151. "Wszystko, o czym marzysz" Mike Greenberg

Tytuł: Wszystko, o czym marzysz
Tytuł oryginału: All you could ask for
Autor: Mike Greenberg
Seria/cykl: -- 
Data premiery: 8 października 2014
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 352




Katherine, Samantha i Brooke to trzy kobiety z różnych światów. Katherine cieszy się dobrą pracą, domem jak z bajki i wysokimi zarobkami, Samantha to miłośniczka sportu i zdrowego odżywiania, z kolei Brooke jest matką niesamowitych bliźniaków i żoną cudownego mężczyzny, którego poślubiła piętnaście lat temu. Jedna z nich dowiaduje się o zdradzie męża w czasie miesiąca miodowego, druga chce zrobić najlepszy prezent dla swojego męża z okazji czterdziestych urodzin, a trzecia każdego dnia budzi się ze słowami skierowanymi tylko do jednego mężczyzny. Te trzy kobiety połączy ta sama choroba, te same lęki i jedno forum – forum o kobietach chorujących na raka piersi.




Obok pozycji takich jak Wszystko, o czym marzysz trudno jest przejść obojętnie. Już po przeczytaniu opisu można domyślić się, że będzie to jedna z pięknych historii o walce, przetrwaniu i życiu, w której spotkamy bolesny wątek choroby i cierpienia. Wierzyłam w to, że książka pana Mike’a Greenberga – współgospodarza programu radiowego Mike&Mike in the morning i założyciela fundacji Heidi’s Angels (Aniołki Heidi) – wyciśnie ze mnie łzy i pozwoli spojrzeć na świat zupełnie inaczej. Czy tak było?
Początek ostudził mój entuzjazm. Brooke, Katherine i Samantha wydały mi się strasznie płytkie i dziecinne, a do tego miałam wrażenie, że książka została napisana przez nastolatka. Chociaż pierwsza z dwóch części książki była całkiem przyjemna, to jednak nazbierała po drodze sporo minusów za niedojrzały styl i papierowe postacie, które nie różniły się od siebie niczym szczególnym, z wyjątkiem zainteresowań.
W pierwszej części poznajemy życie trzech głównych bohaterek. Ich historie przeplatały się, w związku z czym Czytelnik jest przenoszony co chwilę do życia jednej z nich. Brooke otoczona jest rodziną, Katherine czuje się samotna, a Samantha zdruzgotana. Autor pokazuje rzeczywistość tych kobiet przed otrzymaniem tej mrożącej krew w żyłach wiadomości. W tym czasie w książce nie dzieje się właściwie nic ciekawego. Czyta się bardzo przyjemnie i szybko, ale nie ma nic szczególnego, co nie pozwoliłoby mi oderwać się od książki. W kilku słowach: połowa książki to powieść o wszystkim i o niczym.
Z kolei druga część nadrabia to, co pierwsza straciła. Zdziwił mnie nagły przeskok – jesteśmy w życiu jednej z trzech bohaterek, a na kolejnej stronie wita nas Samantha i mówi, że ma raka piersi. Byłam niezbyt przyjemnie zaskoczona tym przeniesieniem, bo nawet nie wiedziałam, w jaki sposób Samantha dowiedziała się o raku i jaka była jej reakcja. Na szczęście wszystko zostaje barwnie wyjaśnione i tak oto znajdujemy się na forum kobiet walczących z rakiem piersi.
Zaskoczyło mnie również (tym razem pozytywnie) zróżnicowanie w myśleniu bohaterek. Najbliżej byłam z Samanthą, ponieważ jej decyzje były – moim zdaniem – najrozsądniejsze, a przyjemny, ciepły charakter aż prosił, żeby zwrócić na tę postać trochę więcej uwagi. Zaraz po niej mocno kibicowałam Katherine i śledziłam jej sercowe rozterki. Z wielką przyjemnością obserwowałam jej ogromną metamorfozę. Na samym końcu ta Katherine w ogóle nie przypominała tamtej Katherine z początku powieści, wyniosłej kobiety sukcesu, która myślami była tylko i wyłącznie przy jednym mężczyźnie. Najmniej zżyłam się z Brooke. Zadziwiało mnie jej postępowanie, z którym w ogóle się nie zgadzałam. Poza tym miałam wrażenie, że autor w drugiej części (zupełnie nie wiedzieć czemu) odsunął ją na drugi plan, tak jakby wolał skupić się na Samancie i Brooke.
Druga część jest pełna niepewności, poważnych decyzji, wielkich zwrotów w życiu każdej z bohaterek, przełomowych momentów, walki i pytań. To właśnie ona sprawiła, że przeczytałam ją błyskawicznie i polubiłam bohaterki.
Samo zakończenie było trochę przewidywalne. Nieskromnie przyznam, że na ostatnich stronach udało mi się rozpracować autora i jego sztuczkę, dlatego nie zaskoczyło mnie ono, ale i tak sprawiło, że zakończyłam tę książkową podróż z uśmiechem na ustach.
Wszystko, o czym marzysz nie wycisnęła ze mnie łez, nie zostawiła z kacem książkowym i złamanym sercem, nie zniszczyła, ale pozwoliła mi spojrzeć na świat zupełnie inaczej, radośniej. Pokazała, że choroba to nie wyrok, którego nie da się zmienić. Sama historia Samanty, Brooke i Katherine daje dużo do myślenia. Mnie nauczyła, aby nie poddawać się, doceniać każdy dzień, chwytać go rękami i wybaczać. Takie lekcje z pewnością spotkacie w większości książek, ale tutaj są one oparte na pięknych, prawdziwych historiach. Jestem ciekawa, czego nauczy Was powieść pana Greenberga, jeśli dacie jej szansę.


7/10


Za możliwość poznania historii Katherine, Brooke i Samanty dziękuję Wydawnictwu Muza



 

5 komentarzy do “151. "Wszystko, o czym marzysz" Mike Greenberg”

  1. Dobrze czasem poczytać o problemach, które mogą dotknąć każdego z nas. Rak szczególnie, bo pojawia się zwykle bardzo szybko, ale to nie znaczy, że nie można wygrać z tą chorobą. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już niedługo zabiorę się za czytanie tej powieści. Nie mogę się doczekać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytać, czy nie przeczytać - o to jest pytanie... :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbliższym czasie raczej się nie skusze, ale możne kiedyś. Mam nadzieje , że udam mi się spotkać z tobą na Targach Książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam o niej, ale dzięki za uświadomienie

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!