Tytuł oryginału: Elsewhere
Autor: Gabrielle Zevin
Seria/cykl: --
Data premiery: 12 listopada 2010
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 248
„Życia nie mierzy się w godzinach i
minutach. Liczy się nie ilość, lecz jakość.”
(str.
237)
Elizabeth
urodziła się na nowo. No dobra, nie tak od razu – najpierw umarła.
Dziewczyna
ginie w wypadku. Sprawca zbiega z miejsca tragedii i znika. Tysiące pytań
niczym lawina spada na rodzinę piętnastoletniej Elizabeth, lecz nigdzie nie ma
odpowiedzi. Tymczasem Gdzie Indziej Elizabeth zaczyna nowe życie. Tylko jak
można żyć, skoro jest się martwym? Gdzie Indziej czas płynie inaczej, każdy
trafia tam po śmierci, aby poczekać na dzień swoje odrodzenia – Elizabeth też
się to tyczy. Wśród ludzi, których tam poznała – i pokochała – uczy się zasad panujących
Gdzie Indziej, a co najważniejsze: w końcu może spojrzeć prawdzie w oczy.
Jeszcze
nie jesteście przekonani opisem? Dalej macie wątpliwości co do Gdzie Indziej? A może w ogóle nie
braliście pod uwagę książki pani Zevin? Jako osoba oczarowana tą powieścią radzę
Wam, abyście przełamali wszystkie opory oraz argumenty przemawiające za
pominięciem historii Elizabeth i po prostu zatracili się w rzeczywistości
zwanej Gdzie Indziej. Ta z pozoru cienka, (wydawać by się mogło) nudna książka tak
naprawdę jest wejściem do świata pełnego niecodziennych widoków, mądrości,
doświadczenia i radości, poruszając przy tym najważniejszą u czytelnika
wyobraźnię.
„Wkrótce się przekonasz (…) że
śmierć to tylko kolejny etap życia, Elizabeth. Po pewnym czasie może nawet
zaczniesz ja postrzegać jako narodziny?”
(str.
76)
Na
samym początku pomyślałam: „nic”. „Nic” było pierwszą myślą, która towarzyszyła
mi na początkowych stronach Gdzie Indziej.
Nic nie mogłam sobie wyobrazić,
nie było nic, co szczególnie zainteresowałoby
mnie, nic ważnego się nie działo, nic mi się nie podobało, a przede wszystkim
nic nie wskazywało na to, że historia Elizabeth choć trochę mnie poruszy. Suma
sumarum trochę tych „nic” się nazbierało i z „nic” zrobiło się „coś”.
Źródło |
To,
co najbardziej rzuciło mi się w oczy, jest bardzo związane z główną bohaterką.
Jej zachowanie jednoznacznie wskazywało na to, że jest nastolatką, która nie
dość, że nie może pogodzić się z prawdą, to jeszcze chce uprzykrzyć życie
innym; taka zadzierająca nosa księżniczka. Co najdziwniejsze: wcale nie
dziwiłam się jej postawie. Ba! Sama zachowywałabym się tak samo. No bo
wyobraźcie sobie: trafiacie do innego wymiaru, o którym można powiedzieć, że –
jak sama nazwa wskazuje – znajduje się Gdzie Indziej, nie dowierzacie, że
umarliście tak młodo i w takiej sytuacji, chcecie wrócić do domu, do rodziny i
przyjaciół, a do tego ktoś wmawia Wam, że teraz jest to niemożliwe. Najpierw są
łzy, potem złość, niedowierzanie, aż w końcu nastaje akceptacja. I tak też
postępowała Elizabeth. Z wrednej nastolatki buntującej się przeciw zasadom
Gdzie Indziej przemieniła się w dziewczynę mądrą, odważną i doświadczoną. Liz,
choć na początku niemiłosiernie mnie denerwowała, stała się moją ulubioną
bohaterką i częścią całej powieści.
Kreacja
pozostałych bohaterów była bardzo różna. Niektórzy zostali dokładnie utworzeni
przez autorkę, niektórym z kolei pani Zevin nie poświęciła dużo czasu. Jedno
jest pewne: każdy ma w sobie to „coś”, co na kartach Gdzie Indziej czyni go innym od reszty. Moje serce najbardziej
podbiła babcia Liz, Betty, która mądrość i wiedzę przekazała wnuczce oraz
pomogła jej zaakceptować prawdę. Na miłe słowa z mojej strony zasługują również
Thandi, Owen oraz Sadie.
„Bycie martwym to niewiele więcej
niż stan umysłu (…). Wielu ludzi na Ziemi pozostaje martwymi przez całe swoje
życie, ale jesteś chyba zbyt młoda, by zrozumieć, co mam na myśli.”
(str.
82)
Czynnikiem,
który również wpłyną pozytywnie na ocenę Gdzie
Indziej, jest wyobraźnia autorki, której na początku nie mogłam podołać
(jedno z „nic”). Chylę czoła przed Gabrielle Zevin za taką wizję życia po
śmierci. W pewnym momencie byłam aż zazdrosna o to, że autorka tak dobrze umie
ubrać w słowa obrazy tworzonego przez nią świata. Myślę, że Gabrielle Zevin
robi konkurencję Laini Taylor, mojej ulubionej autorce, która również pobudziła
moją wyobraźnię.
Źródło |
A
propos psów: momentami czułam się, jakbym czytała książkę dla dzieci – psi język,
proste życie, przewidywalne sytuacje, ale tak naprawdę każde zdanie i każde
zdarzenie w tej książce jest kilka razy przemyślane! Nie spodziewałam się także
wątku miłosnego. Same niespodzianki!
„Ale, Curtisie, my jesteśmy martwi!
(…) Musimy żyć bez ludzi, których nie przestajemy kochać i którzy w dalszym
ciągu kochają nas.”
(str.
163)
Gdzie
Indziej ma wiele plusów, ale nie obeszło się bez minusów. W
przypadku powieści pani Zevin na szczęście znalazł się tylko jeden: długość
historii Elizabeth. Przyjemność śledzenia losów głównej bohaterki trwa niewiele
ponad 240 stron. Biorąc pod uwagę naprawdę zwariowaną wyobraźnię pani Zevin,
prosty język i bardzo przyjemny styl jest to naprawdę krótko. Skończywszy Gdzie Indziej zastanawiałam się „Dlaczego
trwało to tak krótko? Czemu autorka nie zdecydowała się na rozwinięcie
niektórych wątków?”. Niestety, pomimo świetnych notowań długość książki muszę
uznać za minus, ale robię to tylko i wyłącznie dla jej dobra. Spytacie:
dlaczego? Bo wciąga! Chciałoby się zostać tam jeszcze przez kilkanaście (no
dobra, kilkadziesiąt!) stron.
„Liz dochodzi do wniosku, że jeśli
już zamierzamy komuś wybaczyć, lepiej to zrobić wcześniej niż później. Doświadczenie
podpowiada jej, że później może nadejść wcześniej, niż się tego spodziewamy.”
(str.
212)
Podsumowując:
Sięgając
po Gdzie Indziej przeżyjecie cudowną
przygodę, ale również wiele się nauczycie. Powieść pani Zevin należy do tych,
które trudno zapomnieć dzięki oryginalności i złotym myślom. Ja ze swojej strony
dodam jeszcze bohaterów i cały świat przedstawiony. Bardzo trudno było mi się
rozstać z Gdzie Indziej. Myślami wciąż towarzyszę Liz przy jej drodze ku
akceptacji nowego życia.
I
co? Zmieniliście zdanie?
8/10
Już któraś pozytywna recenzja, mam na nią ochotę:)
OdpowiedzUsuńZ chęcią ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńMoże być naprawdę ciekawie, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMoże być naprawdę ciekawie, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że od dawna mam ją na liście tych, które muszę mieć :) Ta powieść... sam już jej opis - bardzo do mnie przemówił. Lubię taka tematykę, a po Twojej recenzji wiem, że muszę ją przeczytać, bo inaczej będę tego żałować! :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki, które zmuszają mnie do refleksji. Chetnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka niewątpliwie ciekawi. Czuję, że to coś dla mnie, choć te ponad 240 strony to faktycznie za mało, jeżeli odliczymy tą początkową nudną akcję. Mimo wszystko chętnie bym książkę przeczytała:)
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja, chętnie zajrzę :)Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu ta książka była na mojej liście 'must have', jednak później o niej zapomniałam, ale Twoja recenzja przypomniała mi, jak bardzo pragnę przeczytać "Gdzie indziej" :)
OdpowiedzUsuń