Tytuł oryginału: Belzhar
Autor: Meg Wolitzer
Seria/cykl: Myślnik
Data premiery: 17 czerwca 2015
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 300
Gdyby życie było
sprawiedliwe, Jam dalej mieszkałaby w rodzinnym domu w New Jersey, umawiała się
ze swoim uroczym chłopakiem z Wielkiej Brytanii Reeve’em Maxfieldem, całowała
się z nim między regałami z książkami w bibliotece i cieszyła się każdą chwilą
spędzoną w jego towarzystwie. Ale tak nie jest. Wbrew swojej woli zostaje
wysłana do ośrodka terapeutycznego Wooden Barn w Vermoncie i tam przez
najbliższy rok szkolny musi mieszkać wśród ludzi tak samo „nadwrażliwych” jak
ona. Dostaje jednak od życia drugą szansę w postaci zajęć o specyficznej nazwie
„Specjalne zagadnienia z literatury angielskiej” i dziwnego zadania od
nauczycielki – prowadzenia pamiętnika. Okazuje się, że pisanie w pamiętniku
otwiera nie tylko przed nią, ale i przed każdym uczniem chodzącym na te zajęcia
nowy świat nazwany przez nich Belzharem. Tam Jam musi zmierzyć się z prawdą i
zdecydować jak wiele jest w stanie poświęcić, by odzyskać to, co utraciła.
Pod
kloszem ma w sobie coś takiego, co już na samym początku obiecuje
niesamowitą przygodę. Wierzyłam i byłam pewna, że będzie to jedna z tych
książek, po których człowiek chce żyć lepiej, zmienić coś w swoim życiu i w
sobie, którą chce się przeczytać nie tylko raz, ale i drugi, trzeci lub czwarty.
Z żalem muszę przyznać, że trochę się przeliczyłam i zawiodłam, co nie oznacza,
że skreśliłam tę książkę z listy ciekawych, przyjemnych lektur.
Zasadniczym
problemem Pod kloszem jest banalność.
Trudno powiedzieć „prostota”, bo w końcu mamy do czynienia z powieścią
młodzieżową, w której narratorką i główną bohaterką jest szesnastoletnia Jam,
więc prostota jest tu mile widziana. Banalność tkwi w wykonaniu i w fabule.
Jeśli czytacie tę recenzję, to z pewnością między innymi dlatego, że zaciekawił
Was opis książki. Jest to duży plus, bo sama po zapoznaniu się z opisem
wiedziałam, że tę książkę po prostu muszę przeczytać. Nie ukrywam, że czekałam
na kawałek dobrej literatury – prostej, ale wciągającej i chwytającej za serce.
Tymczasem mam wrażenie, że autorka zatrzymała się jedynie na ciekawym opisie,
zupełnie pomijając wykonanie.
Akcja
skupia się na perypetiach nastoletnich uczniów Wooden Barn, a szczególnie na
piątce nastolatków chodzących na „Specjalne zagadnienia z literatury
angielskiej”, wśród których jest Jam. W zamyśle autorki lekcje z panią Quenell
miały być porywającym, najciekawszym i najważniejszym elementem powieści oraz
życia głównej bohaterki, ale dyskusje uczniów dotyczące twórczości Sylvii Plath
i postawa bohaterów Pod kloszem niestety
nie uczyniły tego tak ważną częścią. Wszystko to było wymuszone i sztuczne –
począwszy od tajemniczych lekcji na które chodzą tylko wybrani uczniowie (a
nikt nie zna zasad wyboru uczestników), poprzez Belzhar, aż po tajne spotkania
piątki uczniów w środku nocy. Dyskusje nie wnosiły nic nowego, nie były
błyskotliwe, same zajęcia nie były oryginalne czy też przełomowe, a to wszystko
mogłoby stanowić duży plus książki, gdyby autorka nie pozwoliła sobie na
sztuczność i schematyczność.
Największy
ból (tak, ból) spowodowały postacie. O ile Jam jeszcze jakoś wyróżnia się swoją
osobowością, tak pozostali bohaterowie nie mieli tyle szczęścia. Są papierowi i
szablonowi, bez żadnych charakterystycznych, ciekawych cech. Nie tylko kiepska
kreacja bohaterów stała się niestety kolejnym minusem Pod kloszem, ponieważ dużą uwagę poświęciłam relacjom między
postaciami. Sposób nawiązywania kontaktu, wchodzenia w związki i tworzenia
przyjaźni również był strasznie sztuczny, dziwny i banalny. Jest to o tyle
dziwne, że pierwszy raz za minus uważam nawiązywanie różnych relacji między
postaciami, jakkolwiek dziwnie to brzmi.
Akcja
mknie do przodu, stron ubywa, aż nadchodzi koniec i rozwiązanie wszystkich
zagadek oraz tajemnic. Tego naprawdę nie mogłam się doczekać przez całą
książkę. I wiecie co? Poczułam się mile zaskoczona przez autorkę, ale to
zaskoczenie trwało przez chwilę, bo zaraz poczułam się nieładnie oszukana.
Przez moment pomyślałam, że Meg Wolitzer stworzyła ciekawy obrót spraw i
wprowadziła do książki całkiem dobry element zaskoczenia, ale zaraz po tym
zrozumiałam, że to wcale nie było zaskakujące, tylko… głupiutkie. Zakończenie
książki pozostawiło we mnie wiele sprzecznych odczuć i emocji. Za każdym razem,
kiedy wspominam Pod kloszem, a
szczególnie zakończenie, staram się z
nimi zmierzyć i ciągle wygrywają inne – raz dobre, raz złe.
Za
pewne tymi wszystkimi minusami zdążyłam chociaż trochę osłabić Was entuzjazm,
ale na pocieszenie dodam, że Pod kloszem nie
składa się z samych słabych stron. Ma plusy, a nawet dwa, z czego jeden mocno
podniósł ocenę powieści. Pośród tej sztuczności i banalności całkiem dobrze
wypadł styl i język. Nie był skomplikowany, wręcz przeciwnie – przyjemnie
prosty i lekki, co pozwalało szybko czytać książkę. Jest dobrze dostosowany do
młodych Czytelników, więc w tym wypadku autorka spisała się na medal.
Największym
plusem Pod kloszem jest klimat.
Książka nie jest tak dobra, jak myślałam (nie przeczę), nie popisała się
oryginalnością i nieszablonowością, postacie czasami działały mi na nerwy, ale
klimat przez większą część powieści nie pozwalał mi zwracać na nie uwagi.
Klimat – czyli to, co cenię sobie szczególnie wysoko. Zakończenie było dziwne i
trochę niesprawiedliwe, ale klimat często pozwala mi myśleć o tej powieści jako
o książce ciekawej, przyjemnej, słodkiej i fajnej. Gdyby nie odpowiedni nastrój
panujący na kartkach tej książki, oceniłabym ją niżej, dlatego uważam, że nawet
dla samego klimatu warto ją przeczytać.
Nie
ukrywam, że Pod kloszem mnie
rozczarowała, ale nie było aż tak źle. W kluczowych elementach owszem, było
słabo i banalnie, autorka często szła na łatwiznę, ale z jej powieścią miło
spędziłam czas. Pomimo wszystkich minusów myślę, że drugiej takiej podróży już
nie odbędę. Dlatego jeśli nie jesteście przekonani do tej książki zachęcam Was,
abyście zaryzykowali i mimo to sięgnęli po Pod
kloszem.
Bardzo chętnie sięgnę po "Pod kloszem". Odkąd o niej usłyszałam, intryguje mnie co kryje się na kartach tej powieści. Wiele osób sądzi jednak tak jak Ty - czyli, że spodziewały się czegoś lepszego. Nie jestem pewna, czy sięgnę po książkę Meg Wolitzer w najbliższej przyszłości, ale kiedyś zrobię to na pewno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Dotychczas zakochałam się we wszystkich tytułach wydanych w serii Myślnik, dlatego miałam nadzieję, że z "Pod kloszem" będzie podobnie. Twoja opinia nieco mnie zmartwiła, ale i tak przeczytam - choćby żeby poznać tę historię na własnej skórze. Po za tym podobnie oceniłaś "Cudownie tu i teraz", o ile dobrze pamiętam, a ta książka bardzo mi się podobała. Może więc nie będzie aż tak źle? :)
OdpowiedzUsuńmam mieszane uczucia, ale chyba bym zaryzykowała :)
OdpowiedzUsuńWydaje się trochę przereklamowana, a mam wiele książek w kolejce do przeczytania. Chyba sobie teraz daruję, przeczytam jeśli wpadnie mi w ręce i będę miała czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
withcoffeeandbooks.blogspot.com
Książka wydaje mi się nie wnosić nic nowego, ale i tak chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńCoraz więcej osób jest zawiedzionych, jednak mnie to jakoś nie odciąga od tej pozycji. Zdecydowanie chcę mieć ją w swoich zbiorach, choćby dla tego klimatu, o którym napisałaś. :)
OdpowiedzUsuń