Tytuł oryginału: The ice cream queen of Orchard Street
Autor: Susan Jane Gilman
Seria/cykl: --
Data premiery: 4 listopada 2015
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 600
Jest rok 1913. Malka
i jej rodzina uciekają z ogarniętej porewolucyjnym szałem Rosji. Udają się do
Ameryki Północnej, aby tam zacząć nowe, lepsze życie. Dążenie ku polepszeniu
warunków zostaje jednak szybko przerwane przez wypadek Malki. Mała, okaleczona
dziewczynka zostaje porzucona przez rodzinę, ale wkrótce zostaje przygarnięta
przez rodzinę włoskich lodziarzy. Zmuszona do ciężkiej pracy i surowo wychowana
Malka momentalnie uczy się zaradności i sprytu.
Szybko
przybiera nowe imię, a jako nastolatka zakochuje się w Albercie, młodym
radykale. Wyrusza z nim w podróż po Ameryce, gdzie uczy się przetrwania w
czasach prohibicji i wojen gangów. Podróż ta kształtuje również jej charakter –
Malka przeradza się w silną kobietę, w Lillian Dunkle, bizneswoman stojącą na
czele lodowego imperium.
Nad
sięgnięciem po Królową lodów z Orchard
Street nie zastanawiałam się długo. Przyciągnął mnie opis, a przede
wszystkim czas akcji, ponieważ uwielbiam powieści z akcją osadzoną na początku
XX wieku i w czasie II wojny światowej. Królowa
lodów z Orchard Street spełniła to ważne dla mnie kryterium, a dodatkowo
swoim ciekawym opisem obiecywała niesamowitą przygodę. I tak oto powieść Susan
Jane Gilman znalazła się w moich rękach, a ja z ogromną ciekawością zaczęłam
pochłaniać historię Malki. Powiem Wam, że… drobne minusy drobnymi minusami, ale
po zakończeniu przygody z tą powieścią poczułam niewyobrażalny smutek i
zapragnęłam jeszcze raz wrócić do świata Lillian.
Jednak
na samym początku nie było tak kolorowo. Początek pierwszego rozdziału był
trochę chaotyczny. Autorka chciała za dużo w nim pokazać – teraźniejszość,
sytuację bohaterki, potem przenosi Czytelnika do przeszłości, tam nakreśla
sytuację bohaterów, gdzie są, jak się tam znaleźli… Działo się bardzo dużo
rzeczy naraz, wszystko trochę za szybko i opisanie niedbale, więc moje pierwsze
wrażenie nie było zbyt pozytywne. Przestraszyła mnie też długość rozdziałów (co
ogólnie uważam za minus książki, bo rozdziały były stanowczo za długie) i
brakowało mi przypisów, w których objaśnione byłyby znaczenia obcych słów. Brak
tego drugiego szczególnie mocno odczułam w kolejnych rozdziałach, kiedy pojawia
się więcej słówek wymagających tłumaczenia, i uważam, że książka straciła na
tym całkiem sporo uroku. Przez brak tłumaczenia wiele dialogów nie miało dla
mnie pełnego sensu. Później, na całe szczęście, jest coraz lepiej, jednak i na
te lepsze momenty trzeba trochę poczekać. Sytuacja poprawia się dopiero w
trzecim rozdziale, czyli po siedemdziesięciu stronach. Wtedy historia, na którą
czekałam, rusza pełną parą.
Najbardziej
w Królowej lodów z Orchard Street podobało
mi się to, że cała książka jest podróżą przez najróżniejsze ważne i mniej ważne
dla Ameryki Północnej czasy oraz wydarzenia. Autorka wiernie oddała sytuację w kraju
na przestrzeni lat, jest więc ukazany rozwój miast na początku XX wieku,
sytuacja dzieci w wieku Malki, które musiały pracować, epidemia polio, I wojna
światowa, kryzys, epidemia hiszpanki, II wojna światowa i wiele, wiele innych. Tworzy
to jedyny w swoim rodzaju klimat i sprawia, że Czytelnik jest świadkiem
dorastania Malki, która z małego, ubogiego dziecka z Rosji staje się
poszukującą szczęścia imigrantką, potem porzuconą, okaleczoną dziewczynką,
następnie młodą, zakochaną damą, a na końcu prawdziwą bizneswoman. Jest to
również podróż przez jej życie i możliwość towarzyszenia jej przez wszystkie
etapy jej życia. Podobało mi się, że autorka nie idealizuje życia Lillian. Raz
komplikowała je, raz sprawiała, że wszystko wydawało się proste i łatwe. Sprawiło
to, że niezwykle przywiązałam się do tej postaci i trudno mi było rozstać się z
nią na samym końcu.
Historia
Malki – czyli Lillian – jest przeplatana z wydarzeniami z teraźniejszości. O
ile długie fragmenty rozdziałów opisujące wydarzenia z jej dzieciństwa i
młodości bardzo mi się podobały, to niestety nie było tak w przypadku
fragmentów dotyczących aktualnych wydarzeń. Wrażenie to było najsilniejsze na
samym początku, kiedy między kilkuletnią Malką a dojrzałą Lillian była ogromny różnica.
Staje się ono słabsze wraz z kolejnymi rozdziałami i z kolejnymi zmianami w
życiu Lillian, jednak nie ukrywam, że pewne zniechęcenie do tych fragmentów z
teraźniejszości pozostało.
Wspomnę
jeszcze krótko o bohaterach i języku. Właściwie z bohaterami mam pewien
problem, ponieważ nie są oni ani papierowi, ani oryginalni. Na pewno w
postępowaniu i w charakterze Malki dostrzegłam pewne ciekawe cechy (na przykład
spryt, zaradność, momentami nawet cwaniactwo), ale czasami główna bohaterka
wydawała mi się lekko szablonowa. Podobnie było z pozostałymi postaciami. Mimo wszystko
nie uważam tego za minus, bo przywiązałam się do nich i zatęskniłam za
bohaterami zaraz po tym, jak skończyłam czytać Królową lodów z Orchard Street. Nie są oni po prostu skomplikowani.
Książka napisana jest lekkim stylem i prostym językiem, co sprawia, że te
sześćset stron można przeczytać w całkiem przyzwoitym tempie.
Czy
polecam Królową lodów z Orchard Street?
Jak najbardziej! Uważam, że historia Malki – czy też Lillian – jest niesamowitą,
jedyną w swoim rodzaju podróżą. Owszem, było kilka minusów, ale nie przyćmiły
one blasku tej piękniej powieści i nie stanowiły dla mnie osobiście dużej
przeszkody. Jeśli chcecie przeczytać niebanalną książkę, która wciągnie Was do
swojego świata i zapewni jedyne w swoim rodzaju wrażenia, Królowa lodów z Orchard Street jest świetnym wyborem. Mnie ta
powieść oczarowała i naprawdę cieszę się, że mogłam ją przeczytać.
7/10
Za możliwość poznania historii Malki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca
Uwielbiam takie historie - zarówno czas akcji, jak i tematyka mi odpowiadają, więc chętnie rzucę okiem na ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńJestem w połowie lektury - niesamowita książka!!!
OdpowiedzUsuńTo kolejna pozytywna recenzja na temat tej powieści... Chyba muszę dać się skusić. :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowałaś swoją recenzją tą książką. Szczerze? Nie sięgam zbyt często po tego typu literaturę, ale na tą książkę zapoluję :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
Pozdrawiam serdecznie,
Mona Te [Blog]