211. "Wszystkie jasne miejsca" Jennifer Niven

Tytuł: Wszystkie jasne miejsca
Tytuł oryginału: All the bright places 
Autor: Jennifer Niven
Seria/cykl: Myślnik
Data premiery: 21 października 2015
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 424



Theodore Finch codziennie rozmyśla nad różnymi sposobami odebrania sobie życia. Jednocześnie ciągle szuka czegoś, co pozwoliłoby mu odnaleźć sens istnienia i pozostać na świecie.

Violet Markey odlicza dni do zakończenia szkoły i nieustannie skreśla kolejne w kalendarzu. Żyje przeszłością i nie potrafi pogodzić się z tragiczną śmiercią siostry. Marzy o tym, by zaraz po szkole wyrwać się z małego miasteczka w Indianie i jednocześnie uciec od myśli o siostrze.

Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży, nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. Wkrótce tę zaskakującą parę zaczyna łączyć wspólna praca, a z czasem także uczucia. Zaczyna się ich wspólna podróż po Indianie – odwiedzają miejsca małe, brzydkie, dziwne, piękne. Finch tylko przy Violet może być prawdziwym sobą, a dziewczyna uczy się żyć od chłopaka, który pragnie umrzeć.



Wszystkie jasne miejsca Jennifer Niven zainteresowała mnie na długi czas przed polską premierą, gdy trafiła na zagraniczny rynek książki. All the bright places miałam w rękach, gdy przebywałam w Anglii i długi czas zastanawiałam się nad kupnem brytyjskiego wydania. Niedługo potem dotarła do mnie informacja, że ta niezwykle interesująca powieść pani Niven zostanie wydana w Polsce, a radości nie było końca. Kiedy w końcu książka znalazła się w moich rękach, czym prędzej zapragnęłam ją przeczytać, a gdy rozpoczęłam lekturę już na początku poczułam zawód. Niestety, sytuacja aż do samego końca nie uległa poprawie i w mojej ocenie Wszystkie jasne miejsca wypadła słabo.

Za pewne zadajecie sobie teraz pytanie: dlaczego? Przecież książka ma bardzo wysokie oceny i krążą o niej w większości pozytywne opinie. Otóż od samego początku miałam mieszane uczucia związane z głównym bohaterem. Denerwował mnie trochę swoją osobowością, wymuszonym wyluzowaniem w sytuacjach poważnych lub stresujących, swoimi dziwnymi metamorfozami, które miały jakieś głębsze znaczenie, ale dla mnie były trochę sztuczne i płytkie. Sceptycznie odnosiłam się też do tego bohatera w jego relacji z Violet, kiedy zamieniał się w doświadczonego przez życie chłopaka, coś w stylu „wujek dobra rada”. Zdaję sobie z tego sprawę, że pani Niven poprzez zachowanie Fincha chciała przekazać coś większego, głębszego i poważniejszego – z perspektywy czasu wiem, co – ale wykonanie tego nie należy do najmocniejszych stron i po prostu nie kupiłam tej postaci, jej filozofii i spojrzenia na świat. W mojej ocenie Finch jest bohaterem papierowym i trochę przerysowanym. Momentami obawiałam się, że zamieni się w bohatera podobnego niektórymi cechami do Suttera z powieści Cudowne tu i teraz. Na szczęście sytuacja wygląda trochę lepiej w przypadku Violet, którą nawet polubiłam i która wydała mi się najciekawszą postacią w książce.

Pewne zastrzeżenia mam też do akcji powieści. Autorka w niektórych momentach zalewa Czytelnika krótkimi opisami wielu czynności, które nie mają dużego znaczenia dla całej historii. Mnogość tych czynności momentami sprawiała, że nie działo się nic interesującego i wciągającego. Niestety od początku miałam trudności z wciągnięciem się w akcję. Czasami po prostu usypiała mnie. Oprócz tego w opisie zapowiadane są podróże do najróżniejszych miejsc. Nie odczułam tego w ogóle – owszem, bohaterowie podróżują tu i tam, ale miałam silne wrażenie, że nie stanowi to tak ważnej części powieści. 
Oprócz tego w pewnym momencie akcja zaczęła być przewidywalna. Gdzieś w połowie powieści przewidziałam dalszy rozwój wydarzeń i to, co stanie się na samym końcu. Wiem też, że autorka chciała punkt kulminacyjny uczynić szokującym, zaskakującym, wbijającym w fotel, ale tego też niestety nie kupiłam. Myślę, że sposób przekazania tego był po prostu kiepski, a reakcje i zachowanie ludzi nie bardzo mi do tego pasowały.

Na całe szczęście Wszystkie jasne miejsca nie jest książką złożoną z samych minusów. Największym plusem powieści jest poruszenie tematu depresji, który jest tematem bardzo ważnym, a często lekceważonym i pomijanym. Autorka na samym końcu wyjaśnia okoliczności powstania książki, dzieląc się też własnymi doświadczeniami. Traktuje ten temat bardzo poważnie, ponieważ na samym końcu możecie znaleźć numery telefonów do instytucji i ośrodków, które udzielają pomocy. Jennifer Niven zwraca też uwagę na przypinanie ludziom łatek, ocenianie ich i osądzanie bez znajomości ich historii i sytuacji. Każdy z nas może wynieść z tego bardzo cenną lekcję. Cieszę się, że te tematy znalazły swoje miejsce w książce. Styl i język też stanowią plus książki, ponieważ są dostosowane do młodego czytelnika. Oprócz tego podobała mi się akcja po punkcie kulminacyjnym. Osobiście właśnie tę część – praktycznie sam koniec, gdy napięcie opada – uważam za najbardziej wzruszającą i ciekawą. Dopiero tutaj zaczęłam żywić względem tej historii jakieś uczucia.

Do Wszystkich jasnych miejsc podeszłam bardzo pozytywnie. Zachęcał mnie opis, kiełkujące przeczucie niesamowitej przygody, a nawet krótka rekomendacja Guardian Jeśli szukasz książki na miarę Gwiazd naszych wina – to jest to. Myślę, że byłaby to naprawdę świetna książka, gdyby wykonanie było lepsze. Za największe minusy uważam sposób ukazania Fincha oraz akcję. Gdyby nie fakt, że oba te elementy stanowią ponad połowę powieści, mogłabym podnieść trochę ocenę. Domyślam się (patrząc też na oceny), że dla większości Czytelników Wszystkie jasne miejsca była powieścią wzruszającą, poruszającą, zaskakującą, piękną i wciągającą. Żałuję, że nie była ona taka dla mnie. Na szczęście ważne lekcje wypływające z historii Fincha i Violet zostaną ze mną mimo wszystko.




  5/10

Za możliwość poznania historii Fincha i Violet dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las

14 komentarzy do “211. "Wszystkie jasne miejsca" Jennifer Niven ”

  1. Szkoda, że średnio przypadła ci do gustu. Ja mam zamiar zabrać się za nią w przyszłym miesiącu i mam co do niej i tak wysokie oczekiwania. Zobaczymy, jak to będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, dla mnie akcja to też minus, za to z bohaterami miałam na odwórt - Finch zgarnął moje serce w przeciwieństwie do Violet :) Ogólnie uważam, że jest to bardzo dobra powieść, która z pewnością jeszcze rok temu zajęłaby miejsce w moich ulubionych książkach, dziś jestem trochę bardziej wyczulona na pewne elementy ;) Niemniej jednak uważam, że powieść niesie piękne przesłanie, nawet jeśli mogłaby być bardziej dopracowana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde... już dwa pierwsze zdania recenzji mnie zachęciły i pomyślałam "ooo chcę to przeczytać!", ale wykonanie słabe... eh :(

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomimo mankamentów, jakie udało Ci się wyłuskać z tej książki, mam na nią ochotę. Jestem ciekawa, jakie wrażenie wywrze na mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomimo tych wszystkich błędów, które wytknęłaś, jestem nadal nią zainteresowana. Bardzo ciekawi mnie tak hucznie wychwalana książka i zastanawiam się, czy by jej czasem nie przeczytać w oryginale... w końcu tłumaczenie mogło ująć jej trochę czaru. Jednak tyle osób mi ją polecało, że chcę zobaczyć swoje własne zdanie na jej temat ;)
    Pozdrawiam i zapraszam na recenzję 'Love, Rosie'!
    PS. Rozmawiałam z Tobą kiedyś o pewnym poście dotyczących reklamowania powieści. Zamierzasz go jednak dodać, czy zrezygnowałaś z pomysłu? Nie poganiam Cię oczywiście, bo to Twój wybór, ale po prostu tak mnie olśniło ostatnio i chciałam się spytać :DD

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie nie jest to pozycja, po którą chciałabym sięgnąć. Może i plusy się pojawiają, ale te minusy skutecznie mnie od niej odstraszają.

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko, serio? Tyle osób chwali, a tu taka niespodzianka! Ale książkę mam już w swoich zbiorach, więc z ciekawości i tak rzucę na nią okiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Do tej pory byłam do tej powieści nastawiona pozytywnie i miałam ogromną ochotę ją przeczytać, ale teraz... Cóż, wydaje mi się, że to kolejna młodzieżówka, którym niczym nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Poza tym przerysowani bohaterowie i nijaka akcja to jedne z największych wad, jakie moim zdaniem można znaleźć w książce. :/ Ale ta okładka jest taka śliczna! W sumie byłabym w stanie przedrzeć się przez tę historię tylko po to, aby móc sobie popatrzeć na to wydanie. ^.^
    zaczarrowana

    OdpowiedzUsuń
  9. widziałem ten tytuł tyle razy w księgarni i jakoś nigdy po niego nie sięgnąłem... jeszcze! :) ostatni mam przerwę od takich powieści, za dużo Greena chyba :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam zamiar niebawem sięgnąć po tę książkę i jestem bardzo ciekawa, jak mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pierwszy raz spotykam się z negatywną oceną tej książki. :)No ale jak to się mówi: Nie wszystko jest dla wszystkich. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. A chwilę temu czytała recenzję 10/10 :) ile ludzi, tyle opinii, trzeba samemu przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. O kurde, dotychczas czytałam same pozytywne recenzje tej książki, dlatego Twoja bardzo mnie zaskoczyła. Niemniej jednak na pewno przeczytam, ponieważ książkę mam już na półce. Oby mnie wzruszyła i poruszyła bardziej niż Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. czytałam książkę zaślepiona jej urokiem. zakreslalam słowa, używałam jako kolysanki, budziłam w sobie lek; zaszywalam cały ten chaos każdym możliwym stylem. uwielbiam czytać i nienawidzę-ta fraza powielana jest przeze mnie od dobrego czasu. wgłębiając się w tę powieść musiałam paradować rozjuszona, czasem z głowa chmurach. kluczowy jest problem, który zostal tu poruszony. za pierwszą decyzją sięgnięcia po ową pozycję nie widziałam nic nadzwyczajnego. na peryferiach umysłu wciąż siedział john, przypominając jak to hazel grace podbiła moje serce. głodna rzuciłam się na książkę jeszcze raz, dokładnie drugi. wtedy obce mi związki tworzyły całość, a brak harmonii był największą harmonią. coś ze sobą utożsamiałam, coś zrozumiałam, główkowałam. finch to wariat, a może po prostu bałaganiarz... to człowiek, którego emocje dryfują ponad chmurami, jeszcze szybciej niż on sam zauważył. może po prostu tkwi w impasie. może najmniejsze rzeczy, które w naszych głowach maja swoją półkę zapomnienia, powinny trzymać się innych reguł.

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!