł pani Clare. Wieść o premierze piątej części sprawiła, iż omal nie spadłam z krzesła, zaś później odliczałam dni do ukazania się książek w księgarni. Czy było warto czekać?

Powiem szczerze – bardzo obawiałam się tej części. Przyzwyczaiłam się do tego, że pani Clare potrafi zaskakiwać czytelników w każdym momencie. To, co stało się na ostatnich stronach Miasta upadłych aniołów najpierw wmurowało mnie w ziemię, zszokowało i nie pozwoliło wyobrażać sobie dalszych losów Clary oraz Jace’a, lecz dopiero później, zaledwie kilka tygodni przed premierą Miasta zagubionych dusz blokada zwolniła się i zadałam sobie poważne pytania: Czy piąta część utrzyma poziom swoich poprzedniczek? Czy Cassandra Clare pójdzie na łatwiznę i stworzy coś banalnego, co zupełnie nie będzie przypominać prawdziwych Darów anioła? Czy Miasto zagubionych dusz powali czytelników? A może odniesie największą w historii twórczości autorki porażkę.

Bez obaw, mówię poważnie. Wszystko toczy się dalej tymi samymi, magicznymi torami wyobraźni pani Cassandry Clare.

 - (…) Czy to naprawdę miłość, mówić komuś, że gdyby trzeba wybierać między nim a każdym innym życiem na planecie, wybrałabyś właśnie jego? Czy to… nie wiem, czy to w ogóle moralny rodzaj miłości?

- Miłość nie jest moralna czy niemoralna – oświadczyła Clary. – Po prostu jest.

(str. 150)

Pierwsze, co najbardziej rzuciło mi się w oczy, to wątek miłosny. Bynajmniej nie mam na myśli tylko i wyłącznie głównej pary – to jest sprawa oczywista (choć w niektórych momentach naprawdę skomplikowana). Autorka w idealny sposób pokazała nam skomplikowaną relację między Maią a Jordanem, na którą czekałam niecierpliwie. To, jak powstała między nimi prawdziwa chemia, jest naprawdę warte uwagi i przesycone najczystszą miłością. Następnie pani Clare wolno przechodzi do Isabelle i Simona. Tutaj zostałam mile zaskoczona, bo, z ręką na sercu, nie spodziewałam się tego, że sprawy zajdą tak daleko, co w dużej mierze zawdzięcza się zmianom w charakterach bohaterów. O tym za chwilę. Tak więc wątek miłosny – rewelacja.

Źródło: google.pl
Teraz czas na akcję – ona również nie dała mi chwili wytchnienia. W pierwszej części wiele działo się na wieść o tym, że Jace żyje. Każdy starał się dowiedzieć jak najwięcej. W drugiej części powiało na moment spokojem, choć w sumie mogłabym powiedzieć, że lekką nudą; na jaw wychodzą niecne plany Sebastiana, nowe fakty i tajemnice, rodzinne sekrety, makabryczna przeszłość ojca… Z kolei część trzecia obfituje w wiele naprawdę ważnych wydarzeń. Ostatnie sto dwadzieścia stron trzyma w napięciu i hipnotyzuje do samego końca, jak i również po przeczytaniu.

- Basia coquun – rzekł Simon. – Czy jak tam brzmi to ich motto.
- Descensus averno facilis Est, „Łatwe jest zejście do piekła” – poprawił go Alec. – Ty powiedziałeś „Pocałuj kucharza”.
- Cholera – mruknął Simon. – Wiedziałem, że Jace robi mi dowcip.
(str. 35)

Jedyną rzeczą, która sprawiała, że nie podchodziłam do Miasta zagubionych dusz z taką radością jak w przypadku poprzednich części było to, że pani Clare zrobiła z Jace’a postać prawdziwego męczennika. W połowie lektury jego zachowanie trochę mnie denerwowało, jednak nie można za to winić autorki – po prostu po raz kolejny w swój magiczny sposób zrobiła metamorfozę; arogancki Jace zamienił się w swoją marną kopię z duszą zawładniętą przez zło oraz umysłem pod panowaniem Sebastiana. Z jednej strony to plus, z drugiej minus, ale nie zrażajcie się tym, bo zakończenie Miasta zagubionych dusz jeszcze Was zaskoczy.  

Bez wątpienia Cassandra Clare uwielbia tworzyć tragicznych bohaterów, bo to, co we wszystkich pięciu częściach spotkało Jace’a, pozbawiłoby zdrowego rozsądku normalnych ludzi.

Oczywiście nie muszę wspominać, że styl pani Clare jest świetny. Uwielbiam sposób w jaki pisze książki. Rozdziały nie są przepełnione niepotrzebnymi myślami „Co by było, gdyby…”, akcja toczy się w swoim tempie, a bohaterowie zachowują swoje poszczególne, najważniejsze cechy charakteru, przez co nie stają się papierowymi, nic nie wartymi postaciami. Narrator wszechwiedzący pozwala nam obserwować losy każdego bohatera osobno, co dodaje uroku całości. Dzięki temu poszczególne wątki splatają się ze sobą i razem dążą do punktu kulminacyjnego. Czytanie książek pani Clare to dla mnie czysta przyjemność pomieszana z fascynacją. Jest również mistrzynią tworzenia napięcia, które nie opuszczało mnie aż do ostatnich stron. Odetchnęłam dopiero przy epilogu.

Nauczyłem się grać na instrumentach wojny i malować krwią.

(str. 366)

Źródło: google.pl
Większość czytelników Darów anioła twierdzi, że seria mogłaby spokojnie zakończyć się na Mieście szkła (w końcu tak na początku planowała autorka i tak też uczyniła, póki nie stworzyła kolejnej części), ale ja uważam, że Cassandra Clare dobrze zrobiła, tworząc trzy kolejne tomy. Dzięki nim w mistrzowski sposób przedstawiła nam przemiany bohaterów, opuszczanie własnych kokonów na rzecz poważniejszych spraw. Właśnie w tych dwóch częściach każdy z nich pokazuje swoje schowane, drugie „ja”. Isabelle z dziewczyny o własnych zasadach stała się osobą, która rzuciłaby się w ogień za swoją rodziną, Simon nareszcie przestał być bojącym się świata stworzeniem i przeobraził się w odważnego, silnego chłopaka. Clary stanęła oko w oko ze złem – swoim bratem – i nie cofnęła się ani kroku, chociaż w pierwszej części na pewno by tak postąpiła. Jace odnalazł w sobie siłę na uwolnienie się od zła i odszukanie właściwiej ścieżki, jedynie Alec pozostał sobą, ale mimo to nawet w jego zachowaniu widać drobne zmiany.

Cassandra Clare potrafiła dostrzec pewne braki w swoich poprzednich dziełach. Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo dla mnie sprawa w trzeciej części Darów anioła była oczywista: zło zostało zniszczone, a dobro na zawsze zagościło zarówno w Idrisie jak i w nowojorskim Instytucie. Tymczasem autorka przeanalizowała dotychczas napisane powieści, silne uczepiła się mało istotnych rzeczy (teraz widać, że tak naprawdę były one bardzo ważne), pociągnęła je za sobą i bum! – powstało Miasto upadłych aniołów. Między innymi właśnie za to podziwiam panią Clare.

Omal nie stracił duszy, a blizna miała mu przypominać o słabości woli i o tym, jak trudno być dobrym.

(str. 511)

Podsumowując: Miasto zagubionych dusz nie zawiodło mnie, chociaż są pewne rzeczy, które niespecjalnie pasowały mi do Darów anioła, a w połowie książki powiało nudną. Na szczęście pani Clare utrzymała ten sam poziom i historia Nocnych Łowców nadal wciąga. Do kolekcji najlepszych momentów całej serii dochodzą również te z piątej części. Miasto zagubionych dusz jak i cała seria to idealna opowieść o tym, że dobro zawsze zwycięży niezależnie od sytuacji, a zło zostanie zmiażdżone przez jasność.

Długo będę przypominać sobie wszystkie wydarzenia, a pomoże mi w tym piosenka, która zatrzymuje w sobie najlepsze chwile – mowa o Everytime we touch Maggie Reilly.

- Przyznam się, że przećwiczyłem tę mowę. Przed lustrem, zanim tu przyszłaś.

- I co ona oznaczała?

- Nie jestem pewien. Ale wiem, że wyglądam cholernie dobrze, kiedy ją wygłaszam.

(str. 540)





Z czystym sumieniem daję:
10/10


Zastanawiam się, dlaczego przygoda z Miastem zagubionych dusz trwała tak krótko...


27 komentarzy do “019. Cassandra Clare - Miasto zagubionych dusz”

  1. "Nienawiść kochanku, wrogu mój kochany...!"

    Wiem, dość poważny cytat jeżeli mówimy o uczuciach do książki, ale jakże trafny w moim wypadku. Nienawidzę tej książki, a jednak ją kocham. Posłałabym ją na stos za to, jest tylko książką, a to, o czym czytam nie dzieje się naprawdę. Za Boskiego Jace'a (a raczej za to, że jest postacią fikcyjną), za dialogi, za wszystko. Ale z tego samego powodu wskoczyłabym w ogień ratować ostatnie kartki. Tej książki nie potrafię (i nie chcę) oceniać obiektywnie. Są takie pozycje, które kocham całym sercem, które już na dobre zostawiły ślad w moim serduchu i choćby ich poziom nagle spadł do minus jeden to i tak bym je kochała. I to właśnie jedna z takich pozycji. Amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, co czujesz, Lirit ;) Wahałam się między oceną 9/10 a 10/10, ale ta druga zwyciężyła :D Naprawdę trudno jest ocenić negatywnie kontynuację dzieła, które zawładnęło Twoim sercem. W tym wypadku sam koniec (tak, przyznam się, płakałam xD) zdecydował o takiej ocenie ^^
      Ale muszę przyznać, że piękny komentarz napisałaś ;)

      P.S. No właśnie! Dlaczego Jace jest tylko postacią fikcyjną?! Ja chcę Jace'a!

      Usuń
    2. O, dziękuję. Czasami tak mnie "natchnie" i wychodzi co wychodzi...

      Laylo, uwierz mi, ja też. To przez te książki mam takie wysokie wymagania. No nic, trudno. Ale myślę, że gdyby Jace istniał to musieliby zorganizować takie "Małe Igrzyska Śmierci" - jeżeli(!) przeżyjesz to wygrywasz blondyna na własność XD

      Ale powiem Ci, że Willa z "Piekielnych Maszyn" też uwielbiam *o*

      Usuń
  2. O matko, muszę dorwać gdzieś książki Cassandry Clare, ciągle o nich słyszę same wspaniałości, a ja jeszcze na żadną nigdzie nie trafiłam... :(
    Pozdrawiam! :*
    D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh, a akurat w księgarni nie było...

    OdpowiedzUsuń
  4. Od dawna zastanawiam się nad tą serią... chyba kupię ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem jeszcze przed tą częścią i na razie czytam same pozytywne opinie, ale mnie pozostałe części rozczarowały, a "Dary Anioła" nie zajmują w moim sercu szczególnego miejsca, więc zastanawiam się jak odbiorę MZD :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę wreszcie zabrać się za tę serię, bo wszyscy chwalą a ja nie miałam jeszcze okazji po nią sięgnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Och. Już od dawna ciągnie mnie do tej serii, po tylu zachęcających recenzjach, ale ani czasu na nią nie mam, bo w kolejce inne są a poza tym nigdy w bibliotece jej nie ma. ;/
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. coraz mocniej pogłębia się moje pragnienie na pierwszy tom.

    OdpowiedzUsuń
  9. Najwyższa pora wziąć się za tę serię! Przeczytałam mnóstwo pochlebnych recenzji, co do niej, przez co mam na nią jeszcze większą ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę w końcu zabrać się za tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dostałam ją od chłopaka na święta :D
    Kocham tą serię, jest wprost cudowna. Zawsze jestem w stanie przedzawałowym kiedy czytam książki Cassandry- tak szybko bije mi serce :D Wiem, że ta też nie zawiedzie moich oczekiwań. Nazwisko Clare to marka sama w sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Może skusze się ją przeczytać ;-)
    P.s. W wolnej chwili zapraszam do mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Długo opierałam się tej serii, ale... teraz nie mam wyjścia:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. A mnie jakoś nie kusi perspektywa poznania tej serii.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam wielką ochotę na tą serię! Po takiej recenzji na pewno się z nią zapoznam. Masz świetny gust muzyczny, "Iron Man" to jedna z moich ulubionych piosenek Black Sabbath, choć osobiście wolę chyba "Paranoid" i "Sweet Leaf" ;-)Pozdrawiam i zapraszam też do siebie :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. całkiem nieźle się zapowiada.

    OdpowiedzUsuń
  17. Po prostu uwielbiam tę serię i wszystko co z nią związane, a ekranizacji wprost się nie mogę doczekać. Wcześniej jakoś nie byłam przekonana, co do aktora grającego Jace'a, ale gdy obejrzałam zwiastun, to zwyczajnie przepadłam.
    A co do książki, to po prostu muszę ją w końcu dorwać, kupić raczej nie kupię, bo moja przygoda z tą serią została "wypożyczona" w bibliotece, a nie lubię mieć na półce środkowych części, więc teraz czekam sobie spokojnie na jakieś przeceny, żeby kupić całą serię:)
    Pozdrawiam:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak zwykle gadam z lekka nie na temat, sorry, tak już ze mną jest:)

      Usuń
  18. Grrr, a ja nadal nic tej autorki nie przeczytałam! Ciągle odkładam to w czasie, ale mam nadzieję, że niebawem nareszcie się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Prosiłabym Cię o przesłanie adresu do wysyłki nagrody na mój e-mail: shetani11@gmail.com Pisałam już do Ciebie e-mail z prośbą o adres, ale może nie doszedł :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej! Obserwuje Twojego bloga, odwdzięczysz się tym samym? :*!
    http://www.withyoubabyy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Fajnego masz bloga, ale szczerze powiem że za bardzo nie interesują mnie książki ; )
    Obserwuję : )
    Zapraszam do siebie, może mój Blog Ci się spodoba i zrobisz to samo ; )
    Zapraszam : )

    kammage12.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Cassandra dopiero będzie się wkradać w moje literackie życie. ;))

    OdpowiedzUsuń
  23. Muszę nadrobić zaległości z poprzednimi tomami :D

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!