Tytuł oryginału: --
Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Seria/cykl: Szukaj mnie wśród lawendy #1
Data premiery: 25 października 2014
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 232
Trzy siostry,
trzy różne historie, trzy różne światy. Zuzanna, Zofia i Gabriela.
Zuzanna
w młodości była szalenie zakochana w Robercie. Był to związek idealny i,
wydawać by się mogło, nie do zniszczenia. Ale jeden błąd, jedna zła decyzja
sprawiają, że to, co łączyło Zuzannę i Roberta, obraca się w pył. Czy po wielu
latach milczenia tych dwoje będzie w stanie zamienić ze sobą kilka słów? Czy
Zuzanna wybaczy Robertowi?
Okładka jest czarująca i to ona najbardziej mnie porwała. Później przeczytałam opis i on również mnie zainteresował, a tytuł pierwszej części historii trzech sióstr pięknie pasował do całości. Poza tym nazwisko Pani Agnieszki jest mi znane (dzięki powieści Obrońca nocy), dlatego nie mogłam sobie odmówić tej książki i musiałam po nią sięgnąć. Twórczości rodaków nie darzę wielką sympatią, ale coraz częściej staram się po nią sięgać i odnajdywać dobre strony. Czy Szukaj mnie wśród lawendy pomogła zmienić moje nastawienie?
Na
początku było ciekawie. Spowiła mnie nutka tajemniczości i zapowiadany w opisie
chorwacki klimat. Już przed przeczytaniem pierwszej strony zastanawiałam się,
co mogło poróżnić Roberta i Zuzannę. Ale to tylko tyle plusów w kwestii
początku Szukaj mnie wśród lawendy.
Już na starcie Zuzanna zaczęła mnie denerwować swoim zachowaniem. Wszystko, było
strasznie sztuczne – począwszy od charakteru głównej bohaterki, poprzez jej
sytuację, pracowników firmy, aż po dialogi i opisy. Miałam wrażenie, że jest to
książka napisana bez żadnego życia, iskry lub weny twórczej – w ogóle mnie nie
wciągała i właściwie było mi obojętne, czy odłożę ją teraz, czy przeczytam
jeszcze jeden rozdział. Oprócz suchych dialogów, marnych opisów i bezpośredniej
charakterystyki postaci nie było tu nic, co przykułoby moja uwagę. A szkoda, bo
Szukaj mnie wśród lawendy zapowiadała
się bardzo ciekawie.
Sama
Zuzanna to postać… niby władcza, groźna i surowa, a jednak nijaka. Właściwie
każda postać jest nijaka w tej książce. Gdybym miała wymienić cechy
charakterystyczne bohaterów, obawiam się, że nie znalazłabym nic konkretnego.
Oprócz cech narzuconych przez autorkę nie czułam, aby te postaci miały
jakiekolwiek życie i własny charakter. Zuzannie chodziło o seks, Robert udawał
macho, cudownego, wymarzonego faceta, który jest w stanie zrozumieć swoją
kobietę zawsze i wszędzie, ale na każdym kroku denerwował mnie tymi swoimi
maślanymi oczkami i „Zrozumiem, jeśli…”, „Masz prawo być zła…” itd.
A
ta cała sprawa która poróżniła Zuzkę i Roberta… co prawda była całkiem sporą
rzeczą, ale zupełnie nie rozumiałam zachowania głównej bohaterki i jej postępowania
w tej sytuacji. Uch, to wszystko nie miało sensu. Nie chcę spoilerować treści,
ale tylko cudem powstrzymuję się przed wylaniem na klawiaturę komputera swojej
irytacji i zdradzenia finału tego wątku.
Nie
uważam, że ta książka jest pomyłką i nie powinna mieć swojego miejsca na rynku
wydawniczym. Po prostu mam wrażenie, że była pisana na czas, byle jak, pod
wpływem impulsu. Nie ma w niej żadnej iskry, która wciągałaby mnie z każdą
przeczytaną stroną, a kiedy ją skończyłam, powiedziałam tylko „Uff, w końcu”. Bardzo
mi przykro z tego powodu, bo wiązałam z tą powieścią ogromne nadzieje.
Myślałam, że wciągnie mnie tak jak Obrońca
nocy, a tymczasem stała się tylko krótką przygodą na jeden dzień, która niezbyt
utkwiła mi w pamięci.
4/10
Za powieść dziękuję Wydawnictwu Novae Res
Szukaj mnie wśród lawendy:
Zuzanna | Zofia (luty 2015) | Gabriela (czerwiec 2015)
Właśnie skończyłam czytać tę książkę i zgadzam się z Tobą, brakuje tutaj czegokolwiek co by mnie jakoś bardziej zachwyciło, jest to taka mierna opowiastka
OdpowiedzUsuńRaczej się za nią nie zabiorę.
OdpowiedzUsuńTeż mnie kusiło Szukaj mnie wśród lawendy, ale teraz sama nie wiem... Suchość, marność, nijakość... Brzmi gorzej niż źle. Chyba na razie wstrzymam się z sięgnięciem po tę powieść.
OdpowiedzUsuńSzkoda :/
OdpowiedzUsuńCzytałam inne powieści tej pisarki i cóż... na początku wydawały mi się całkiem interesujące, ale im więcej książek Lingas-Łoniewskiej czytałam, tym bardziej się rozczarowywałam. Wszystkie w zasadzie są oparte na tych samych schematach, a bohaterowie - jak napisałaś - są nijacy.
OdpowiedzUsuńUuuu, szkoda mi czasu na takie książki.
OdpowiedzUsuńAż tak kiepsko? Jeszcze nie czytałam żadnej książki autorki, ale miałam szczerą nadzieję jakąś poznać... chyba jednak w takim razie nie zacznę od najnowszej powieści.
OdpowiedzUsuńRaczej nie czytam takich obyczajówek. romansów, ale ta okładka jest tak śliczna, ze na pewno by mnie skusiła, gdybym widziała książkę np. w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Na pewno po nią nie sięgnę. Nie dość, że słabo ją oceniasz, to jeszcze zupełnie nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńHm, być może z ciekawości kiedyś zajrzę, tylko po to, by zobaczyć czy rzeczywiście jest taka kiepska... Zwłaszcza, że też co do twórczości rodaków - nie darzę ich wielką sympatią, choć sama chcąc pisać i być może kiedyś coś wydać (tak, tak, "pobożne życzenia") powinnam. Oczywiście czasami czytam coś polskiego, ale różnie bywa z ciekawością danej książki. Szkoda, że według Ciebie ta nie porywa, bo faktycznie okładkę ma genialną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://still-changeable.blogspot.com
Serio tak słabo? Ja jestem dopiero na samym początku jej, ale nic nie zapowiadało, że aż tak słabo będzie. :O
OdpowiedzUsuńJestem sceptycznie nastawiona do tej autorki i jej umiejętności pisarskich. Dlatego po tę książkę nawet nie sięgnę;)
OdpowiedzUsuńMiałam kupić , ale coś mnie podkusiło ,abym tego nie robiła . Widzę ,że postąpiłam słusznie ;)
OdpowiedzUsuń