187. "Pod kloszem" Meg Wolitzer

Tytuł: Pod kloszem
Tytuł oryginału: Belzhar
Autor: Meg Wolitzer
Seria/cykl: Myślnik
Data premiery: 17 czerwca 2015
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 300


Gdyby życie było sprawiedliwe, Jam dalej mieszkałaby w rodzinnym domu w New Jersey, umawiała się ze swoim uroczym chłopakiem z Wielkiej Brytanii Reeve’em Maxfieldem, całowała się z nim między regałami z książkami w bibliotece i cieszyła się każdą chwilą spędzoną w jego towarzystwie. Ale tak nie jest. Wbrew swojej woli zostaje wysłana do ośrodka terapeutycznego Wooden Barn w Vermoncie i tam przez najbliższy rok szkolny musi mieszkać wśród ludzi tak samo „nadwrażliwych” jak ona. Dostaje jednak od życia drugą szansę w postaci zajęć o specyficznej nazwie „Specjalne zagadnienia z literatury angielskiej” i dziwnego zadania od nauczycielki – prowadzenia pamiętnika. Okazuje się, że pisanie w pamiętniku otwiera nie tylko przed nią, ale i przed każdym uczniem chodzącym na te zajęcia nowy świat nazwany przez nich Belzharem. Tam Jam musi zmierzyć się z prawdą i zdecydować jak wiele jest w stanie poświęcić, by odzyskać to, co utraciła.


Pod kloszem ma w sobie coś takiego, co już na samym początku obiecuje niesamowitą przygodę. Wierzyłam i byłam pewna, że będzie to jedna z tych książek, po których człowiek chce żyć lepiej, zmienić coś w swoim życiu i w sobie, którą chce się przeczytać nie tylko raz, ale i drugi, trzeci lub czwarty. Z żalem muszę przyznać, że trochę się przeliczyłam i zawiodłam, co nie oznacza, że skreśliłam tę książkę z listy ciekawych, przyjemnych lektur.

Zasadniczym problemem Pod kloszem jest banalność. Trudno powiedzieć „prostota”, bo w końcu mamy do czynienia z powieścią młodzieżową, w której narratorką i główną bohaterką jest szesnastoletnia Jam, więc prostota jest tu mile widziana. Banalność tkwi w wykonaniu i w fabule. Jeśli czytacie tę recenzję, to z pewnością między innymi dlatego, że zaciekawił Was opis książki. Jest to duży plus, bo sama po zapoznaniu się z opisem wiedziałam, że tę książkę po prostu muszę przeczytać. Nie ukrywam, że czekałam na kawałek dobrej literatury – prostej, ale wciągającej i chwytającej za serce. Tymczasem mam wrażenie, że autorka zatrzymała się jedynie na ciekawym opisie, zupełnie pomijając wykonanie.

Akcja skupia się na perypetiach nastoletnich uczniów Wooden Barn, a szczególnie na piątce nastolatków chodzących na „Specjalne zagadnienia z literatury angielskiej”, wśród których jest Jam. W zamyśle autorki lekcje z panią Quenell miały być porywającym, najciekawszym i najważniejszym elementem powieści oraz życia głównej bohaterki, ale dyskusje uczniów dotyczące twórczości Sylvii Plath i postawa bohaterów Pod kloszem niestety nie uczyniły tego tak ważną częścią. Wszystko to było wymuszone i sztuczne – począwszy od tajemniczych lekcji na które chodzą tylko wybrani uczniowie (a nikt nie zna zasad wyboru uczestników), poprzez Belzhar, aż po tajne spotkania piątki uczniów w środku nocy. Dyskusje nie wnosiły nic nowego, nie były błyskotliwe, same zajęcia nie były oryginalne czy też przełomowe, a to wszystko mogłoby stanowić duży plus książki, gdyby autorka nie pozwoliła sobie na sztuczność i schematyczność.

Największy ból (tak, ból) spowodowały postacie. O ile Jam jeszcze jakoś wyróżnia się swoją osobowością, tak pozostali bohaterowie nie mieli tyle szczęścia. Są papierowi i szablonowi, bez żadnych charakterystycznych, ciekawych cech. Nie tylko kiepska kreacja bohaterów stała się niestety kolejnym minusem Pod kloszem, ponieważ dużą uwagę poświęciłam relacjom między postaciami. Sposób nawiązywania kontaktu, wchodzenia w związki i tworzenia przyjaźni również był strasznie sztuczny, dziwny i banalny. Jest to o tyle dziwne, że pierwszy raz za minus uważam nawiązywanie różnych relacji między postaciami, jakkolwiek dziwnie to brzmi.

Akcja mknie do przodu, stron ubywa, aż nadchodzi koniec i rozwiązanie wszystkich zagadek oraz tajemnic. Tego naprawdę nie mogłam się doczekać przez całą książkę. I wiecie co? Poczułam się mile zaskoczona przez autorkę, ale to zaskoczenie trwało przez chwilę, bo zaraz poczułam się nieładnie oszukana. Przez moment pomyślałam, że Meg Wolitzer stworzyła ciekawy obrót spraw i wprowadziła do książki całkiem dobry element zaskoczenia, ale zaraz po tym zrozumiałam, że to wcale nie było zaskakujące, tylko… głupiutkie. Zakończenie książki pozostawiło we mnie wiele sprzecznych odczuć i emocji. Za każdym razem, kiedy wspominam Pod kloszem, a szczególnie zakończenie, staram się z nimi zmierzyć i ciągle wygrywają inne – raz dobre, raz złe. 

Za pewne tymi wszystkimi minusami zdążyłam chociaż trochę osłabić Was entuzjazm, ale na pocieszenie dodam, że Pod kloszem nie składa się z samych słabych stron. Ma plusy, a nawet dwa, z czego jeden mocno podniósł ocenę powieści. Pośród tej sztuczności i banalności całkiem dobrze wypadł styl i język. Nie był skomplikowany, wręcz przeciwnie – przyjemnie prosty i lekki, co pozwalało szybko czytać książkę. Jest dobrze dostosowany do młodych Czytelników, więc w tym wypadku autorka spisała się na medal.

Największym plusem Pod kloszem jest klimat. Książka nie jest tak dobra, jak myślałam (nie przeczę), nie popisała się oryginalnością i nieszablonowością, postacie czasami działały mi na nerwy, ale klimat przez większą część powieści nie pozwalał mi zwracać na nie uwagi. Klimat – czyli to, co cenię sobie szczególnie wysoko. Zakończenie było dziwne i trochę niesprawiedliwe, ale klimat często pozwala mi myśleć o tej powieści jako o książce ciekawej, przyjemnej, słodkiej i fajnej. Gdyby nie odpowiedni nastrój panujący na kartkach tej książki, oceniłabym ją niżej, dlatego uważam, że nawet dla samego klimatu warto ją przeczytać.

Nie ukrywam, że Pod kloszem mnie rozczarowała, ale nie było aż tak źle. W kluczowych elementach owszem, było słabo i banalnie, autorka często szła na łatwiznę, ale z jej powieścią miło spędziłam czas. Pomimo wszystkich minusów myślę, że drugiej takiej podróży już nie odbędę. Dlatego jeśli nie jesteście przekonani do tej książki zachęcam Was, abyście zaryzykowali i mimo to sięgnęli po Pod kloszem.


5/10


Za możliwość poznania historii Jam dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las

 

6 komentarzy do “187. "Pod kloszem" Meg Wolitzer”

  1. Bardzo chętnie sięgnę po "Pod kloszem". Odkąd o niej usłyszałam, intryguje mnie co kryje się na kartach tej powieści. Wiele osób sądzi jednak tak jak Ty - czyli, że spodziewały się czegoś lepszego. Nie jestem pewna, czy sięgnę po książkę Meg Wolitzer w najbliższej przyszłości, ale kiedyś zrobię to na pewno.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dotychczas zakochałam się we wszystkich tytułach wydanych w serii Myślnik, dlatego miałam nadzieję, że z "Pod kloszem" będzie podobnie. Twoja opinia nieco mnie zmartwiła, ale i tak przeczytam - choćby żeby poznać tę historię na własnej skórze. Po za tym podobnie oceniłaś "Cudownie tu i teraz", o ile dobrze pamiętam, a ta książka bardzo mi się podobała. Może więc nie będzie aż tak źle? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam mieszane uczucia, ale chyba bym zaryzykowała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje się trochę przereklamowana, a mam wiele książek w kolejce do przeczytania. Chyba sobie teraz daruję, przeczytam jeśli wpadnie mi w ręce i będę miała czas.
    Pozdrawiam
    withcoffeeandbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka wydaje mi się nie wnosić nic nowego, ale i tak chętnie bym przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Coraz więcej osób jest zawiedzionych, jednak mnie to jakoś nie odciąga od tej pozycji. Zdecydowanie chcę mieć ją w swoich zbiorach, choćby dla tego klimatu, o którym napisałaś. :)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!