116. "Córka medium" Alyxandra Harvey

Tytuł: Córka medium
Tytuł oryginału: Haunting Violet
Autor: Alyxandra Harvey
Seria/cykl: --
Data premiery: 2011
Wydawnictwo: Akapit Press
Liczba stron: 320


Violet wie, że to, co robi jej matka, jest okrutne, wstrętne i straszne. Ale tak to jest, kiedy nie jest się urodzonym w bogatej rodzinie, nie ma się majątku i żadnych wizji na przyszłość, a to szczególnie przeszkadza matce Violet. Dlatego zaczyna oszukiwać. Udaje, że potrafi rozmawiać z duchami, że jest medium i jest w stanie pomóc zrozpaczonym żałobnikom w pogodzeniu się ze śmiercią bliskich osób.
Violet nie wierzy w duchy, ale… duchy wierzą w nią. Dziewczyna wcale nie chce tego daru, tym bardziej, że nie potrafi nad nim zapanować. Niestety duchy tak łatwo jej nie opuszczą, w szczególności jeden, który domaga się odkrycia prawdy. Wszyscy myślą, że jego śmierć była zwykłym wypadkiem.

Alyxandrę Harvey znam z Kronik rodu Drake’ów. Trzy części, które przeczytałam, wywarły na mnie dobre wrażenie i zapisały się w pamięci, chociaż nie były powalające. Do tej pory mam z nimi same miłe wspomnienia. Sięgnięcie po Córkę medium było po części obowiązkiem. Byłam ciekawa, jak Alyxandra Harvey poradzi sobie w innej tematyce, bo teraz postanowiła przenieść się do świata duchów. Niestety, nie wszystko poszło dobrze i czas spędzony przy Córce medium uważam za stracony.

Zacznę od tego, że książka została bardzo słabo napisana. Często miałam wrażenie, że tworzyła ją nastolatka z kiepskim warsztatem pisarskim, która zadarcie nosa przez bohaterkę do góry uważa za niesamowicie wielki przejaw dum, siły i determinacji (uprzednio bohaterka musi porządnie zastanowić się, czy wykonać ten gest), dlatego jeśli Colin, Elizabeth lub Xavier widzieli, że Violet zadziera nos do góry, oznaczało to, że są w poważnych tarapatach, a cięta riposta dziewczyny na zawsze zmieni ich życie. I to chyba normalnie, że kamienie w domu błyszczą jak perły, prawda?

Wyolbrzymienie, przesada i nacisk na nieważne dla treści rzeczy to cechy zarówno kiepskich paranormalnych romansów, jak i samej Córki medium, która po prostu została źle napisana. Autorka nie skupia się na zagadce śmierci Roweny, a jedynie na marnych opisach nijakiej akcji i otoczenia. Wszystko to nie wywołuje w czytelniku żadnych emocji. Ponad to autorka nie zostawia żadnego pola do popisu dla wyobraźni czytających. Wszystko opisuje dokładnie – rękawiczki z perełkami na nadgarstkach, kolory sukien, wystrój wnętrz… Na dłuższą metę jest to bardzo, bardzo nudne. Rzecz jasna trzeba czytelnikowi zaznaczyć kształt pomieszczenia lub podsunąć jakieś obrazy, ale nie tak dokładnie. Gdyby jeszcze było to jakoś ciekawie napisane, to pół biedy, nie zwracałabym na to uwagi, ale zdania wciśnięte byle jak między wypowiedzi w pewnym momencie zaczęły mnie denerwować.

Sama Violet to ten tym bohaterki, której humor zmienia się x-razy na minutę. Raz jest skromna i cichutka, za chwilę twarda i uparta, a później bardzo dziewczęca i elegancka. Pani Harvey chciała w tej jednej postaci upchnąć milion cech klasycznej nastolatki i udało się jej to (a świadczy o tym moje negatywne nastawienie do Violet), ale efekt końcowy był po prostu irytujący, wkurzający i kiepski. 

Oprócz tego autorka chyba bardzo lubi epitet „urękawiczona dłoń”, bo można się na niego natknąć co kilka stron.

Byłabym wyjątkowo niedobrą miłośniczką XIX wieku, gdybym nie powiedziała o tym, co najbardziej mnie denerwowało. Pani Harvey chyba nie do końca miała pojęcie o XIX-wiecznej rzeczywistości. Czasami miałam ochotę krzyknąć „Ale przecież tak się wtedy nie zachowywało”, lecz powstrzymywałam się, bo nie przyniosłoby to żadnego efektu, a jedynie sprowadziłoby na mnie zaciekawiony wzrok rodziców. Autorka chyba trochę mało wie o XIX-wiecznej etykiecie (nie, żebym ja dużo wiedziałam, ale przeczytałam kilka świetnych książek i obejrzałam sporo dobrych filmów). Było to tak widoczne, że aż kłuło w oczy.

Papierowe postacie to kolejna negatywna cecha Córki medium. Alyxandra Harvey w ogóle nie wysiliła się tworząc bohaterów. Po pierwsze: skorzystała z do bólu znanego schematu, po drugie: nie dodała nic od siebie, po trzecie: sprawiła, że stały się jeszcze bardziej irytujące i denerwujące niż przewiduje schemat (w szczególności Violet i jej psiapsiółka Elizabeth).

Samo wydawnictwo miało problemy z imieniem jednego z wielu obiektów westchnień Elizabeth, bo jest mała różnica między „Fryderykiem” a „Frederikiem”. 

Jak wspomniałam wcześniej, autorka korzysta ze schematu. Chyba bardzo go lubi, bo w ogóle nie dała nic od siebie. Rozumiem, że 2011 rok to jeszcze czas schematycznych książek (koniec mody na schemat, ale wciąż można było spotkać takie książki na rynku wydawniczym). Miałam nadzieję, że pani Harvey zaprezentuje czytelnikom coś więcej niż oklepany szablon, ale chyba moje oczekiwania były zbyt wygórowane. A szkoda. Tak więc już na początku książki dowiecie się, co będzie działo się później i jak potoczą się losy Violet. 

Dobra, dobra, były też plusy. Czasami odezwały się we mnie jakieś uczucia – raz było mi żal Violet, drugim razem cieszyłam się jak głupia, ale tak ogólnie całą książkę przeczytałam z trudem. Ponad to ucieszyłam się, że autorka postanowiła wybrać XIX wiek. Ale to tyle z dobrych stron.

Czy polecam? To zależy komu. Córka medium spodoba się czytelnikom zaczynającym przygodę z nałogowym czytaniem i paranormalnymi romansami. Za to ci, którzy oczekują czegoś więcej od książki, zawiodą się, bo jest ona napisana banalnie i bez żadnych rewelacji. Ja osobiście zawiodłam się.


4/10


Inne książki Alyxandry Harvey:
Księżniczka wampirów (tom 1) | Pojedynki wampirów (tom 2) | Żądza krwi (tom 3)| Krwawiące serca (tom 4) | Krwawy księżyc (tom 5)| Proroctwo krwi (tom 6) | Wykradziona

5 komentarzy do “116. "Córka medium" Alyxandra Harvey”

  1. Znam tą autorkę z pozycji którą czytałam niebawem i miło ją wspominam. Co do Twojej oceny to widzę, że książka nie zachwyciła. Hmm..zastanowię się nad nią :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam taką samą ocenę dla Córki medium! Kroniki Rodu Drake'ów były ciekawe, ale Córka medium wydawała mi się niedorobiona.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam, może kiedyś spróbuję, chociaż nie chcę sobie psuć zdania o autorce, szczególnie, że Kroniki Rodu Drake'ów wspominam dość pozytywnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, dzięki, nie skuszę się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziękuję - szkoda czasu na takie szmatławce ;)

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za komentarz pozostawiony pod tym postem. Śmiało wyraź swoje zdanie - jeśli moja recenzja/artykuł są do bani, napisz. Powiedz, co Ci się nie podoba, co robię źle, a ja nad tym popracuję.
Uprzedzam - jeśli chcesz napisać tylko "super, świetna recenzja", podaruj sobie. Wolę mieć mniej komentarzy, a rozbudowanych i odnoszących się do treści, niż mnóstwo z kilkoma pozytywnymi słowami.
Dziękuję!