Tytuł: Baśniarz
Tytuł oryginału: Der Märchenerzähler
Autor: Antonia Michaelis
Seria/Cykl: --
Data premiery: maj 2012
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 400
Są takie
książki, które choćbyście nie wiem jak chcieli wyrzucić ze swojego serca,
umysłu i duszy, zawsze tam pozostaną i – mało tego! – będą przypominać o sobie
codziennie. Takich książek jest niewiele. Jedynie garstka autorów potrafi
namieszać w życiu czytelnika swoją twórczością, słowami pełnymi emocji – żalu,
cierpienia, bólu, radości, szczęścia – dialogami bogatymi w złote myśli,
morałami oraz poetyckim językiem. Antonia Michaelis jest jedną z nich, a Baśniarz, czyli historia o Małej
Królowej, to książka, która naprawdę wprowadza chaos do czytelniczej wnętrza
każdego mola książkowego.
„ – Nie wiem, jak to jest, kiedy
się umiera – kontynuowała Mała Królowa. – Nikt nie wyjaśnił mi, czym jest
śmierć. Ani wędrowne ptaki, ani biała klacz. Myślę, że bały się o tym mówić…”
(str.
57)
Życie
Abla i Michi to czarno-biały film, w którym jedynymi dźwiękami są stare utwory
Leonarda Cohena. Tam dzień jest kolorowy albo szary, pełen dobrych wieści lub
tych złych, uśmiechu bądź łez. Chociaż Abel ma dopiero siedemnaście lat i
maturę przed sobą, pracuje dniem i nocą, aby zapewnić swojej siostrze
odpowiednie warunki do życia, nauki i dojrzewania. Dla sześcioletniej Michi
Abel jest bratem, ojcem, bohaterem i cudownym baśniarzem potrafiącym ugotować
obiad, zbudować łóżko, zrobić naleśniki a nawet tort. Lecz Abel ma też drugą
twarz – zamkniętego, cichego dealera, znanego jako polski handlarz pasmanterią.
Właśnie ta ciemna strona Abla tak fascynuje Annę, dziewczynę z dobrego domu, w
którym powietrze ma kolor niebieski i która twierdzi, że żyje w bańce mydlanej.
Wkraczając w życie Abla i Michi Anna staje się częścią opowiadanej przez
chłopaka baśni. Jako różana dziewczyna odkrywa, że granica między
rzeczywistością a fantazją powoli się zaciera, zaś na jaw wychodzi fakt, że fabuła
nie jest fikcją, lecz czystą prawdą.
„Jak się zna kogoś całe życie, to
można zobaczyć go nawet w ciemności.”
(str.
67)
Do
historii Anny wprowadza nas mocny prolog – chociaż „mocny” to za mało
powiedziane. Poetycki język, niedopowiedzenia, nuta tajemniczości i
okoliczności, w których znalazły się postaci, umocniły mnie w przekonaniu, że
nie będzie to jakaś tam opowiastka o
miłości dwójki nastolatków. Zaraz, zaraz,
a kto w ogóle powiedział, że jest to „jakaś tam opowiastka o miłości dwójki
nastolatków”? No właśnie – nikt. Po przeczytaniu opisu zaliczyłam tę książkę do
grona powieści młodzieżowych, a krótkie zdanie z tyłu egzemplarza „Anna i Abel – historia miłości,
rozwiewająca wszelkie wątpliwości” tylko przytaknęły mojej sugestii.
Źródło |
Po
cholernie dobrym prologu pozbyłam się wszystkich obaw, że ta oto powieść wcale
mnie nie zauroczy. Od razu spodobało mi się miejsce akcji i styl pani
Michaelis, tak zupełnie inny od tych spotykanych w pozostałych powieściach.
Wydawało mi się, że zamiast Baśniarza
złożonego z naprawdę banalnych, prostych słów i zdań czytam najlepszy tomik
poezji – to chyba dobre określenie na warsztat pisarski pani Antoni. W dodatku
ilość metafor i symbolika wielu rzeczy/postaci dodają jej twórczości
niesamowitego uroku.
Klimat
również ogrywał ogromną rolę. Skute lodem morze, zamiecie śnieżne i mroźny luty
stanowiły idealne tło do opowiadanej przez Abla baśni, zaś zwiastun wiosny –
zawilce gajowe – sprawiły, że w którymś momencie historii Anny przed bohaterami
otworzył się nowy rozdział. Nie wyobrażam sobie baśni o Małej Królowej w porze
lata. Surowa zima odzwierciedlała emocje bohaterów i pokazywała ich cierpienie.
Świetny
początek był zapowiedzią niesamowitych rozdziałów, ale niekoniecznie tak było.
Działo się wręcz przeciwnie – prawie cały czas odczuwałam ogromną złość i
irytację. Spytacie: dlaczego? A no dlatego, że chyba zbyt wiele oczekiwałam.
Liczyłam na to, że Baśniarz wciągnie
mnie do swojego świata już od pierwszego rozdziału i ustawiłam poprzeczkę
bardzo wysoko. Koniec końców okazało się, że to był ogromny błąd, który
zrozumiałam w momencie zakończenia przygody z Małą Królową i jej przyjaciółmi. Cała
magia Baśniarza tkwi w tym, że wciąga
powoli i stopniowo. Nic tam nie dzieje się szybko – wątek miłosny rozwija się
delikatnie, powoli, subtelnie i ze smakiem (wiem, dziwne określenia, ale tak
właśnie było), akcja szła swoim tempem, elementy układanki wskakiwały na swoje
miejsca w odpowiednich momentach, zaś baśń opowiadana przez Abla nie traciła
blasku ani na chwilę. Zanim rozpoczniecie lekturę Baśniarza chciałabym Wam doradzić jedną bardzo ważną rzecz –
podejdzie do tej książki sceptycznie.
„Baśniarzu, dokąd żegluje ten
statek, na którego pokładzie się znajdujemy? Dokąd prowadzi twoja baśń? Kto
płynie czarnym statkiem? Czy poleje się jeszcze więcej krwi?”
(str.
169)
Co
mogę powiedzieć o bohaterach? Pani Michaelis wiedziała kogo tworzy i jak ta
postać ma prezentować się w skonstruowanym przez nią świecie. Z początku bardzo
denerwowała mnie Anna i jej nagłe zauroczenie Ablem. Było to trochę dziwne i
nie na miejscu, jak gdyby autorka od razu chciała przejść do konkretów,
zapominając o rozwinięciu ich znajomości. Na szczęście później, mniej więcej
wtedy, kiedy Anna poznała bliżej Abla i Michi, polubiłam główną bohaterkę. Jest
to postać o ogromnym sercu, gotowa poświęcić się dla każdego, kto cierpi i
potrzebuje pomocy, chociaż niekiedy jej lekkomyślność wpływała niekorzystnie na
jej wizerunek. No ale kto jest idealny?
Źródło |
Abel
Tannatek, czyli polski handlarz pasmanterią, to postać mająca dwa zupełnie inne
oblicza. Jest kochającym bratem Michi, ojcem i baśniarzem, lecz także dealerem,
który w ten sposób zarabia na utrzymanie ich obojga. Pokochałam Abla za obie
twarze, a jeszcze bardziej pokochałam go za uczucie, jakim darzył Annę. Przez
cały czas poświęcony na lekturę Baśniarza
nie mogłam wyjść z podziwu dla jego osoby. Nawet nie wiecie, ile był gotów
zrobić dla swojej młodszej siostrzyczki. Z kolei Michi… Mogłabym ją nazwać
słońcem Baśniarza. Gdyby nie ona to
powieść pani Michaelis straciłaby to „coś”. Na samo wspomnienie dziewczynki o
blond warkoczach ubranej w różową kurtkę i kochającą kakao czuję w sercu
radość, ale także mnóstwo innych emocji. Jej rola w baśni Abla a także odwaga w
realnym świecie uczyniły ją barwną, jedyną w swoim rodzaju postacią, którą
zapamiętałam jako Małą Królową – Królową Skał.
Oprócz
bohaterów, klimatu, warsztatu pisarskiego autorki i świetnego wejścia ważny
jest również motyw baśni, w czasie trwania której zacierają się granice między
fikcją a rzeczywistością. Z ręką na sercu przyznam, że spodziewałam się
banalnych historyjek starszego brata ze szczęśliwymi zakończeniami. Tymczasem
opowieść o Małej Królowej, morsie, latarniku i różanej dziewczynce stanowi
osobny wątek, tak piękny i wciągający, że zapiera dech w piersiach, zaś sam
koniec… Och! Co ja będę dużo mówić. Najlepiej przeczytajcie sami!
„Nawet najgorsze można wybaczyć.
Niemożliwe może stać się możliwe. Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie…”
(str.
311)
Tak
jak wspomniałam wcześniej, złość i irytacja przeszły, kiedy skończyłam jedną z
najpiękniejszych książkowych przygód i opuściłam bardzo brutalną rzeczywistość.
Dopiero wtedy nadszedł czas na łzy. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że pani
Michaelis potrafi świetnie grać na emocjach czytelnika. O ile w pierwszej
połowie lektury modliłam się, aby coś zaczęło się dziać, tak w drugiej radość
goniła złość na Abla, irytacja zachowaniem Bertila zamieniała się w miłość do
Michi, wściekłość na Gittę została zastąpiona uznaniem dla Anny… I tak do
ostatniej strony. Nie! Chwila! Na ostatnich stronach były już tylko łzy i
mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Uwierzcie mi lub nie, ale pierwszy raz spotkałam
się z takim zakończeniem. Wybaczcie, że nie przytoczę Wam przymiotników
określających zwieńczenie historii Anny i Abla, ale w ten sposób mogłabym Wam je
zdradzić, co byłoby dosłownie zbrodnią. W każdym bądź razie… Mam nadzieję, że
długo go nie zapomnicie.
Źródło |
Pozytywnych
stron Baśniarza jest mnóstwo, zaś
negatywnych tylko jedna – i to z mojej winy. Gdyby nie to, że za wysoko
mierzyłam i nie pozwoliłam od razu porwać się Baśniarzowi, z pewnością dałabym jej 10/10. Tymczasem myślę, że
9/10 to ocena idealna.
„Może jego repertuar odpowiedzi
jest ograniczony? Na świecie jest więcej pytań niż odpowiedzi, a jeśli pytasz,
dlaczego tak jest, to muszę wyznać, że na to pytanie nie znam odpowiedzi.”
(str.
321)
Podsumowując:
Jest
to jedyna w swoim rodzaju opowieść o miłości, cierpieniu, zaufaniu i
poświęceniu, białym szumie oraz przełamywaniu barier. Nie wiem, jakich słów
mogę użyć na opisanie Baśniarza. Ta
książka zagościła w moim sercu obok innych powieści robiących piorunujące
wrażenie i wątpię, abym kiedykolwiek o niej zapomniała. Ostatnie strony zmusiły
mnie do pewnych refleksji. Doceniłam to co mam, ludzi, którzy mnie otaczają,
swoją własną bańkę mydlaną, biały szum i niebieskie powietrze. Tak jak Michi
chciałabym mieć swojego baśniarza, który tworzyłby dla mnie swoją własną baśń,
lecz w innych okolicznościach – nie wtedy, kiedy wisi nad nim miecz Damoklesa.
Komu
mogę polecić Baśniarza? Wbrew pozorom
nie tylko młodzieży, lecz każdemu. Jeśli jesteście gotowi na spotkanie z szarą
rzeczywistością i baśnią pełną barw, koniecznie sięgnijcie po Baśniarza. Mam nadzieję że długo
pozostanie w Waszych sercach i nie zapomnicie o Annie, Ablu i Michi (a także o różanej
dziewczynce, morsie i Małej Królowej).
„Będziemy płynąć, ale jak to
zrobimy, to umrzemy. A ja nadal nie wiem, co to jest śmierć. Byliśmy tak długo
w drodze i poznaliśmy tylu ludzi, i nikt, absolutnie nikt nie wyjaśnił mi, co
to jest śmierć”
(str.
365)
9/10
PS Jest to moja 50-ta recenzja na blogu! Jakiś mój mały jubileusz :D
Mam na nią chrapkę od pewnego czasu.
OdpowiedzUsuńOdkąd zobaczyłam tę pozycję w bibliotece, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Nie myliłam się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
mam ją na półce ale jakoś nie mogę się za nią zabrać :/
OdpowiedzUsuńNie umiem jej znaleźć a bardzo chętnie bym przeczytała...
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Możesz zamówić przez stronę Empiku :) [http://www.empik.com/basniarz-michaelis-antonia,p1050819873,ksiazka-p]
UsuńWyraziłam się nie do końca jasno, tak to jest jak się myśli o 1000 rzeczy naraz :D Miałam na myśli, że w bibliotekach nie umiem znaleźć... Na razie mam limit wyczerpany na kupowanie :D
UsuńCoś słyszałam o tej książce, ale niewiele. Po Twojej recenzji mam wielką ochotę na tę książkę, jeżeli uda mi się ją zdobyć na pewno przeczytam! :D
OdpowiedzUsuńMnie ta książka wyprała emocjonalnie i wywróciła mi wnętrzności. Niezwykle mną poruszyła!
OdpowiedzUsuńNoszę się z zamiarem przeczytania tej książki już od jakiegoś czasu, ale do tej pory bałam się, że... sama nie wiem, jej fenomen polega na banalnej historii miłosnej, jest chwilową modą - generalnie widziałam drugi "Zmierzch". Czemu? Ano dlatego, że każdy zapytany, każda recenzja - wszystkie opinie są tak pozytywne, że to wręcz niemożliwe. Nie wierzę w cudowne objawienia, nie robię sobie nadziei... ale cóż, po Twojej, jakże pięknej, recenzji nie pozostaje mi nic innego, jak nabyć i przeczytać :3
OdpowiedzUsuńkiedyś widziałam recenzję "Baśniarza", tak samo pozytywną jak Twoja, ale nie przemówiła do mnie zupełnie. wtedy nie lubiłam takich książek. nie wiem, być może dojrzałam czytelniczo.. ale Tobie się udało. z przyjemnością sięgnę po "Baśniarza'.
OdpowiedzUsuńBędę miała okazję przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCzytałam jakiś czas temu i na długo została w mojej pamięci. Emocjonalna lektura - dobrze, że powieść zamknięta w jednym tomie, bo zakończenie dość definitywne.
OdpowiedzUsuńJeden z cytatów do recenzji wybrałam wtedy takim sam jak Ty ;)
Książka wydaje się być naprawdę interesująca. Jednak jakoś mnie do niej nie ciągnie w ogóle. Chociaż pewnie i tak w końcu dam jej szansę o ile dorwę ją na bibliotecznej półce :D
OdpowiedzUsuńMam tą ksiażka od bardzo dawna w planach, a każda jej recenzja sprawia, ze bardziej jej pragne.
OdpowiedzUsuńBaśniarza muszę podkraść koleżance :D Jestem go strasznie ciekawa!
OdpowiedzUsuńJejku muszę przeczytać o.o! dodaję do must have !
OdpowiedzUsuńBaśniarz - cudo!
OdpowiedzUsuń