166. "Zbyt wiele szczęścia" Alice Munro

Tytuł: Zbyt wiele szczęścia
Tytuł oryginału: Too much hapiness
Autor: Alice Munro
Seria/cykl: --
Data premiery: 26 września 2013
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 416



Dziesięć opowiadań laureatki Literackiej Nagrody Nobla 2013 roku. Dziesięć historii, które poruszają i zapisują się w pamięci. Historie, które zostawiają w Czytelniku jakiś ślad.

 Twórczość Alice Munro chciałam poznać od ładnych kilkunastu miesięcy. Przeczytałam sporo pozytywnych opinii, do tego dochodził tytuł Literackiej Nagrody Nobla, zainteresowanie wzrastało, aż w końcu mogłam sięgnąć po Zbyt wiele szczęścia
Moja ciekawość była ogromna i z wielką przyjemnością zaczęłam czytać pierwsze opowiadanie w zbiorze, czyli Inny wymiar. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu cały entuzjazm zmalał zaraz na początku, bo choć historia Doree była tragiczna, smutna, poruszająca i wywołała u mnie mnóstwo różnych emocji, przebrnięcie przez nią było niemałym wyzwaniem. Podobnie było z kolejnym opowiadaniem – Fikcja – które wydawało mi się jeszcze trudniejsze i, niestety, nudne. Przy Na wzgórzach oraz W dół i w dół straciłam nadzieję na to, że Zbyt wiele szczęścia wciągnie mnie, pochłonie i nie pozwoli wyjść spomiędzy stron. Zapytacie pewnie, dlaczego tak było. Trudność w czytaniu Zbyt wiele szczęścia polega na dosyć skomplikowanym stylu Alice Munro. Jeśli mam określić go jednym słowem, to był on po prostu toporny. Często sytuację komplikowała też narracja, która w np. Fikcji była najgorszym elementem opowiadania. Oprócz tego akcja w czterech pierwszych opowiadaniach nie należała do porywającej i interesującej. Wszystko to sprawiło, że do kolejnych opowiadań zaczęłam podchodzić ostrożniej. 


Na szczęście sytuacja poprawiła się w połowie książki, przy piątym opowiadaniu. Od Wolnych rodników stopniowo zaczęłam wciągać się do świata (a raczej światów) wykreowanych przez Alice Munro, chociaż zaczęło się to tak późno. Jednak lepiej późno niż wcale. Coś drgnęło, historie zaczęły być ciekawsze, a do ciężkiego stylu w końcu się przyzwyczaiłam.

Twórczość Alice Munro wymaga czasu i skupienia. Nie są to proste opowiastki zebrane w całość, tylko opowiadania wymagające od Czytelnika zerwania kontaktu z rzeczywistością i absolutnego poświęcenia słowom. Bez wątpienia jest to trudna literatura, z którą spędziłam dużo czasu, aby ją zrozumieć, odnaleźć morały i przeanalizować, a tematy opowiadań też nie należą do najprostszych. 

W Zbyt wiele szczęścia bardzo spodobały mi się silne postacie. Każdy z głównych bohaterów był świetnie wykreowany, a do jego zachowania i cech nie wdzierała się ani szablonowość, ani papierowość. Były to postacie z krwi i kości, których poznawanie stopniowo sprawiało mi frajdę. Ale te zalety nie tyczą się tylko głównych bohaterów, bo postacie drugoplanowe też należą do bardzo mocnych, intrygujących osobowości. Pod tym względem Alice Munro spisała się na medal.

Zbyt wiele szczęścia wspominam bardzo miło, zwłaszcza sześć ostatnich opowiadań, które zadecydowały o ocenie tego zbioru. Komplikacje na samym początku i stopniowo narastające przez cztery opowiadania rozgoryczenie i zawód niestety nie były dobrym startem w poznawaniu twórczości Alice Munro, ale lepsza druga połowa złagodziła minusy. Z chęcią sięgnę po następne zbiory. Po lekturze Zbyt wiele szczęścia już wiem, czego mogę spodziewać się po autorce i, szczerze powiedziawszy, jestem bardzo ciekawa innych zbiorów. Polecam Zbyt wiele szczęścia. Jest to lektura trochę trudniejsza, ale bez wątpienia warta uwagi.


6/10


Za możliwość poznania twórczości Alice Munro dziękuję Wydawnictwu Literackiemu
 

7 komentarzy do “166. "Zbyt wiele szczęścia" Alice Munro”

  1. Już od jakiegoś czasu chcę poznać twórczość tej noblistki, kurczę no, muszę się wreszcie zmobilizować :D

    OdpowiedzUsuń
  2. BARDZO lubię takie wymagające książki. A z dziełami tej noblistki jeszcze nie miałam do czynienia. Jak widać - muszę to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Alice pisze bardzo ładnie, ale mimo to nie rozumiem jej fenomenu, bo jej dzieła, choć dobre literacko, pozbawione są emocji. A to dla mnie fundament dobrego tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, myślałam, że coś lepiej... Cóż, i tak się już długo czaję na Munro. Wypada poznać, prawda? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Na razie nie mam w planach. Może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety, nie lubię opowiadań. Zawsze urywają się w złym momencie, haha :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja przeczytałam pierwszych 100 stron i tak siè zanudziłam, że zrezygnowałam z dalszego czytania, ale skoro piszesz, że dalej robi się ciekawiej, to może dam jej jeszcze szansę i przeczytam kolejne opowiadania...

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!