Chorobo... Dopadłaś mnie akurat teraz!
Dziękuję ci :D
W związku z tym, że kilka dni spędzę w domu z katarem i bólem gardła, postanowiłam zagospodarować w jakiś sposób czas wolny. Przede wszystkim - będę dużo czytać. Skończę Zbuntowane anioły Libby Bray i sięgnę po następną książkę w kolejce, czyli Imperium wampirów (swoją drogą, powieść tą dostałam na Mikołaja w zeszłym roku i jeszcze jej nie przeczytałam!). Tak więc... nie będę dłużej przynudzać i przedstawię Wam recenzję książki autorstwa Gemmy Malley - Deklaracja. Przygodę z tą pozycją miałam w maju, gdy wracałam z wycieczki szkolnej - Lwów, Ukraina. Nie miałam co czytać i poprosiłam przyjaciółkę, abyśmy zamieniły się książkami. Skończyłam ją po pięciu godzinach jazdy. Wspaniała historia na długo zapadła mi w pamięci, dlatego chcę podzielić się z Wami moim zdaniem na jej temat. Zapraszam!
Tytuł: Deklaracja
Autor: Gemma Malley
Data premiery: 16 czerwca 2010
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 312
A gdybyśmy my
byli nadmiarami w świecie legalnych ludzi? Gdybyśmy nie mieli prawa żyć, bo to
wbrew zasadom Długowieczności?
„Nazywam się Anna.
Nazywam się Anna i nie powinno mnie tutaj być.
Nie powinnam istnieć.
Ale istnieję.”
Nazywam się Anna i nie powinno mnie tutaj być.
Nie powinnam istnieć.
Ale istnieję.”
Ludzkość
XXII wieku niezwykle się rozwinęła. Wśród nowości technicznych wynaleziono
również coś takiego, jak lekarstwo na Długowieczność. Tabletki te, dzięki
systematycznemu zażywaniu, pozwalają żyć o wiele dłużej. Lecz z wiecznym życiem
wiąże się inny, bardzo poważny problem, mianowicie przeludnienie. Aby nie
wycofywać Długowieczności z rynku sprzedaży, władze wielu państw stworzyły
Deklarację, której podpisanie zobowiązywało obywateli do posiadania tylko
jednego dziecka. Problem jednak nie znikł, ludzi wciąż przybywało, a miejsca
nadal brak. Dwadzieścia lat później warunki Deklaracji zostały zmienione,
bowiem ten, kto chciał mieć dziecko, miał zakaz brania tabletek na
Długowieczność. Życie za życie, jak
głosił dokument.
Anna
jest jednym z nadmiarów w zakładzie dla takich jak ona o nazwie Grange Hall.
Nadmiarem, czyli dzieckiem urodzonym wbrew Deklaracji. Jej rodzice, młodzi i
niedojrzali, pragnęli mieć dziecko, lecz wiedzieli, że złamią wtedy zasady.
Pomimo zakazów i kar, jakie groziły za ten występek, sprzeciwili się
Deklaracji. Przez dwa lata udawało im się ukrywać małą Annę w domu. Pewnego
dnia, gdy dziecko rozpłakało się, wścibscy sąsiedzi usłyszeli płacz i
zadzwonili do łapaczy, którzy siłą wyrwali dziewczynę z rąk rodziców.
W
ten oto sposób prawie piętnastoletnia Anna trafiła do Grange Hall, gdzie
wpajano nadmiarom, że rodzice ich nie kochają oraz że to właśnie oni popełnili
największy błąd, przychodząc na świat. Jedynie tak mogą pokutować za winy matek
i ojców.
Surowe
zasady panujące w obozie dla nadmiarów wprost przerażają. Chłosta, wtrącanie na
noc do izolatki, brak pożywienia przez cały dzień to tylko najłagodniejsze kary
wymierzane przez dyrektorkę Grange Hall, panią Margaret Pincent.
Cała
historia zaczyna się wtedy, gdy do szkoły trafia nowy nadmiar o imieniu Peter.
Kłopoty zaczynają się od razu, bo chłopak chodzi za Anną i powtarza jej, że
dziewczyna ma dla kogo żyć, a na Zewnątrz czekają na nią rodzice. Namawia ją do
ucieczki, która na początku wydaje się nierealna.
Deklaracja
przyciągnęła
moje oko niesamowitą okładką oraz zaciekawiła mnie tytułem już od długiego czasu. Po przeczytaniu
opisu postanowiłam, że koniecznie muszę przeczytać tę książkę mało znanej, z
pewnością debiutującej autorki i wreszcie nadarzyła się taka okazja. Oczekiwałam czegoś nowego, oryginalnego i
zaskakującego, biorąc pod uwagę głównie samą zapowiedź.
I
nie myliłam się.
Świat
w 2140 roku stworzony przez panią Gemmę Malley to zlepek identycznie myślących
państw, które całą nadzieję pokładają w starym pokoleniu. Przerażająca jest
wizja młodych ludzi, którzy nie mogą się narodzić, bo tak wymyśliły to sobie
władze. Teraźniejszość tworzą właśnie dzieci i młodzież, poprzez swą młodość,
modę i kształtowanie innej kultury, a nie starsi ludzie. Oni w swoim życiu
zobaczyli już wiele, za to ci nienarodzeni nie mogą nic ujrzeć, a nadmiary są
zamknięte pośród ścian obozów, z których nie ma ucieczki.
Obraz
niezwykle brutalny i straszny.
Styl
pani Malley jest naprawdę dobry. Podziwiam tą kobietę za świetnie rozplanowaną
akcję. Podczas czytania tej książki nie można się nudzić, bo adrenalina jest na
każdej stronie i w każdym momencie. Pisze ona niezwykle lekko, a czytanie
sprawia samą radość.
Trzecioosobowa
narracja to idealny wybór. Dzięki niej autorka mogła nam przybliżyć nie tylko
losy Anny i Petera, ale również Margaret Pincent i łowców, którzy torturami
wyciągali informację od ludzi na temat dwóch uciekinierów z Grange Hall.
Całość, z dodatkiem ogromnej wyobraźni Gemmy Malley, tworzy jedyną w swoim
rodzaju powieść o przeciwstawieniu się prawom Matki Natury i o sensie życia.
Gdy
„połykałam” kolejne rozdziały Deklaracji,
chciało mi się krzyczeć ze wściekłości. Jak można tak torturować niewinne
dzieci i wpajać im, że nie mają prawa żyć? Jak można mówić, że ich narodziny to
przeciwstawienie się prawom Matki Natury, skoro to ona nakazała wydawać na
świat potomstwo? Jak można likwidować młode pokolenie i zabronić żyć nowemu?
Tyle pytań, tyle złości, jeszcze więcej łez wylanych nad samym zakończeniem.
W
książce pojawia się niewielki wątek miłosny, który przykrywany jest czymś
znacznie rzadziej spotykanym w powieściach – przyjaźnią. Zamiast ckliwych
wyznań, zauroczenia czy tych nieśmiałych spojrzeń, otrzymujemy jedyną w swoim
rodzaju więź. W końcu prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a w czasie
ucieczki przed śmiercią nie ma czasu na miłość. Tak więc pojawia się ona, lecz
równie dobrze mogłoby jej tam nie być. Moim zdaniem wątek miłosny zepsuł trochę
tą oryginalność Deklaracji, mimo to
nie uważam, że był zły.
Zaskakujące
zwieńczenie powieści doprowadziło mnie do łez. Niesamowitym obrotem zdarzeń i
pomysłem Gemma Malley sprawiła, że człowiek po przeczytaniu tej książki zaczyna
doceniać życie i czerpać z niego same korzyści.
Cudowna
historia o przyjaźni, walce i przetrwaniu w świecie legalnych doczekała swej kontynuacji. Ten kto nie przeczytał Deklaracji, musi natychmiast po nią sięgnąć, inaczej nigdy nie
pojmie znaczenia słowa „życie”.
8/10
*uroczyście składa pergamin i chociaż pozbyła się szkieł, nadal stara się nieudolnie ale jednak udawać Jacka* Jej! Jej! Jej! A ja nic o tej książce nie wiedziałam?! O.o Jak mogłam nie wiedzieć? Twoja recenzja jak i książka(zapowiada się na taką) jest świetna. Masz rację Lay okładka jest bardzo ładna. A historia w pewien sposób na pewno wzruszająca. I to na co Hell czekała! Przyjaźń na reszcie! Och yeah! No i 3-os narracja. <3 Tak już wiem co chcę na gwiazdkę. Albo na Mikołaja. Luba na urodziny. Wiem, że muszę tą książkę mieć! :3
OdpowiedzUsuńMikołaj, bo jest wcześniej :D
UsuńLaylo, świetna recenzja. Książka na pewno też powala na kolana, ale to chyba nie jest mój klimat, prawda? Doskonale wiesz, w jakich pozycjach gustuję. Niemniej jednak, obiektywnie muszę ocenić, że Pani Autorka miała bardzo ciekawy pomysł, coś innego niż... wszystko, co znałam do tej pory. Powtarzam, książka najpewniej wgniata czytelnika w fotel, ale ja nigdy po nią nie sięgnę... niestety.
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię, Lirit ;) Kwestia gustu ^^ Może spodoba Ci się recenzja kolejnej książki (wstawię niedługo), pt.: "Zatruty tron". Czytałaś może?
Usuń"Zatruty tron" zawsze chciałam przeczytać, ale jakoś nigdy nie miałam okazji. Poczekam na Twoją recenzję i wtedy wszystko już będzie jasne. Czytałam fragment na PoZmierzchu, ale wiesz, po takim urywku niewiele można wywnioskować. W każdym razie, teraz czytam "Kroniki krwi" ;)
UsuńOgólnie podoba mi się pomysł z blogiem z recenzjami ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie ci to wychodzi!
Ten książki akurat nie czytałam, ale widząc taką recenzję może się skuszę, gdy znajdę odrobinę wolnego czasu? Kto wie... ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Baardzo fajny blog ;)
OdpowiedzUsuńO książce słyszałam kiedyś słowo czy dwa, nie wiedziałam natomiast że jest taka dobra!
Widać trzeba będzie się z nią zapoznać :D
Pozdrawiam!
Bardzo przyjemna, pełna konkretów ocena. Bardzo dobrze mi się czytało. Nie za bardzo przepadam za powieściami osadzonymi w przyszłości, ale ta akurat mnie zaciekawiła, bo wydaje się mieć przesłanie, a to w książkach bardzo lubię. Z pewnością sobie ten tytuł zapamiętam i sięgnę, jak już tylko przeczytam "Kordiana". Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
OdpowiedzUsuńTeż nie przepadam za tego typu książkami, ale ta naprawdę mnie urzekła. Przede wszystkim sprawia, że zaczynamy inaczej myśleć i patrzyć na życie. Tak więc, jakbyś się zdecydowała, to polecam ;)
Usuń