Autor: Marissa Meyer
Data premiery: 17 października 2012r.
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 440
Daleka przyszłość.
Nowy Pekin, Wspólnota Wschodnia. Letumosis powoli dociera do ogromnego miasta,
liczba zarażonych szybko wzrasta. Lek – nie znaleziono.
Cinder
jest dziewczyną-cyborgiem. Wychowuje ją macocha Adri; kobieta o własnych,
surowych zasadach, która ponad wszystko wywyższa swoje dwie córki Peony oraz
Pearl, a sierotę przygarniętą przez jej zmarłego męża poniża, wyzywa i bije.
Nastolatka nie ma łatwego życia, czego dowodem są ciągłe kłótnie, awantury i
wieczne spory pomiędzy nią a macochą. Każdy dzień wygląda tak samo: targ,
stoisko, naprawianie zepsutych maszyn, czarne plamy smaru na ubraniu, aż
pewnego dnia do jej warsztatu przychodzi książę. Kaito, syn umierającego na
letumosis cesarza, prosi Cinder, aby ta naprawiła jego androida, który ponoć
przetrzymuje ważne informacje. Zadanie dla młodej mechanik to ogromny zaszczyt,
w dodatku z prośbą zwraca się do niej sam książę Kai, do którego wzdycha
dwieście tysięcy normalnych nastolatek w całym Pekinie. Cichy głos w głowie
Cinder podpowiada jej, że znajomość z księciem nie zakończy się tylko na naprawieniu
starego androida.
Pierwsza
część Sagi księżycowej zaciekawiła
mnie nie dzięki okładce i interesującemu opisowi, lecz poprzez odwołanie do
baśni o… Kopciuszku. Było to dla mnie miłe zaskoczenie, gdyż bajka ta od
dziecka miała dla mnie duże znaczenie (która mała dziewczynka nie chciałaby
poznać na balu przystojnego księcia i żyć z nim długo i szczęśliwie?) W
literaturze paranormal-romance mieliśmy już bliskie spotkanie z nową wersją
Czerwonego Kapturka (Dziewczyna w
czerwonej pelerynie, książka na podstawie filmu o tym samym tytule),
dlatego zapowiedź Cinder na portalach
internetowych pozytywnie nastawiła mnie do tej książki. Jak wypadło połączenie
Kopciuszka, dalekiej przyszłości i ogarniającej ogromne miasto zarazy?
Odpowiedź jest naprawdę prosta: bardzo dobrze.
Tak
jak to w baśni jest ukazane, biedny Kopciuszek ma macochę oraz dwie straszne
przyrodnie siostry – w tych rolach wcześniej wspomniane Adri, Pearl i Peony,
chociaż ta ostatnia wcale nie była zła. Peony współczuła Cinder i była blisko
niej, co nie zawsze podobało się jej matce. Bardzo polubiłam tą postać za jej
charakter.
Główna
bohaterka musi robić to, co jej każą, sprzątać, pracować, wypełniać obowiązki
należące do Adri i nie sprzeciwiać się decyzjom opiekunki – w powieści pani
Meyer Cinder nie ma ani grama wolności, jest ograniczana przez macochę, ma
zarabiać na siebie i naprawiać każdą najdrobniejszą usterkę w domu. Powtarzane
w kółko słowa „napraw to”, „nie kłóć się ze mną, jestem twoją opiekunką
prawną”, „nie jesteś człowiekiem, nie możesz mieszać się w sprawy ludzi”
sprawiają, że Cinder staje się twardą, odporną na niemiłe komentarze macochy
dziewczyną. Jej postawa, odwaga, sposób patrzenia na świat sprawiły, iż
naprawdę zaczęłam darzyć ją sympatią. Najczęściej spotykamy się z bohaterkami o
dziwnych charakterach, które potrafią wydusić tylko „Ja… no… e… ja nie
chciałam!”, podejmują naprawdę dziwne decyzje i są denerwująco lekkomyślne – Cinder jest inna. To, w jaki sposób prowadziła
normalną rozmowę z księciem, jak stawiała opór Adri i odpierała jej ataki w
postaci wyzwisk, przyczyniło się do tego, że Cinder zyskała dużo plusów w moich
oczach.
Bohaterowie
w Sadze księżycowej nie są ani trochę
schematyczni, jednak już od samego początku przygody z Cinder możemy wyraźnie podzielić ich na czarne charaktery i dobre
duszyczki. Ten baśniowy element bardzo dobrze sprawdził się w powieści pani
Meyer. Dzięki temu zagłębiając się w historię Cinder myślimy, że czytamy najprawdziwszą
baśń, z tą różnicą, że Kopciuszka można łatwo opowiedzieć dziecku na dobranoc w
kilka minut, a Sagę księżycową trzeba
dotknąć, poczuć i przeczytać, aby ją zrozumieć.
Ponadto
swoje serce oddałam kilku postaciom z Sagi
księżycowej – Iko (za jej troskliwość i mikroprocesor osobowości) oraz
Kaiowi. Ten ostatni wydał mi się tak naturalnym bohaterem, że aż dziwiłam się,
w jaki sposób pani Marissa w tak mistrzowskim stylu odtworzyła charakter
prawdziwego nastoletniego dżentelmena.
Trzecioosobowa
narracja okazała się rewelacyjnym wyborem, a wszechwiedzący narrator dopełnił
całość. Poprzez taki zabieg możemy śledzić równocześnie losy Cinder oraz
księcia w różnych miejscach oraz sytuacjach. Chińskie zwroty grzecznościowe i
kultura przenoszą nas do prawdziwego Pekinu z przyszłości. O ile nigdy nie
byłam miłośniczką wschodnich państw i ich obyczajów, tak teraz z czystym sercem
darzę je uwielbieniem.
W
powieści pani Marissy szczególnie zadziwiająca jest jedna rzecz: niezwykła,
niepowtarzalna, rzadko spotykana lekkość czytania. Nigdy nie zetknęłam się z
tak łatwo złożonymi zdaniami, inteligentnymi, zabawnymi dialogami i czarującymi
opisami (co w dużej mierze jest również zasługą tłumacza). Całość wypadła
rewelacyjnie.
Pani
Meyer przenosi nas do świata za kilkaset lat – zdominowanego przez rozwijającą technologię,
nowe odkrycia, pogrążonego w konflikcie
z Lunarami, mieszkańcami Luny (Księżyca), gdzie obywatele dzielą się na ludzi i
maszyny, a zaraza zbiera coraz większe żniwo. Nie ma równouprawnienia: cyborg
to śmieć, nie człowiek, nie ma uczuć i nie potrafi myśleć jak istota stworzona
w całości z krwi i kości – lepiej
zastąpić go inteligentnym androidem. Nikt nie chce przyznawać się do
stworzenia, które w połowie składa się z metalowych części.
Autorka
w bardzo banalny i sprytny sposób znalazła pomysł na ciekawą powieść. Po co szperać
w starych księgach, odkrywać greckie oraz egipskie mity – materiały na idealną
książkę – skoro można zainspirować się zwykłymi, powszechnie znanymi,
popularnymi, lubianymi przez ludzi baśniami?
Podsumowując:
Saga
księżycowa. Cinder to naprawdę dobra, warta uwagi,
trzymająca w napięciu pozycja. Nie trzeba długo się nad nią zastanawiać w
księgarni. Wystarczy tylko otworzyć ją na pierwszej stronie i pozwolić zagłębić
się w znanym choć zupełnie nowym świecie. Życie służącej, poniżanie, pogarda,
bal, zakochanie, zgubiony pantofelek (nie powiem jaki! W każdym bądź razie
ciekawy) to elementy, które pani Meyer wplotła do swojej powieści w naprawdę
świetny sposób. Po co szukać oryginalnych powieści z bohaterami innymi niż
wampiry bądź wilkołaki, skoro pod nosem mamy dzieło debiutującej autorki z
Tacomy? Godziny spędzone przy powieści Marissy Meyer to jedne z
najpiękniejszych upływających (niestety) szybko minut i sekund w moim życiu.
Być cyborgiem i odnaleźć się w świecie, w którym istoty takiej jak Cinder są omijane szerokim łukiem, to ogromne
wyzwanie.
8/10
Świetna recenzja! Dzięki Tobie już w tej chwili chcę otworzyć 'Cinder' i zagłębić się w jej niesamowitym świecie! Coś czuję, że ta książka nie będzie musiała długo czekać na swoją kolej ;))
OdpowiedzUsuńCudowna recenzja! Powieść od dawna mam w planach :3
OdpowiedzUsuńMnie również książka się bardzo spodobała.
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać gdy wreszcie sięgnę tą książkę do ręki i zacznę czytać: )
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja(jak zawsze)
Wesołych Świąt!:)
Z chęcią sięgnę po tą książkę. A ja zapraszam Cie do zimowej zabawy - Moja Choinka - szczegóły - u mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło! :)
śliczne zdjęcie. może skuszę się przeczytać. ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili do mnie, jeśli blog się spodoba zapraszam do obserwacji. :)
Kocham tę książkę i już nie mogę się doczekać kolejnej części! ;3
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam tą książkę po Twojej zachęcającej recenzji ;)
OdpowiedzUsuńNo i w końcu dotarłam! Powiem Ci, że recenzja jak zawsze świetna;) Nie wszystkie recenzje lubię czytać, zazwyczaj ich unikam, ale tutaj wracam z przyjemnością;) A co do książki... Nigdy specjalnie nie lubiłam historii o robotach, ale w sumie więcej jest i tak plusów. Po pierwsze Chiny (kya!), a po drugie oparcie kanwy na Kopciuszku. Na pewno dodam ją do listy. Pozdrawiam i Wesołych Świąt [taniec-ze-smiercia]
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo chcę ją przeczytać! :) Strasznie mnie zaciekawiłaś ;>
OdpowiedzUsuńCzytam głównie literaturę fantasy, książkę dostałam wczoraj , mimo że podeszłam do niej z niechęcią bardzo mnie zaskoczyła i zaciekawiła. Czekam z niecierpliwością na następną część.
OdpowiedzUsuń