Tytuł oryginału: The 100
Autor: Kass Morgan
Seria/cykl: 100 #1
Data premiery: 4 lutego 2015
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 264
Mija trzysta lat
od spustoszenia Ziemi przez kataklizm. Od tamtego czasu ocalona ludzkość
mieszka na ogromnej stacji kosmicznej. Pomimo ścisłej kontroli narodzin, zasoby
bardzo szybko się kurczą. W związku z tym kanclerz podejmuje decyzję o wysłaniu
setki młodocianych przestępców na Ziemię, aby ci sprawdzili, czy życie tam jest
możliwe. Czy będzie to dla nich szansa na rozpoczęcie wszystkiego od nowa?
Obok
takiej powieści nie mogłam przejść obojętnie. Wcześniej słyszałam o serialu,
jednak nie zainteresował mnie on tak bardzo, jak fakt, że powieść pojawi się w
Polsce. Serial może poczekać, książka jest najważniejsza. Pomysł na fabułę
bardzo przypadł mi do gustu. Zainteresowanie i szum wokół książki również jakoś
wpłynęły na mnie i tak oto tym sposobem przeczytanie Misji 100 stało się moim obowiązkiem, ale czy wnętrze prezentuje
się równie dobrze jak opis i tytuł? I tak, i nie. Z Misją 100 mam mały problem.
Książka
od pierwszej strony wciągnęła mnie do swojego świata i sprawiła, że długo nie
chciałam z niego wyjść, ale pojawiło się też kilka minusów, które zdecydowały o
tym, że historia młodych przestępców wypadła trochę słabo. Co, wobec tego, było
nie tak?
Głównym
tematem powieści jest misja – setka młodych ludzi skazanych na więzienie i
śmierć dostaje jeszcze jedną szansę. Ciekawie, prawda? Sama książka również
zaczyna się interesująco. Historia przedstawiona jest z punktu widzenia
czterech osób – Clarke, Wellsa, Glass i Bellamy’ego. Bardzo przydatny zabieg,
który mógł uatrakcyjnić książkę. No właśnie – mógł, więc dlaczego tego nie
zrobił? Ponieważ przez to akcja toczy się w ślimaczym tempie. Byłam zaskoczona
tym, jak mało działo się po lądowaniu na Ziemi. Nie dość, że sytuacja jest
przedstawiona z punktu widzenia czterech postaci, to autorka dodatkowo
postanowiła w każdym rozdziale przytaczać historię każdego bohatera – to, jak
znalazł się w więzieniu; jak się poznali i łączące ich więzi; trudną przeszłość
i jeszcze trudniejsze wybory, bo każdy przed takim stanął. Takie retrospekcje
pozwalały lepiej poznać danego bohatera i zrozumieć jego zawiłą historię, ale
jednocześnie sprawiały, że akcja brnęła do przodu bardzo wolno. Nieco ponad
dwieście sześćdziesiąt stron to trochę mało miejsca na ukazanie ryzykownej
misji, podzielenie historii na cztery osoby i odtwarzanie w każdym rozdziale
jej przeżyć. Szczerze powiedziawszy wolałabym więcej akcji od przytaczania
losów postaci. Nie oznacza to, że w książce absolutnie nic się nie dzieje, bo
akcja jest, tylko spowolniona.
Bohaterowie
są bardzo dobrze wykreowani. Mamy silną i zdeterminowaną Clarke; sprawiedliwego
Wellsa o zdolnościach prawdziwego przywódcy; opiekuńczego i odważnego Bellamy’ego;
zakochaną, cierpiącą Glass, która z miłości podejmuje ryzykowne działania.
Wszystkie te postaci przypadły mi do gustu i w jakimś stopniu czułam się z nimi
związana, a najbardziej spośród tej czwórki polubiłam Clarke i Bellamy’ego, co
nie oznacza, że tylko ich losy śledziłam z zapartym tchem. Kass Morgan na
szczęście uniknęła sztuczności, szablonowości i papierowości, a to już
zasługuje na plusa.
Styl
i język Kass Morgan są bardzo lekkie i proste, dostosowane do młodego
czytelnika. Misję 100 czyta się w
zastraszająco szybkim tempie, przez co książka jest przyjemną powieścią na
dwa-trzy wieczory, idealną do oderwania się od rzeczywistości i na tyle lekką,
by odpocząć od cięższych lektur. Mnie osobiście wciągnęła, przez co szybko ją
przeczytałam i równie szybko za nią zatęskniłam.
Misja
100 nie
jest książką złą. Trochę dziwię się bardzo niskim ocenom, bo ja osobiście mile
spędziłam przy niej czas i nie widzę w niej samych minusów. Oczywiście problem
z akcją jest widoczny, co wpłynęło na moją ocenę dla tej książki, ale nie
sprawia, że cała książka wypada źle. Po takim zakończeniu powieści jestem bardzo
ciekawa kontynuacji i mam nadzieję, że wypadnie ona lepiej od pierwszej części.
A nie masz wrażenia, że bohaterowie są do siebie bardzo podobni, aż za bardzo? Ciągle ten temat wybaczania i te miłostki ich. Dla mnie tego za dużo, bo przez to akcja książki wypada niezwykle blado i nijako. Jakby zamiast dystopii wyszedł romans. Jedynie co mi się podobało to flashbacki i końcówka.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy nie miałam takiego wrażenia. Czytałam w wielu recenzjach, że bohaterowie są do siebie podobni, ale ja tego w ogóle nie odczuwałam ;)
Usuńz jednej strony pomysł na fabułę jest bardzo fajny, z drugiej jednak trochę mnie martwią niskie oceny.
OdpowiedzUsuńCzytałam już wiele opinii o książce. Jedne są pozytywne, inne mniej. Mimo wszystko chcę ją przeczytać i sama ocenić. Podobno serial, który powstał na jej podstawie jest fantastyczny :)
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać "Misję 100", chociaż z drugiej strony nie jestem zbytnio pewna, czy książka mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńSięgnę po nią, jeśli gdzieś mi się nawinie, ale na 100% jej nie przeczytam. :)
Pozdrawiam!
Bardzo mnie ciekawą zarówno książka jak i serial, ale też najpierw chcę zapoznać się z powieścią. Mam nadzieję, że pomimo wolniejszego tempa akcji, będę w stanie cieszyć się tą historią. Tak sobie jeszcze myślę, że może w kolejnym tomie akcja będzie rozwijać się w szybszym tempie skoro przeszłość bohaterów została już zaprezentowana.
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywnie nastawiałam się na tę książkę, ale już któraś recenzja z kolei przedstawia ją jako średnią...
OdpowiedzUsuńJestem wielką fanką serialu i bardzo chciałabym przeczytać pierwowzór na którego podstawie powstał, lecz skutecznie odstrasza mnie mała objętość oraz przeciętne a niekiedy, zastraszająco niskie oceny!
OdpowiedzUsuń[http://zagoramiksiazek.blogspot.com/]
Mnie do tej książki niestety zupełnie nie ciągnie - chyba przesyt tematem :/
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo kocham ten serial i nie wyobrażam sobie nie przeczytać książki choć mają tylko początki podobne :)
OdpowiedzUsuńOpis brzmi kusząco.
OdpowiedzUsuńSkoro jest to tylko lekka książka od której się nie wymaga, to pewnie ją przeczytam :>
Jakoś od samego początku w ogóle nie ciągnie mnie do tej książki i wątpię, że zmienię zdanie.
OdpowiedzUsuń