Archive for maja 2014

Stosik i podsumowanie miesiąca: maj

Wow! Ten miesiąc był bardzo aktywny: zarówno czytelniczo, jak i imprezowo. Maj upłynął tak szybko, że nawet nie zdałam sobie sprawy, iż już nadchodzi jego koniec. Dobra wiadomość jest taka, że pozostał tylko miesiąc szkoły, a później dwa miesiące czytania: leżnig i smażing z zimnym napojem i książkami! Ale powróćmy do maja: chcecie zobaczyć książkowe zdobycze i podsumowanie miesiąca? Trochę tego będzie!

116. "Córka medium" Alyxandra Harvey

Tytuł: Córka medium
Tytuł oryginału: Haunting Violet
Autor: Alyxandra Harvey
Seria/cykl: --
Data premiery: 2011
Wydawnictwo: Akapit Press
Liczba stron: 320


Violet wie, że to, co robi jej matka, jest okrutne, wstrętne i straszne. Ale tak to jest, kiedy nie jest się urodzonym w bogatej rodzinie, nie ma się majątku i żadnych wizji na przyszłość, a to szczególnie przeszkadza matce Violet. Dlatego zaczyna oszukiwać. Udaje, że potrafi rozmawiać z duchami, że jest medium i jest w stanie pomóc zrozpaczonym żałobnikom w pogodzeniu się ze śmiercią bliskich osób.
Violet nie wierzy w duchy, ale… duchy wierzą w nią. Dziewczyna wcale nie chce tego daru, tym bardziej, że nie potrafi nad nim zapanować. Niestety duchy tak łatwo jej nie opuszczą, w szczególności jeden, który domaga się odkrycia prawdy. Wszyscy myślą, że jego śmierć była zwykłym wypadkiem.

Fotorelacja z 5. Warszawskich Targów Książki

Źródło
Wielkie przygotowania do 5. Warszawskich Targów Książki trwały od początku marca. Kiedy tylko rodzice zgodzili się pojechać, zaczęłam robić długie listy wydawnictw, książek, które musiałam zdobyć, umawiać się z kochanymi blogerkami i planować wszystko, począwszy od godziny pobudki, poprzez zawartość torby podręcznej aż po strój, w którym miałam się pojawić na Targach. Wprost nie mogę uwierzyć, że Targi upłynęły tak szybko! Dwa miesiące przygotowań w zamian za jeden, niesamowity, cudowny, ekscytujący dzień!


Wszystko zaczęło się już w piątek od przyjazdu kuzynki na noc. O 3:00 w nocy pobudka. Ostatnie pakowanie, malowanie, zbieranie rzeczy, itp. O 4:30 wyruszamy z Krakowa w stronę Warszawy!

Już o 8:50 byliśmy w Warszawie, a trafienie pod Stadion zajęło nam chwilę :)

W drodze na Targi: Pałac Kultury i Nauki

Targi tuż-tuż


Odebranie plakietki:

Sama radość :D

I pierwsze spotkania z blogerkami!

Wielkie powitanie

Pierwszy rząd od prawej: Karolka, Abi, Gagat, ja; u góry: Antonina i Angie Wu

Oraz pierwsze książkowe zakupy:

A w siatce - "Szansa na życie" Diane Chamberlain

A tak prezentowała się impreza na Stadionie:

Literacka kanapa

Miejsce do odpoczynku + kącik dla dzieci

Kącik dla dzieci

Obowiązkowe zdjęcie na pamiątkę:

Z kuzynką :)

I cudowne zdjęcia z blogerkami!

Tzw. "Oscar-selfie": przewodnicząca i fotograf - Abi, rząd środkowy od prawej - Gagat, Karolka, Antonina, rząd najwyżej - Kinga, Natalia, Ema, ja, Weronika (zdjęcie zapożyczone od kuzynki :D)
Obowiązkowe zdjęcie z Abi :D (zdjęcie zapożyczone od Abi)
A tutaj z Abi i z Emą <3 (j.w.)

Od prawej: Karolka, Gagat, Ema :D

I jeszcze jedno :)

Druga zdobycz: tym razem cudowna niespodzianka od Wydawnictwa DREAMS <3
No a teraz... zdobycze książkowe!

W pięknej torbie od Jaguara :)


Zdobycze :)

Jak więc widzicie, udało mi się zdobyć kilka cudownych skarbów :) Od dołu:
- Echa pmięci Katherine Webb, na stoisku Świata Książki
- Jej wszystkie życia Kate Atkinson, Czarna Owca
- Wiatr Miriam Dubini, prezent od Wydawnictwa DREAMS :)
- Szansa na życie Diane Chamberlain, Prószyński i S-ka
- Lato drugiej szansy Morgan Matson, Jaguar
- Na krawędzi zawsze J.A.Redemerski, Filia

oraz

- śliczny, czerwony terminarz od Wydawnictwa Rebis
- katalog z książkami Wydawnictwa Rebis
- lusterko z motywem Rywalek od Wydawnictwa Jaguar
- artykuł Badacz potworów ze stoiska Wydawnictwa Jaguar

Moja kuzynka również nie próżnowała pod względem kupowania książek! Nasze zdobycze prezentują się tak:

Nasze stosiki

Jej zdobycze to:

- Zimowa opowieść Mark Helprin, Otwarte
- Rywalki Kiera Kass, Jaguar
- Płomień anioła L.A.Weatherly, Świat Książki
- Dziewiętnaście minut Jodi Picoult, Prószyński i S-ka
- Krucha jak lód Jodi Picoult, Prószyński i S-ka

Tego dnia po prostu nie da się zapomnieć! Chociaż byłyśmy niewyspane, to z radością wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do Warszawy. Samo miasto nie zrobiło na mnie pozytywnego wrażenia, ale organizacja Targów nadrobiła tę opinię, lecz nie obyło się bez małych "ale". Po pierwsze, szkoda, że nie było więcej miejsc, w których można było coś zjeść -chodzenie po Stadionie od 10:00 rano naprawdę męczy i człowiek robi się głodny! Po drugie - mega wysokie ceny! Uwierzcie, kupienie latte za 9zł to chyba przesada :) Ponad to szkoda, że spotkań z autorami nie zrobiono na płycie, ponieważ tłumy przy stoiskach w korytarzach nie pozwalały przecisnąć się do sąsiednich stoisk. Na szczęście było sporo miejsca do odpoczynku (czego zabrakło w Krk), a ludzi nie było tak dużo, jak w Krakowie w zeszłym roku.
Ale nie ma złego, co by na dobre nie wyszło! Miałam okazję spotkać niesamowite blogerki! Zawsze marzyłam, aby poznać i zobaczyć się z osobami, które też kochają książki, literaturę, czytają to samo i piszą. Dziękuję Abi, Emie, Gagtowi, Karolce, Kindze, Antonii, Natalii, Angie Wu i Artemis, że chciałyście się ze mną zobaczyć i że niektóre z Was mogłam poznać właśnie na Targach - idealnie miejsce do poznawania książkoholików! Artemis, żałuję bardzo, że nasze spotkanie trwało tak krótko! To samo tyczy się Emy, z którą również widziałam się zaledwie kilka minut. Mam nadzieję, że nadrobimy zaległości w Krakowie! Wpadajcie wszyscy, bo zapowiada się świetna impreza :D (zmiana lokalizacji na lepszą + oficjalna nazwa to 18. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie ^^). Jeszcze raz dziękuję, dziękuję, dziękuję Wam za ten dzień i tyyyyle zdjęć do wywołania!


Książki, Które Niszczą Psychikę - Co w literaturze piszczy #8

Książki. Księgarnie. Powieści. Bestsellery. Nowości. Zapowiedzi. Tyle książek dookoła!
Książkoholicy nie wyobrażają sobie dnia bez książki – przeczytania chociaż jednego rozdziału, a jak już jest bardzo tragicznie, to chociaż jednej strony, ale tak najlepiej to całej
Źródło: demotywatory.pl
książki! Bierzemy, czytamy, przeżywamy, odkładamy na półkę i wspominamy. Nasze regały pełne są różnych wymiarów, historii, losów, bohaterów, tragedii, komedii – wszystkiego. Na pewno każdy z Was ma jedną małą półeczkę (albo dwie… albo pięćset), jedno malutkie miejsce, które zajmują tylko te wybrane książki, te najlepsze spośród wszystkich. Zgadza się? To są te książki, które każą o sobie pamiętać. Stoją na półce, a kiedy na nie patrzymy, mówią „Nie chcesz wspomnieć, jak…?”, „Czy dobrze pamiętasz moment, w którym…?”, „Co powiesz, na powtórkę śmiechu w rozdziale…?”. Mam kilka takich serii i pojedynczych książek. Zaliczyłam je do grupy książek KKNP – Książki, Które Niszczą Psychikę.

Czasami zastanawiam się, jak można napisać tak diabelnie dobrą książkę. Przecież to musi być trudne. Jak, do licha, można tak bardzo wniknąć w ludzką psychikę, żeby stworzyć tak bardzo realistyczne postacie, tak do bólu prawdziwą rzeczywistość, znać pragnienia człowieka i jego reakcję w najróżniejszych sytuacjach i osadzić to w świecie, który całkowicie nami zawładnie. No jak?! I jeszcze napisać tak, że przeczytanie połowy książki to dopiero rozgrzewka!
Takich książek właśnie potrzeba. Nie sugeruję oczywiście, że wszyscy autorzy mają pisać chwytające za serce powieści, bo takich lekkich książek z przewidywalną fabułą też potrzeba, chociażby na „odmóżdżenie”. Powieści, które naprawdę zawładnęły naszym światem, jest bardzo mało. Zastanówcie się: ile książek, które przeczytaliście, naprawdę wgniotło Was w fotel, spowodowało długoterminowego kaca książkowego i do te pory nie dało o sobie zapomnieć? Będzie ich kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt? (Hej, ale serie liczymy jako jedno!). Które książki sprawiły, że w czasie czytania wylewaliście może łez, kręciliście z niedowierzaniem głową i żyliście w świecie bohaterów jak tu i teraz?
Pozwólcie, że przedstawię Wam moje KKNP.
Po pierwsze: Diabelskie maszyny. Ostatnio przechodzę nawrót diabelskomaszynofobii, która objawia się czytaniem fragmentów różnych części trylogii, poszukiwaniem ładnych
Źródło
fanartów, „lajkowaniem” fanpage’ów na Facebooku nawiązujących do serii i zastanawianiem się, dlaczego nigdy nie spotkam chłopaka podobnego do Willa lub Jema. Ponad to patrząc na trzy grzbiety Diabelskich maszyn od razu czuję ucisk w sercu i łzy w oczach, a na pierwsze dźwięki Skinny love Birdy reaguję histerycznym „Nienienienienienie, proszę, nie!”. Po finale Mechanicznej księżniczki drżę na samą myśl o zakończeniu Darów anioła. Po szóstej części, czyli Mieście rajskiego ognia (tudzież niebiańskiego), mój mózg będzie nadawał się do wymiany.
Następnie… *patrzy na swoją biblioteczkę* o, proszę – Sekretne życie CeeCee Wilkes i kolejny wyciskacz łez do wspominania. Tutaj również reaguję histerycznym „Nie”, ale przy piosence Somewhere over the rainbow w wykonaniu Israela Kamakawiwo’ole (hah, muszę podziękować moim kumpelom, które na obozie integracyjnym ciągle włączały tą piosenkę – akurat wtedy czytałam Sekretne życie…). Zawsze, gdy ktoś pyta się mnie, o czym jest ta książka, biorę głęboki wdech i mniej więcej przybliżam fabułę, a zajmuje mi to zwykle od trzech do pięciu minut ciągłego gadania. Tematyki tej książki nie da się uwzględnić w takim króciutkim opisie na tyle egzemplarza i może właśnie dlatego ta perełka traci tylu czytelników.
Następną niedobrą, paskudną, złą i okropną KKNP jest Tańcząc na rozbitym szkle. No ludzie, tak się nie da! Jak można ryczeć co kilka stron? A no da się. Zwykle tyle nie płaczę nad książkami, ale te, które wymieniam – jak wspomniałam – totalnie zniszczyły mi psychikę. Muszę podziękować Ka Hancock za to, że totalnie zabiła mnie swoją książką. Zabiła, zmiażdżyła, zakopała, odkopała, złożyła z powrotem i wcisnęła do rąk Tańcząc na rozbitym szkle mówiąc „Trzymaj i pamiętaj o ludziach, którzy są dla ciebie najważniejsi”.
Chyba nie muszę wspominać, że kolejną serią, która należy do KKNP są Dary anioła? Te małe parszywe książeczki razem z Diabelskimi maszynami wpędziły mnie w tak potwornego kaca książkowego, że w całości wyniósłby na pewno rok. Cassandra Clare chyba nie lubi swoich czytelników!
Jak widzicie KKNP to u mnie dwie serie i dwie książki. Do tego doliczam jeszcze Baśniarza, Charlie’ego  i Szare śniegi Syberii. Mój wynik to siedem. To moje KKNP: Książki Które Niszczą Psychikę.
Są książki, które wzruszają, które trzymają w napięciu, mają więcej morałów, nie pozwalają się oderwać albo pokazują prawdziwe życie, a KKNP to te powieści, które mają w sobie to wszystko. Przez takie książki mam ochotę bić czołem o ziemię przed autorem i dziękować, że stworzył COŚ TAKIEGO. Wciągająca książka do jedno, ale wciągająca książka, która na zawsze zostanie w naszym sercu, to zupełnie inna sprawa.
A Wy? Jakie są Wasze KKNP? Czekam na Wasze odpowiedzi! :)


Żeby zostać mądrym, wystarczy przeczytać 10 książek – aby je znaleźć należy przeczytać tysiące.

115. "Carnivia. Bluźnierstwo" Jonathan Holt

Tytuł: Carnivia. Bluźnierstwo
Tytuł oryginału: The abomination
Autor: Jonathan Holt
Seria/cykl: Carnivia #1
Data premiery: 6 listopada 2013
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 400



OFIARA
Na schody kościoła Santa Maria della Salute wypływa ciało kobiety przebranej w szaty katolickiego księdza. Tajemnicze tatuaże na jej ręce od razu przykuwają oko karabinierów.

ŚLEDCZY
Kapitan Kat Tapo dostrzega związek między tatuażami na ręce ofiary a znakami wymalowanymi na ścianach opuszczonego szpitala dla psychicznie chorych na wyspie Poveglia. Kiedy ona i pułkownik Piola natrafiają na kolejne ślady i brną dalej w zagadkę śmierci kobiety, nagle otrzymują polecenie umorzenia śledztwa.

HAKER
Daniele Barbo zyskał status osoby aspołecznej. Wydarzenia z dzieciństwa zupełnie go odmieniły. Od tego czasu zaszył się w wirtualnym świecie. Carnivia.com to wirtualna Wenecja, skrywająca tajemnice odwiedzających ją ludzi. Daniele nigdy nie przypuszczał, że on i Carnivia pomogą odkryć kapitan Tapo wstrząsającą prawdę.

- Teraz wyjeżdżamy z miasta drogą mniej więcej równoległą do tej, którą wjechałyśmy. Może tamci wciąż marnują czas, szukają nas w miasteczku.
- Bardzo sprytnie. Ale mam jedno pytanie.
- Jakie?
- Nauczyłaś się tego w armii, tak?
- Oczywiście.
- A co będzie, jeśli oni byli szkoleni tak samo?
- Miejmy nadzieję, że nie uważali wtedy na lekcji.

Robi się ciekawie. Jest ofiara, śledczy i haker – ciekawe połączenie. Tak naprawdę opis na egzemplarzu powieści jest zdecydowanie mniej dokładny. Czytając go, do końca nie miałam pojęcia, co obiecuje książka. Jest dziwne trio, jest jakaś Carnivia, tatuaże i szaty katolickiego księdza, ale o co w tym chodzi? Do Carnivii. Bluźnierstwa podeszłam z dystansem. Gdzieś w połowie ten dystans zamienił się w ciekawość, a później w zauroczenie. Dodając kilka słów od siebie do opisu chciałam rozbudzić Wasze zainteresowanie, bo naprawdę jest się czym interesować.
Na samym początku nie było tak kolorowo. Do połowy czytanie Carnivii szło mi bardzo (bardzo, bardzo) opornie. Autor przedstawia postacie, pokazuje nam ofiarę, zbiera pierwsze dowody – wszystko w porządku, ale jednak bez żadnego szału. Przyznam się szczerze, że przez blisko 190 stron myślałam, że Carnivia dostanie ode mnie niską ocenę.
Dopiero później zaczyna się prawdziwy kryminał. 190 stron nudy brzmi strasznie, prawda? Otóż dopiero po tych prawie dwustu stronach nudy i zawieszenia w czasie, kiedy zaczęła się ta prawdziwa akcja, zrozumiałam, że do połowy książki trwało odpowiednie przygotowanie. Jeśli dopuścicie sobie w połowie, ominie Was najlepsze!
Bohaterowie są całkiem w porządku. Każdy ma swój charakter, co czyni go naturalną i żywą postacią. Największą sympatią obdarzyłam delikatną, a jednak twardą i odważną Holly, która nieraz zaimponowała mi swoim zorganizowaniem i pomysłowością. Polubiłam również pułkownika Piolę, który miał w sobie wszystkie cechy klasycznego, doświadczonego detektywa z dobrych kryminałów. Z kolei kapitan Kat Tapo często wykazywała się błyskotliwością. Lubiłam w niej też spryt i ten błysk w oku, zaś Daniele stanowił dla mnie największe zaskoczenie. Jego tragiczna przeszłość i niezbyt radosna teraźniejszość sprawiły, że był uważany przez ludzi za dziwaka. Tak naprawdę ten dojrzały mężczyzna był chodzącym źródłem wiedzy i niebezpieczeństwem dla ludzi, którzy próbowali z nim zadrzeć. Podziwiałam go za inteligencję i spokój.
Jonathan Holt pisze bardzo lekko i przyjemnie. Te 190 stron czytało mi się tak opornie nie ze względu na zły styl autora (który tak naprawdę jest bardzo dobry), a na brak jakiejkolwiek ciekawszej akcji. Zawsze podziwiam autorów, którzy potrafią w tak banalny i prosty sposób ująć w słowa tyle rzeczy i emocji…

Dlatego dawne przestępstwa należy ścigać tak samo jak nowe. W przeciwnym razie będą się powtarzać.

Tak jak powiedziałam wcześniej, dopiero od połowy rusza akcja. Wtedy elementy układanki wskakują na odpowiednie miejsca, powoli powstaje obraz wielkiej zbrodni i nie ma czasu na zastanawianie się, co dalej, bo trzeba działać natychmiast. Jeśli myślicie, że cała historia toczy się jedynie wokół morderstwa kobiety przebranej za księdza, to mylicie się. Sprawa jest o wiele poważniejsza. Jonathan Holt powoli odkrywa karty i przedstawia nam prawdę. Śmiało mogę powiedzieć, że poruszenie tylu tematów wymagało od autora odwagi.
Śmierć tej kobiety jest tylko początkiem ujawniania brutalnej rzeczywistości. Dużo wiemy o I i II wojnie światowej, ale ile wiemy o wojnie między Serbią, Chorwacją i Bośnią? Co się wtedy działo? Dlaczego? Swego czasu odwiedziłam Serbię i Chorwację. Są to piękne państwa, ale ilekroć widziałam podziurawione ściany domów i biedę na ulicach serbskich oraz chorwackich miast, tylekroć czułam się po prostu przerażona. W powietrzu można było wyczuć dziwną atmosferę. Chociaż czytałam dużo na temat rozpadu Jugosławii, dopiero pewien ważny wątek w Carnivii. Bluźnierstwie szerzej otworzył mi oczy – dlatego dzieło pana Holta nazywam odważnym. Nie będę opowiadać Wam o tym w recenzji. Czytając o tym, co się tam działo naprawdę, nie mogłam uwierzyć, że ludzie są zdolni do takich czynów!
Jonathan Holt łączy w swojej powieści tajemnice Kościoła, wątek miłosny, międzynarodową intrygę, sekrety NATO, mroczne pobudki amerykańskich żołnierzy i historię rozpadu Jugosławii. Nic w tej książce nie jest pewne. Pod koniec powieści nie wiedziałam komu ufać, a komu nie. Autor nie dzieli postaci na czarne i białe – tam każdy ma w sobie coś z tego i z tego. To jest właśnie najlepsze! Jednocześnie zwraca uwagę na to, że żyjemy w czasach, w których zatajenie prawdy to pestka i udowadnia, że pieniądze bogatych ludzi są w stanie zdziałać wiele. Kilka ostatnich stron to akcja, akcja i jeszcze raz akcja, a samo rozwiązanie zagadki, chociaż skomplikowane, było niesamowite.
Gorąco polecam Carnivię. Bluźnierstwo. Jeśli macie ochotę na kawał dobrej, trzymającej w napięciu lektury, to Jonathan Holt wraz z Kat, Aldo Piolą, Holly i Daniele Barbo spełnią Wasze oczekiwania. Jestem zauroczona pierwszą częścią trylogii.


Tacy ludzie jak ty, generacja dorastająca z Internetem, lubi wierzyć, że jawność zawsze jest dobra, a tajność zawsze zła. Jednakże bywa też odwrotnie. Czasami właśnie tajność nie pozwala złym ludziom odkryć, jak czynić więcej zła.


8/10


Za możliwość poznania tej fascynującej historii dziękuję Wydawnictwu Akurat!



Trylogia Carnivia:
Carnivia. Bluźnierstwo | The Abduction | ?

114. "Tak wygląda szczęście" Jennifer E. Smith

Tytuł: Tak wygląda szczęście
Tytuł oryginału: This is what happy looks like
Autor: Jennifer E. Smith
Seria/cykl: --
Data premiery: 31 stycznia 2014
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 400


Nikt nie przypuszczałby, że do malutkiego miasteczka w stanie Maine w lecie przybywa tak wielu turystów. To właśnie denerwuje siedemnastoletnią Ellie O’Neill. Jednak to lato będzie inne, bo oprócz tłumu turystów do miasteczka zjeżdża się również ekipa filmowa. Dziewczyny szaleją na widok aktorów, a Ellie marzy o spokojnych wakacjach.
Ale jest coś, co uszczęśliwia Ellie w ciągu tych długich, męczących, letnich dni – maile od pewnego chłopaka. Wystarczyła drobna literówka w adresie mailowym, aby wiadomość znalazła się w jej skrzynce. Od pewnego czasu koresponduje z chłopakiem, z którym rozmowa jest czystą przyjemnością. Szybko internetowa znajomość przenosi się do rzeczywistości, ale tam sprawy bardziej się komplikują. Mnóstwo przeciwności losu będzie chciało zniszczyć relację Ellie i internetowego znajomego, ale oni nie poddadzą się bez walki.

Tak wygląda szczęście to z pozoru zwykła młodzieżówka z obowiązkowym problemem do rozwiązania. 90% młodzieżowych książek opiera się na problemie i przeciwnościach losu. Tutaj jest podobnie. Jest Ellie, internetowy znajomy, spotkanie i sekrety, klasyczny zestaw. Ale nie jest tak łatwo. Właściwie już na początku można domyślić się wielu rzeczy, bo prostota to główna cecha Tak wygląda szczęście. Mimo iż książka zapowiada się na schematyczną opowiastkę, mnie chwyciła za serce i sprawiła, że dawno tak dobrze nie bawiłam się przy młodzieżowej powieści!

Zacznę od bohaterów. Ellie od razu polubiłam. Była zwykłą dziewczyną – ale co rozumieć przez słowo „zwykła”? Wiele głównych bohaterek takich książek jest otoczona wianuszkiem znajomych, mają grono, w którym najlepiej się czują, mają super rodziców, żadnych większych problemów (no, z wyjątkiem nieodwzajemnionej miłości) i nagle w ich spokojnym życiu coś się zmienia. Różnica tkwi w tym, że życie Ellie nie do końca jest takie spokojne. Jej burzliwa przeszłość oraz historia mamy doprowadziła do tego, że ledwo wiążą koniec z końcem. Ellie ma mnóstwo marzeń, ale nie jest w stanie poprosić mamy o pomoc, która zrobiłaby wszystko, aby zapewnić córce dostatek. I właśnie to najbardziej polubiłam u Ellie. Była cicha, bardzo inteligentna, skromna, ale jednocześnie uparta. Miała swoje własne wartości, plany i marzenia, wiedziała co robi, gdzie chce iść i jakie decyzje podejmować, a w relacjach ze swoim znajomym była bardzo naturalna. Taka kreacja bohaterki bardzo mnie zaskoczyła i byłam zadowolona, że mam przed sobą miłą, uśmiechniętą i pewną siebie osobę.
A tajemniczy G? Och, uwielbiam gościa! Z pozoru zwykły nastolatek, a jednak miał w sobie coś, co zupełnie mnie zauroczyło! (Do tej pory nie wiem, co to było). W młodzieżowych książkach męskie, główne postacie rzadko mnie tak porywają, a G swoim zachowaniem dżentelmena, inteligencją i poczuciem humoru sprawił, że nieraz zazdrościłam Ellie takiego chłopaka i zastanawiałam się, dlaczego, do licha, nigdzie nie mogę spotkać podobnego do niego!
Pozostali bohaterowie również mieli charakterystyczne cechy, dzięki którym nie byli kolejnymi, papierowymi postaciami. Polubiłam mamę Ellie, Quinn i chłopaka przyjaciółki. Gdzieś po drodze narodziła się również sympatia do Harry’ego, który z początku denerwował mnie swoim zachowaniem. Olivii nie znosiłam, ale miała swój charakterek i czyniło ją to jedyną w swoim rodzaju bohaterką Tak wygląda szczęście. Uważam, że w kwestii bohaterów Jennifer E. Smith spisała się bardzo dobrze.
Autorka ma również uwielbianą przeze mnie cechę dobrych pisarzy: lekkość pióra. Tak wygląda szczęście czyta się lekko, szybko i bardzo przyjemnie. To plus poczucie humoru bardzo wciąga i nie pozwala oderwać się od książki, a tajemnice bohaterów wychodzące na światło dzienne tylko dodają atrakcyjności książce. Muszę dodać, że autorka powoli ujawnia przeszłość Ellie, co bardzo lubię w powieściach. W pewnym momencie czułam się jak za starych, dobrych czasów, kiedy w nocy nie mogłam spać przez książkę, bo musiałam przeczytać jeszcze jeden rozdział. Bez wątpienia Jennifer E. Smith potrafi zaczarować. Historia Ellie i internetowego znajomego, choć wydaje się banalna, tak naprawdę jest wciągająca, ciekawa, zabawna, ale też słodko-gorzka.
No właśnie – słodko-gorzka. Oprócz tych wszystkich cudowności w postaci lekkiego i dobrze skonstruowanego wątku miłosnego, przygody oraz humoru pojawia się również nutka prawdziwej, nie zawsze przyjemnej rzeczywistości, która objawia się zarówno w połowie książki, jak i w zakończeniu. Życie Ellie nie jest łatwe, na wszystko musi ciężko pracować, a i jej historia oraz pochodzenie są trzymane w tajemnicy. To był jeden objaw realizmu – drugi to zakończenie. Lubię książki ze słodko-gorzkim finałem. Wiem, że ta powieść ma w sobie dużo prawdy i mnóstwo morałów, a w przypadku Tak wygląda szczęście właśnie tak było. Jednocześnie pozwala mi to wyobrazić sobie dalsze losy bohaterów; przecież ich historia nie musiała się zakończyć akurat tu i teraz, w myślach mogę sama wyobrazić sobie ich przyszłość. Tak wygląda szczęście uczy, że marzenia mogą stać się realne, a w dobrej znajomości i prawdziwej miłości nic nie przeszkodzi, bo tylko my sami stawiamy sobie ściany, którymi się ograniczamy.

Powieść pani Jennifer E. Smith mogę opisać jednym słowem: kochana. Nie jest to może świetne słowo określające dobrą i ciekawą książkę, ale jako jedyne najlepiej pasuje zarówno do historii Ellie, jak i do moich odczuć po skończeniu przygody z Tak wygląda szczęście. Serdecznie polecam tę pozycję. Można się przy niej pośmiać, zakochać, uronić łezkę wzruszenia i zupełnie zapomnieć o świecie. Jeśli Tak wygląda szczęście, to ja poproszę trochę!


8/10


Za możliwość poznania uroczej historii dwójki nastolatków z całego serca dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las!


Inne książki Jennifer E. Smith:
Serce w chmurach (Bukowy Las) | Tak wygląda szczęście (Bukowy Las) | The geography of you and me




Jakim jestem czytelnikiem?

Na wstępie pragnę podziękować Karolce za zaproszenie mnie do tej ciekawej zabawy :) Pomysł wydaje się kapitalny, dlatego z chęcią powiem Wam, jakim jestem czytelnikiem.

1. Jestem dumna ze swoich dzieci. Aktualnie w moim pokoju zajmują dziesięć półek, ale ciągle brakuje mi miejsca. Nie mogę się doczekać, kiedy w moim pokoju na wsi będą meble. Bawię się w projektantkę i główną atrakcją tych sześciu ścian będzie potężny regał na książki!

2. Nie cierpię, kiedy ktoś, komu pożyczyłam książkę, niszczy ją... Ale mimo to książki pożyczam. Zawsze przysięgam sobie, że więcej nie pożyczę książki, a tymczasem przynoszę ją do szkoły i cieszę się, że ktoś w ogóle chce czytać. A w pogotowiu zawsze noszę zakładki :D

3. Kocham książkowe gadżety! Lampki, torby, kubki z książkowymi motywami, plakaty, itp. W ich towarzystwie czuję, że mój książkowy świat staje się jeeeeszcze większy! :D

4. Kiedy jadę autobusem i widzę osobę czytającą książkę, zawsze dyskretnie spoglądam na okładkę. Gdy widzę tytuł, którego wcześniej nie spotkałam, notuję sobie w myślach, aby później przyjrzeć mu się na Lubimy Czytać. Gdy widzę książkę, którą kocham lub po prostu lubię, mam ochotę klepnąć tego kogoś w plecy i krzyknąć "Świetny wybór!", a gdy widzę pozycję, której nie cierpię, mam ochotę usiąść obok tej osoby i zrobić mu długi wywód, dlaczego nie warto jej czytać.

5. Właśnie - Lubimy Czytać. Bez tej biblioteczki nigdzie się nie ruszam... Boję się, co działoby się, gdybym zapomniała hasła O.O

6. Ciągle marzę o tym, że swojego przyszłego chłopaka poznam w księgarni albo w bibliotece *-*


Źródło: deviantart.com


7. Najczęściej czytam w swoim pokoju, w mieszkaniu i w domu. Jest jeden warunek: muszę mieć wygodną poduszkę i swój granatowy koc. I have no idea why. Może dlatego, że kiedy jest jakaś ważna scena, ktoś umiera lub jest o krok od śmierci, to zakrywam nim oczy, tak jak na filmie :D


Źródło: zdjęcie własne

8. Uwielbiam czytać książki, leżąc na kocu na trawie na wsi! Albo siedząc... whatever. Wiecie - świeci słonko, kocyk, delikatny wiaterek, podusia i książeczka, gdzieś tam obok mnie szczeka i szaleje za piłką mój pies... <3 Pełnia szczęścia jest wtedy, kiedy obok siebie mam swoje ulubione ciastka lub coś chłodnego do picia. 

9. Ja i moja kochana kuzynka (a jednocześnie parabatai) kochamy czytać książki w czasie burzy, gdy jesteśmy na wsi. Wynosimy na balkon krzesła, każda zabiera ze sobą swój koc, otulamy się nimi i czytamy! :D

10. Ale najlepsza była sytuacja, kiedy czytałyśmy Mechaniczną księżniczkę (tzn. ja już byłam po lekturze, ale... zaraz wyjaśnię!). Wera na ostatnich stronach tak płakała, że nie dała radę sama czytać, więc wzięłam książkę, ona oparła się o mnie, a ja zaczęłam czytać jej na głos. Na samym końcu obie ryczałyśmy. Płakanie trwało jeszcze dobrą godzinę po skończeniu Mechanicznej księżniczki :D

11. Teraz właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że w czasie czytania ciągle towarzyszy mi jakiś koc...

12. Równie bardzo lubię czytać w czasie wypasu krówek! :D Biorę z kuzynką (tym razem rówieśnicą) kocyk (znowu), krówki skubią sobie trawkę, a my siedzimy sobie wśród wysokich traw i czytamy :) Zieleń, góry, słońce, świeże powietrze, książki... żyć, czytać, nie umierać! :)


Źródło: zdjęcie własne

13. Miejscem idealnym do czytania jest szkoła, a konkretnie lekcja. Kiedy nauczyciel mówi, żebym schowała książkę i zajęła się lekcją, pytam, czy podręczniki też się liczą. Nie ma to jak emocjonująca książka, która zmusza do czytania w czasie zajęć szkolnych!

14. Uwielbiam zarzucać cytatami! Mam kilka takich, które są odpowiednie do wielu sytuacji :D Najczęściej używam słów Christophera z Trylogii Moorehawke "Dostosować się (...). To jedyna droga. Świat nie zatrzyma się w miejscu, żeby na was poczekać. Musicie się dostosować!".

15. Na początku "wielkiego czytania", kiedy sięgałam po paranormalne romanse, miałam skłonność do zapamiętywania stron pierwszych pocałunków. Do dziś pamiętam, że w Mieście kości była to strona 336, Szeptem - 258, Wizje w mroku - 254, Cień nocy - 161, Upadli - 336, Mechaniczny anioł - 292 a w Nevermore. Kruk była to 338 :D

16. Do wielu książek, które wkradły się do mojego serca, mam przypisane piosenki. Na obozie integracyjnym, kiedy ryczałam przy Sekretnym życiu CeeCee Wilkes, w głowie miałam piosenkę Israela Kamakawiwo'ole Somewhere over the rainbow. Ostatnią, niedawno przeczytają książką, do której mam przypisaną piosenkę, jest Mroczne umysły. Historię Ruby wspominam przy dźwiękach You make me feel Archive.




17. Gdy biorę do rąk nieprzeczytaną książkę, czuję, że jest bardzo ciężka, a kiedy ją odkładam - jest lekka. Jest tak za sprawą drzemiącej w niej wiedzy, która przechodzi na mnie w czasie czytania. Niesamowite uczucie!

18. Kocham chwile, kiedy ktoś pyta się mnie, co mogłabym mu polecić do czytania. Natychmiast przeprowadzam wywiad środowiskowy: fantasy, fantastyka, romans, paranormalny romans, NA, YA, kryminał, literatura kobieca, thriller czy horror? Wolisz przeszłość, teraźniejszość czy przyszłość? Ile stron? A najlepszy jest moment wymieniania tytułów i opowiadania, o czym jest ta książka <3

19. Kocham chodzić z przyjaciółką i blogerkami po księgarniach i głośno wyliczać: to czytałam, to też - beznadziejne, ooo, ale to już było fajne! Czuję się wtedy jakbym kręciła videorecenzję na żywo :D

20. Kiedy ktoś pyta się mnie jaką książkę czytam, a ja akurat jestem pogrążona w lekturze, podnoszę tylko książkę, żeby zobaczył tytuł. No bo jak można oderwać się od tak interesującej powieści?

21. Uwielbiam wracać do książek, które już przeczytałam <3 Najlepiej jest wtedy, kiedy przychodzi do mnie przyjaciółka, wybieramy sobie książki i kartkujemy, przypominając sobie najlepsze momenty i pytając się co chwilę "A pamiętasz ten moment, kiedy..." :D

22. Gdy nie wiem, co wybrać i czym się kierować, przypominam sobie bohaterki, które mi zaimponowały i staram się wybrać to, co one uznałyby za słuszne. To najlepiej pomaga :)

23. Kocham książki ze słodko-gorzkim zakończeniem. Są bardzo życiowe i mają w sobie najwięcej morałów. Aktualnie w tej kategorii królują u mnie Tak wygląda szczęście, Szare śniegi Syberii, Szukając Alaski, Studnia wieczności i Zapomniałam, że cię kocham.

24. A teraz moje najdziwniejsze przyzwyczajenie: piszę wiersze o ulubionych książkach. O Nevermore. Kruk ułożyłam pod tym samym tytułem, o Diabelskich Maszynach - Maszyna (do Mechanicznego anioła), Proch i cienie (do Mechanicznej księżniczki) i Rzeka (również do Mechanicznej księżniczki) oraz o Gwiazd naszych wina zatytułowany Okay?. Próbowałam jeszcze ułożyć coś sensownego do Szarych śniegów Syberii, ale nie potrafiłam już :(

25. Moja Mama mówi, że noszę po całym domu książkę o.O

26. Kiedy wchodzę do księgarni, często staram się zgadnąć nazwę wydawnictwa, patrząc po samych okładkach. To taki książkowy quiz :D

27. WSZYSTKIM KUPOWAŁABYM KSIĄŻKI NA URODZINY. 

28. Na pytanie "Co chcesz dostać na urodziny" zawsze odpowiadam "Książkę". Gorzej, gdy ktoś się pyta "Którą?".

29. Gdy dostaję kieszonkowe, zawsze przeliczam, ile kupiłabym za nie książek. Ogólnie stosuję książkowy przelicznik :D Zostało mi 35 zł - no, mogę pójść zaszaleć i kupić. Mam 105 zł - o, kupię książkę i jeszcze mi zostanie!

30. Kocham patrzeć na swoje maleństwa na półkach!

31. Niedawno nazwałam swoje półki - przynajmniej te w mieszkaniu (bo w domu mam jeszcze dwie). Ich nazwy to: Północ, Południe, Wschód, Zachód, Manhattan, Idris, Wieczność i Teraz. Nie pytajcie, skąd te nazwy - sama nie wiem (no, z wyjątkiem Idrisu i Manhattanu :D)

32. Kocham przytulać książki! Zwłaszcza te, które wzbudziły we mnie mnóstwo pozytywnych emocji lub sprawiły, że płakałam przy nich. Najmocniej ściskałam Gwiazd naszych wina, Mechaniczną księżniczkę (tę to normalnie prawie udusiłam!) i Szukając Alaski, ale każda z książek miała ode mnie taką formę przekazania miłości :D

33. Dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez pisania o książkach o.O Pff, a co dopiero bez czytania ich! 


Mam nadzieję, że napisałam wszystko o sobie :) Każdy książkoholik (bo "czytelnik" to chyba za mało powiedziane!) ma swoje oryginalne nawyki - i to jest cudowne! Jestem ciekawa, co mają do powiedzenia...

moja kochana Abigail,
i 1/2 Janth, czyli Anath




113. "Obrońca nocy" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Tytuł: Obrońca nocy
Tytuł oryginału: --
Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Seria/cykl: --
Data premiery: 21 października 2013
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 304

Los Angeles to miasto tętniące życiem całą dobę – zwłaszcza w nocy, kiedy na ulicach jest najniebezpieczniej, w zaułkach kryją się handlarze narkotyków, a gangi grasują między osiedlami. W klubach pojawia się nowy narkotyk, który zbiera swoje żniwo. Melisa Mallory, ambitna dziennikarka gazety „LA Night”, jest autorką cyklu o bardzo groźnym narkotyku; zbiera materiały do gazety wkraczając do środowiska, w którym występuje toksyna. Kilka razy omal nie zginęła z rąk handlarzy, gdyby nie on – Nocny Łowca, zamaskowany mężczyzna, szybszy od policji, skuteczniejszy i… przystojny. To nie koniec nowości w życiu Melisy, bo wkrótce po tym jej szefem staje się najsławniejszy milioner w LA, sam James Maseratti. I on, i Nocny Łowca skrywają pewien sekret.
A na Melisę czekają Los Angeles, niebezpieczeństwo, przygoda, tajemnice i… miłość.

Od dawna uważam, że polscy autorzy są trochę w tyle z nowymi nurtami w powieściach. Niedawno rynek wydawniczy zalała fala polskich książek o wampirach, teraz czas na Nocnych Łowców (oczywiście Nocni Łowcy kojarzą mi się tylko z dwoma seriami – Darami anioła i Diabelskimi maszynami). Już na kilometr czuć tutaj schematem, ale ciekawość zwyciężyła. Chciałam zobaczyć jak polska autorka poradziła sobie z amerykańskim obrazem rzeczywistości.
Nawet nie spodziewałam się, że książka tak mnie wciągnie! To jest największy plus Obrońcy nocy. Ledwo co otworzyłam książkę i zaczęłam czytać, a już byłam za setną stroną, zaś po podłożeniu na krótką chwilę chciałam więcej. To było dla mnie wielkie zaskoczenie. Agnieszka Lingas-Łoniewska pisze bardzo lekko i przyjemnie (co nie oznacza, że nie chciałabym wcisnąć swoich kilka groszy i poprzestawiać parę rzeczy – taka moja natura), prostym, łatwym językiem i ma w swoim stylu coś, co wciąga czytelnika. Obrońcę nocy czyta się ekspresowo. Trzysta cztery strony umkną bardzo szybko.
Niektórzy bohaterowie zaskoczyli mnie pozytywnie – z naciskiem na „niektórzy”. Polubiłam Melisę, a przynajmniej jej wcielenie ciekawskiej dziennikarki. Urzekła mnie swoim uporem, naturalnością i ciekawością. Niestety później coś się zmieniło. Wpływ Jamesa na jej osobę przyćmił jej pozytywne, lubiane przeze mnie cechy i zrobił z niej chodzącą boginię seksu, wieeelką romantyczkę i uległą kobietę swojego mężczyzny. Upór, naturalność i ciekawość gdzieś zniknęły – a szkoda, bo tworzyły ciekawą Melisę Mallory, którą naprawdę darzyłam sympatią. Pozytywną postacią był również porucznik Dreyer, który z nieznanych mi przyczyn po prostu wkradł się do mojego serca. Ot, miły, przyjemny gość z charakterkiem. Z kolei James Maseratti to klasyczny, schematyczny, arogancki, romantyczny, silny, odważny, kochający, opiekuńczy (etc.) facet w romansach paranormalnych. Nic nowego. Kochał Melisę, dbał o nią, sprawiał, że czuła się przy nim najważniejsza i takie tam. Znacie to? No oczywiście. Na początku myślałam, że może coś z niego będzie, ale im dalej w las, tym gorzej. Nocny Łowca to ta sama bajeczka.
Akcja gna bardzo szybko – powiedziałabym, że trochę za szybko. Bohaterowie poznają się już na pierwszych stronach, miłość szybko rozkwita, Nocny Łowca ratuje ludzi… Ani się obejrzałam, a Melisa była z Jamesem. Lubię wątki miłosne w książkach i cieszyłam się, że i w tym jest, ale aż niedobrze mi się robiło, kiedy po raz n-ty autorka opisywała sceny łóżkowe z dokładnością. Można zasygnalizować raz czy dwa razy, ale nie trzeba zagłębiać się w szczegóły przy każdej okazji! Za którymś razem jest to już niesmaczne i nieprzyjemne. Czytelnik rozumie za pierwszym razem, że wielka prawdziwa miłość rozpoczęła się już na dobre…
Oczywiście w książce można natknąć się na klasyczne, schematyczne sceny: ona zostaje uratowana przez zamaskowanego gościa (i chociaż gość ma maskę, to ona wie, że jest przystojny i kocha jego intensywny zapach), on pyta się aksamitnym głosem, czy wszystko w porządku, a ona na sam dźwięk tych słów czuje rój motyli w brzuchu… Albo romantyczna randka w jakimś miejscu nie z tej ziemi… Szablon romansów paranormalnych jest oczywisty, wszystkim dostępny i w tym przypadku jest użyty w większej części powieści.

Hej, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Muszę przyznać, że dawno nie miałam takiej frajdy z czytania schematycznego paranormalnego romansu. Agnieszka Lingas-Łoniewska porwała mnie do swojego świata i nie wypuściła do samego końca. Samo zakończenie było pomysłowe, ciekawe i intrygujące, więc gdyby ukazała się druga część, z chęcią po nią sięgnę. Podobał mi się styl, język i lekkość czytania, a także pierwsze wcielenie Melisy. Śmiało mogę polecić Obrońcę nocy. Uważam, że Polka bardzo dobrze spisała się w tej powieści. Nie jest to może literatura górnych lotów, ale miło spędziłam przy niej czas, zapisała się w mojej pamięci i nie żałuję, że mogłam ją przeczytać. 


7/10


Za możliwość przeczytania Obrońcy nocy dziękuję Wydawnictwu Novae Res!